Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Devil May Cry 5 Publicystyka

Publicystyka 8 października 2018, 13:10

Graliśmy w Devil May Cry 5 – fani zapłaczą ze szczęścia

Devil May Cry 5 to dokładnie ta gra, której chcieli fani cyklu niezadowoleni z DmC. Dziadek slasherów powraca w świetnym stylu, nie zmieniając tego, co zawsze działało świetnie, a jedynie wprowadzając drobne, interesujące zmiany.

DEVIL MAY CRY 5
  1. Data premiery: 8 marca 2019
  2. Platformy: PlayStation 4, Xbox One, PC
  3. Polska wersja językowa: napisy

Capcom jest ostatnimi czasy na fali. Firma, która jeszcze kilka lat temu ewidentnie nie potrafiła odnaleźć się we współczesnych realiach, wzięła się w garść i zaczęła idealnie wpasowywać w oczekiwania fanów. Resident Evil VII odbudował renomę kultowego cyklu survival horrorów i znów skierował go na bardziej mroczne tory po kilku latach romansowania z czystej wody kinem akcji. Street Fighter V po początkowych silnych turbulencjach wyrósł na najlepszą i najbardziej rozbudowaną bijatykę na rynku. Natomiast eksperyment z otwarciem cyklu Monster Hunter na zachodni świat odniósł oszałamiający, największy w historii japońskiej korporacji sukces.

Nie mniej obiecująco prezentują się projekty, które Japończycy przygotowali na początek przyszłego roku. O grze Resident Evil 2 pisałem w oddzielnym artykule, tym razem natomiast skupię się na nowej części kultowego slashera. Devil May Cry 5 to powrót serii do korzeni po nie do końca udanym eksperymencie, jakim był restart cyklu w postaci DmC: Devil May Cry studia Ninja Theory. Po wyrąbaniu mechaniczną ręką Nero drogi przez małą armię demonów mogę z dużą pewnością stwierdzić, że będzie to powrót jak najbardziej udany.

Nero stał się pyszałkowaty i luzacki - wdał się w Dantego.

DEVIL MAY CRY 5 TO

  1. Pełnokrwisty, nastawiony na ultradynamiczną walkę i maksymalne efekciarstwo slasher.
  2. Powrót do klasycznej linii fabularnej po źle przyjętej próbie zrestartowania cyklu.
  3. Trójka grywalnych bohaterów, różniących się stylami walki.

Nero nie płacze

W „piątce” pokierujemy trzema mocno różniącymi się od siebie postaciami – głównym bohaterem całej serii Dantem, tajemniczym V, którego tożsamości oraz stylu walki Capcom wciąż nie zdradza, oraz znanym z Devil May Cry 4 Nero. To właśnie na tym ostatnim skupiał się grywalny fragment, jaki przyszło mi przetestować w siedzibie Cenegi w Warszawie.

U młodziaka sporo się zmieniło od czasu, gdy widzieliśmy go ostatni raz. Jak zapewne wiecie już ze zwiastunów, Nero w dość dramatycznych okolicznościach stracił swoją charakterystyczną demoniczną rękę, będącą dotąd podstawą jego stylu walki. Zdecydowanie nie widać jednak, by traumatyczne przeżycia odbiły się negatywnie na charakterze tego zabijaki – właściwie to wręcz przeciwnie, (kolejny) potomek Spardy nabrał dystansu i luzu, jakiego dawniej zdecydowanie mu brakowało, i tym samym jeszcze bardziej zaczął przypominać Dantego. Nic nie robi sobie z zagrożeń, a odgrażającego mu się olbrzymiego demona pogardliwie wyśmiewa. Może i mamy przez to w grze dwóch prawie identycznych charakterologicznie protagonistów, ale – szczerze mówiąc – wolę to niż poprzedniego Nero – zakochanego nudziarza.

Dla Nera rozmiar nie ma znaczenia.

Graliśmy w Devil May Cry 5 – fani zapłaczą ze szczęścia - ilustracja #3

CHRONOLOGIA SERII

Jak na serię z dość banalną fabułą Devil May Cry ma mocno pomieszaną chronologię. Chcąc wypróbować poszczególne tytuły w kolejności opowiadanej historii, trzeba zacząć od Devil May Cry 3. Następne jest oryginalne Devil May Cry, potem Devil May Cry 4 i wreszcie Devil May Cry 2. Akcja DMC5 rozgrywać się ma po wydarzeniach przedstawionych w drugiej części cyklu.

Zrobienie z mechanicznej ręki latającej deskorolki to najbardziej "cool" ruch, jaki udało mi się wykonać.

