Graliśmy w Dying Light - klona Dead Island z domieszką Mirror's Edge

Dying Light to gra studia Techland, która bierze wszystko, co najlepsze w Dead Island, i wzbogaca to nowymi pomysłami: systemem poruszania się z Mirror’s Edge czy elementami survivalowymi.

Szymon Liebert

24

W recenzji Dead Island napisałem, że to mój ulubiony tytuł Techlandu. Gra zaskoczyła mnie bowiem przyjemnym systemem walki, ciepłą paletą kolorów, otwartością i trybem kooperacji dla czterech osób. Wrocławianie nie ukrywają, że ich pierwsza produkcja o zombie nie okazała się doskonała, bo stanowiła tylko punkt wyjścia. Dead Island było dla nas pod pewnymi względami poligonem doświadczalnym, na którym nauczyliśmy się wielu rzeczy, jeśli chodzi o projektowanie czy obsługę technologiczną – stwierdził na prezentacji ich nowego dzieła Tymon Smektała, jeden z przedstawicieli studia. Po zobaczeniu i zagraniu w przekrojowy fragment Dying Light, nowej pierwszoosobowej gry akcji o walce z nieumarłymi, muszę przyznać, że była to bardzo dobra lekcja. To, co zademonstrowano nam w siedzibie firmy, okazało się więcej niż obiecujące – szykuje się świetna gra z zombiakami w roli głównej, która ma szansę znacznie przebić poprzednie dokonania tego dewelopera pod niemal każdym względem. Powiem szczerze, że „Umierające światło” już teraz wygląda i działa lepiej od „Martwej wyspy”, a co najważniejsze – sprawia dużo większą frajdę.

Komitet powitalny w mieście Harram. - 2013-06-24
Komitet powitalny w mieście Harram.

Graliśmy w <I loading=Dying Light – udane połączenie Dead Island z Mirror's Edge – ilustracja #2">

Nie ma co ukrywać, że nowa propozycja Techlandu przypomina zapoczątkowaną przez tego dewelopera serię Dead Island, prawa do której posiada firma Deep Silver. Dlaczego deweloper nie kontynuuje tego wątku i tworzy nowy tytuł? Szczegółów studio zdradzić nie chce lub nie może, ale wygląda na to, że obecnie nie ma w planach powrotu do wcześniejszej gry. W tej chwili Techland nie pracuje nad Dead Island – wyznał nam Błażej Krakowiak, przedstawiciel tej firmy, chociaż zaznaczył, że studio nigdy nie mówi „nigdy”.

Emocje i walka o przetrwanie

Scenariusz Dying Light raczej nie zaskoczy nikogo oryginalnością, ale ma w zanadrzu parę niespodzianek. W grze przeniesiemy się do miasta Harram z roku 2014, stylistycznie nawiązującego do tygla kulturowego, jakim jest np. Istambuł, opanowanego przez hordy ludzi zamienionych w bezwolne zombie. Metropolia została objętą kwarantanną, z powodu której grupka ocalałych musi radzić sobie w trudnych warunkach. Głównymi bohaterami będą osoby znane z wielu innych opowieści o zombie: biegacze, sprinterzy czy „kurierzy”, wypuszczający się na niebezpieczne tereny w poszukiwaniu cennych zasobów, broni lub innych ocalałych (w The Walking Dead taką rolę pełnił między innymi Glenn Rhee). Od strony fabularnej Techland chce wpleść w to wszystko pewną emocjonalność, choć autorzy są świadomi, że w grze kooperacyjnej porywanie się na przejmującą historię nie ma wielkiego sensu. Na pewno w wymiarze emocjonalno-fabularno-rzewnym nie będziemy mierzyć się z The Walking Dead czy The Last of Us – powiedział Tymon Smektała. Zamiast „niezależnego filmu islandzkiego”, jak zażartował producent, dostaniemy więc coś w klimatach „dobrego kina akcji” pokroju Szklanej pułapki.

