Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 maja 2011, 11:00

Deus Ex: Bunt Ludzkości - Już graliśmy! - Funkcje wersji pecetowej

W pierwszym z dwóch artykułów poświęconych najnowszej odsłonie cyklu Deus Ex, sprawdzamy jak sprawuje się w akcji pecetowa wersja Buntu ludzkości.

W ostatnich dniach otrzymaliśmy możliwość przetestowania pecetowej wersji Deus Ex: Bunt ludzkości, która zadebiutuje na rynku elektronicznej rozrywki w wakacje. Z racji tego, że firma Square Enix udostępniła nam naprawdę duży fragment gry, postanowiliśmy opis naszych wrażeń podzielić na dwie części. W pierwszym artykule skupimy się wyłącznie na kwestiach technicznych i opowiemy, jak w produkcie firmy Eidos Montreal sprawuje się sterowanie. Drugi tekst w całości poświęcimy rozgrywce – omówimy poszczególne rozwiązania, a także odpowiemy na pytanie, czy wielbiciele pierwszej odsłony serii mają czego szukać w prequelu.

Jak już zapewne wiecie, nowe Deus Ex opracowywane jest równolegle na wszystkie trzy platformy, przy czym produkcją edycji PC nie zajmuje się bezpośrednio studio Eidos Montreal, a firma Nixxes. Ta ostatnia ze swoich obowiązków wywiązuje się dobrze, dzięki czemu pecetowa konwersja prezentuje się przyzwoicie. Nie obyło się co prawda bez pewnych zgrzytów, ale generalnie większych powodów do narzekań brak. Cieszy przede wszystkim to, że Bunt ludzkości działa niezwykle stabilnie – pamiętajmy, że gra dopiero będzie przechodzić proces odrobaczania, do premiery pozostały wszak prawie trzy miesiące.

U dołu ekranu dostępny jest pasek szybkiego wyboru, taki sam jakw „jedynce”. Możemy do niego wrzucić dowolny przedmiot lub broń.

Zgodnie z postawą typową dla zatwardziałych posiadaczy blaszaków tytuł postanowiłem eksploatować za pomocą klawiatury i myszy. To pierwsza poważna próba dla każdego pecetowego portu – nie jest żadną tajemnicą, że niektóre firmy niezbyt przykładają się do obsługi tych dwóch urządzeń w tytułach multiplatformowych, uważając najwyraźniej, że podstawowym narzędziem komunikacji gracza z programem jest pad. Nowe Deus Ex test zdało pozytywnie, ale nie obyło się bez komplikacji. Wszystko działało jak należy dopiero po wprowadzeniu przeze mnie zmian w konfiguracji sterowania – niestety, domyślne ustawienie w ogóle nie zdaje egzaminu, o czym przekonacie się już za chwilę.

Największe problemy sprawia mierzenie z broni do przeciwników z wykorzystaniem przyrządów optycznych, gdy jesteśmy ukryci za przeszkodą – w grze obecny jest system osłon podobny do tego z Grand Theft Auto IV. Autorzy wymyślili sobie, że Jensen będzie przyklejać się do przedmiotów dających schronienie po wciśnięciu i przytrzymaniu prawego przycisku myszy, zarezerwowanego w tradycyjnych FPS-ach do dokładniejszego celowania. Jeżeli często sięgacie po tego typu gry, przyzwyczajenie się do takiego rozwiązania zajmie Wam trochę czasu i początkowo, zamiast oddawać precyzyjne strzały, będziecie ciągle chować się za pudłami. To jednak da się jeszcze przeżyć. Dramat nastąpi, gdy spróbujecie z ukrycia skorzystać z karabinu snajperskiego lub jakiejkolwiek innej broni posiadającej celownik optyczny. Wówczas okaże się, że do wykonania tej czynności potrzeba aż czterech palców. Wciskając prawy przycisk myszy, przyklejamy się do przeszkody, przytrzymując kierunek, wychylamy się do przodu (warunek konieczny, by nie strzelać na oślep, co też jest swoją drogą możliwe), a wduszając kółko gryzonia, włączamy zbliżenie. W tym momencie możemy już posłać pocisk w kierunku wybranego celu, o ile zdołamy w jakiś cudowny sposób nacisnąć jeszcze lewy przycisk myszy. O wygodzie nie ma mowy.