Piekielna masakra ręką mechaniczną

Najważniejsza zmiana ma jednak odbicie bezpośrednio w samej rozgrywce – utrata przez Nero piekielnego ramienia została mu zrekompensowana kilkoma odmiennymi typami mechanicznych protez zwanych devil breakerami, dających dość różnorodny zestaw umiejętności i wnoszących trochę świeżości do systemu walki. Już podstawowa pozwala korzystać ze specjalnego bicza, przyciągającego słabszych wrogów do protagonisty i umożliwiającego szybki doskok do większych niemilców, ale prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy dorwiemy się do pozostałych zabawek.

ALE O CO CHODZI?

Jeśli nie mieliście jeszcze do czynienia z uniwersum DMC, wypada wyjaśnić parę fundamentalnych kwestii. Akcja serii toczy się w alternatywnej wersji naszej rzeczywistości, która nawiedzana jest przez mieszkańców demonicznego wymiaru, określanego czasem jako Piekło lub Podświat.

Głównym bohaterem cyklu jest Dante, najemnik i łowca piekielnych pomiotów, a prywatnie syn potężnego demona o imieniu Sparda. Ojciec protagonisty nie był jednak zwykłym piekielnym sługą. Dwa tysiące lat przed wydarzeniami z Devil May Cry 4 zbuntował się on przeciwko swemu władcy, pokonał go i zapieczętował wrota pomiędzy światami, tracąc przy tym swoją moc.

Moim zdecydowanych faworytem była Gerbera, która traktowała przeciwników potężną falą uderzeniową, odrzucającą przy okazji Nero na kilka metrów w tył. Po krótkim treningu zabawka ta okazała się doskonałym narzędziem nie tylko do ataku, ale także kontrolowanej ucieczki poza zasięg wrogich ciosów i generalnie siania chaosu na całym polu bitwy. Inną protezę zupełnym przypadkiem udało mi się zmienić w śmiercionośną latającą deskorolkę, przechodzącą przez oponentów jak przez masło. Do dyspozycji Nero oddano także chociażby potężne działo laserowe. Możliwości oferowanych przez protezy zdaje się być naprawdę wiele, a ponieważ oprócz nich wciąż mamy dostęp do tradycyjnej broni palnej i miecza, system walki staje się mocno rozbudowany i satysfakcjonujący.

Im lepiej sobie radzimy, tym lepsza ocena.

Co ciekawe, mimo dość dokładnego sprawdzenia całego obłożenia pada, nie udało mi się znaleźć sposobu na zmianę aktywnej mechanicznej ręki – choć Nero naraz może posiadać ich jednocześnie aż cztery różne rodzaje. Zamiast tego, gdy chciałem skorzystać z kolejnej protezy, aktualnie używaną musiałem zniszczyć, wykonując szczególnie potężny cios. Gadżet ulega także uszkodzeniu, gdy zostajemy złapani przez większych przeciwników i próbujemy wydostać się z pułapki. To dość ciekawy pomysł, dodający do walki nieco elementów taktycznych. Musimy na przykład w locie podjąć decyzję, czy pozbawimy się zapasu broni po to, żeby w danej chwili użyć potężniejszego ataku. Albo żeby po prostu przeskoczyć do bardziej użytecznej w tym momencie protezy.

SSS-tylowo!

Mechaniczne ramię odświeża sposób grania Nero, ale nie jest to zmiana fundamentalna – w Devil May Cry 5 każdy fan poprzednich odsłon cyklu błyskawicznie poczuje się jak ryba w wodzie i bez zbędnego treningu będzie mógł siec, rąbać i rozstrzeliwać armie wrogów. Nie pojawiło się tu żadne przejście do otwartego świata czy inne kombinowanie z dostosowaniem i tak świetnie działającej formuły do dzisiejszych realiów. W sterowaniu także nie dokonano większych zmian – mamy oddzielne przyciski odpowiedzialne za używanie broni białej, palnej i devil breakera, a gdy równocześnie z atakami wciskamy różne kierunki, aktywujemy różnego rodzaju kombinacje. Wszystko po staremu.

W grze nie mogło zabraknąć Dantego, głównego bohatera całej serii.

Gra na bieżąco ocenia nasz styl walki – im bardziej różnorodne ciosy stosujemy i częściej unikamy obrażeń, tym wyższa ranga. System ten tradycyjnie zachęca do główkowania i zabawy, sprawdzając się równie dobrze jak zawsze. Poziom trudności udostępnionego mi fragmentu nie okazał się szczególnie wysoki (była to prawdopodobnie jedna z pierwszych misji w grze), ale nie przeszkadzało mi to właśnie dlatego, że skupiałem się na wykręcaniu jak najlepszych rezultatów. Dopiero wieńcząca misję potyczka z olbrzymim demonem wymagała minimalnie więcej wysiłku – jednak i ją udało mi się zaliczyć za pierwszym podejściem.

