Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Far Cry 5 Publicystyka

Publicystyka 2 marca 2018, 16:00

Far Cry 5 – fanatyczny kult ostrożności

Deweloperzy przy okazji piątej części serii Far Cry może i podejmują cięższą niż zazwyczaj tematykę, ale nie dajcie się zwieść – to nadal gra, którą – gdyby nie inne środowisko – można by pomylić z poprzednimi odsłonami.

Świat odradza się na nowo, kończy się era zepsucia, grzechu i bezeceństw. Ci, którzy poddali się doczesnym przyjemnościom, są skazani na zagładę i nie ma dla nich ucieczki. Ocaleją jedynie podopieczni Ojca Josepha, ukryci wraz z nim w hrabstwie Hope. Dano im misję – odbudować Eden, by żyć w nim tak, jak nakazuje boski głos. Ale nawet w obliczu biblijnego kataklizmu, nieuniknionej apokalipsy i upadku zepsutej cywilizacji deweloperzy z Ubisoftu nie zdecydowali się na podjęcie nawet najmniejszego ryzyka przy Far Cryu 5. To kontynuacja do bólu bezpieczna – oferująca sporo frajdy, ale ostatecznie całkowicie nieangażująca.

W imię Ojca

PO FAR CRYU 5 SPODZIEWAJCIE SIĘ:
  1. fabuły o fanatycznym kulcie, skupionym wokół apodyktycznego Ojca Josepha;
  2. mocniejszego nacisku na eksplorację;
  3. większego świata, podzielonego na trzy duże regiony;
  4. masy aktywności pobocznych, takich jak uwalnianie zakładników, wyścigi czy łowienie ryb;
  5. braku większych zmian w samej rozgrywce;
  6. efektownych, pełnych eksplozji i chaosu walk z wrogiem;
  7. kooperacji, w której będziemy mogli przejść całą kampanię fabularną.

To, jaki problem mam z omawianym tytułem, dotarło do mnie już po powrocie z pokazu w Paryżu, gdzie spędziłem cztery godziny z zapowiedzianym na koniec tego miesiąca sandboksem. Usiadłem przed komputerem i na chwilę odpaliłem Far Crya 3. I powiem Wam, że różnice pomiędzy trzecią a piątą częścią – poza zmianą otoczenia i ładniejszą oprawą wizualną – są w zasadzie śladowe. Ten cykl przestał się rozwijać. Zamiast tego rozszerza się, dodając nowe rodzaje broni, pojazdy, aktywności poboczne i pozwalając nam odwiedzać kolejne części globu. Miłośnicy sprawdzonej formuły nie będą na to narzekać, ale ci, którzy są nią już znużeni, zapewne chcieliby jakichś całkowicie świeżych mechanik, zmieniających choć trochę sposób zabawy. Tymczasem Ubisoft woli raczej, by było więcej, ładniej, efektowniej, ale w gruncie rzeczy tak samo.

Trzeba jednak przyznać deweloperom, że o ile rozgrywka pozostaje niezmieniona od pięciu lat, powiew świeżości czuć w fabule. Co prawda wizja sekty religijnej, której udało się odizolować od reszty Stanów Zjednoczonych i zaprowadzić rządy teokratycznego totalitaryzmu, jest nieco naciągana, ale oferuje interesujące możliwości. Przede wszystkim postać antagonisty, Ojca Josepha, wreszcie odbiega od typu charyzmatycznego psychopaty, prezentowanego przez Vaasa czy Pagana Mina. Prorok Projektu u Bram Edenu jest absolutnie przekonany o swojej wyjątkowości, potrafi podburzyć tłumy, a jednocześnie nie traci czasu na dowcipy czy monologi. Wizja fanatycznej sekty wpływa też na przedstawiony w grze świat – z głośników przy posterunkach rozbrzmiewają zeznania skruszonych heretyków, a przy drogach co rusz widać skatowanych i pozostawionych na widoku grzeszników.

Tym bardziej więc szkoda, że zamiast położyć mocniejszy nacisk na intrygującą historię osadzoną w mrocznym świecie, Ubisoft postanowił zrobić z Far Crya jeszcze bardziej totalną piaskownicę. Po około godzinnym prologu, w którym główny bohater musi uciekać przed rozsierdzonymi fanatykami, a następnie wykonać parę zadań dla poznanego weterana, twórcy dają nam wolną rękę i możemy oddać się swobodnej eksploracji dostępnych terenów. Problem w tym, że o ile w poprzednich częściach dało się jakoś skupić na głównym wątku, a nie na aktywnościach pobocznych, tutaj postępy w fabule są uzależnione również od wyzwalania posterunków, niszczenia własności i zabijania ważnych członków Projektu.

