Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

God of War Publicystyka

Publicystyka 19 marca 2018, 16:00

God of War zachwyca! Porządnie ograliśmy nadchodzący hit na PS4

Nowe God of War wywraca do góry nogami podstawy popularnej serii, nie tylko przenosząc akcje do innej mitologii, ale rewolucjonizując także podstawy rozgrywki. Sprawdziliśmy, jak nowe rozwiązania sprawdzają się w praktyce. I bardzo nam się podobało!

GOD OF WAR W SKRÓCIE:
  1. reboot kultowej serii slasherów Sony;
  2. tym razem tłem opowieści jest mitologia nordycka;
  3. dynamiczna, mięsista walka;
  4. filmowość na miarę Uncharted;
  5. sporo zagadek środowiskowych;
  6. półotwarty świat (?) – tak sugeruje mapa w demie.

Restartowanie popularnych serii gier nie jest zjawiskiem częstym, ale kiedy faktycznie do niego dochodzi, taki ruch jest szeroko komentowany przez fanów elektronicznej rozrywki. Nie ma w tym nic dziwnego. Rebooty na ogół odcinają się grubą kreską od dotychczasowej fabuły i przedstawiają historię głównych bohaterów na nowo, a nierzadko zmiany w opowieści to tylko preludium do radykalnych modyfikacji mechaniki rozgrywki, które mają zadanie odświeżyć oklepaną formułę. Z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia kilka lat temu w Tomb Raiderze i tak samo postąpiono teraz z God of War, choć tutaj akurat nikt w życiorysie Kratosa mieszać nie zamierzał.

Tak, nowy „Bóg wojny” przynosi zupełnie nowe rozdanie, związane chociażby ze zmianą otoczenia, w którym spartański rzeźnik obecnie egzystuje, ale mimo przedsięwzięcia próby ucieczki na daleką północ przeszłość wojownika nie daje o sobie zapomnieć. Mamy więc do czynienia z kontynuacją starej opowieści, a cały ciężar związany z rebootem przeniesiono na rozgrywkę. I trzeba to sobie od razu powiedzieć – była to bardzo dobra decyzja.

Przed Wami wrażenia z pierwszych 3 godzin gry w nadchodzące God of War.

Tylko nie w kolano.

Na północ!

Początek nowej przygody Kratosa zbiega się z tym, co widzieliśmy w zaprezentowanym półtora roku temu na E3 fragmencie rozgrywki. Pogromca greckich bogów próbuje wieść w miarę normalny żywot w małej chacie gdzieś na krańcu świata, opiekując się przy okazji swoim synem. Ze szczątkowych informacji podawanych przez grę wynika, że tata przez długi czas nie był obecny w życiu pierworodnego, ale postanowił wrócić do domu, gdy zmarła jego matka. Atreus nie jest samowystarczalny i daleko mu do wojownika, dlatego wiecznie poirytowanego Kratosa chłopiec potrafi doprowadzić do szału. Ma on jednak dla jego niemocy sporo zrozumienia (niechętnie okazywanego, rzecz jasna), więc gdy tylko młodzieniec znajdzie się w sytuacji zagrażającej życiu, ojciec zawsze pospieszy mu na ratunek.

Co kryje się w nordyckiej mgle? Sprawdźmy to!

Fabuła gry koncentruje się na podróży obu bohaterów przez skute lodem tereny dalekiej północy. Powodów wyruszenia na wycieczkę z oczywistych względów nie zdradzę, ale mimo zastosowania dość wyświechtanego motywu zostawienia wszystkiego za plecami spokojnie przyjąłem informację, że czas opuścić bezpieczne ściany drewnianej chaty i uciekać w siną dal. Jak nietrudno się domyślić, na drodze obu panów stanie teraz cała masa żądnych krwi stworów, wyjętych wprost z nordyckiej mitologii. A że fantastycznych istot w niej nie brakuje, możecie być pewni, iż w trakcie wędrówki nie zdarzy się Wam narzekać na nudę.