Pewnych emocji nie brakowało jednak w krótkim fragmencie rozegranym przez jednego z deweloperów. Zobaczyliśmy w nim bohatera ruszającego po zasoby zrzucone w dwóch punktach miasta. Takie zadania normalnie będą ograniczone czasowo – im szybciej dotrzemy do skrzynki zawierającej cenne przedmioty, tym więcej ich znajdziemy. Jednak w owym wyścigu z czasem coś może skłonić nas do zatrzymania się gdzieś po drodze. W przykładowej scenie usłyszeliśmy krzyk dochodzący z jednego z domów. W środku bohater zastał pląsającego po kuchni zombie, a w szafie jego przerażoną, kilkuletnią i wciąż niezmienioną córkę. Jade, nasza przewodniczka nadająca przez radio z bazy, obiecała zająć się dziewczyną, więc mężczyzna mógł kontynuować misję. Z powodu opóźnienia patrol zakończył się połowicznym sukcesem – przy jednej z paczek spotkaliśmy uzbrojonych żołnierzy, którzy postawili proste warunki: ani kroku dalej. W takich sytuacjach trzeba będzie się wycofać. Przynajmniej na początku gry, bo później nabędziemy więcej umiejętności i zyskamy lepszy sprzęt. W tym momencie przypomniało mi się State of Decay i zacząłem się zastanawiać, jak bardzo rozbudowany okaże się motyw walki o dobro grupy.

Dying Light

Dying Light

PC PlayStation Xbox Nintendo
Data wydania: 27 stycznia 2015
Dying Light - Encyklopedia Gier
7.4

GRYOnline

8.3

Gracze

9.5

Steam

7.4

OpenCritic

Wszystkie Oceny
Oceń

Wątek przetrwania się pojawi, gracz zostanie zmuszony wykonywać pewne czynności po to, żeby móc funkcjonować w świecie gry, ale będzie się to uzupełniało z fabułą i scenami akcji – wyjaśnił Smektała. Myślimy o tym w kategoriach pewnego „suwaka przetrwania”, bo wiemy, że gracze oczekują wręcz elementu symulacji – dodał Błażej Krakowiak. Producent jest jednak ostrożny w budowaniu przesadnie wybujałych wyobrażeń o tym aspekcie tytułu. Dying Light powinniśmy traktować głównie jako kooperacyjną grę akcji, w której zostały zachowane pewne wątki survivalowe.

Popularność baseballu w Polsce wciąż rośnie. - 2013-06-24
Popularność baseballu w Polsce wciąż rośnie.

Z dachu widoki są ładniejsze

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy po ujrzeniu Dying Light w akcji, jest imponująca oprawa wizualna, napędzana przez autorski Chrome Engine 6. Silnik wykorzystuje właściwie wszystko, co jest teraz najbardziej topowe, czyli DirectX 11 i możliwości nowych konsol – przekonywał Smektała. Przeskok jest naprawdę spory i robi olbrzymie wrażenie, czego w pełni nie oddają obrazki. Nie zobaczycie na nich chociażby tego, jak realistycznie drzewa, krzewy i trawa poddają się podmuchom wiatru. Nigdy nie byłem szczególnie łasy na grafikę, ale Dying Light swoim rozmachem, kolorystyką i płynnością animacji przełamało mój sceptycyzm. Ciekawe, czy autorom uda się przenieść taki przepych na wszystkie docelowe platformy. Błażej Krakowiak powiedział, że konsole następnej generacji są przez Techland traktowane równorzędnie z pecetem, więc problemów raczej nie będzie. W przypadku Xboksa 360 i PlayStation 3 niewątpliwie nastąpią jakieś kompromisy. Pewne jest to, że wszystkie mechanizmy gameplayowe na wszystkich platformach będą takie same. W kategorii najładniejszej polskiej gry Wiedźmin 3: Dziki Gon zyska mocnego konkurenta, o czym – miejmy nadzieję – przekonacie się niedługo, wraz z ujawnieniem pierwszych zwiastunów zawierających rozgrywkę (może zobaczymy je na gamescomie?).