Na szczęście twórcy gry nie zapomnieli o zestawie ułatwiających życie opcji. Menu umożliwia zmianę systemu osłon w taki sposób, by Adam przyklejał się do przedmiotów po jednokrotnym naciśnięciu klawisza. Konfiguracja sterowania pozwala natomiast dowolnie przypisać funkcje poszczególnym przyciskom, więc powrót do typowych dla gier akcji ustawień jest szybki i bezbolesny.

Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty sterowania, to w zasadzie nie ma się już czego czepiać. W klasycznym układzie gra się wyjątkowo przyjemnie, mimo stosunkowo dużej liczby klawiszy niezbędnych do pełnej kontroli nad bohaterem. Cyfry od 1 do 0 pozwalają w ekspresowym tempie uaktywnić wybrane wcześniej z ekwipunku przedmioty (pasek szybkiego wyboru prezentuje się identycznie jak ten w pierwszej części gry), pod przyciskiem „F” mamy rzut przedmiotami, z kolei „T” służy do efektownego obezwładniania lub zabijania znajdujących się blisko Jensena ofiar. Reszta jak w typowych grach akcji, a więc układ „WSAD” do poruszania się, „R” do przeładowywania broni i „E” do interakcji ze światem lub bohaterami niezależnymi.

Po podpięciu pada do peceta system w ekspresowym tempie dostosowuje się do nowego kontrolera. Z dolnej części ekranu znika pasek szybkiego wyboru, pojawia się natomiast często wykorzystywane w grach konsolowych koło, pozwalające wygodnie wskazać interesujący nas przedmiot za pomocą gałek analogowych. Co ciekawe, problem z jednoczesnym ukrywaniem się za osłonami i mierzeniem w oponentów z wykorzystaniem celowników optycznych (w domyślnych ustawieniach) pada w ogóle nie dotyczy. Komendy są tak rozłożone, że do zabijania wrogów ze snajperki nie trzeba wykręcać palców.

Oprawa artystyczna jest pierwszorzędna, ale technologicznieDeus Ex żadnym arcydziełem nie jest.

Od strony wizualnej pecetowy Bunt ludzkości prezentuje się w akcji zdecydowanie lepiej od swych konsolowych odpowiedników, co nie powinno nikogo specjalnie dziwić – na dobrą sprawę już samo podniesienie rozdzielczości ekranu do wyższych wartości, pozwala cieszyć się znacznie lepszą grafiką. Oczywiście nowe Deus Ex wykorzystuje DirectX 11 i to właśnie tutaj należy upatrywać przyczyn stosunkowo wysokich wymagań sprzętowych. Posiadacze komputerów obsługujących ostatnią wersję tych bibliotek mogą uaktywnić w opcjach wizualnych m.in. miękkie cienie, antyaliasing drugiego stopnia (FSAA) oraz teselację. Gra w tym standardzie faktycznie wygląda lepiej, ale o wielkim skoku jakościowym nie ma mowy. Prawdę mówiąc zastanawiam się, na co tak naprawdę idzie cała moc obliczeniowa, bo produkt firmy Eidos Montreal sprzętożerny jest okrutnie, a grafika od strony technologicznej na kolana wcale nie powala – Deus Ex: Bunt ludzkości napędza silnik firmy Crystal Dynamics, ten sam, który będzie zasilać najnowszą odsłonę cyklu Tomb Raider.

Choć produkcji tej daleko jeszcze do finalnej postaci (premiera w sierpniu), otrzymana do testów wersja była bardzo stabilna. Przez dwanaście godzin nie zawiesiła się ani razu, a na moim domowym gruchocie (Core 2 Duo 3 GHz, 4 GB RAM, 9800 GT) działała bez jakichkolwiek spowolnień na najwyższych detalach, jakie dało się uzyskać w DirectX 9. Drobne błędy oczywiście były, ale nic na tyle poważnego, żebym nie mógł cieszyć się zabawą. A biorąc pod uwagę, że tytuł w akcji prezentuje się zaskakująco dobrze, to i ogólne wrażenia z eksploatacji wersji PC są jak najbardziej pozytywne. O tym jednak opowiem Wam dopiero po weekendzie, kiedy na łamach naszego serwisu ukaże się obszerny test Buntu ludzkości. Dowiecie się z niego również, czy trzecie Deus Ex faktycznie aspiruje do miana jednej z najlepszych gier w swojej kategorii, jakie spłodzono w ostatnich latach.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Deus Ex: Bunt Ludzkości

Deus Ex: Bunt Ludzkości