Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dishonored Publicystyka

Publicystyka 9 czerwca 2012, 15:00

Graliśmy w Dishonored – wyborną mieszankę Thiefa i BioShocka

Dishonored to jedna z najlepszych gier prezentowanych na E3 2012, która powinna zadowolić wszystkich miłośników serii Thief. Jeżeli lubisz swobodę, działanie w ukryciu i steampunk, nie możesz przejść obok niej obojętnie.

Dishonored w pigułce:
  • Nowa gra deweloperów Arx Fatalis;
  • głównym projektantem jest współtwórca Thiefa i Deus Ex;
  • w uproszczeniu to połączenie Thiefa i BioShocka;
  • gigantyczna swoboda rozgrywki i możliwość wykonywania misji na wiele sposobów;
  • świetna oprawa artystyczna i design;
  • średni poziom techniczny grafiki.

Wyobraź sobie grę akcji, za powstanie której odpowiadają twórcy Arx Fatalis i Dark Messiah of Might and Magic, a jej głównym projektantem jest Harvey Smith – branżowy weteran, mający ogromny wpływ na ostateczny kształt pierwszej odsłony cyklu Deus Ex oraz Thief: Deadly Shadows. Dorzuć do tego fakt, że w jej stronie artystycznej maczał palce Viktor Antonov, człowiek odpowiedzialny za stworzenie Miasta 17 w Half-Life 2, a jeśli nie jest to dla Ciebie wystarczającą rekomendacją, weź pod uwagę, że Dishonored – bo o tym produkcie mowa – mocno kojarzy się z takimi hiciorami jak Thief czy BioShock. Wystarczy?

Dishonored był jednym z trzech tytułów, jakie na targach E3 w Los Angeles pokazała Bethesda, i bez wątpienia najciekawszym. Najpierw wzięliśmy udział w obszernej, bo trwającej blisko pół godziny, prezentacji gry, a następnie przetestowaliśmy ją, wykonując przykładową misję na konsoli Xbox 360.

Czym jest Dishonored? Najprościej rzecz ujmując, mamy do czynienia z pierwszoosobową grą akcji, osadzoną w steampunkowych realiach, cechującą się bardzo dużą swobodą działania. Jej głównym bohaterem jest Corvo Atano, świetnie wyszkolony asasyn, który szuka zemsty na niejakim Regencie za zabójstwo Cesarzowej. Atano był jej osobistym ochroniarzem, ale wskutek podłej intrygi został wrobiony w jej morderstwo. Oczyszczenie się z zarzutów i ukaranie prawdziwego winnego stanie się oczywiście głównym celem zabawy. Zanim jednak dojdzie do ostatecznego starcia, czeka nas cała seria mniej lub bardziej skomplikowanych misji, polegających głównie na eliminowaniu osób zamieszanych w śmierć Cesarzowej.

W trakcie prezentacji Harvey Smith dwukrotnie rozegrał ten sam scenariusz: za pierwszym razem działając w ukryciu, za drugim idąc na totalny żywioł. Na potrzeby pokazu postać została odpowiednio podrasowana – Atano miał na wyposażeniu pistolet, kuszę z kilkoma rodzajami amunicji (bełty zwykłe, usypiające i zapalające) oraz granaty i miny detonujące się automatycznie, gdy w pobliżu znajdzie się przeciwnik. Oprócz tego asasyn dysponował pięcioma nadnaturalnymi mocami: teleportacją, pozwalającą natychmiast przenieść się we wskazane miejsce, zatrzymaniem czasu, przywołaniem stada szczurów, mroczną wizją, umożliwiającą zobaczenie wrogów przez ściany, oraz możliwością wcielenia się w dowolnego bohatera niezależnego lub zwierzę. Wszystkie te atrakcje zużywają w różnym stopniu „manę”. Niekiedy jest to jednorazowy wydatek, w innych przypadkach energia systematycznie leci w dół, gdy dana moc jest aktywna.

Celem misji było zabicie dwóch braci, którzy przebywali w dobrze chronionej rezydencji. Do budynku można było dostać się na kilka różnych sposobów – frontowymi drzwiami, przez piwnicę, dach, a także przez dowolne okno. Teleportacja w przemieszczaniu się jest po prostu niezawodna – dzięki szybkim przeskokom z miejsca na miejsce Atano staje się niesamowicie mobilny. Ku zdziwieniu zgromadzonych na sali dziennikarzy Harvey wybrał jednak zupełnie nieoczekiwaną metodę. Za pomocą umiejętności o nazwie „Przejęcie” wcielił się po prostu w pływającą w pobliskim akwenie rybę i wpłynął do środka kanałem ściekowym. Boskie.

W budynku asasyn poruszał się w pozycji utrudniającej wykrycie. Autorom zależało bowiem na udowodnieniu, że w ich dziele to od grającego zależy, jaką drogę postępowania wybierze – jeśli nie chce zabijać przypadkowych osób, nie będzie do tego zmuszony. Corvo potrafi nie tylko szybko likwidować swoje ofiary, ale również wyłączać je z walki w bardziej humanitarny sposób, zarówno przy pomocy gołych rąk, jak i podręcznego arsenału. Co ciekawe, z willi można było kraść cenne przedmioty – Smith wyjaśnił, że zarobione w ten sposób pieniądze wykorzystamy na zakup sprzętu pomiędzy misjami. Tutaj kłania się Thief.

