Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 8 września 2009, 08:09

autor: Marek Grochowski

Drakensang: The River of Time - pierwsze spojrzenie

Gra Drakensang: The Dark Eye niespodziewanie zaskarbiła sobie sympatię Polskich graczy. Widzieliśmy już jej kontynuację w akcji i nasze wrażenia są jak najbardziej pozytywne.

Pierwsza odsłona Drakensanga podbiła serca graczy – głównie zachodnich (100 tys. sprzedanych egzemplarzy w Niemczech) – choć ku uciesze rodzimego dystrybutora produkcja grupy Radon Labs święciła triumfy również i w Polsce. Wszak klasyczne erpegi nadal witane są u nas z otwartymi ramionami, a gdy dodatkowo opierają się na niebanalnym systemie, zainteresowanie nimi staje się dwa razy większe. Nie dziwi zatem fakt, że od dobrych kilkunastu miesięcy nasi zachodni sąsiedzi pracują nad kolejną odsłoną cyklu pt. The River of Time, która ma umożliwić im dalszy podbój europejskich rynków.

Szykując „dwójkę”, projektanci zza Odry nie chcą wysyłać odbiorców w niezbadaną przyszłość, wolą przenieść akcję do lat wcześniejszych. Wszystko po to, aby cofając się w czasie o blisko ćwierć wieku i rozpoczynając zabawę w 1009 r., nowi gracze nie ucierpieli zbytnio na nieznajomości wydarzeń z The Dark Eye, a starzy wyjadacze mogli docenić smaczki, którymi delektowali się już przy okazji pierwszej części Drakensanga. Nad fabułą pracuje trzech scenarzystów, którzy pilnują, aby opowiadana historia była spójna niezależnie od decyzji, które gracz podejmie w toku swoich działań, a także przygotowują jedno konkretne zakończenie, które zwieńczy każdą ze ścieżek, jakimi odbiorcy podążą w trakcie przechodzenia The River of Time.

Akcja prequela rozpoczyna się w krainie Aventuria, konkretnie: w mieście Ferdok, do którego przybywamy jako początkujący poszukiwacz przygód. Opiekuje się nami znany z „jedynki” krasnolud Forgrimm, a my marzymy, by przeprawić się przez Wielką Rzekę, u ujścia której okoliczna ludność zbudowała osadę Nadoret, największe miasto w świecie Drakensanga. O miejscu tym krążą legendy, a my chcemy przekonać się o tym na własnej skórze. Zanim jednak wybierzemy się w świat, musimy zdecydować, kim tak naprawdę chcemy zostać.

Na naszym statku nie zabraknie kompanów do rozmów.

Proces tworzenia postaci w znaczącym stopniu przypomina system, jaki widzieliśmy w „jedynce” i papierowej wersji RPG The Dark Eye. Definiując bohatera, wybieramy mu profesję (m.in. wojownik, łucznik, alchemik, a nawet pirat), posturę, rysy twarzy i czuprynę. Następnie możemy samodzielnie przydzielić podopiecznemu poszczególne cechy bądź też posłużyć się jednym z 25 gotowych szablonów (archetypów). Pomocna okazuje się przy tym charakterystyka każdej z klas postaci, gdyż wyszczególniono w niej najważniejsze wady i zalety, jakimi będzie odznaczał się bohater. Wśród dostępnych archetypów możemy dostrzec dwa nowe – krasnoludzkiego druida oraz preferującego kontaktową walkę barbarzyńcę.

Tak jak w pierwszej części, tak i w The River of Time mamy do dyspozycji ogromne spektrum talentów, którymi możemy obdarzyć swego wojownika. Jeśli zaś nie jesteśmy w stanie połapać się w natłoku umiejętności, z pomocą przychodzi tutorial, który towarzyszy nam od samego początku przygody, czyli od chwili, gdy opuszczamy pokład niewielkiego statku i stawiamy stopy na suchym lądzie. Eksplorujemy miasta, których zabudowa wzorowana jest na architekturze średniowiecza, docieramy też do lasów oraz toni wodnej, gdzie widok kostki brukowej zastępują dopracowane refleksy świetlne. Czuć w tym wszystkim pewną baśniowość poprzedniej części serii. Może to przez motyle i jesienne liście fruwające w tle, a może przez rysy postaci, które przypominają wprawdzie ludzi czy krasnoludy, ale w swojej fizjonomii zawierają również pewien pierwiastek karykatury. Autorzy zastrzegają przy tym, że choć nowy Drakensang bazuje na tym samym silniku, w znacznym stopniu poprawiono mimikę postaci, a prześliczne drzewa o bujnych koronach wykonano przy użyciu modułu SpeedTree, wziętego żywcem z The Elder Scrolls IV: Oblivion.

