Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 listopada 2010, 10:33

autor: Szymon Liebert

Dead Space 2 - już graliśmy!

Samotna walka z Nekromorfami w opuszczonych bazach była świetnym przeżyciem. Czy multiplayer w Dead Space 2 będzie równie udany?

Dead Space to zdecydowanie jedna z najciekawszych nowych marek ostatnich lat. Mroczny klimat, ciekawe pomysły i świetna stylistyka złożyły się na jej bardzo wyrazisty i wyróżniający się wizerunek. Dotychczasowe materiały na temat kontynuacji pokazały, że studio Visceral nie zamierza serwować odgrzewanego kotleta – w Dead Space 2 odświeżona zostanie większość elementów gry, a jedną z zupełnych nowości będzie oczywiście multiplayer. Problem z rozgrywką sieciową polega na tym, że prawie każdy deweloper stara się dodać ją do swojej gry, ale tylko niewielu robi to dobrze i z pomysłem. W rezultacie na rynku mamy mnóstwo produkcji ze świecącymi pustkami trybami online, bo wszyscy i tak wolą postrzelać w Modern Warfare 2 czy Halo: Reach. Na londyńskim pokazie Electronic Arts mogliśmy sprawdzić, czy twórcy drugiego Dead Space mają szansę na uniknięcie tej pułapki.

Osłanianie kolegów to bardzo dobry pomysł. Tylko któremu z nichpomóc w tej sytuacji?

Główną atrakcją multiplayera w Dead Space 2 jest możliwość wcielenia się zarówno w żołnierzy, jak i w potworne Nekromorfy. Obie strony dysponują odrębnym repertuarem zdolności bojowych i wymagają nieco innego podejścia. Ludzie dostają kilka typów karabinów oraz wymyślnych urządzeń znanych fanom serii i zdecydowanie muszą działać drużynowo. Żołnierz, którego nikt nie ubezpiecza, zostanie zabity w kilka sekund, gdyż Nekromorfy atakują z zaskoczenia, są dość zwinne i potrafią chować się w najróżniejszych zakamarkach lokacji. Grając nimi, nie musimy martwić się za bardzo o taktykę, chociaż oczywiście współdziałanie z innymi graczami pozwala eliminować przeciwników błyskawicznie. To, że drużyny różnią się od siebie, jest dużą zaletą – o ile twórcom uda się odpowiednio zbalansować obie strony. W tej chwili trudno ocenić, czy tak jest, chociaż potyczki były wygrywane i przez ludzi, i przez potwory.

Zgodnie z panującymi standardami w grze nie mogło zabraknąć takich elementów jak klasy postaci, system doświadczenia czy efektowne zabójstwa. Drużyna ludzi nie została co prawda podzielona na różne typy żołnierzy, ale każdy z graczy musi wybrać jedną z sześciu broni głównych, które w praktyce stają się formą specjalizacji. W dostępnej wersji gry wypróbowaliśmy zwykły karabin oraz Line Gun i Force Gun. Właściwie każda z pukawek ma dwa tryby strzelania – przykładowy Line Gun strzela horyzontalnymi pociskami lub pozwala rozstawić miny. W razie potrzeby możemy skorzystać też z broni podręcznej i kilku innych gadżetów – w tym chociażby z obszarowego leczenia.

Oficerowie ochrony mają w czym wybierać, ale na szczęście Nekromorfy również dysponują dość potężnymi możliwościami. Gracze wcielający się w potwory osiągają przewagę dzięki dwóm zasadniczym właściwościom: po pierwsze – widzą żołnierzy przez ściany, a po drugie – nie pojawiają się na mapach w ściśle określonych punktach, bo po każdej śmierci mogą wybrać dziurę, z której chcą wyleźć. To sprawia, że nie zastanawiamy się, gdzie jest przeciwnik, ale jak go skutecznie podejść i zaskoczyć. Czasami nie jest to łatwe, bo Nekromorfy poruszają się w specyficzny sposób i niektóre z nich mogą być dość powolne. Na szczęście każdy ma kilka asów w rękawie.

Potwory dzielą się na cztery typy (znane zapewne fanom pierwszej odsłony serii): chudą istotę o wyglądzie dziecka (Pack), pełzającego robaka z mackami (Lurker), rzygającego humanoida (Puker) i plującego kwasem dalekodystansowca (Spitter). Gra każdym z nich to odrębne doświadczenie: w skórze Packa przemierzamy korytarze truchtem i rzucamy się na wrogów. Lurker może chodzić po ścianach, przyczaić się na ofiarę na suficie i zdzielić ją mackami lub ogłuszyć pociskiem z jadem. Puker i Spitter są dość powolne (jeden z nich dysponuje formą szarży), ale skutecznie dziesiątkują wrogów na odległość. Cztery typy Nekromorfów zapewniają dużą różnorodność i zwiększają potencjalną liczbę dostępnych taktyk.

Dwóch na jednego!

