Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Demon's Souls Publicystyka

Publicystyka 24 listopada 2020, 14:40

autor: Szymon Liebert

Demon’s Souls to trudna gra, ale i tak najgorsi są gracze

Wydaje się Wam, że trudna gra potrafi sfrustrować? Potrafi, ale żywi ludzie robią to o wiele skuteczniej. Demon’s Souls pokazało nam to lata tamu i przypomina dziś dzięki remake’owi.

Przemierzam pomieszczenia średniowiecznego zamku w poszukiwaniu wroga. To inny gracz, który przed chwilą najechał mój świat, o czym zostałem poinformowany stosownym napisem na ekranie. Wcześniej powaliłem wielu niebezpiecznych przeciwników i nazbierałem sporo dusz. Jeśli zginę, stracę wszystko, ale jestem spokojny – mam dobry sprzęt, dużo przedmiotów leczących, znam okolicę. Wtem wypada na mnie zza rogu jego fantom i kładzie na łopatki jednym celnym uderzeniem gigantycznej maczugi. Tak właśnie wygląda prawdziwe Demon’s Souls.

Demon’s Souls to produkcja ekipy FromSoftware, którą niedawno przypomniało studio Bluepoint w przepięknym, choć trzymającym się kurczowo oryginału remake’u. Mimo że podstawowa zawartość tej pozycji – lokacje, przeciwnicy, bossowie, ukryte mechaniki – stanowi olbrzymie wyzwanie, gracze wiedzą, jak rzucać sobie dodatkowe kłody pod nogi. Oto przykłady tego, jak fani tego tytułu trollowali się nawzajem 11 lat temu i jak trollują się nadal, wzbogacając grę o pokłady czarnego humoru i sporo emocji.

Pierwsze wspomnienie z Demon's Souls - dziura w ziemi i fałszywa notatka

Strolluj innego gracza podpowiedzią

Jedno z moich pierwszych wspomnień z oryginalnego Demon’s Souls to wielka wyrwa w podłodze widoczna na początku pierwszej lokacji, Pałacu Boletarii, w której fruwały tajemnicze świetliki. Tuż obok dziury znajdowała się podpowiedź napisana przez innego gracza: „Zeskocz, żeby zdobyć skarb”. Po uważnych oględzinach tego rzekomego przejścia uznałem, że nie ma możliwości, abym przeżył upadek, i ktoś próbuje wpuścić mnie w kanał (żeby była jasność: na dole rzeczywiście coś było, ale dało się tam dotrzeć inną trasą). Takie sytuacje, kiedy ktoś próbował nas nabrać, zostawiając fałszywą podpowiedź, zdarzały się w tej grze zadziwiająco często – z twarzą wykrzywioną w trollowym uśmiechu donoszę, że powróciły one ze zdwojoną mocą w remake’u. Może on sobie wyglądać pięknie, co nie znaczy, że tym razem w grze brakuje przejawów zwichrowanego poczucia humoru społeczności fanów Soulsów.

Te pozostawiane przez graczy napisy są rzecz jasna elementem słynnego i dość nowatorskiego systemu online Demon’s Souls. Grając w trybie sieciowym, możemy pisać na ziemi, korzystając z kilku przygotowanych przez twórców szablonów – każdy z nich zwykle składa się z krótkiego zdania i dodatkowego określenia. Mogą to być ostrzeżenia pokroju „strzeż się przeciwników” albo wskazówki „tu znajdziesz wartościowy przedmiot”. W znacznej większości przypadków takie podpowiedzi rzeczywiście ratują nam skórę lub kierują w ciekawe miejsca, np. ujawniając ukryte „iluzoryczne ściany”, które w inny sposób można odkryć, jedynie machając na oślep mieczem. Czasem jednak gracze wykorzystują je do robienia sobie niewinnych żartów albo wręcz „pranków”, mających uprzykrzyć komuś życie. Część z nich po debiucie oryginalnej wersji gry niemal weszła do popkultury.

