Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Grand Theft Auto V Publicystyka

Publicystyka 14 marca 2012, 11:00

autor: Maciej Kozłowski

Czego oczekujemy od Grand Theft Auto V?

Nadal wiemy bardzo mało na temat Grand Theft Auto V. Puszczamy wodze fantazji, co chcielibyśmy zobaczyć w najnowszej części legendarnego cyklu.

CO POWINNO ZAWIERAĆ GTA V:
  • nowe rodzaje pojazdów, broni i minigierek;
  • więcej elementów RPG, takich jak system dobrej lub złej reputacji, możliwość rozwijania bohatera oraz wybór wariantów dialogowych i różnych ścieżek rozwiązywania problemów;
  • dojrzałą fabułę z kilkoma możliwymi zakończeniami;
  • wciągający multiplayer z opcją kooperacji w trakcie kampanii.

Grand Theft Auto to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek w historii elektronicznej rozrywki. Licząca sobie całych 15 lat seria od samego początku zaskakiwała graczy otwartością świata, ogromną wolnością eksploracji oraz efektowną, wciągającą akcją. Nie bez echa przeszły również kontrowersje związane z samą treścią zabawy – a więc z kradzieżami, morderstwami i nielegalnymi wyścigami. GTA jako jedna z pierwszych gier pozwoliło na wcielenie się w prawdziwego badassa, nie stroniło też od niewygodnych tematów, takich jak narkotyki czy sutenerstwo. Każda kolejna część serii oferowała coraz więcej doznań w stopniowo coraz bardziej urzekającej oprawie. Trudno się więc dziwić, że zapowiedziana jakiś czas temu „piątka” wzbudza aż takie emocje. Oczekiwania wobec twórców ze studia Rockstar są naprawdę ogromne.

Więcej, lepiej, szybciej, mocniej

Poprzednie części cyklu wyznaczyły pewien standard w świecie gier wideo. Mnogość ciekawych elementów, jakie się w nich znalazły, przyprawia o zawrót głowy - emocjonujące wyścigi, interesujące dialogi, dynamiczne strzelaniny. GTA V, jako prawowita kontynuacja serii, powinno rozszerzać i ulepszać każdy z elementów rozgrywki. W praktyce oznacza to wprowadzenie dodatkowych pojazdów (deski windsurfingowe? wrotki?), broni oraz minigierek (poker i kości w kasynach?). Oczywiście ilość to nie wszystko, liczy się przede wszystkim jakość. Porzucone od czasów San Andreas mechanizmy RPG również mogłyby powrócić do gry, o ile zostałyby przedstawione w nieco atrakcyjniejszy sposób. Gdyby zawrzeć w rozgrywce system doskonalenia postaci, drzewka rozwoju, umiejętności i proste statystyki (również broni), całość nabrałaby zupełnie nowego blasku. Progres w grze nie zasadzałby się wtedy na prostym zaliczaniu kolejnych misji, ale również na faktycznym polepszaniu możliwości i mocy protagonisty. Dodatkowym plusem byłoby to, że każdy gracz posiadałby prawdziwie swojego bohatera różniącego się od pozostałych innym zestawem umiejętności.

Mafiozi to rodzinni ludzie. Warto to wykorzystać.