Walki są intensywne, wymagające i efektowne, co pozwala zapomnieć o ważnym pytaniu: skąd w fanatycznym religijnym kulcie na północy Stanów tylu wykwalifikowanych pilotów?

Far Cry 5 obiecuje wielki świat, mnóstwo akcji i ładne widoki, ale ze świecą szukać tu jakiegokolwiek powiewu świeżości.

Far Cry 5 – fanatyczny kult ostrożności - ilustracja #3

Idea fanatycznego kultu z pewnością stwarza scenarzystom parę ciekawych możliwości, ale nie wszystkim przypadła ona do gustu. Doszło nawet do tego, że część odbiorców domagała się za pośrednictwem petycji anulowania produkcji Ubisoftu. Powód? Amerykańscy gracze znajdowali w tej historii odbicie politycznej sytuacji w kraju i uważali, że wizja zabijania rodaków – niezależnie od ich poglądów – nie powinna być przedmiotem rozrywki. Wielu sugerowało, by zamiast religijnych fanatyków ze Stanów Zjednoczonych postawić na uliczne gangi lub islamistów. Z tą ostatnią propozycją trudno się po części nie zgodzić, wszak Bliski Wschód wydaje się lokacją zdecydowanie ciekawszą niż Montana...

Ubisoft ma na rękach mnóstwo intrygujących możliwości w scenariuszu, ale chyba ma zamiar je zaprzepaścić na rzecz dodatkowych aktywności.

Otrzymujemy więc ogromną mapę, podzieloną na trzy duże obszary, każdy kontrolowany przez jednego członka rodziny Ojca Josepha. Terytoria te mają oddzielne wskaźniki oporu, które zapełniają się w miarę rosnącego w szeregach sekty chaosu. Im więcej zniszczeń dokonamy, im więcej posterunków odbijemy, tym bardziej wrogowie będą zdeterminowani, by nas powstrzymać. Wskaźnik oporu jest jednym z centralnych punktów zabawy (bez zapełnienia go do pewnego poziomu nie odblokowywała mi się kolejna misja fabularna), co zmusza do eksploracji w poszukiwaniu strategicznie istotnych miejsc. Przez to historia schodzi na dalszy plan, bo zanim dojdziemy do następnego zadania z głównego wątku, musimy zabić kilku dowódców, uwolnić paru zakładników i odbić zajęty przez fanatyków obóz. Może to kwestia początkowych etapów, ale Far Cry 5 robi wrażenie gry „rozcieńczonej” fabularnie.

Na bezrybiu nowości

„Rozcieńczenie” fabularne rzuca się w oczy także dlatego, że poza misjami zwiększającymi wskaźnik oporu Ubisoft tradycyjnie przygotował zestaw nadprogramowych aktywności, którym oddamy się dla pieniędzy czy dodatkowych umiejętności. Oprócz polowania na rozmaite zwierzęta lądowe nowy Far Cry wprowadza łowienie ryb. System jest całkiem złożony – nie można tak po prostu podejść do wody i oczekiwać, że pstrąg czy jesiotr sam wpadnie w nasze stęsknione ramiona, musimy odpowiednio manipulować wędką, uważać na napięcie linki, a przy okazji mieć na oku otoczenie, by nie zostać znienacka zaatakowanym przez niedźwiedzia. Niestety, to jedna z bardzo niewielu całkowicie nowych mechanik, a i tak mam wrażenie, że spora część graczy raczej ją sobie odpuści. Poza tym w grze znalazły się też wyścigi kaskaderskie, które są o tyle ekscytujące, że na trasie co rusz pojawiają się przeciwnicy czy dzikie zwierzęta, co skutecznie utrudnia wykręcenie dobrego czasu.

WIEŻE PRECZ

Far Cry 5 – fanatyczny kult ostrożności - ilustracja #1

Oprócz łowienia ryb ważną zmianą w „piątce” ma być nie aktywność dodana, a usunięta. Mowa o wspinaniu się na wieże w celu odblokowywania mapy regionu, które doprowadzało do szewskiej pasji część miłośników cyklu. Nie zabraknie oczywiście wysokich obiektów, na które będziemy mogli się wdrapać, ale informacje na temat ciekawych lokacji czy zadań uzyskamy przede wszystkim dzięki znalezionym notatkom i przeprowadzonym rozmowom.

Krajobraz może i jest ładny, ale na razie niewiele w nim urozmaiceń.