Graliśmy w Dying Light - udane połączenie Dead Island z Mirror's Edge - ilustracja #2
Graliśmy w <I loading=Dying Light – udane połączenie Dead Island z Mirror's Edge – ilustracja #3">

W Dying Light poznamy czwórkę bohaterów, których łączy jedna cecha: są nosicielami wirusa zamieniającego ludzi w zombie, co zapewnia im odporność na ugryzienia potworów (jedno z nich przydarzyło się zresztą podczas prezentacji). Jak bohater się zaraził, co dalej z tym zarażeniem będzie się działo, jak ta choroba czy nie choroba się rozwinie, pozostawiliśmy naszym pisarzom – wyjaśnił Smektała. Fabuła na pewno podejmie ten wątek.

Drugim zaskoczeniem jest sposób poruszania się postaci, ewidentnie nawiązujący do tego, co znamy z Mirror’s Edge. W grywalnej części dema mogłem sprawdzić go w działaniu i szybko przekonać się, że jest banalny w obsłudze. Bohater Dying Light potrafi biegać, robić wślizgi, skakać i wspinać się niczym najlepsi freerunerzy świata. Zasadą przy projektowaniu miasta jest to, że wejść można na wszystko, na co moglibyśmy wdrapać się w realu. Dzięki temu z łatwością da się określić, jakie mamy opcje. Duża mobilność bohatera nadaje grze nowy wymiar – wciąż możemy walczyć, ale kiedy szeregi wroga są teoretycznie nieograniczone, nie zawsze ma to sens. Lepiej uciec na dach i kontynuować podróż tą drogą. Po drugie – w Dying Light znajdziemy się w sytuacjach zbyt trudnych do opanowania za pomocą siekiery czy maczety.

W tym starciu z zombie przydadzą się dobre... buty. - 2013-06-24
W tym starciu z zombie przydadzą się dobre... buty.

Skoro już jesteśmy przy tym aspekcie, warto dodać, że system walki stanowi rozwinięcie patentów z Dead Island i chyba zmierza w dobrym kierunku. W dalszym ciągu najważniejsza jest broń biała, czyli kije bejsbolowe, siekierki, maczety, oraz powiązane z nią umiejętności lub ataki specjalne. Część z nich zostanie zresztą przypisana do danego typu oręża – na przykład młot pozwalał wykonać raniący wszystkich dokoła cios obrotowy lub uderzenie z wyskoku, wytrącające z równowagi zombie w pewnym promieniu. Zbyt wielu nieumarłych nie zdążyłem ubić, ale generalnie było to bardzo radosne zajęcie z równie prostym do opanowania systemem stosowania różnych technik ruchowo-eksterminacyjnych jak w innym polskim hicie: Bulletstormie.

Konfrontacje z ludźmi i nie tylko

Po krótkim treningu na zaimprowizowanym torze przeszkód ruszyłem w kierunku znacznika misji. Zadanie polegało na odszukaniu jednego z ocalałych, który miał wysadzić budynek stanowiący siedlisko zombie. Kiedy dotarłem na miejsce, trafiłem na dwójkę innych ludzi przeczesujących okolicę. Jako że w odróżnieniu od wcześniejszej konfrontacji z żołnierzami tym razem oponenci nie mieli groźnie wyglądających karabinów, mogłem bez większego problemu uzyskać przewagę. W jednego z nich rzuciłem nożem, po czym powaliłem go na ziemię podwójnym kopniakiem z wyskoku. Drugiego potraktowałem wślizgiem, a następnie toporkiem. Oczywiście nie zawsze trzeba stosować tak finezyjne techniki – aby osiągnąć cel, wystarczy parę ciosów kijem bejsbolowym. Możliwość przeprowadzania efektownych ataków jest jednak naprawdę sympatyczna, tym bardziej że – podkreślę to raz jeszcze – Dying Light ma bardzo udany system sterowania. Kiedy pozbyłem się przeszkód, odszukałem ciało kolegi, a pod nim detonator. Dalszego ciągu tej historii zdradzić nie mogę, bo przeszliśmy do innej sekcji dema, aby zobaczyć kolejne pomysły deweloperów.