Nie ulega wątpliwości, że także inne elementy RPG bez problemu mogłyby zadomowić się w świecie GTA – już w „czwórce” znalazło się kilka misji z alternatywnymi rozwiązaniami. Czemu by tego nie rozwinąć? Gdyby gracz miał możliwość wybierania opcji dialogowych, a następnie swobodnego decydowania o tym, w jaki sposób wykona zlecenia, gra z pewnością wiele by zyskała. Jeśliby dodać do tego kilka zakończeń oraz możliwość odgrywania „dobrego” lub „złego” zbira, całość zabawy nabrałaby nowej głębi. Już Red Dead Redemption pokazało, że da się zawrzeć w grze akcji system pozytywnej lub negatywnej reputacji. W końcu nie jest powiedziane, że mafiosi muszą być totalnie źli i zawsze stawiać na przemoc – bohaterowie Rodziny Soprano albo pierwszego Ojca Chrzestnego byli interesujący głównie ze względu na swoją moralną niejednoznaczność. Takie budowanie osobowości postaci i ich relacji z pewnością wprowadziłoby ciekawy akcent do całości dzieła. Było to już trochę widoczne w GTA IV, gdzie wątek niewydarzonego kuzyna przewijał się przez całą kampanię – był zarazem humorystyczny i bardzo osobisty. Wprowadzenie do „piątki” bohatera posiadającego żonę i dzieci stworzyłoby nowe możliwości. Co na przykład, gdyby zostali oni porwani przez konkurencyjny gang? Wreszcie – moglibyśmy nawet być zmuszeni do decyzji, czy wybrać pieniądze, zanurzając się jeszcze bardziej w świecie gangsterskich porachunków, czy też postawić na dobro bliskich i porzucić życie na krawędzi?

Kto będzie głównym bohaterem GTA V? Twórcy gry nie ogłosili dotychczas żadnej oficjalnej informacji na ten temat, jednak Internet już od dawna huczy od plotek. Prawdopodobnie zostanie nim dojrzały mężczyzna o włoskich rysach twarzy (obrazek obok), ponieważ to właśnie on pojawia się w zwiastunie gry. Niektórzy internauci sądzą, że jest to Toni Cipriani z GTA: Liberty City Stories.

Poza wyborami moralnymi warto by postawić na swobodę podejmowania decyzji i sposobu realizowania misji – ale w taki sposób, by wpływało to na zakończenie gry. Dobrym przykładem tego typu zabiegu może być Deus Ex, w którym w ciekawy i bezinwazyjny sposób przekazywano graczowi wiele informacji (również statystyk), równocześnie pozwalając mu na wolność wyboru i korzystanie z szerokiego wachlarza umiejętności. Wyobrażenie sobie GTA z pomysłami z Mass Effecta i innych nowoczesnych RPG wcale nie jest takie trudne. Gangster stawiający na cichą, beznamiętną eliminację przeciwników (Hitman) mógłby być przeciwstawiony psychopacie o masochistycznych zapędach (Kane & Lynch), a rozgrywka w obu tych przypadkach przybrałaby zupełnie odmienną formę.

Dość problematyczna pozostaje natomiast kwestia samej treści gry – powinna być poważna i dojrzała jak w GTA IV czy też zabawna i pełna akcji w jak Saint’s Row? Mimo wszystko pierwsza opcja wydaje się bardziej korzystna. Po niezbyt dobrej Mafii II brakuje na rynku tytułów, które poruszałyby kontrowersyjne tematy ze stosunkowo dorosłym podejściem (oczywiście jak na standardy gier akcji). Mimo to możemy spodziewać się pewnej dozy szaleństwa i licznych mrugnięć okiem do odbiorcy – dokładnie tak, jak sugeruje to zwiastun gry.

Chociaż wydane dotychczas części serii zdają się być bliskie ideałowi, to jednak nietrudno znaleźć elementy, których wyraźnie im brakuje. Dotyczy to szczególnie trybu wieloosobowego, który pojawił się w „czwórce”, ale nie był zbyt ciekawy ani absorbujący (mimo wielorakości opcji sprowadzał się zawsze do wyścigów i nudnych strzelanin). Tym, czego można by oczekiwać po piątej odsłonie cyklu, jest możliwość przejścia kampanii (lub niektórych jej misji) ze znajomymi. Wyobraźmy sobie wspólny napad na bank albo odbijanie więźnia z policyjnego konwoju – brzmi pociągająco, prawda? Można co prawda zastanawiać się, czy nie psułoby to klimatu produkcji, ale rozwiązanie to wydaje się ciekawsze niż zebranie gangu kierowanych przez AI bandziorów i męczenie się z ich nie najwyższą inteligencją (San Andreas). Gdyby i ten argument nie był wystarczająco przekonujący, warto przytoczyć przykład gry Kane & Lynch, w której wspomniane rozwiązanie sprawdziło się bardzo dobrze, równocześnie nie niszcząc atmosfery zabawy.