Wzorem Uncharted

God of War całkowicie wywraca do góry nogami dotychczasową koncepcję gry. Oczywiście tytuł zachował slasherowy kręgosłup – walczyć będziemy tu długo i często, ale sama prezentacja opowieści nabrała wybitnie filmowego charakteru i teraz bardziej kojarzy się z serią Uncharted niż z poprzednimi odsłonami cyklu.

Warto zwrócić uwagę na pracę kamery. W grze nie ma ani jednego cięcia, akcję w większości przypadków obserwujemy zza ramienia Kratosa, a kiedy program chce pokazać coś innego, np. w przerywniku filmowym, kamera płynnie zmienia pozycję i wraca na swoje miejsce po zakończeniu sceny. To absolutnie fenomenalne rozwiązanie sprawia, że czasem trudno się połapać, czy jeszcze gramy, czy już nie. Wzorem Uncharted 4 w God of War nie uświadczymy także ani jednego loadingu. Kiedy rozpoczniemy zmagania, możemy ukończyć je za jednym posiedzeniem, nigdy nie widząc ekranu ładowania. Nowe obszary wczytują się wyłącznie podczas przerywników filmowych. Tak przynajmniej było w długim demie.

Draugry to podstawowi przeciwnicy w God of War, ale dość szybko szeregi przeciwników zaczną uzupełniać inne monstra.

Tytuł od samego początku utwierdza nas w przekonaniu, że mimo zmiany perspektywy, z jakiej obserwujemy akcję, o taryfie ulgowej absolutnie nie ma mowy. God of War to nadal God of War, więc dostajemy tu potężną porcję niczym nieskrępowanej sieczki. Po ubiciu kilkunastu podstawowych draugrów do boju wkraczają nowe monstra, a każde z nich można widowiskowo wypatroszyć, w zależności od użytych środków. Tak jak poprzednio stwory da się ogłuszać i rozrywać na strzępy, można też nimi rzucać w przeciwników i biegiem wprasowywać je w ściany.

Rzeźnickim zapędom Kratosa pomaga zaskakująco bogaty zestaw ciosów i kombosów (tych ostatnich uczymy się z czasem, tak jak dawniej). Przeciwników tłuczemy zarówno toporem, jak i gołymi pięściami, bronią można też rzucać, by natychmiast zamrozić zmierzającego ku nam delikwenta. Co ważne, topór nigdy nie wraca do nas samodzielnie, więc musimy wydać dodatkową komendę, by ten – niczym legendarny Mjölnir Thora – ponownie znalazł się w naszym ręku. Takie zagranie można wykorzystać taktycznie, bo lecący z ogromną prędkością oręż również zadaje obrażenia stojącym na jego drodze rywalom.

Nordycka rzeźnia

Miejscówki w God of War nie zawsze są skute lodem.

Mogłoby się wydawać, że zmiana sposobu prezentacji gry wpłynie na skalę i jakość walk, ale w trakcie blisko trzygodzinnego posiedzenia z wczesną wersją GoW kompletnie tego nie odczułem. Jest dokładnie odwrotnie. Bardzo szybko udostępnione zostają areny, na których na plac boju stale napływają nowe monstra, a my nawet nie jesteśmy w stanie zaobserwować, w jakim miejscu zjawiają się kolejne stwory, bo akurat odrywamy komuś głowę od korpusu w brutalnym finiszerze.

Wzorem poprzednich części autorzy sprytnie mieszają też skład wyznaczonych do odstrzału grupek. W szeregach wrogiej armii występują istoty strzelające, upierdliwe wiedźmy, w które trudno trafić toporem, a także zbóje, całkowicie odporni na magiczny młot. W rezultacie walka jest niesamowicie dynamiczna. Najpierw masakrujemy jakiegoś typa, który nawinął się nam pod ostrze, chwilę później rzucamy toporem, żeby zablokować miotającego fireballami zdechlaka, a w kolejnej sekundzie zaczynamy okładać po twarzy błękitnoskórego oponenta. Teraz dołóżcie do tego obrazka wkraczającego na pole bitwy kilkudziesięciometrowego trolla. Potyczki już chwilę po starcie są tak zajmujące, że kompletnie nie wyobrażam sobie, co będzie się dziać po dziesięciu godzinach zabawy.

