Darksiders II - pierwsze spojrzenie
Wojna napsocił swoje w pierwszej części Darksidera, w drugiej zaś pałeczkę przejmie inny Jeździec Apokalipsy - Śmierć. Wszystko wskazuje na to, że swojego brata przerośnie pod każdym względem.
Marcin Serkies
Darksiders, gra akcji z widokiem z perspektywy trzeciej osoby, stało się czarnym koniem 2010 roku, podbijając nie tylko serca graczy, ale i krytyków. W zeszłym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w pokazie drugiej odsłony tego cyklu. Jak na moje oko i wyczucie – niespodzianki nie będzie, Darksiders II zapowiada się bowiem na solidną, dobrze przemyślaną kontynuację.
Tym razem głównym bohaterem jest inny jeździec Apokalipsy – Śmierć. Braciszek rusza w sukurs Wojnie, którego pechowe działania w poprzedniej odsłonie cyklu sprawiły, że został on uwięziony. Śmierć jako osobnik lżejszy i szybszy preferuje nieco inne sposoby rozwiązywania problemów i docierania do celu. Pierwsze minuty prezentacji nieodparcie nasuwały mi skojarzenia z przygodami księcia Persji. Dzięki zwinniejszemu bohaterowi nie tylko rozgrywka stała się bardziej dynamiczna, ale możliwe było też czterokrotne powiększenie świata gry, który Śmierć pokonuje na grzbiecie przywoływanego w dowolnej chwili konia.
W oglądanym przez mnie fragmencie Śmierć musiał skontaktować się z istotą, która odpowiada za logistykę dusz zdążających w górę lub w dół. Spotkać się z owym jegomościem można tylko na pokładzie wielkiego latającego okrętu, ciągniętego przez dwa węże. Aby się tam dostać, Śmierć zmienia się w swoją bardziej znaną postać – Ponurego Żniwiarza – i szybko pokonuje odległość dzielącą go od cielska jednego z węży.

W końcu główny bohater dociera do wnętrza statku, gdzie trafia do Deathwish, czyli czegoś, co przy odrobinie dobrej woli można nazwać miastem. To jedna z lokacji, w której zatrzymamy się na dłużej – będziemy działać, wykonywać kolejne zadania i poznawać tajniki fabuły. Jako ciekawostkę prowadzący prezentację podał, że samo Deathwish ma zawierać tyle podziemi co cała pierwsza część, a podobnych centralnych miejscówek znajdziemy w drugiej odsłonie serii dużo więcej.
Poza misjami z głównego wątku fabularnego natkniemy się także na sporo zadań pobocznych. Twórcy obiecują, że ich realizacja nie odbiegnie znacząco od questów z podstawowych etapów. Opcjonalne scenariusze będą rozgrywać się przy tym w całkowicie unikalnych lokacjach. Solidnie zrealizowany system zleceń pobocznych powinien zachęcić graczy do skrupulatnego eksplorowania świata Darksiders II.
Podczas wykonywania zadań oglądaliśmy sceny żywcem wyjęte z Prince of Persia – skakanie po kolumnach, belkach, linach, pokonywanie ścian. Zasób dostępnych ruchów jest naprawdę ogromny, a gra w dość wyraźny – choć nie nachalny – sposób zaznacza, gdzie należy kierować kolejne kroki. Ciekawie brzmi informacja, że pełen zakres ewolucji bohatera będzie dostępny od samego początku, jednak zdobywanie doświadczenia i inwestowanie go w rozwój umiejętności doda im mocy. Jak można przypuszczać, niektóre obszary staną się dostępne tylko przy odpowiednio udoskonalonej postaci.
Obok elementów typowo platformowych ważną częścią rozgrywki mają być zagadki. Te, które widzieliśmy w trakcie pokazu, były banalne, wystarczyło obrócić jedną kolumnę, aby światło, które emitowała, trafiło w interesujący nas punkt. Dalej jednak ma być trudniej, choć nie do poziomu absurdu.
Oczywiście kontynuacja nadal największy nacisk położy na walkę, a tę zrealizowano na poziomie najlepszych przedstawicieli gatunku slasherów. Obok licznika wyprowadzanych ciosów i ładującego się paska energii ujrzymy również liczby symbolizujące zadane obrażenia, wyskakujące z przeciwników po udanym trafieniu – to element wzmacniający aspekty RPG w Darksiders II. Od strony czysto wizualnej wszystkie starcia, czy to z gromadą szkieletów, czy z potężnym żukiem, wypadły naprawdę efektownie. Wezwanie stada kruków męczących przeciwników zrobiło niemałe wrażenie, a podobnych umiejętności bohater będzie mieć w zanadrzu znacznie więcej. Całkiem udanie prezentowała się też walka z bossem w finale pokazu. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, powiem tylko, że pojedynek podzielony został na dwa etapy i nie działała opcja ataku frontalnego. Każdego z bossów trzeba było pokonać sposobem, w przypadku jednego poskutkowało bicie go tylko w głowę, innego należało kopać po łydkach. Niby nic nowego, ale Vigil jak na razie realizuje to w bardzo obiecujący sposób.

Pojedynki, rozwiązywanie zagadek, pokonywanie przeszkód i wykonywanie zadań zaowocują zyskiwaniem doświadczenia, które następnie zainwestujemy w rozwój zdolności głównego bohatera. Na pokazie wspomniano, że nawet na swym najwyższym poziomie Śmierć nie będzie dysponować wszystkimi umiejętnościami. Zdobywanie kolejnych leveli ma wiązać się również ze wzrostem czternastu statystyk, a oprócz doświadczenia wpływ na nie będą mieć także elementy wyposażenia. Kombinacji jest więc sporo i przy każdym podejściu da się w inny sposób pokierować ulepszaniem umiejętności Śmierci.
W kwestii ekwipunku nawiązań do gatunku RPG jest równie dużo. Z przeciwników wypada bowiem całkiem sporo sprzętu o zróżnicowanych parametrach. System przypomina ten znany choćby z Borderlands. Przedmioty są posegregowane kolorami, oznaczającymi ich rzadkość, a te trudniejsze do zdobycia mają oczywiście lepsze parametry niż te bardziej powszechne. Powyższe dotyczy nie tylko zbroi, również broń, szczególnie drugą – poza kosami – także da się zmienić w dowolnej chwili, a w zależności, czy będzie to ogromny młot, czy potężny kostur, parametry okażą się inne, wygląd jak najbardziej też.
Kolejna odsłona Darksiders zapowiada się wyśmienicie. Szybszy i zwinniejszy Śmierć na pewno spodoba się fanom platformówek, szczególnie, że potrafi nie mniej od księcia Persji. Poprawiona i efektowna walka ucieszy zaś miłośników dobrej sieczki. System losowych zdobyczy oraz niezbyt przesadnie rozbudowanych statystyk i cech to gratka dla lubiących elementy RPG. Całość połączona w efektownie wyglądającą grę, urozmaiconą zagadkami logicznymi, stanowi pozycję, na którą warto czekać. Dużo większy teren, na którym rozegra się akcja, spora liczba zadań pobocznych i ciekawi przeciwnicy raczej nie pozwolą nam się nudzić. Reasumując, Śmierć ma sporą szansę na zdobycie liczniejszego grona fanów niż Wojna.