Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 25 kwietnia 2007, 12:01

autor: Bartłomiej Kossakowski

Eternal Sonata - zapowiedź

Czy jedna z najlepiej zapowiadających się gier jRPG tego roku będzie prawdziwym hołdem dla naszego słynnego kompozytora? Cóż, pozostaje wierzyć, że tak, a celem Japończyków nie jest jedynie zarobienie kasy.

Japończycy to dziwny naród. I nie chodzi już nawet o to, że w Kraju Kwitnącej Wiśni żyją specjalnie wyszkoleni ludzie, którzy noszą białe rękawiczki, a ich praca polega na takim upychaniu pasażerów w metrze, żeby wszyscy się zmieścili. Z naszego punktu widzenia bardziej chyba może dziwić, dlaczego nasi żółci bracia w ogóle nie przejmują się istnieniem Xboksa 360. Podczas gdy fani elektronicznej rozrywki na całym świecie zagrywali się na nowej konsoli Microsoftu, Japończycy wciąż czekali na PlayStation 3 i Wii. To oczywiście ich wybór, a ja w żadnym wypadku nie mam zamiaru nikogo krytykować – sam od dawna bardzo cenię dorobek kulturowy tego narodu, jestem pod wrażeniem pielęgnowanej przez nich tradycji, że już o zasługach dla rozwoju gier video i elektroniki użytkowej nie wspomnę. Ale musicie przyznać, że w całej tej sprawie z ich niechęcią do nowego Xboksa jest mimo wszystko coś... no, dziwnego.

Czy ta gra poprawi sytuację Xboxa 360 w Japonii?

Jednym ze sposobów przekonania Azjatów do konsoli „made in USA” jest stworzenie gier, które im się spodobają – ot, choćby RPG-ów, bo te od wielu lat cieszą się tam popularnością. Pierwszy krok został już poczyniony – Microsoft zebrał prawdziwy dream-team japońskich deweloperów i artystów z Hironobu Sakaiguchim (ojcem słynnej serii Final Fantasy) na czele, a stworzona przez nich gra, czyli Blue Dragon, podciągnęła nieco sprzedaż 360-tki w Kraju Kwitnącej Wiśni. Zapewne nie na tyle, jakby sobie tego życzyli Bill Gates i reszta ekipy, ale jednak. Drugą pozycją, która może mocno pomóc w poprawie sytuacji nowego Xboksa będzie Eternal Sonata, wydana przez zasłużoną w Japonii firmę Namco Bandai. Również należy do gatunku jRPG, a ze względu na poruszaną tematykę, może ona mocno zainteresować także Polaków!

Sen Chopina

Japończycy to dziwny naród. I już nawet mniejsza z tym, że – jak wskazują ostatnie badania – 64% mieszkających tam dziewcząt, zdających sobie sprawę z istnienia piłkarza Davida Beckhama, przyznaje otarcie, że chciałoby z nim spędzić noc (i to nie na uganianiu się po murawie za piłką). Dziwne może wydać się to, że Japończycy szczególną sympatią darzą naszego słynnego kompozytora, Fryderyka Chopina. Jego dzieła są oczywiście wielkie i ponadczasowe, ale zdolnych muzyków mieliśmy w historii bardzo wielu, a to właśnie Chopin stał się obiektem fascynacji naszych żółtych braci.