Przykładów takiego wykorzystania napisów w remake’u Demon’s Souls naliczyłem dziesiątki i zwykle przypominały one te z pierwowzoru. Wspomniana wyrwa w murze teraz jest opisana enigmatycznym hasłem: „Jeśli zeskoczysz...”, sugerującym, że na dole kryje się coś ciekawego. Gracze kpią z mechaniki tajnych przejść – fałszywych ścian, które znikają, kiedy uderzymy w nie mieczem. Regularnie widuje się napisy pod murami głoszące, że „dalej znajduje się przejście” albo „zaatakuj”. Uderzamy mieczem dziesiątki razy, ale oczywiście akurat w tym miejscu nie ma żadnej ukrytej ścieżki. Nagminne są hasła przy wyrwach w murze sugerujące, że poniżej znajduje się coś wartościowego. Problem polega na tym, że często faktycznie tak jest, bo konstrukcja poziomów jest złożona, więc łatwo dać się złapać. W paskudnym bagnie znanym jako Czeluść Deprawacji (z ang. Valley of Defilement) ktoś umieścił podpowiedź, która potrafi zmarnować kilka dobrych minut. Zachęca ona do eksploracji pobocznej zatoczki tego przeklętego miejsca w nadziei znalezienia wartościowego przedmiotu. Po przeczesaniu całkowicie pustej przestrzeni odczytujemy kolejny napis: „Myślałeś, że będzie tu jakaś podpowiedź?”. Strollowani zawracamy, raz jeszcze przeklinając własną naiwność.

A ty sobie stój i uderzaj w ścianę.

Jak nie dać się oszukać? Oczywiście trzeba pozostać czujnym i oceniać wszystko racjonalnym okiem. Remake przynosi jednak asa w rękawie, którego nie było w oryginale z PlayStation 3. Chodzi o... tryb fotograficzny, który nie dość, że zatrzymuje grę, to jeszcze pozwala rozejrzeć się po okolicy. Dzięki jego funkcjom można nawet rozjaśnić sobie często tragicznie wręcz ciemne lokacje. Wrogowie czający się za rogiem? Niepewne przejścia i zeskoki? Skarby? Przed obiektywem nic się nie ukryje.

Kiedy bossem jest inny gracz

Zabawne napisy, przez które zmarnujemy trochę czasu, to tylko niewinna zabawa. A co powiecie na sytuację, kiedy zamiast przewidywalnego bossa, którego pokonanie okazuje się niezbędne do ukończenia gry, musicie rozgromić innego gracza? Demon’s Souls zawiera zupełnie opcjonalną możliwość grania z innymi ludźmi. Opcjonalną, bo całość da się przejść w trybie offline i również będzie to emocjonujące. Moduł online, poza wspomnianymi podpisami, oferuje jednak coś jeszcze: możliwość przyzywania na pomoc innych graczy, co – umówmy się – może bardzo ułatwić walkę z wieloma przeciwnikami. Jest to związane z dwoma stanami postaci: człowieka oraz duszy. Jako człowiek możemy odnaleźć w świecie gry znaki innych uczestników zabawy, za pomocą których przenosimy ich do naszego świata na jakiś czas. Ten tryb otwiera nas jednak także na ataki innych osób. W momencie inwazji nie możemy przejść do dalszej części lokacji, zanim nie uporamy się z ludzkim przeciwnikiem. Oczywiście za tym wszystkim stoi wiele motywacji materialnych, ale powiedzmy sobie szczerze: gracze atakują się nawzajem, bo lubią bić się ze sobą lub trollować mniej doświadczonych użytkowników.

Stary mnich czeka na ofiarę

Według niepisanych zasad PvP każde starcie powinno odbyć się na udeptanej ziemi bez zbędnych ceregieli. Wojownicy powinni ukłonić się sobie nawzajem, po czym zmierzyć się w szermierczym pojedynku bez używania leczenia, aby walka była bardziej konkretna. W rzeczywistości żadnych reguł nie ma i obie strony próbują zrobić wszystko, żeby wygrać. Metod radzenia sobie z napastnikiem (lub przeciwnie – naszym celem inwazji) jest naprawdę sporo. Mamy przecież zaklęcia, uniki, ciosy w plecy, riposty, przedmioty czy elementy otoczenia, które można wykorzystywać.