Ludzie mogą być groźniejsi od zombie, bo mają karabiny. - 2013-06-24
Ludzie mogą być groźniejsi od zombie, bo mają karabiny.
Graliśmy w <I loading=Dying Light – udane połączenie Dead Island z Mirror's Edge – ilustracja #2">

Jedną z nowości w systemie poruszania się i walki jest podział wytrzymałości postaci, czyli tzw. „staminy”, na dwie odrębne części: dotyczącą akrobatyki oraz wyprowadzania ciosów. Paweł Kopiński, jeden z pracowników Techlandu, który przeprowadził mnie przez poziom demonstracyjny, wyjaśnił, że zastosowano go, aby zachować dynamikę akcji. Odrębne punkty energii dla obu czynności sprawią, że da się wskoczyć w grupę zombie po paru akrobacjach i walczyć, nie martwiąc się, że nagle staniemy wycieńczeni wśród atakujących nas wrogów.

W dalszej części prezentacji powtórzył się wcześniejszy scenariusz: jeszcze raz aktywowała się misja poboczna ze zrzutem zasobów oraz lokalne zdarzenie. Paczka wylądowała na niewielkim budynku – skorzystałem ze słupa, z którego przeskoczyłem na werandę, po czym wspiąłem się na jej daszek. Kopiński zaznaczył, że zwykle opcji wspinaczkowych jest kilka. Mój trud został wynagrodzony pistoletem, który wypróbowałem chwilę później. Broń palna w Dying Light jest ostatecznością, bo przywołuje groźniejsze wersje zombie, mające w sobie odrobinę więcej żywotności. Rodzajów wrogów będzie zresztą sporo – widziałem między innymi bydlaka, który potrafi miotać samochodami, czy zombie odzianego w strój ochronny z butlą gazową na plecach (tak, można w nią strzelić). Gra dobierze oponentów w sposób dynamiczny, chociaż kontrolowany – z czasem trafimy na coraz nowsze ich typy. Na pewno nie będzie to system taki jak w Dead Island – zapewnił Smektała.

Bliskie spotkanie z zombiakiem. - 2013-06-24
Bliskie spotkanie z zombiakiem.

Zamiast prostego skalowania poziomów przeciwników można więc liczyć na bardziej sytuacyjnie budowane wyzwania. Wydaje się, że czasem okażą się one uzasadnione terenowo. Obserwujący moje postępy w grze Kopiński nie chciał zdradzać zbyt wiele, ale zagaił enigmatycznie, że w sąsiedztwie wody trafimy na zombie wodne. Kiedy zapytałem, czy infekcja obejmuje tylko ludzi, czy może też zwierzęta, rzucił tajemniczo: Powiem tak: na razie widziałeś tylko ludzi. Może coś jest na rzeczy?

Nocne koszmary

Gdzieś pomiędzy tłuczeniem zombie na ulicy a wspinaniem się na dachy uratowałem kolejnego ocalałego. Tym razem był to dorosły mężczyzna, który w zamian za pomoc zaofiarował mi pieniądze. Kopiński wyjaśnił, że taka działalność zwiększy naszą reputację wśród kompanów, co przyniesie profity różnego typu. Domyślam się, że chodzi o dostęp do dodatkowych przedmiotów czy niższe ceny u kupców. Na zakończenie dziennej części dema producent skierował mnie do lokalnej zajezdni kolejowej, aby pobawić się z zombie w berka. Zauważyłem tu parę innych ciekawostek: na przykład to, że stosunkowo łatwo wyplątać się z objęć potworów. Grupę monstrów da się też w pewnym zakresie kontrolować za pomocą odwracających ich uwagę gadżetów. W nocy z kolei przyda się latarka, oślepiająca niektóre zombiaki. Widać wyraźnie, że Techland zrobił spory postęp względem Dead Island, które miejscami było dość toporne. Dying Light to rzecz zaskakująco przyjemna – jestem przekonany, że dla wielu osób frajdą będzie samo wspinanie się i ganianie pomiędzy zombiakami, a co dopiero połączenie tego z walką. Zapomnijcie jednak o beztrosce, bo w grze jest coś, czego naprawdę trzeba się obawiać. Noc.