Właśnie dlatego Chopin będzie też głównym bohaterem nowej gry z gatunku jRPG, której stworzeniem zajęło się studio deweleperskie tri-Crescendo (odpowiedzialne m.in. za cykl Baten Kaitos). Oczywiście, jak zdążyliśmy już ustalić, Japończycy postrzegają świat nieco inaczej, podeszli więc do jego osoby prezentując swój specyficzny, nieco abstrakcyjny sposób myślenia. I tak, akcja Eternal Sonata rozpoczyna się na trzy godziny przed śmiercią słynnego kompozytora. Podczas snu przenosi się on do tajemniczej, bajkowej krainy, zamieszkiwanej m.in. przez nieuleczalnie chore osoby, dysponujące magicznymi mocami. Chopin zaprzyjaźnia się z dziewczyną o imieniu Polka i jej towarzyszem, Allegretto, który próbuje znaleźć lekarstwo dla młodziutkiej, pięknej kobietki. To właśnie ta dwójka, wraz z Fryderykiem, będzie głównymi bohaterami powstającej gry. Gry, w której nasz słynny kompozytor spotka też małe smoki, gadające koty i olbrzymie, wojownicze, żyjące cebule.

Styl graficzny utrzymany jest w konwencji japońskich kreskówek, czyli anime, więc może to być dla Was spotkanie z trochę innym Chopinem niż ten, którego znacie ze szkolnych lekcji. Jako że cała akcja rozgrywa się w świecie jego wyobraźni, poza wymienionymi postaciami również inni bohaterowie mają imiona związane w jakiś sposób z muzyką. Pojawi się więc Salsa, Beat czy Viola. Żeby tego było mało, instrumenty służą też naszym bohaterom do walki – oczywiście są to ich magiczne, wzbogacone o dodatkowe działanie odmiany.

A oto i nasz słynny kompozytor w wydaniu anime.

Jak zapewne się domyślacie, każda z postaci, która zasili naszą drużynę, ma własną specjalizację. Niektóre z nich są naprawdę nietypowe – na przykład Beat biega z aparatem fotograficznym i może robić zdjęcia podczas walk. Najlepsze można potem zabrać do miasta i sprzedać z dużym zyskiem! Niby to nic nowego, a do zabawy w pstrykanie fotek zachęcano nas już w dziesiątkach innych gier, ale w takich sceneriach i przy występujących tu potworach, może to sprawić naprawdę sporo frajdy. Chopin i Polka, czyli właściwie główni bohaterowie, będą mieć moc uzdrawiania, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nauczyli się czegoś nowego.

Echo... Echo... Echo...

Japończycy to dziwny naród. Nawet nie dlatego, że rok szkolny zaczyna się u nich w kwietniu i kończy w marcu. Dziwić może fakt, że dawno temu wypięli się na gry RPG z innych części świata i opracowują, a potem grają tylko w te własne. Charakteryzuje je między innymi specyficzny system walki, który część graczy pochodzących z innych części globu znienawidziło. Ci, którym przypadł do gustu, przyjmą Eternal Sonata z otwartymi ramionami, bo potyczki stanowią – poza eksplorowaniem pięknego świata, rozmowami z postaciami niezależnymi i kolekcjonowaniem kolejnych artefaktów – jeden z głównych elementów rozgrywki.

Wszystkich wrogów będzie widać na głównej mapie, kolejne potyczki nie będą więc dla nas żadną niespodzianką. Sam system walki będzie ewoluować w trakcie gry – na początku jest nieco uproszczony, by można się z nim oswoić, ale wraz z kolejnymi minutami staje się coraz bardziej złożony. Na podjęcie konkretnych akcji na polu bitwy mamy na początku pięć sekund – możemy wtedy atakować, przyjąć pozycję obronną albo użyć przedmiotu. Ataki specjalne podporządkowane są pod poszczególne przyciski, nie trzeba więc bez potrzeby grzebać w menu, co dodaje też zabawie nieco dynamiki. Również dostęp do poszczególnych artefaktów nie wymaga wyboru z ekranu ekwipunku – po prostu przerzucamy przedmioty jedynym muśnięciem odpowiedniego przycisku na padzie. Atakować możemy tyle razy, ile tylko zdołamy podczas pięciu sekund – trzeba się spieszyć!

W pierwszych minutach zabawy wspomniany pięciosekundowy licznik nie tyka, jeśli się nie poruszymy, a czas mija tylko wtedy, gdy coś robimy. Wraz z rozwojem naszych bohaterów poziom trudności się zwiększa, bo licznik startuje, gdy tylko rozpocznie się runda i od tej pory mamy dokładnie 300 sekund.