Możemy próbować ukrywać się przed fantomem gracza, używając odpowiednich przedmiotów, i bawić się z nim w chowanego. Fantom z kolei może wciągnąć oponenta pomiędzy regularnych wrogów, którzy na niego samego nie zwracają uwagi. Jeśli ktoś zechce ośmieszyć drugą osobę, zawsze może pokonać ją przy pomocy pięści. Mimo że FromSoftware zestaw narzędzi do trollowania poszerzyło nieco później (w Dark Souls jest zaklęcie pozwalające na zamianę gracza w beczkę lub skrzynię), Demon’s Souls dało podwaliny pod emocjonujące i nieprzewidywalne starcia, oparte często na próbie wykiwania drugiej osoby w labiryncie skomplikowanych lokacji.

Ale to nie wszystko, bo w grze znajduje się jedna z bardziej pamiętnych i przerażających walk z bossami. Stary Mnich z Wieży Latria wystawia do boju przyzwanego drugiego gracza. Zamiast przewidywalnego wroga, którego wzorów zachowania możemy się wyuczyć, dostajemy za każdym razem inną osobę z innym uzbrojeniem i przede wszystkim nastawieniem. Czasami może trafić się ktoś, kto podda się bez walki, żeby ułatwić nam przejście gry. Przeważnie jednak tuż po wejściu na arenę czeka nas pewna śmierć – bo świetnie przygotowany przeciwnik wyskakuje zza rogu z zamiarem zrobienia z nas plamy krwi. Z jednej strony to irytujące, bo możemy zaciąć się na tym pojedynku na dobre. Z drugiej, łatwo da się oszukać system i walczyć ze sztuczną inteligencją, więc nie jest to przeszkoda nie do pokonania.

Poza tym niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto przy Starym Mnichu nie próbował dopiec innym graczom, stosując dziwne taktyki. Najgłupszym pomysłem, na jaki ja wpadłem w remake’u, było bieganie bez zbroi po arenie przez kilka dobrych minut, unikając ciosów wroga. Kiedy desperacko goniący mnie gracz wreszcie się zatrzymał i przekazał mi swoją dezaprobatę przy pomocy jednej z animacji postaci, pozwoliłem mu wygrać. Zasłużył swoją cierpliwością i ukończył test, jaki dla niego przygotowałem.

Walka z żywym graczem zawsze jest trudniejsza.

Jak uniknąć problemów ze strony innych osób? Wbrew pozorom jest to proste: wystarczy grać w trybie offline albo nie zmieniać postaci w człowieka. Tryb offline pomoże w przypadku wspomnianego bossa będącego realnym graczem, zastępując go zwinnym, ale przewidywalnym wojownikiem. Granie jako dusza (a nie człowiek) sprawia natomiast, że to my możemy kogoś zaatakować lub komuś pomóc, ale sami jesteśmy bezpieczni. Zresztą granie w formie duszy jest zalecane zawsze, bo śmierć w tej postaci nie wpływa na tzw. „tendencję światów”, przekładającą się z kolei na zmiany w poziomie trudności.

Trollowanie wpisane w fabułę

Tak naprawdę bycie podstępnym i dwulicowym jest wpisane w Demon’s Souls i kolejne gry studia FromSoftware. Praktycznie w każdej z nich znajduje się jakaś postać niezależna, wobec której musimy zachować czujność i nie wierzyć jej słowom. Generalnie rzecz ujmując, fabuła jest tu zawsze podawana w niedopowiedzeniach i półprawdach, tym bardziej że często mamy do czynienia z konfliktem kilku stron czy wręcz światopoglądów. W Demon’s Souls wiąże się to chociażby z użytkowaniem magii pochodzącej od demonów lub bazowaniem na wierze w bóstwo albo poleganiem na własnych umiejętnościach.

Uważajcie na tego gagatka.