Owo pójście w stronę totalnej piaskownicy różni gracze odbiorą odmiennie – w moim przypadku oznaczało to, że bawiłem się naprawdę dobrze, ale z tyłu głowy miałem poczucie braku jakiekolwiek większego celu. Jeżeli to ostatnie Wam nie przeszkadza, najnowsza produkcja Ubisoftu powinna zapewnić sporo dobrej zabawy. Samo strzelanie jest satysfakcjonujące, broń ma odpowiednią moc i czuć między jej różnymi typami spore różnice, wrogów jest dostatecznie wielu, by stanowili wyzwanie, nawet skradanie się potrafi być fajne, chociaż sztuczna inteligencja przeciwników wybacza graczowi bardzo dużo. Far Cry 5 to niemal lustrzane odbicie poprzednich odsłon, więc nie dziwota, że powiela też ich najmocniejsze strony – to nadal pozycja, która w najefektowniejszych momentach czystego chaosu potrafiłaby przyprawić Michaela Baya o zawrót głowy.

Jeszcze lepiej jest, gdy nie działamy w pojedynkę. A gra robi wszystko, by ułatwić nam znajdowanie partnerów – porozrzucanych po mapie bohaterów, których możemy zwerbować dla sprawy, jest kilku, każdy o odmiennych umiejętnościach i specjalizacji. Wśród nich znalazł się m.in. pies Boomer oraz niedźwiedź Cheeseburger, pierwszy pełniący rolę cichego zwiadowcy, a drugi skupiający na sobie całą uwagę wroga. Poza tym czasami pomagają nam postacie, które spotkaliśmy w odbitych obozach lub oswobodziliśmy z niewoli. Najlepsza jest jednak kooperacja – tym bardziej że w „piątce” ograniczeń dotyczących zabawy w duecie nie ma i z przyjacielem u boku da się ukończyć cały główny wątek fabularny. Jeśli więc macie znajomego z podobnym zamiłowaniem do rozwałki, we dwójkę rozpętacie w hrabstwie Hope prawdziwe piekło.

Kooperacja to podwójne zniszczenia, podwójna akcja i podwójne zamieszanie – w przeciągu kilkudziesięciu minut kilka razy oberwałem od mojego partnera z granatnika.

Far Cry 5 ma sporo wad, ale to jedna z niewielu gier, w której naszym kompanem może być niedźwiedź.

Pocztówka z Montany

Momenty pełne eksplozji, świszczących nad głową pocisków i nawałnicy wrogich sił to chwile, gdy świat Far Crya 5 robi naprawdę świetne wrażenie. Gdy opada bitewny kurz i można rozejrzeć się po otaczającym nas krajobrazie, szybko okazuje się jednak, że widokom z Montany daleko do gorącej Afryki, tropikalnych wysepek czy majestatycznych Himalajów. Mam nadzieję, że hrabstwo Hope czymś mnie jeszcze pozytywnie zaskoczy – w końcu widziałem tylko jeden z trzech dużych obszarów – ale to, co dotychczas pokazał Ubisoft, nie prezentuje się szczególnie ekscytująco. Poziom oprawy jest naturalnie solidny, problem w tym, że brakuje tu jakiejś iskry, którą poprzednie części posiadały. Sytuacji przy tym bynajmniej nie poprawiają błędy techniczne – doczytujące się tekstury i spadki płynności. A przecież premiera już pod koniec tego miesiąca...

Nadchodząca odsłona serii wywoływała kontrowersje już od dawna – część graczy, szczególnie ze Stanów Zjednoczonych, uważała za nieodpowiednie zabijanie wirtualnych obywateli własnego kraju, kolejni sugerowali, że Ubisoft nie powinien skupiać się na religii, jeszcze innym cały pomysł na fabułę pachniał próbą wzbudzenia zainteresowania poprzez nawiązania polityczne. Ale pomimo całego tego zamieszania wokół niewygodnej tematyki, sama gra robi wrażenie skrajnie bezpiecznej. Fanom formuły może to nie przeszkadzać, jednak ostatecznie zmęczenie nią wydaje się nieuniknione. Ktoś powie – cykl po prostu zamiast diametralnych zmian woli ewoluować. Nie ma w tym nic złego. Ale od czasów Far Crya 3 tempo tej ewolucji odpowiada teorii Darwina: zanim zobaczymy coś całkowicie odmiennego, minie kilka tysięcy lat.

O AUTORZE

Grałem w Far Cry 5 przez około cztery godziny, testując zarówno kampanię dla pojedynczego gracza, jak i zabawę w kooperacji na konsoli PlayStation 4. Choć nigdy nie byłem fanatycznym miłośnikiem cyklu, solidnie zapoznałem się z każdą z części, poczynając od „jedynki”, a na Primalu kończąc. Obecny kierunek rozwoju marki nieszczególnie mi się podoba – zamiast sandboksa z milionem znajdziek i wskaźników wolałbym powrót do wzorców z bardziej skupionej na atmosferze i immersji „dwójki”. Nie zmienia to jednak faktu, że przy każdym z dotychczasowych Far Cry’ów bawiłem się nieźle.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu autora tekstu na pokaz gry Far Cry 5 w Paryżu opłaciła firma Ubisoft.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Far Cry 5

Far Cry 5