GRECKIE NAWIĄZANIA

God of War zachwyca! Porządnie ograliśmy nadchodzący hit na PS4 - ilustracja #2

W grze znajdziemy sporo odniesień do wcześniejszych odsłon serii. Klamra na plecach Kratosa, w której wojownik trzyma swój topór, ma kształt greckiej litery omega, sam łysol w jednej ze scen poprawia rzemienie osłaniające przedramiona, na których kiedyś zamontowano mu siłą Ostrza Ateny. Przeszłość ściga spartiatę również w fabule, bo gra porusza ten wątek już niedługo po rozpoczęciu zmagań, ale oczywiście nie będziemy Wam tego zdradzać. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że syn Kratosa – Atreus – nosi greckie imię.

Kratos potwierdza - drzewom w Ultima Thule nie zagraża inwazja kornika.

Nie toporem, to runą go

God of War nie zawodzi także w kwestii rozwoju postaci, bo jest on znacznie bardziej rozbudowany od tego, co oglądaliśmy poprzednio. Środki zagłady (my widzieliśmy jedynie topór Lewiatan, ale wolne sloty świadczą o tym, że wzorem wcześniejszych gier z czasem zyskamy nowy oręż) można upgrade’ować za pomocą znajdowanych tu i ówdzie surowców, Kratos jest też w stanie zmieniać elementy odzienia (nowość!), które przekładają się na wzrost kilku podstawowych współczynników opisujących bohatera (również nowość).

Do tego wszystkiego dochodzą zaklęcia runiczne (odpowiednik magii z dawnych odsłon) i różnego rodzaju wspomagacze dla Atreusa. Trzeba bowiem pamiętać, że chłopiec potrafi strzelać na życzenie z łuku, odciągając przy okazji uwagę wrogów. Sam młodzieniec jest nieśmiertelny, ale może zostać powalony, co skutkuje natychmiastowym dostępem do pomocnych strzał. To kolejny czynnik, który zmienia sytuację na polu bitwy i wpływa na różnorodność starć.

Na początku jest łatwo. Potyczki nabierają taktycznego charakteru, kiedy na placu boju pojawia się więcej stworów.

Prolog w God of War jest bardzo liniowy, ale obecność klasycznej mapy sugeruje, że później świat może stać się półotwarty.

Warto dodać, że te same stwory mogą mieć różne poziomy, od czego zależy ich odporność. Innymi słowy, trudniej je zabić. Fajnie przełożono to na aspekt eksploracyjny, bo mocniejsze monstra mogą strzec niektórych zamkniętych skrzyń, a do tych zawsze warto się w God of War dobrać. W rezultacie ukrywany w kufrze bonus okazuje się bardziej problematyczny do zdobycia. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, że levelowanie oponentów sprawi, iż niektórzy z nich znajdą się poza zasięgiem Kratosa, choć ani razu nie spotkałem się z taką opcją podczas testowania dema.

Zagadkowy Kratos

Gra oferuje sporo sekwencji, w których będziemy musieli odnaleźć sposób na wytyczenie sobie dalszej drogi, nierzadko z pomocą zręcznego syna i trzymanego w ręku Lewiatana.

Skoro o eksploracji mowa, nie sposób nie poruszyć tematu zagadek środowiskowych. Tych God of War serwuje zaskakująco dużo, powiedziałbym, że nawet więcej niż reboot Tomb Raidera sprzed kilku lat. Zamrażający topór Kratosa przydaje się wielokrotnie, chociażby po to, by zatrzymać kołowroty, otworzyć ciężkie wrota lub odciąć przedmioty wiszące w powietrzu.