Remake przypomniał mi o jednym z najbardziej zabawnych wątków pobocznych, który przed laty wprawił mnie w niemałe osłupienie. Otóż w grze regularnie ratujemy z opresji postacie niezależne, które później trafiają do naszej bazy, czyli Spójni (z ang. Nexus). Z definicji pomagamy każdemu NPC, bo przecież w zamian oferuje on pewne usługi, np. ma dla nas jakieś towary. W Wieży Latria trafiamy jednak na tajemniczego Yurta, który zapewnia, że „poluje na demony”. Uratowany wraca do bezpiecznej kwatery gracza, po czym... zaczyna regularnie mordować innych bohaterów. Jeśli będziemy nieuważni, możemy stracić między innym wszystkie postacie zajmujące się magią i w ten sposób nie mieć już dostępu do nowych zaklęć, a nawet opcji zmiany aktywnych czarów.

Naczelnym trollem Demon’s Souls, ale też wielu późniejszych gier FromSoftware pozostaje oczywiście Patches, znany w polskiej wersji jako Łata Hiena. To postać niezależna oraz kupiec, którego spotykamy w przeróżnych konfiguracjach i prawie zawsze zostajemy przez niego oszukani. W tej grze posiadacz najbardziej szczerego uśmiechu w historii czeka na nas w Świątyni Burz, gdzie pilnuje zeskoku prowadzącego do jaskini rzekomo wypełnionej skarbami. Patches sugeruje, żebyśmy spojrzeli w dół i przekonali się o czekającym tam bogactwie. Kiedy to robimy, kopie nas w plecy. Oczywiście Patches pozostaje postacią niejednoznaczną, bo chociaż pakuje nas w kłopoty, robi to na nasze życzenie: nikt przecież nie kazał nam zaglądać do jaskini.

Kiedy to Ty zabijasz NPC. W jednym z filmów na tvgry pokazywałem niedawno quest Mefistofeles, postaci, która pojawia się w grze przy mrocznej tendencji naszego bohatera oraz po zabiciu wspomnianego Yurta. W ramach tego zadania to my musimy zmierzyć się z NPC z naszej bazy, co może nie być takie łatwe, bo część z nich dysponuje potężnymi zaklęciami. Nagroda jest jednak potrzebna do zaliczenia platyny, bo od Mefisto otrzymujemy pierścień dedykowany właśnie rozgrywce PvP.

Dlaczego ludzie to sobie robią?

Czemu w grze pojawia się tyle fałszywych podpowiedzi? Bo doceniła je społeczność. Wszelkie wskazówki, na jakie natrafiamy, można wzorem mediów społecznościowych „polubić” lub nie. Te z negatywnymi ocenami wyświetlają się rzadziej. Wniosek jest więc taki, że społeczność Demon’s Souls lub sobie pożartować i potrafi docenić żart wymierzony w nią samą. Czemu gracze wciąż się atakują? Bo potyczki PvP są w Demon’s Souls niezwykle emocjonujące, stanowiąc mieszankę właściwej walki z rozgrywką psychologiczną i taktyczną. Czemu Patches raz za razem wbija nam nóż w plecy? Może jest kimś więcej niż trollem i próbuje czegoś nas nauczyć. Poza tym trudno się na niego gniewać, bo zawsze ma świetną wymówkę dla swoich przewinień.

Pewne jest natomiast to, że Demon’s Souls stanowi jedną z tych gier, w których czarny humor kryjący się w symbolicznym podstawianiu komuś nogi był obecny od samego początku i na pewno pomógł w przekazaniu tej tradycji późniejszym naśladowcom. System ten rozwinięto w znacznie popularniejszym Dark Souls, gdzie powstały dziesiątki zabawnych kompilacji trollowania innych graczy w sieci. Nie muszę chyba wyjaśniać, że taka forma zabawy – oparta na byciu sprytnym i podstępnym, a nie tylko szybkim i wprawnym – jest dzisiaj podstawą rozgrywki online. Nie chcę mówić tutaj, że nie byłoby Dead by Daylight, Among Us czy Fall Guys bez Demon’s Souls, bo to przesada. Remake przypomina jednak, że już 11 lat temu trollowanie innych osób było świetną rozrywką.

TWOIM ZDANIEM

To jakim kontrolerem wolisz przechodzić Soulsy?

53,1%
Klasycznie - padem
8,2%
Nieortodoksyjnie - gitarą do Guitar Hero
8%
Oryginalnie - mikrofonem
30,8%
Ekstremalnie - myszką i klawiaturą
Zobacz inne ankiety
Demon's Souls

Demon's Souls