Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Forza Horizon 5 Publicystyka

Publicystyka 15 czerwca 2021, 15:36

Forza Horizon 5 wygląda niesamowicie i zostawia konkurencję w tyle

Nowa Forza Horizon ponownie miażdży konkurencję w swoim gatunku, i to nie tylko rewelacyjną grafiką. Gra będzie przystępna dla każdego, z premierą za kilka miesięcy i na dodatek w Game Passie! Czy Gran Turismo może jeszcze w ogóle dorównać Forzie?

Prezentacja Forzy Horizon 5 zaskoczyła mnie aż pod trzema względami. Pierwsza rzecz to oczywiście niesamowita oprawa graficzna – część komentarzy na ten temat wieszczy, iż szykuje się najładniejsza gra w historii. Jak skomentował to na pokazie Adam z naszej redakcji: „Warto będzie zagrać, choćby tylko po ty, by policzyć igły na kaktusie”. A tu rzeczywiście taki poziom szczegółów ma sens, bo oprócz wyścigów to przecież gra z otwartym światem, gdzie można spuścić nogę z gazu i po prostu zwiedzać lub cieszyć się jazdą we własnym tempie.

Druga sprawa to premiera, która nastąpi szybciej od debiutu zapowiedzianej dużo wcześniej nowej odsłony Forzy Motorsport, i to w przypadku, gdy czwarta część Horizona ukazała się rok po FM7. No i jeszcze, ku mojemu zdziwieniu, potwierdziły się plotki, że „piątka” zabierze nas do Meksyku – kraju, który nie bardzo kojarzy się z motoryzacją i rajem dla kierowców.

Wszystkie te decyzje wydają się jednak całkiem sensowne i nie dość, że zapowiadają najlepszą grę wyścigową na rynku, to jeszcze są „ciosem ostatecznym” dla Sony. Od ogłoszenia Gran Turismo 7 na PlayStation 5 minęło sporo czasu, podczas którego dowiedzieliśmy się jedynie, że gra nie ukaże się w tym roku. Nie dość więc, że „niebiescy” ponownie oddają pole konkurencji w gatunku samochodówek i odsyłają fanów wirtualnej jazdy do Forzy, to jeszcze mam przeczucie, że ich oferta nie będzie równie atrakcyjna. Microsoft bowiem raz, że wygrał pomysł na spin-off flagowej serii, a dwa – dopracował go tak, iż to chyba Horizon jest dziś wizytówką marki Forza.

Ucieszyłem się, gdy na prezentacji Forzy Horizon 5 zupełnie nie wspomniano o możliwości personalizacji awatarów i losowania brokatowych kaloszy, na co tak narzekałem w recenzji „czwórki”. Okazuje się jednak, że tej opcji nie zabraknie. Można nawet powiedzieć, iż powróci ona ze zdwojoną siłą, bo teraz oprócz strojów będzie można wybrać także głos postaci, jej płeć czy protezy kończyn.

Nadal będą też cykliczne pory roku, choć oczywiście nie w takiej samej formie jak na mapie Wielkiej Brytanii. Trudno oczekiwać, by śnieg przykrył nagle cały Meksyk. Zamiast tego można się spodziewać przykładowo okresu z obfitymi opadami deszczu i zalanymi niektórymi rejonami mapy oraz czasu suszy, kiedy takie miejsca staną się dostępne. Ciekawie zapowiada się również kampania fabularna z naciskiem na zwiedzanie, a nie tylko wygrywanie wyścigów w trakcie festiwalu.

Od kilku lat seria Forza Horizon dominuje w gatunku gier wyścigowych dla każdego. „Piątka” zapowiada się na równie świetny tytuł.

Sony zaspało, Microsoft wytyczył szlak

Kiedyś sprawa była prosta. W grach samochodowych głównie jeździło się w kółko po torze. Sony miało swoje Gran Turismo, a Microsoft swoją Forzę Motorsport. To były praktycznie identyczne produkcje, z podobnym zestawem torów, samochodów i trybów rozgrywki. Co więcej, kolejne odsłony tej samej marki różniły się od siebie przede wszystkim nieco lepszą grafiką. Microsoft jako pierwszy postanowił więc wypróbować coś nowego i stworzyć Forzę Horizon – grę bardziej casualową, wesołą, przystępną, dającą więcej swobody. Grę, w której liczyła się frajda z jazdy, a nie nauka zakrętów na kolejnych torach.

Sony z kolei dało zielone światło na hardcore i w spin-offie Gran Turismo Sport nie dość, że trzeba było nadal uczyć się torów i fizyki pokonywania zakrętów na pamięć, to jeszcze rywalizować online, gdzie sprytny złośliwiec mógł w jednej sekundzie popsuć nam dobry wynik. Niby też emocje, ale nie czarujmy się – w porównaniu z przystępnością Forzy Horizon była to oferta dla garstki e-sportowych zawodników oraz bardzo ograniczonej grupy fanów samochodówek.

I nie zanosi się na to, żeby taki stan rzeczy się zmienił. W pierwszym roku istnienia next-genowych konsol na rynku Sony znowu nie ma nic w ofercie dla miłośników wirtualnej jazdy, a Microsoft wyda na święta prześliczną grę, w którą będzie mógł zagrać każdy bez względu na wiek i umiejętności, w której każdy będzie mógł wygrywać i w ogóle jeździć, jak sobie tylko chce. Nie wspominając, że Forza będzie wyglądać prześlicznie również na taniej konsoli Xbox Series S, a poza tym będzie dostępna na pecetach, na Steamie i w Game Passie. To niemal idealna definicja słowa „pozamiatane”.