Autorzy wykazali się przy tym niesłychaną pomysłowością. Jest jedno takie pomieszczenie niedługo po wyruszeniu z domu, w którym podnosimy „indianajonesowy” sufit najeżony kolcami, a następnie zamrażamy mechanizm, by móc przejść pod śmiertelną pułapką. Kiedy wchodzimy do środka, nagle pojawiają się stwory. Możemy bić się z nimi na pięści, możemy też się wycofać i wyciągnąć topór z kołowrotu, żeby sufit zrobił swoje. Gdy jednak pozbędziemy się stworów, musimy otworzyć po drugiej stronie drzwi, które również wymagają użycia Lewiatana. Jak to zrobić, żeby przy okazji nie zostać zmiażdżonym przez kolce? Z takimi wyzwaniami będziecie mierzyć się na okrągło.

Tata roku. Kup sobie coś ładnego, nie wydaj wszystkiego na głupoty i przynieś resztę.

God of War zachwyca! Porządnie ograliśmy nadchodzący hit na PS4 - ilustracja #4

God of War testowaliśmy od razu w polskiej wersji językowej i wiecie już zapewne, że Bogusława Lindę w roli Kratosa zastąpił Artur Dziurman. Ten drugi udanie wciela się w boga wojny, choć – szczerze – już teraz wiem, że rodzimej wersji na pewno nie wybiorę. Powód? Bardzo prosty. Kiedy usłyszałem Zoltana Chivaya w roli... krasnoluda, po prostu wymiękłem. Czy naprawdę w naszym kraju nie ma tylu zdolnych aktorów, że wciąż trzeba posiłkować się tymi samymi nazwiskami? Samą polską wersję uważam za naprawdę przyzwoitą. Pod względem wykonania to zdecydowanie poziom Uncharted, a nie żałosnego Until Dawn.

Mam smaka na pełniaka

W God of War graliśmy dobrze ponad dwie godziny i żałuję, że tak krótko. Wnioskując po poziomie dema, produkcja ta zdaje się być niemal doskonała, ciężko w zasadzie do czegokolwiek się przyczepić. Walka może się momentami wydawać zbyt chaotyczna, ale jestem przekonany, że po nabraniu wprawy będziemy tańczyć pomiędzy rywalami, masakrować ich w widowiskowy sposób i cieszyć się za każdym razem, gdy zostaniemy na placu boju sami. Będziemy wymyślać sposoby dostania się do zamkniętych skrzyń, szukać run otwierających najbardziej wartościowe kufry i przede wszystkim delektować się tym kapitalnie zrealizowanym światem.

Dawno już przedpremierowa wersja nie narobiła mi takiego smaka na pełniaka, aż cieszę się, że nie trzeba będzie czekać tak długo – 20 kwietnia tuż, tuż.

"Widzisz tę górę? Możesz na nią wejść".

Czy gra przypadnie do gustu fanom poprzednich części cyklu? Gdybym miał sądzić po sobie samym, powiedziałbym, że tak, ale przypadek Tomb Raidera pokazał, że nie zawsze pomysły deweloperów idą w parze z oczekiwaniami hardkorowych miłośników serii. Nowe God of War ma jednak szansę przyciągnąć do siebie ludzi, którzy do tej pory omijali przygody Kratosa szerokim łukiem. Choć nadal liczy się tu rzeź, unchartedowy sposób jej przedstawienia kompletnie zmienia postać rzeczy. Dlatego koniecznie zwróćcie na ten tytuł uwagę. Warto.

O AUTORZE

Jestem fanem serii God of War, ukończyłem i wymaksowałem wszystkie jej odsłony bez wyjątku, wliczając w to również obie produkcje na PSP, a także remastery: „trójki” na PS4 oraz „jedynki” i „dwójki” na PlayStation Vita. Od początku kibicowałem zmianom wprowadzonym w nowym God of War, choć nie ukrywam, że ostatecznie przekonała mnie przygotowana w Warszawie prezentacja.

ZASTRZEŻENIE

Koszt wyjazdu autora na warszawski pokaz gry God of War pokryliśmy we własnym zakresie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

God of War

God of War