Choć było łatwo, to zdecydowanie nie nudno. Samo eksperymentowanie z systemem walki sprawiło mi sporo radości, zwłaszcza że efekty bywały często bardzo widowiskowe i nieprzewidywalne (wspomniana latająca deskorolka). We wprawnych rękach Nero to prawdziwa maszyna do mordowania demonów, której efektywne używanie jest ekstremalnie satysfakcjonujące. Capcom pomyślał także o mniej doświadczonych graczach – przed rozpoczęciem zabawy można aktywować asystę walki, która uruchamianie najpotężniejszych kombinacji sprowadza do wielokrotnego wciskania pojedynczego przycisku. Frajdy moim zdaniem nie ma w tym żadnej, ale jak ktoś nie czuje się w gatunku zbyt dobrze (albo z jakiegoś powodu chce grać w DMC wyłącznie dla – o zgrozo! – fabuły), pewnie doceni taką możliwość.

Dante walczy m.in. za pomocą swojego motocykla.

Graliśmy w Devil May Cry 5 – fani zapłaczą ze szczęścia - ilustracja #3

MIKROTRANSAKCJE

Niestety, mamy złe wieści – gra doczeka się mikrotransakcji. Za realne pieniądze kupimy red orby, które z kolei posłużą jako waluta do nabywania wszelkiej maści ulepszeń i nowych ataków. Oczywiście nic nie stanie na przeszkodzie, by zdobywać je, po prostu grając, ale przy jednorazowym przejściu tytułu na pewno nie uzbieramy ich dość, by uzyskać dostęp do pełnego arsenału umiejętności postaci.

Broń palna nie zadaje dużych obrażeń, ale można nią urozmaicać bardziej tradycyjne ataki.

Bang! Bang! Bang! Pull my Devil Trigger

Jeśli coś mnie rozczarowało w testowanym fragmencie Devil May Cry 5, to była to zapowiadana funkcja dostosowywania się muzyki do tego, jak dobrze gramy. W teorii im lepiej gra nas ocenia, tym lepszej jakości ścieżka dźwiękowa nam towarzyszy, w praktyce nie udało mi się jednak zaobserwować większej różnicy między melodią graną przy randze B a tą przy SS. Być może funkcja ta po prostu nie była jeszcze zaimplementowana w wersji demonstracyjnej, jeśli jednak ostatecznie ma to tak właśnie wyglądać, to szału nie ma. Mimo to muzyka jako taka jest świetna – w trakcie jednego ze starć towarzyszył mi słynny już utwór Devil Trigger w wykonaniu Ali Edwards, przy innych pojedynkach w tle przygrywały bardziej typowe dla cyklu i doskonale zagrzewające do boju kawałki pozbawione wokalu.

V to trzecia i najbardziej tajemnicza z grywalnych postaci.

Pod względem oprawy wizualnej DMC5 nie ma się czego wstydzić, choć opadu szczęki u mnie nie wywołało. Modele mają porządną liczbę detali, otoczenie nie razi, a efekty w trakcie pojedynków cieszą oczy feerią rozbłysków i masą wybuchów, widać jednak, że priorytet stanowiły tu płynność i dynamika rozgrywki, którym nie sposób absolutnie niczego zarzucić.

Długo musieliśmy czekać na powrót prawdziwego Devil May Cry, ale warto było – po tym, w co zagrałem, jestem bardzo dobrej myśli i nie potrafię sobie wyobrazić, że Capcom mógłby zepsuć to, co do tej pory osiągnął. Dante i Nero wracają – i szczerze wierzę, że będzie to prawdziwy powrót w wielkim stylu. Jeśli fani serii zapłaczą w przyszłym roku, powinny to być łzy szczęścia.

O AUTORZE

Jednorazowe przejście udostępnionego mi fragmentu Devil May Cry 5 trwało 15–20 minut. W sumie zmierzyłem się z nim trzykrotnie, z czego raz z włączoną asystą walki. Jestem fanem cyklu od samego jego początku – w pierwsze Devil May Cry ostro grałem jeszcze na PlayStation 2, zaliczając je przynajmniej 10 razy. Ukończyłem także drugą, trzecią i czwartą odsłonę serii.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu na pokaz prasowy redakcja pokryła we własnym zakresie.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Która część serii Devil May Cry była najlepsza?

Devil May Cry
3,1%
Devil May Cry 2
1,8%
Devil May Cry 3: Dante's Awakening
47%
Devil May Cry 4
27,6%
DmC: Devil May Cry
20,4%
Zobacz inne ankiety
Devil May Cry 5

Devil May Cry 5