Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Unity Publicystyka

Publicystyka 15 sierpnia 2014, 12:00

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki!

Choć Ubisoft przestawia Unity jako rewolucyjną odsłonę serii (i to nie ze względu na osadzenie akcji w czasach Rewolucji francuskiej), to zwykle do tego typu obietnic podchodzimy sceptycznie, jak się jednak okazuje nowości jest sporo.

Rogue nie było jedyną grą z serii Assassin’s Creed, która na targach Gamescom pojawiła się w grywalnej formie. Przybyli do Kolonii dziennikarze mogli też wypróbować w akcji Unity – tę większą i zdecydowanie ważniejszą odsłonę popularnego cyklu. Nie ukrywam, że mocno liczyłem na taką możliwość i z radością chwyciłem Xboksowego pada do ręki, by sprawdzić, jak steruje się zabójcą nowej generacji. Co prawda, francuski koncern pozwolił mi wcielić się w rolę Arno na raptem kilkanaście minut, ale to w zupełności wystarczyło, by poczuć zasadnicze różnice wynikające z przesiadki na nowy silnik.

Na potrzeby gamescomowego pokazu Ubisoft przywiózł do Niemiec krótkie demo, zawierające jedną misję w trybie kooperacji. Jak już zapewne wiecie, co-op w Unity nie będzie wyodrębnionym wariantem rozgrywki, ale elementarnym składnikiem singlowej kampanii, odpalanym za pomocą typowego dla serii markera na mapie świata. Scenariusze te projektowane są z myślą o dwóch lub czterech graczach, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zmierzyć się z nimi w pojedynkę. W takim wypadku trzeba jednak wziąć poprawkę na poziom trudności – samotnicy muszą liczyć się z dużo większym wyzwaniem.

Pierwszy kontakt z grą jest bardzo ciekawym doświadczeniem – Arno porusza się dużo bardziej realistycznie od swoich kolegów, czuć to niemal w każdym wychyleniu gałki analogowej do przodu. Przepaść w stosunku do poprzednich odsłon cyklu jest bardzo wyraźna. Porównać to można do przesiadki z Grand Theft Auto: San Andreas na GTA IV. Zmiana kierunku biegu nie odbywa się już w ułamku sekundy, widać, że asasyn musi w naturalny sposób przerzucić ciężar ciała na drugą nogę, co objawia się bardzo delikatnym, ale jednak wyczuwalnym opóźnieniem. Mocno poprawione animacje można zauważyć także w trakcie wspinaczki. Choć Arno pokonuje kolejne metry w piorunująco szybkim tempie, czyni to z niewidzianą wcześniej gracją. Muszę uczciwie przyznać, że na głównego bohatera patrzy się teraz z prawdziwą przyjemnością – byłoby głupotą nie spodziewać się jakichś konkretnych zmian w tej kwestii, ale nie przypuszczałem, że będą one tak duże.

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - ilustracja #2

PRACA U PODSTAW

Praktycznie wszystkie animacje zabijania z ukrycia zaprojektowano od nowa. Arno nie korzysta już z oklepanego zestawu stealth killów, które podziwialiśmy przez lata w Assassin’s Creed. Kapitalnie prezentują się ataki z biegu, gdzie asasyn najpierw podcina swoją ofiarę, a po przewróceniu przeciwnika efektownie kończy jego żywot uderzeniem ukrytego ostrza w pierś.

Weterani serii będą zmuszeni do zmiany przyzwyczajeń. Bieg nadal znajduje się pod prawym triggerem, a wychylenie lewej gałki inicjuje wspinaczkę, jednak kierunek podróży uzależniony jest od przytrzymania przycisku „A” lub „B” na padzie. Pierwszy z nich powoduje, że Arno wspina się do góry, drugi umożliwia płynne schodzenie na poziom ulicy. Umiejętne wykorzystywanie wystających belek, gzymsów i innych elementów otoczenia jest tutaj absolutnie kluczowe, nie da się więc tego robić sprawnie bez odpowiedniego treningu. Ciężko odzwyczaić się również od automatycznego przyklejania asasyna do krawędzi budynków lub innych obiektów. Funkcję tę trzeba teraz odpalać ręcznie, najpierw aktywując tryb skradania (lewy trigger), a następnie naciskając „A”. W omawianej misji kooperacyjnej, która koncentrowała się na działaniu w ukryciu, często łapałem się na tym, że wymagam od bohatera wypełniania rozkazów, których w Unity już nie ma, przez co z łatwością dostrzegali mnie strażnicy. Warto nadmienić, że gdy Ci ostatni wykryją nas, nie kierują się od razu do miejsca, gdzie zauważyli coś podejrzanego. Patrolujący teren wojacy poruszają się bardziej nieprzewidywalnie, potrafią np. okrążyć przeszkodę w inny sposób, niż tylko ślepo zmierzać do celu najprostszą możliwą drogą.

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - ilustracja #3

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - ilustracja #1

Zmieniła się także walka, która przez wiele lat uważana była za największą bolączkę serii. Wyznam, że nie dawałem wiary zapewnieniom Ubisoftu w tej kwestii, bo i w „trójce” miało być pod tym względem dużo lepiej, a jak to się skończyło, doskonale pamiętamy. Kiedy więc mój partner w zbrodni po cichu kierował się do kanałów, gdzie templariusze ukryli skarb (jego zdobycie było głównym celem prezentowanej misji), z premedytacją wywołałem burdę na ulicy, wiążąc walką czterech wrogów naraz. System ostrzegania przed ciosem wciąż obowiązuje, ale i tak mocno zdziwiłem się, gdy nagle zobaczyłem charakterystyczne czerwone ikony nad wszystkimi otaczającymi mnie żołdakami. Oponenci nadal mają manierę oczekiwania, aż to któryś z ich kolegów wykona brudną robotę, jednak zdarzają się sytuacje, że i pozostali uczestnicy starcia włączają się do niego w tym samym momencie. Sprawę utrudnia też bardziej skomplikowane parowanie ciosów. Zatrzymanie uderzenia nie jest już gwarantem bezpieczeństwa. Zdarza się, że asasyn na krótką chwilę zostaje wytrącony z równowagi, co nie pozwala mu w łatwy sposób wyjść z kontratakiem. Rezultat mojej pierwszej potyczki był taki, że w końcu zdecydowałem się rzucić granat dymny i uciec. Marnie, jak na kilkusetgodzinne doświadczenie w poprzednich odsłonach cyklu, ale to świadczy, że Unity jednak nas w tej kwestii zaskoczy.

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - ilustracja #2

Po tych krótkich eksperymentach zabrałem się do roboty, zwłaszcza, że partner zdołał już znaleźć się przy wejściu do kanałów. I tutaj od razu warto wspomnieć o kolejnej nowości. W misjach kooperacyjnych na ekranie widoczny jest wskaźnik nagrody, który zmniejsza się za każdym razem, kiedy nasza pozycja zostanie ujawniona. Najlepiej premiowane jest działanie w ukryciu i unikanie jak ognia otwartej walki. Pomysł jest naprawdę świetny, bo zmusza uczestników zabawy do skradania się i koordynowania działań.

Tryb kooperacji jest zaimplementowany w singlu, ale rządzi się swoimi prawami. Pytanie o ewentualny rozwój postaci w tym wariancie rozgrywki doprowadziło do ujawnienia kilku ciekawych informacji. Nasz bohater będzie zdobywać doświadczenie w co-opie, ale na innych zasadach niż w tradycyjnym multiplayerze. Autorzy podzielili umiejętności Arno na cztery grupy, których upgrade będzie uzależniony od tego, jaki styl rozgrywki preferujemy. Jeśli często będziemy wdawać się w potyczki ze strażnikami, będzie rosła zdolność walki; jeżeli preferujemy działanie w ukryciu, wzrośnie wskaźnik stealth itd. Każdy punkt rozwoju zapewni nam kolejne bonusy, czyniąc naszego bohatera skuteczniejszym ekspertem w danej dziedzinie. Asasyn będzie też w pełni konfigurowalny. Gracze będą mogli wybierać oręż spośród 85 elementów uzbrojenia i aż dwustu fragmentów odzienia. Jeśli dodamy do tego specjalistyczne skille (perki), w sumie dostępnych będzie aż 100 tysięcy kombinacji ustawienia postaci. Sporo.

Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - ilustracja #3

Assassin’s Creed: Unity zrobiło na mnie świetne wrażenie. Podoba mi się znacznie usprawniona oprawa graficzna, kapitalny klimat wspomagany przypominającą europejskie odsłony serii muzyką, tłumy ludzi na ulicach, ale przede wszystkim mocno zmienione zachowanie naszego śmiałka i pomysłowe sterowanie, wymagające zmiany przyzwyczajeń. Kierując Arnem czułem, że faktycznie gram w coś nowego, mimo że założenia samej rozgrywki nie uległy przecież rewolucji. To będzie świetny tytuł, tylko jak po nim wrócić do „archaicznego” Rogue?

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Assassin's Creed: Unity

Assassin's Creed: Unity