Ośmioosobowe potyczki (4v4) rozgrywały się na dwóch mapach: Titan Mines i Solar Array. Podstawą zabawy w multiplayerze Dead Space 2 są kilkuczęściowe misje, które starają się wykonać członkowie ochrony: w kopalniach Tytana trzeba było aktywować bombę, czyli przytachać jej kawałki do generatora i później bronić go. Na drugiej mapie dostarczaliśmy dane i koordynaty – chodziło więc o dostanie się do kilku paneli. Z rozeznaniem się w sytuacji nie było problemu, bo gra wskazywała kolejne cele i podpowiadała, że powinniśmy bronić towarzysza przenoszącego akurat ważny przedmiot. Jeszcze banalniejszą rolę miały Nekromorfy, które po prostu musiały powstrzymać żołnierzy. Prostota jest tu szczególnie istotna – dzięki niej mniej doświadczeni członkowie drużyny nie mieli wątpliwości, co powinni robić, i mogli skupić się na taktycznym rozrywaniu przeciwników. A jak to wszystko wypadło w praktyce?

Wcielając się w człowieka w trybie multiplayer w Dead Space 2, czujemy się niemal jak Isaac Clarke przemierzający opuszczone stacje. Różnice są zasadniczo dwie: nie działamy w pojedynkę, a Nekromorfy są znacznie bardziej krwiożercze, inteligentne i zdeterminowane. Cały czas musimy uważać na naszych kompanów, których można przypadkowo uszkodzić i musimy liczyć na to, że będą pomagali nam w wykonaniu zadania. Brzmi to może dość skomplikowanie, ale sprawdza się świetnie. Po pierwszym szoku i spotkaniu ze szponami Packa zaczynamy działać z głową i ubezpieczać partnerów. Potwory nadchodzą regularnie i nie ma chwili spokoju na ustalanie taktyki – cały czas trzeba pilnować tyłów i sufitów. W jednej z gier sprytny Spitter zaczaił się na platformie nad kluczowym korytarzem i w pojedynkę powstrzymał całą drużynę.

Jako Nekromorfy nie musimy za bardzo przejmować się stratami i błędami – po prostu prujemy na wrogów lub próbujemy wziąć ich z zaskoczenia. Potwory nie zabijają ludzi jednym ciosem, więc nie wystarczy tylko skoczyć i uderzyć. Kiedy jednak dopadniemy już samotnego żołnierza, raczej na pewno zrobimy z niego papkę. Na pierwszy rzut oka gra tą drużyną jest bardziej chaotyczna, ale można tutaj stosować mnóstwo taktyk i starać się rozdzielić przeciwników. Najniebezpieczniejszy jest bowiem nie osobnik, z którym akurat walczymy, ale ubezpieczający go towarzysze. Zróżnicowane umiejętności przerażających bestii pozwalają spowalniać wrogów i przeszkadzać im, a także angażować w bezpośrednie walki rozgrywane za pomocą brutalnych quick-time eventów. Wszystko to sprawia sporo frajdy, bo charakter czających się mroku szkarad został bardzo dobrze oddany.

Nekromorfy opanowały sztukę chodzenia po ścianach.

Podczas przemierzenia mrocznych korytarzy i wypatrywania Nekromorfów w oczy rzuca się podrasowana grafika. Nie jest to oczywiście żaden wielki skok jakościowy, ale mimo wszystko lokacje i modele postaci wyglądają świetnie. Na jednej z map efektownie połyskują mokre ściany korytarzy. Warto też zwrócić uwagę na kontynuowanie tradycji umiejscawiania interfejsu w samym świecie gry – liczba dostępnych naboi wyświetla się obok karabinu, a przy quick-time eventach przyciski są „przyklejone” do postaci. Dzięki temu na ekranie właściwie nie ma żadnych rozpraszających elementów i statystyk – widzimy jedynie pseudonimy towarzyszy. Visceral nie zapomniał też podrasować stylistyki obrazu w przypadku Nekromorfów – grając bestiami, widzimy świat odrobinę inaczej, a różne napisy i teksty przypominają tkankę biologiczną.

W Dead Space 2 tryb multiplayer będzie oparty na systemie doświadczenia i poziomów, chociaż na pokazie Electronic Arts nie dowiedzieliśmy się o nim za wiele. Można jednak przypuszczać, że będzie to standardowe rozwiązanie, które znamy z wielu innych gier. Czy sama rozgrywka obroni się przed zalewem innych produkcji z przeciętnym multiplayerem? Trudno na to odpowiedzieć w tym momencie, ale wycieczka do mrocznych korytarzy i walka ze znacznie bardziej nieprzewidywalną wersją Nekromorfów była zdecydowanie pozytywnym doświadczeniem. Być może tryb sieciowy szykowany przez Visceral nie podbije rynku i nie odciągnie graczy od Halo, czy Bad Company 2, ale powinien gwarantować wrażenia doskonale pasującego do tego rozkręcającego się uniwersum.

Szymon „Hed” Liebert

Dead Space 2

Dead Space 2