Pierwszy z braci został wyeliminowany bardzo szybko – asasyn zabił go po cichu, odkręcając zawór ze śmiercionośną parą w pomieszczeniu obok. W przypadku drugiego celu znów przydatne okazało się Przejęcie. Atano objął nad przeciwnikiem kontrolę, wyprowadził go, jak gdyby nigdy nic, na balkon i po szybkiej zmianie ról, wypchnął przez barierkę. Na twarzach zebranych pojawiły się uśmiechy. Znów zaskoczenie, a to przecież tylko jeden ze sposobów na rozwiązanie problemu.

Chwilę później deweloperzy zrestartowali misję, ale tym razem o działaniu w ukryciu nie było mowy. W ruch poszedł noszony przez asasyna sztylet i cały arsenał gustownych zabawek. Walka nie sprawia w Dishonored większego problemu, a już na pewno nie tak doładowaną postacią. Ostrze blokuje wszystkie ciosy, a jeśli w odpowiednim momencie wyprowadzimy kontratak, będziemy w stanie zabić adwersarza jednym, celnym pchnięciem klingi w szyję. Pomagać można sobie również kuszą lub pistoletem, bo podobnie jak w drugim BioShocku każdy trigger pada odpowiada za jedną rękę – nie ma problemu, by w lewej dłoni trzymać pukawkę, a w prawej broń białą. Tymczasem Harvey Smith dokonał prawdziwej masakry w hotelu. Zginęli absolutnie wszyscy bez wyjątku, nie tylko uzbrojeni strażnicy, ale także niewinne kobiety. Rzucane były granaty, podkładane miny – nastąpiła niemiłosierna demolka. „Nie ma tu żadnych sztucznych ograniczeń” – skomentował te dantejskie sceny deweloper – „Jeśli mamy takie życzenie, można zlikwidować każdego”.

Po zakończeniu prezentacji przeszliśmy do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie czekało kilkanaście stanowisk z grą. Od razu zaskoczenie na początku – udostępniona została zupełnie inna misja, choć jej scenariusz był podobny: musieliśmy dostać się do chronionego budynku i zlikwidować przebywającego w nim osobnika. Wykorzystałem sytuację, by przyjrzeć się interfejsowi i poczytać rozmaite wskazówki. Szybko okazało się, że umiejętności można rozwijać za pomocą zdobywanych w trakcie zabawy run, a Corvo posiada również ekwipunek i może zbierać przedmioty. Każda z pukawek dysponuje kilkoma rodzajami amunicji, które da się dowolnie zmieniać – to samo dotyczy zresztą innych mocy. Skojarzenia z BioShockiem są oczywiste, widać, że Dishonored kryje w sobie znacznie więcej niespodzianek niż typowa gra akcji.

Rozpocząłem zmagania, autentycznie ciesząc się ogromną swobodą w podejmowaniu działań. Nie miałem ochoty na walkę, więc powoli przesuwałem się naprzód, chowając za przeszkodami. W zasadzie tylko raz podczas całej sesji sięgnąłem po broń, gdy nieopatrznie uruchomiłem alarm na początku zmagań. Strasznie podoba mi się duży nacisk położony na działanie w ukryciu. Można wychylać się zza węgła, patrzeć, co się dzieje w sąsiednim pomieszczeniu przez dziurkę od klucza. Gra bardzo przypomina w tym względzie uwielbianą przeze mnie serię Thief – uzmysławia mi to przy okazji, że Square Enix mogłoby wreszcie zrobić coś z zapowiedzianą już wieki temu „czwórką”.

Po dwudziestu minutach skończyłem zmagania z wyraźnie zadowoloną miną – spotkanie z Dishonored było po prostu wspaniałe. Praktycznie wszystko mi się tu podoba: otwarty model rozgrywki, swoboda, rezygnacja z odgórnie narzuconych ścieżek, po których trzeba się poruszać, i steampunkowy klimat. Jedynie pod względem wizualnym produkt firmy Arkane Studios wyraźnie niedomaga. O ile oprawa artystyczna jest bez zarzutu, tak technologicznie Dishonored pozostawia sporo do życzenia. Grafika na Xboksie jest zaskakująco przeciętna, mam nadzieję, że na pecetach będzie to wszystko wyglądać o wiele lepiej.

Jeśli czekacie na kolejną grę z serii Thief, a na dodatek podobał się Wam BioShock, Dishonored będzie idealnym wyborem z jesiennej oferty wydawców. Nie spodziewałem się, że ten produkt okaże się tak dobry. Bez wątpienia był to jeden z trzech najlepszych tytułów, jakie dane mi było oglądać i testować na tegorocznych targach E3.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Dishonored

Dishonored