Nocą nie pomoże nawet wszechstronny klucz francuski. - 2013-06-24
Nocą nie pomoże nawet wszechstronny klucz francuski.

Wraz ze zbliżaniem się godziny 21 bohater coraz częściej zerkał nerwowo na zegarek i słyszał w słuchawce ostrzeżenia zaniepokojonej Jade. W uniwersum Dying Light to kluczowy moment, kiedy zombie przechodzą ze stanu szwendających się bez celu istot w krwiożercze bestie. Na świat wypełzają też ich szczególnie groźne, bo piekielnie szybkie odmiany. To próba zdynamizowania rozgrywki i wykorzystania w pełni parkourowego sposobu poruszania się. Po zapadnięciu zmroku musimy bowiem wrócić do bezpiecznej strefy, skradając się po dachach lub ciemnych uliczkach. Pomoże w tym między innymi system nasłuchiwania, wskazujący w otoczeniu szczególnie groźne istoty. Mimo szczerych chęci dość szybko zostałem przyuważony i nie pozostało mi nic innego, jak ratować się ucieczką. Gra wtedy niesamowicie przyspiesza i naprawdę musimy wykorzystać absolutnie wszystko, na co stać bohatera. Podczas gonitwy da się szybko spojrzeć za siebie, aby sprawdzić, gdzie znajduje się pościg – zwykle widzimy wtedy łowcę, który właśnie próbuje skoczyć nam go gardła. Chyba nie muszę mówić, że tak sugestywne ujęcia kamery powodują wyrzut adrenaliny. Na szczęście moje zdolności przetrwania okazały się nie najgorsze, więc nerwowo, ale skutecznie wspiąłem się na wiadukt drogi szybkiego ruchu i stamtąd po dachach przedostałem do wskazanej strefy. Na koniec wystarczyło tylko przesadzić wysoką siatkę i bohater był bezpieczny. Przynajmniej na resztę nocy.

Graliśmy w <I loading=Dying Light – udane połączenie Dead Island z Mirror's Edge – ilustracja #2">Schemat zbierania zasobów za dnia i uciekania przed potworami nocą jest ciekawy, ale na dłuższą metę mógłby nużyć. Tak naprawdę jednak nie wiemy, jak dokładnie rozwinie się każdy z elementów, bo Techland tylko sygnalizuje ich obecność. Na pewno mogę powiedzieć, że noc jest dużo bardziej rozbudowana – zapewnił Smektała. Twórcy są też przekonani, że ich gra nudna nie będzie, bo wypełnią świat wyzwaniami, zadaniami pobocznymi i innymi atrakcjami.

Dobranoc „Martwa wyspo”

Dying Light robi świetne wrażenie i wręcz budzi dumę, że coś takiego da się stworzyć w Polsce. Dead Island, w porównaniu z tym wypolerowanym na błysk skrzyżowaniem Mirror’s Edge z Left 4 Dead, wygląda niemal jak gra budżetowa czy prototyp. Dying Light jest też dowodem ewolucji polskiego dewelopera, któremu wprawdzie zdarzają się słabsze tytuły, ale który wciąż ma wiele do powiedzenia w dziedzinie pierwszoosobowych strzelanin. Powiem więcej – „Umierające światło” ma szansę stać się jedną z ciekawszych propozycji 2014 roku. Dlaczego? Bo wygląda świetnie i ma nieobecne wcześniej w gatunku rozwiązania, które wydają się bardzo dobrze działać. Poza tym gra wciąż bawi, gdyż nie rezygnuje z radosnego eksterminowania hord zombie. Jest jeszcze wiele niejasnych kwestii – chociażby to, jak otwarty i duży będzie jej świat, jak zostaną zrealizowane relacje z innymi ludźmi oraz czy możemy liczyć na jakieś nowości w trybie kooperacji. Krótkie demo przekonało mnie jednak, że na tę pozycję zdecydowanie warto czekać, bo wystarczyło tylko kilkadziesiąt minut, abym już się od niej uzależnił. Myślę, że po premierze Dying Light gracze zapomną o archipelagu „martwych wysp” i z otwartymi ramionami przyjmą nowe pomysły Techlandu.

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl