Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Odyssey Publicystyka

Publicystyka 12 czerwca 2018, 15:00

Graliśmy w Assassin's Creed Odyssey – pełnoprawne RPG?

Najnowszy Assassin's Creed kontynuuje odyseję rozpoczętą przed rokiem i dalej transformuje popularną serię w pełnoprawną grę RPG. Wiemy, bo Ubisoft pokazał nam swoją grę na targach E3.

Assassin’s Creed Origins w zeszłym roku mocno namieszało w skostniałej formule, jaką od dłuższego czasu wykorzystywała saga o zakapturzonych skrytobójcach. Wprowadzono kilka elementów erpegowych, zmieniono konstrukcję świata i questów, a także kompletnie przerobiono system walki, który wzbudził mieszane odczucia w wieloletnich fanach cyklu. Odyssey robi w tej kwestii krok dalej i zamierza być pełnoprawną grą RPG. Sposób, w jaki Ubisoft chce to osiągnąć, świadczy, że najnowsze AC to nie zwykły „reskin”, a dalszy rozwój nowej formuły. Na ile takie zmiany Wam odpowiadają – zdecydujcie sami.

Jest rok 431 przed naszą erą, Sparta toczy konflikt zbrojny z Atenami, który znamy jako wojnę peloponeską. W takich oto okolicznościach Ubisoft opowie o wpływie Pierwszej Cywilizacji na starożytną Grecję, co nie jest zupełnym zarzuceniem dotychczasowej idei serii Assassin’s Creed, bo fabuła będzie się naturalnie splatać z wątkiem Desmonda Milesa i panteonem „bóstw”, które zdążyliśmy poznać w ciągu ostatniej dekady. Na targach E3 mieliśmy okazję przeżyć godzinną przygodę w krainie myślicieli, filozofów i zabójczych spartiatów.

Akcja dema prezentowanego na targach E3 działa się w regionie wyspy Delos. Przygotowana postać miała 18 poziom doświadczenia, a twórcy podkreślali, że do tego miejsca dojdziemy po około 15–20 godzinach od rozpoczęcia przygody.

Assassin’s Creed: Role-Playing Game

Odyssey zadebiutuje już w październiku, co może rozczarować wiele osób, którym podobała się zeszłoroczna odsłona cyklu. Jakim cudem tak rychłe ukazanie się gry to powód do niepokoju? Jeśli spojrzy się na hurtowe wydawanie pozycji z tej serii w poprzednich latach, a następnie roczną przerwę, dzięki której dostaliśmy naprawdę porządnego „Asasyna”, wszystko staje się jasne. Ubisoft zapewnia jednak, że nad grecką przygodą pracowano przez trzy lata, dzięki czemu twórcy byli w stanie zawrzeć w nadchodzącej produkcji wiele nowości, a przede wszystkim uczynić z niej grę jeszcze bardziej erpegową.

Po pierwsze, postawiono na wprowadzenie elementu, bez którego współczesne RPG nie mogą się obejść, czyli wyborów. W trakcie rozgrywki zdarzą się sytuacje, w których decyzje podejmowane przez gracza będą kształtować dalszą opowieść. Testowany przeze mnie fragment nie eksponował zbyt mocno tego elementu, ale przedstawiciele Ubisoftu podkreślali, że wybory wpłyną przede wszystkim na przygodę (lub – jak mówi asasyński dev team – „odyseję”) naszego bohatera. Nie zmienimy wprawdzie losów świata i wydarzeń znanych z historii starożytnej Grecji, niemniej niejedno życie może zależeć od naszego humoru.

Odyssey po raz pierwszy w serii wprowadza system interaktywnych dialogów. Tym razem nie będziemy oglądać statycznych cut-scenek, w trakcie których bohaterowie wygłaszają z góry określone kwestie – zamiast tego wybierzemy odpowiedni ton naszej wypowiedzi lub dopytamy o szczegóły przed dalszym rozwojem konwersacji. Opcje dialogowe nie są na szczęście oznaczone w żaden sposób, wskazujący na nasze pozytywne, negatywne albo sarkastyczne nastawienie do rozmówcy, ale w trakcie gry można chociażby skłamać niektórym NPC, co sygnalizuje ikonka wagi. Udało mi się również wypatrzyć symbol serca, którego przesłanie jest raczej oczywiste – będą romanse (i nie zabraknie w nich greckiej miłości).

Do poziomu immersji w odgrywaniu naszej postaci dochodzi kolejna warstwa – wybór bohatera, którym pokierujemy w Odyssey. Nie będzie to raczej rozwiązanie znane z Syndicate’a, gdzie w każdej chwili mogliśmy przełączać się między Jacobem a Evie, a część questów była dedykowana tylko jednemu z rodzeństwa. Tutaj wcielimy się w Alexiosa lub Kassandrę, wnuka lub wnuczkę Leonidasa, który w tej wizji świata posiadał niezwykłą włócznię – jeden z artefaktów Pierwszej Cywilizacji.

Złamana włócznia Leonidasa, którą od samego początku będzie nosić nasz protagonista, istotnie wpłynie na jeden z nowych elementów walki, do którego wrócę jednak trochę później. Twórcy nie chcą się przyznać, czy w grze pojawi się możliwość sterowania drugą z dostępnych postaci, ale podczas wywiadu moja rozmówczyni zdradziła, że ich historie będą w pewien sposób splecione, co sugeruje raczej rozwiązanie wykorzystane w Origins (okazjonalne granie drugim bohaterem). Kto wie, a może brat lub siostra będą... naszym nemesis?

Nie obyło się również bez specjalnych „kompanów”, którzy potowarzyszą nam w trakcie zwiedzania Grecji. Powraca forma zwierzęcego drona, który tym razem nosi imię Ikaros i nie różni się w ogóle od Senu – wiernego przyjaciela Bayeka z Origins. Świat będziemy przemierzać galopem na grzbiecie konia o imieniu Phobos, a statek (tak, powraca nieograniczone żeglowanie po akwenach!) pływa po greckich wodach pod nazwą Adrestia. Do tego w Grecji spotkamy takie znane persony jak Herakles, Hipokrates czy Sokrates, które niewątpliwie dodadzą naszym przygodom odpowiedniego kolorytu.

Kiedy wrogów kupa...

Podobnie jak w poprzedniej odsłonie w Odyssey również stoczymy sporo walk. Raz jeszcze weźmiemy udział w potyczkach z użyciem różnych typów oręża, takich jak włócznia, miecze (również dwa!) czy broń obuchowa. Będziemy też korzystać z łuku, ale wygląda na to, że skończy się podział na konkretne jego rodzaje – zamiast tego do naszej dyspozycji oddanych zostanie kilka odmiennych typów strzał, między którymi będzie można przełączać się w trakcie starcia. Taka decyzja niespecjalnie mnie dziwi, bo nie wszystkie odmiany łuków w Origins były równie użyteczne. Pozbyto się więc zbędnego balastu i wprowadzono system, który powinien uprzyjemnić walkę dystansową.

30 GODZIN DIALOGÓW

Podczas krótkiej prezentacji przed rozpoczęciem rozgrywki jeden z deweloperów opowiadał o zaimplementowanym systemie dialogów i podkreślił, że teraz zamiast 2 godzin wypowiedzi będących elementem cut-scenek w całej grze możemy liczyć na około 30 godzin takiej zawartości – wszystko dzięki opcjonalnym oraz alternatywnym kwestiom dialogowym, które będziemy mogli wybierać.

Wspomniana przeze mnie wcześniej włócznia Leonidasa zastąpiła ukryte ostrze, z którego dopiero 400 lat później skorzysta Bayek. Wydaje mi się, że to dobry moment, by uściślić, że „włócznia Leonidasa” to szumna nazwa odłamanego grotu tejże broni, dzięki któremu całość jest bardzo poręczna i łatwa do ukrycia, a przez to – używana do zadawania skrytobójczych ciosów.

Deweloperzy zapytani o potencjalną rolę ukrytego ostrza w Odyssey nabrali wody w usta, ale jestem przekonany o jakiejś formie jego obecności: akcja gry dzieje się w 431 roku p.n.e., a zgodnie z tym, co od dawna wiemy, w 465 roku p.n.e. Dariusz dokonał pierwszego w historii zabójstwa za pomocą tego oręża. Warto pamiętać, że to ten egzemplarz owej starożytnej broni trafi 400 lat później w ręce Kleopatry, następnie Ayi, a ostatecznie Bayeka. Zakładam, że Odyssey w jakiś sposób odniesie się do losów Leonidasa, który poległ, broniąc Termopil przed Kserksesem, zabitym kilkanaście lat później przez Dariusza... no a skoro gramy wnukami Leonidasa, to przepuszczenie takiej okazji wydaje się niemożliwe.

Nowe ataki

Pojawiła się zupełnie nowa mechanika wynikająca z istoty artefaktu, jakim włada nasz awatar. Do naszej dyspozycji zostaną oddane specjalne umiejętności, które będziemy odblokowywać wraz z rozwojem postaci, takie jak atak pozwalający na kompletne wytrącenie tarczy przeciwnikowi, odnowienie kilkudziesięciu procent życia albo kopnięcie w stylu „This is Sparta!”, które widzieliście już na zajawce opublikowanej przed E3. Osobne koło umiejętności otrzymał także łuk, dzięki czemu będziemy korzystać w sumie z 8 dostępnych skilli, które dostosujemy do preferowanego stylu rozgrywki.

Na ten moment opcja wytrącenia przeciwnikowi tarczy wydawała się mocno przesadzona – mogłem tego dokonać w przypadku każdego oponenta, łącznie z minibossem, który po pozbawieniu go tarczy stał się znacznie łatwiejszym celem. Z jednej strony można zrzucić to na karb dema przygotowanego na E3 (trzeba przecież pomagać mniej wprawnym graczom), ale z drugiej istnieje tu spore ryzyko kompletnego zniszczenia balansu rozgrywki przez nazbyt mocne umiejętności. W udostępnionym na targach fragmencie Odyssey walka nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania, a jedyna śmierć, jaką zaliczyłem w trakcie rozgrywki, wynikała wyłącznie z mojej głupoty.

Oprócz tego możecie spodziewać się powrotu wielu erpegowych elementów, które przyniosła poprzednia część cyklu – ekwipunku ze zmiennymi statystykami wpływającymi na siłę naszego awatara, awansowania na kolejne poziomy doświadczenia, a co za tym idzie – rozwoju umiejętności w kategoriach wojownika, zabójcy oraz łowcy. Wszystkie te mechaniki w zestawieniu z kolejnymi nowinkami powodują, że Assassin’s Creed staje się jeszcze bardziej erpegowe niż dotychczas, co powinno przypaść do gustu fanom kierunku, jaki rok temu obrała seria. Jeśli jednak zawiodły Was przygody Bayeka, to nie spodziewajcie się, że tegoroczna odsłona cyklu zmieni Wasze podejście do tej marki. No chyba że pokochaliście w 2013 roku Black Flag...

Morskie opowieści i wielkie starcia

Osadzenie akcji gry w starożytnej Grecji wymusiło powrót statku jako głównego środka transportu pomiędzy wyspami. Ponownie, zupełnie jak w najbardziej pirackiej odsłonie serii, będziemy mogli w każdej chwili, bez dodatkowych ekranów ładowania, stanąć za sterem naszej łajby i udać się na eksplorację mórz. Na ich dnie czeka na nas trochę sekretów, po które trzeba będzie zanurkować, ale najwięcej do roboty znajdzie się na powierzchni, podczas atakowania wrażych okrętów, które wcale nie pozostaną nam dłużne.

Sama morska walka na tym etapie wygląda tak jak w Origins – w demie mogłem skorzystać jedynie z ataku strzałami zwykłymi lub zapalającymi, które stawały się dostępne po zapełnieniu odpowiedniego paska przez zwykłe ataki. Oprócz tego da się wbić dziobem w przeciwnika, a przy odpowiednim obniżeniu poziomu wytrzymałości wrogiej łodzi pojawia się szansa wykonania abordażu.

Dzięki abordażowi zawsze możemy zwiększyć zapas surowców oraz waluty do wykorzystania na rozwój naszej postaci – trzeba po prostu pogrzebać w znajdującej się na pokładzie skrzyni po wyrżnięciu załogi. Jeśli jednak zniszczycie wrogą łajbę przed pozyskaniem skarbu, nie martwcie się: twórcy zapewniają, że wystarczy wtedy zanurkować, by wydobyć łupy z dna morza.

Nasz statek, Adrestię, również będzie można rozwijać oraz dostosowywać do własnych upodobań, choćby poprzez zmianę używanych żagli. Z upływem czasu będziemy musieli rekrutować nową załogę – opcja ta ma dotyczyć większości postaci występujących w świecie gry. Każdy nasz potencjalny podkomendny będzie mieć statystyki, które wpłyną na to, jak poradzi sobie w różnych obszarach rozgrywki morskiej. Oczywiście pływanie w ciszy byłoby nie do wytrzymania, więc nasza załoga raz jeszcze w wyjątkowo składny jak na bandę żołdaków sposób będzie śpiewać szanty – tym razem jednak w swoim rodzimym języku. Mam tylko nadzieję, że nie powróci pomysł na kolekcjonowanie muzyki po różnych zakątkach obszaru gry...

Nie jestem ogromnym fanem Black Flag, a konieczność ciągłego pływania między wyspami na dłuższą metę straszliwie mnie zmęczyła. Na dodatek walki morskie w Origins nie miały odpowiedniego kopa, bo zamiast walenia w przeciwników z armat (których po prostu w tych czasach nie było) należało polegać na łucznikach. Na tę chwilę starcia statków w Odyssey wyglądają identycznie jak pod kapitańskim okiem Ayi, co zupełnie nie robi na mnie wrażenia i traktuję je jako zło konieczne, a to w kontekście znacznego zwiększenia ich znaczenia trochę mnie martwi.

Mam jednak nadzieję, że zapowiadany rozwój statków wprowadzi na tyle nowych możliwości, iż znajdę tutaj coś dla siebie. Ubisoft musi jeszcze zająć się kwestią tempa, ponieważ w trakcie testowania dema miałem wrażenie, że dynamika pływania jest zbyt szybka przy jednocześnie zbyt długim czasie wymaganym do zatopienia statku przez moich łuczników. Osoby zadowolone z morskich sekwencji Ayi w Origins powinny być jednak usatysfakcjonowane.

Assassin’s RPG

Dużo bardziej zainteresował mnie element, który deweloperzy określili jako „Conquest Battle”. Była to po prostu ogromna (jak na skalę Assassin’s Creed) bitwa z udziałem kilkudziesięciu żołnierzy. Każda ze stron ma swój pasek, który zmniejsza się wraz z uśmiercaniem kolejnych wrogów – nie wytłumaczono nam jednak, do czego się on odnosi (zakładam, że chodzi o morale). Im silniejszy przeciwnik (przykładowo „elita” ze znaną już złotą ramką), tym więcej paska jesteśmy w stanie zbić poprzez jego pokonanie. Całość kończy się w momencie, gdy zniknie cały pasek nieprzyjacielskiej armii, po czym niedobitki rozpoczynają odwrót, a my otrzymujemy całkiem spore nagrody.

Co ciekawe, w trakcie potyczki na polu walki może pojawić się wrogi bohater, który pełni funkcję minibossa. Jeśli się z nim nie rozprawimy, potrafi zdziesiątkować nasze siły i odmienić losy bitwy, która wydawała się wygrana. W trakcie batalii, w której miałem okazję wziąć udział, było wprawdzie dość tłoczno, przez co blokowanie kursora na przeciwniku czasem wariowało, ale po pokonaniu wrażej armii czułem niemałą satysfakcję, więc mam nadzieję na więcej takich starć. Może jeszcze jakaś retrospekcja nawiązująca do Termopil, skoro na każdym kroku podkreśla się obecność Leonidasa?

Podsumowując, Assassin’s Creed Odyssey może na pierwszy rzut oka sprawiać wrażenie reskinu, który wydawca postanowił wykonać maszynowo po sukcesie Origins. Kiedy jednak przyjrzymy się proponowanym rozwiązaniom, da się zauważyć, że Ubisoft Quebec pozbył się pewnych elementów, które tam nie do końca zagrały, i wprowadził zupełnie nowe patenty. Do tego wzięto z Black Flag płynne przemierzanie świata na pokładzie statku i większy wpływ morskich potyczek na gameplay, co jednak w mojej opinii wciąż wymaga dopracowania. Jeśli podobała Wam się zeszłoroczna odsłona cyklu, Odyssey również przypadnie Wam do gustu, ale jeśli Bayek nie zachęcił Was do tej serii, to nadal nie macie tu czego szukać.

ZASTRZEŻENIE

Wyjazd i pobyt autora na targach E3 opłaciliśmy we własnym zakresie.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej

Assassin's Creed: Odyssey

Assassin's Creed: Odyssey