Co ciekawe, dostępne rodzaje ataków specjalnych zmieniają się w zależności od tego, czy bohaterowie stoją na jasnych czy też ciemnych obszarach pola walki. Ustawienie członków drużyny nie jest więc ważne wyłącznie przy obronie. Na początku gry każda z postaci ma tylko jeden jasny i jeden ciemny atak, co z czasem oczywiście musi się zmienić. Łączenie ich w kombosy (nazwane tutaj ładnie „echami”) będzie oczywiście niezbędne. Dwadzieścia cztery „echa” pozwolą uruchomić atak zmasowany (zwany z angielska „harmony chains”, czyli – choć nie brzmi to w naszym języku już tak pięknie – „łańcuchy harmoniczne”). Jak to się sprawdza w praktyce – zobaczymy, ale zapowiada się ciekawie. Tym bardziej że większość ataków ma coś wspólnego z instrumentami i muzyką.

Nowi znajomi Chopina.

Bluźnierstwo czy hit?

Japończycy to dziwny naród. Mniejsza z tym, że istniejące w ich języku słowo „aoi” można przetłumaczyć – w zależności od kontekstu – zarówno jako „zielony”, jak i jako „niebieski”. Mnie tak naprawdę dziwi, jakim cudem udało się zebrać tylu utalentowanych, a zarazem wykręconych rysowników, animatorów, designerów czy może po prostu artystów w jednym miejscu. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są widoczne na pierwszy rzut oka – w końcu to jeden z nielicznych krajów świata, w którym komiksy są większością sprzedających się książek. Ilu artystów pracowało przy Eternal Sonata? Tego nie wiem, jestem jednak pewien, że udało im się stworzyć grę piękną. Cell-shading sprawdził się tu wyśmienicie i nie ma odrobiny przesady w stwierdzeniu, że całość wygląda jak dobrze zrealizowany film animowany. Poszczególne lokacje nie świecą pustkami, jak to było choćby w Enchanted Arms, postaci poruszają się naturalnie. Kwestią sporną jest oczywiście stylistyka – nie wszyscy lubią oglądać rysunkowe, przerośnięte cebule, które po trafieniu eksplodują dziesiątkami kolorów, ale samym designerom nie można mieć nic do zarzucenia. Obejrzyjcie screeny w naszej galerii, przejrzyjcie filmiki – ta gra od strony wizualnej to prawdziwe arcydzieło. No, może arcydziełko, ale gwarantuję, że czegoś takiego na Xboksie 360 po prostu jeszcze nie było.

O tym, że muzyka jest nieodłącznym elementem gry, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Utwory Chopina specjalnie na potrzeby gry nagrał rosyjski pianista – Stanisław Bunin. Wspomógł go japoński muzyk Motoi Sakuraba. Czy jedna z najlepiej zapowiadających się gier jRPG tego roku będzie prawdziwym hołdem dla naszego słynnego kompozytora? Cóż, pozostaje wierzyć, że tak, a celem Japończyków nie jest jedynie zarobienie kasy i wypaczanie historii, bo i z takimi opiniami można się było spotkać w polskiej prasie (o Eternal Sonata pisały już nasze dwa największe dzienniki). Cóż, Polacy to dziwny naród...

Bartłomiej Kossakowski

NADZIEJE:

  • totalnie wykręcona fabuła z naszym słynnym kompozytorem w roli głównej;
  • przepiękna oprawa wizualna – gra wygląda jak doskonały film animowany;
  • nieskomplikowany, ale ciekawy system walki.

OBAWY:

  • Chopin w towarzystwie przerośniętych, magicznych cebul nie wszystkim musi się podobać;
  • muzyka Chopina w grze akcji? To może, ale nie musi się sprawdzić.
Eternal Sonata

Eternal Sonata