Rzeczą znamienną jest, że kiedy zbliżamy się do grupy rozmawiających postaci, a te nie chcą podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami, natychmiast zmieniają temat na jutrzejszą pogodę albo zaczynają się krztusić, by utrudnić wyłapanie sedna rozmowy. Bezpośrednia rozmowa z NPC pozwala jednak dokładniej przesłuchać każdą w miarę pokojowo nastawioną istotę. Partnera podczas konwersacji widzimy niemalże w całości – od pasa w górę, a jeśli rozmawiamy akurat z kilkoma osobami naraz, ich sylwetki przeskakują na ekranie jedna po drugiej – zależnie od tego, kto udzielił w danej chwili odpowiedzi na zadane pytanie.

Nie ma jednak co ukrywać, że nie na rozmowach, tylko na walce oparte będzie blisko 40 godzin czekającego nas gameplaya. W trakcie starć skorzystamy z aktywnej pauzy, która pozwoli zaznaczyć przeciwników i potraktować ich jedną bądź kilkoma umiejętnościami, ułożonymi w szeregu na dolnym panelu interfejsu. W czasie gry przyjdzie nam też rozprawić się z mnóstwem oponentów – od nietoperzy strzegących wejścia do kopalni siarki po piratów, którzy zainteresowali się dymem z niedogaszonego ogniska. Nie nastawiajcie się jednak na sekwencje efektownych cięć i kombosów a la Wiedźmin – zamiast nich na pierwszym planie zobaczycie zamaszyste ruchy toporem, z dość długim oczekiwaniem na reakcję przeciwnika. Wszystkie akcje będzie można wykonywać myszą, ale gra pozwoli też na sterowanie postacią przy użyciu WSAD-u.

Sielskie widoki zagwarantują chwilę wytchnienia przed walką z bossami.

Jeśli wrogowie okażą się zbyt silni, na pomoc przyjdą przyjaciele z „jedynki”. W The River of Time zmontujemy drużynę złożoną z czterech bohaterów. Zdaniem autorów to optymalna liczba, która pozwoli poznać wady i zalety naszych postaci, usłyszeć znacznie więcej komentarzy z ich strony, a także w maksymalnym stopniu wykorzystać zdolności, nie wywołując przy tym chaosu na polu walki. Skupienie będzie potrzebne do rozprawienia się z bossami, bo tym razem na naszej drodze staną jeszcze bardziej wymagający oponenci – od wielkiego żelaznego golema po morskiego węża, o krwiożerczych wilkołakach nawet nie wspominając.

W początkowych etapach rozgrywki pod swą opiekę weźmiemy też postacie epizodyczne, które nie będą wprawdzie brać czynnego udziału w potyczkach, ale ich obecność będzie wymagana do zrealizowania misji. Po rozprawieniu się z napotkanymi przeciwnikami, ruszymy w dalszą trasę, podróżując po części pieszo, czasem statkiem, a w ostateczności: tu nowość – przy użyciu teleportów. Magiczne przejścia umożliwią szybkie przemieszczanie się pomiędzy najdalszymi zakątkami Aventurii. To przydatna opcja, zważywszy na fakt, że niektóre lokacje przyjdzie nam odwiedzić kilkakrotnie. Wspomniane podróże statkiem zapowiadają się nie mniej ciekawie, bo drewniany wehikuł zastąpi naszej drużynie dom i będzie stanowił bazę wypadową do kolejnych misji. Na jego pokładzie zobaczymy nie tylko swoich podopiecznych, lecz również NPC (m.in. kapitana Quendana Bachentala). Wygląd statku oraz jego wyposażenie (magazyn, prowizoryczny warsztat) będą zaś zmieniać się adekwatnie do naszych postępów w rozgrywce. Największa zaleta statku to jednak fakt, że będzie on automatycznie cumowany przy każdym dużym akwenie, w pobliżu którego będziemy wykonywać akurat nowe questy. Z drugiej strony bitew morskich niestety nie uświadczymy.

Obecnie Drakensang: The River of Time sprawia pozytywne wrażenie. Pod względem klimatu produkcji studia Radon Labs daleko do poważnego Risena czy nagłaśnianej Arcanii. Twórcy zdecydowali się na inną, niepozorną aranżację fantasy (gra powinna załapać się na kategorię wiekową 12+), a samotne zmaganie dzielnego bohatera zastąpili pracą w grupie. Niemcy obiecali ponadto skupić się na perfekcyjnym odwzorowaniu papierowego RPG. Jeśli projektanci przyłożą się do pracy, na początku przyszłego roku światło dzienne ujrzy kolejny bardzo solidny erpeg. Dla fanów pierwowzoru stanowić będzie prawdziwą ucztę dla ducha, a dla innych entuzjastów gatunku – miłą odskocznię od zalewu tytułów, czekających nas w najbliższych miesiącach.

Marek „Vercetti” Grochowski

Drakensang: The River of Time

Drakensang: The River of Time