Wolność i swoboda! W Forzie Horizon można jeździć jak się chce, gdzie się chce, z kim się chce i czym się chce.

A czy wydanie Gran Turismo 7 coś tu namiesza? Nie sądzę, zwłaszcza jeśli znowu będzie to gra w klasycznym stylu kręcenia się po torze z idiotyczną sztuczną inteligencją. Wspaniała grafika? Mało istotna, bo i tak nie da się zatrzymać, aby ją podziwiać. Fani oczywiście ucieszą się z powrotu marki, ale w takiej postaci GT7 nie będzie mieć nawet startu do Forzy, nie mówiąc o tych wszystkich „petardach” wymienionych powyżej.

Bo oprócz Horizona 5 dla każdego w Game Passie na rynku może już wtedy pojawić się nowa Forza Motorsport. Oferując tak świetną casualową grę dla wszystkich, Microsoft ma komfort dopełnienia oferty czymś dla fanów ucinania setnych sekundy na torze, których dziś jest już chyba mniej niż kiedyś. Gry wyścigowe przeszły ewolucję, w której Microsoft doskonale się odnalazł, ba – nawet był jej prekursorem, natomiast Sony zostało z tyłu, jak Nokia przegapiająca rewolucję Androida.

Topgearowa ewolucja ścigałek

Mam wrażenie, że gry wyścigowe przeszły podobną ewolucję jak kultowy program Top Gear, a konkretnie chodzi mi o to, co robiła „święta trójca” z Clarksonem, Hammondem i Mayem. Kiedyś głównie pokazywano tam testy samochodów, mówiono o tym, czy warto nimi jeździć do pracy lub czy są szybkie na torze. Stopniowo jednak dodawano coraz więcej rozrywki, absurdalnych wyzwań i przede wszystkim podróży – wypraw do wyjątkowych miejsc z samochodami w roli głównej, co później stało się główną osią programu Grand Tour na Amazonie.

Meksyk początkowo wydawał się dziwnym wyborem na grę z samochodami, ale to równie ciekawa przygoda i wyprawa, co wyczyny ekipy z Top Gear.

Po wieloletniej jeździe po ciągle tych samych torach w Forzy Motorsport Forza Horizon jest właśnie takim Grand Tour gier. Jest wycieczką po przygody, gdzie nieważne okazuje się miejsce, tylko dobra zabawa z szybką jazdą w tle. Dlatego nie dziwię się już, że twórcy wybrali Meksyk. Mogli wybrać dowolny, nawet najbardziej dziwny czy odległy rejon na kuli ziemskiej, a i tak miałoby to sens. Bo liczą się nie tyle lokacje, co różnorodny gameplay, wolność i swoboda pozwalające poczuć zew przygody niczym w programie trzech Anglików. To po prostu świetny pomysł, by w grze samochodowej mogły się wspólnie bawić całe pokolenia – dziecko, tata i jeszcze dziadek, a nie tylko fani sportów motorowych.

Dlaczego Meksyk?

Meksyk jest trochę jak cały świat w jednym kraju. Ma ośnieżone góry, wspaniałe kaniony, piękne historyczne miasta, oszałamiające wybrzeże, dżunglę, pasma wzgórz, tereny rolnicze, przeróżne rodzaje pustyń... Po prostu ma wszystko! A do tego jest jeszcze kultura tego kraju – znana wszędzie i lubiana sztuka, muzyka, ludzie... Trudno chyba o bardziej ekscytującą miejscówkę na festiwal Horizon niż Meksyk.

Mike Brown, creative director w Playground Games

Grafa jak zdjęcia.

Forza, Forza!

Choć sam lubię jazdę po torze i ucinanie czasów na kolejnych okrążeniach, myślę, że przyszłość gier samochodowych jest właśnie w otwartych światach. Boleśnie przekonują się o tym twórcy kolejnych odsłon Grida, Dirta czy Project CARS-a – tytułów, o których zapomina się pięć minut po premierze, a po tygodniu można już je kupić w promocji. Kłopot w tym, że Forza Horizon zawiesiła poprzeczkę na takiej wysokości, iż nikt nie daje rady jej przeskoczyć, co widać po Need for Speed w otwartym świecie czy The Crew Ubisoftu.

„Eat my rubber”, wąchaj moje spaliny - Forza dawno wyprzedziła Gran Turismo, a innych rywali wielokrotnie zdublowała.

Dlatego z jednej strony nie dziwię się, że Polyphony Digital wstrzymuje się, by pokazać coś swojego w tym stylu, ale z drugiej – z kim, jak nie z Sony, można by stworzyć godnego konkurenta Horizona? Japończycy z pewnością mają środki, zaplecze i technologię, by zrobić grę wyścigową, która znowu zmusi fanów samochodówek do mocnego myślenia, na jaką platformę się zdecydować. Bo jak na razie wybór jest prosty i tylko jeden – Forza! Microsoft stworzył markę, którą na wirtualnym torze zdublował maruderów, a dotychczasowi porównywalni zawodnicy stali się malejącą kropką we wstecznym lusterku. Jeśli Gran Turismo nie zacznie dosłownie traktować swojego tytułu, nadal będzie tylko wąchać spaliny po szybszym i lepszym rywalu.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Który „odłam” serii Forza wolisz?

Horizon
77,6%
Motorsport
11,8%
Nie lubię Forzy
10,6%
Zobacz inne ankiety
Forza Horizon 5

Forza Horizon 5