Czy doczekamy się zarządzania gangiem?

A co z bardziej klasycznymi trybami multiplayer? Przede wszystkim dobrze byłoby odejść od formuły jałowej wymiany ognia na rzecz czegoś bardziej złożonego – np. wojny gangów, zbiorowego unikania obławy czy trybu quasi-MMO (który częściowo próbowano zaimplementować w GTA IV, ale skończyło się to fiaskiem). Oczywiście deathmatch również byłby mile widziany, ale patrząc na współczesne FPS-y, trudno nie dojść do wniosku, że formuła strzelanin przeszła sporą ewolucję. Warto by to uwzględnić w najnowszym dziele Rockstara, dodając w nim system osiągnięć, więcej elementów współpracy i – czemu nie? – klasy postaci. Taki model rozgrywki z pewnością byłby bardziej wciągający niż prostackie strzelanie do wszystkiego, co się rusza.

Czy poza ciekawym trybem wieloosobowym czegoś GTA brakuje? Interesującym rozwiązaniem byłoby również wprowadzenie wątku strategicznego – czemu nie pozwolić graczowi na stworzenie własnej organizacji przestępczej i kierowanie nią? Chyba każdy chciałby wcielić się w Ojca Chrzestnego i zarządzać swoimi „chłopcami”, prawda? Tego typu zarządzanie organizacją mogłoby być bardzo ciekawe, szczególnie dla osób z zacięciem do planowania. Niekoniecznie musiałoby zostać to przedstawione w takiej formie jak w klasycznym Syndicate (widok z góry i RTS-owe mechanizmy), ale już wzorzec Mount & Blade pokazuje, że „osobiste” zawiadywanie armią jest jak najbardziej możliwe do zrealizowania. Gdyby jeszcze podwładni gracza dysponowali własnymi osobowościami i potrzebami czy umiejętnościami, mogłoby to wynieść rozgrywkę na zupełnie nowy, taktyczny poziom (może wręcz taki jak z potyczek z Mass Effecta).

Może tę misję wykonamy w co-opie?

Pewnych usprawnień można by też spodziewać się w systemie walki – szczególnie w kwestii bezpośrednich starć, które dotychczas były traktowane bardzo po macoszemu. Znajdowane przez gracza kije bejsbolowe, pałki policyjne czy nawet japońskie katany (Vice City) co prawda występowały w serii od dawna, jednak nigdy nie doczekały się ciekawej, efektownej mechaniki. Oczywiście trudno wymagać od GTA, by nagle stało się slasherem, jednak wprowadzenie choćby kilku combosów oraz wygodnego sterowania z pewnością wyszłoby serii na dobre. Zaś co do strzelania, to można jedynie liczyć na to, że „piątka” wykorzysta kapitalną mechanikę z Red Dead Redemption. Więcej do szczęścia nie potrzeba.

Marka zobowiązuje

Jakiekolwiek GTA V by nie było i tak stanie się hitem. Ogromna (nie)sława cyklu z pewnością sprawi, że tytuł sprzeda się jak świeże bułeczki. Nie oznacza to jednak, że my, gracze, mamy pozostać wobec dzieł Rockstara całkowicie bezkrytyczni. Nawet jeśli tylko część z wymienionych w tym artykule pomysłów zostanie zrealizowana, piąta odsłona gangsterskiej sagi z pewnością wstrząśnie posadami komputerowego świata – jak zresztą każda z poprzednich. Nie ma co ukrywać – marka po prostu zobowiązuje.

Grand Theft Auto V

Grand Theft Auto V