Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 kwietnia 2007, 14:16

autor: Artur Falkowski

Chrome 2 - pierwsze wrażenia

Gra Chrome 2, podobnie jak pierwsza część, osadzona zostanie w odległej przyszłości, w czasach, kiedy ludzkość skolonizowała wiele planet, rzeczywista władza nad światem spoczywa w rękach potężnych korporacji, a śmierć nie musi być nieodwracalna.

Pierwsza część Chrome odniosła całkiem spory sukces. Jej kontynuacja a raczej rozwinięcie – SpecForce – nie było już tak dobre. Twórcy z wrocławskiej firmy Techland nie zrazili się tym i postanowili opracować tytuł, który nie tylko przebije pierwszą odsłonę serii, lecz także mieć będzie potencjał, by stać się prawdziwym hitem. Biorąc pod uwagę, że na razie deweloperzy zajmują się innymi produkcjami (Call of Juarez na X360 oraz Warhound na X360 i PC), trzeba przyznać, że przed nimi jeszcze daleka droga.

Tym, czym na razie mogą się pochwalić, jest krótkie demo, będące nie tyle wczesną wersją gry, co raczej przedstawieniem jej koncepcji. Tę właśnie prezentację mogłem obejrzeć w siedzibie firmy, gdzie zapoznałem się z tym, nad czym aktualnie pracuje wrocławski deweloper. Niestety dość szybko okazało się, że pokazane mi demo konceptowe jest tym samym, które mogli podziwiać odwiedzający ubiegłoroczne targi Games Convention. Niemniej jednak podczas prezentacji udało mi się dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy, które z pewnością przyspieszą tętno u niejednego fana osadzonych w klimatach science-fiction strzelanin. Zapraszam zatem do zapoznania się z tym, co szykuje nam ekipa Techlandu.

Ewolucja czy rewolucja?

Chrome 2 to nie będzie ewolucja – to będzie rewolucja” – takimi oto optymistycznymi słowami rozpoczęła się prezentacja. Uśmiechnąłem się pod nosem, myśląc, że gdybyśmy wierzyli w słowa twórców gier, to co druga produkcja okazywałaby się przełomem w branży elektronicznej rozrywki, a fani znudzeni oryginalnością błagaliby wydawców i deweloperów o zwykłe, powielające schematy poprzednich części sequele. Skoro jednak mój rozmówca posunął się do tego jakże odważnego stwierdzenia, zainteresowało mnie, czym podeprze swoją śmiałą tezę. Jak się okazało, argumentów miał bez liku.

Cechą wspólną pokazanych mi przez Techland produkcji była dbałość o szczegóły.

Gra Chrome 2, podobnie jak pierwsza część, osadzona zostanie w odległej przyszłości, w czasach, kiedy ludzkość skolonizowała wiele planet, rzeczywista władza nad światem spoczywa w rękach potężnych korporacji, a śmierć nie musi być nieodwracalna. Oto bowiem sprytni naukowcy stworzyli urządzenie pozwalające na dokonanie cyfrowej kopii jaźni, a następnie przeniesienie jej do innego ciała. Oczywiście taka procedura do najtańszych nie należy i pozwolić sobie na nią mogą jedynie najbogatsi. Jak się jednak okazuje, czasem również do przeciętnego człowieka los potrafi się uśmiechnąć.

Tak właśnie stanie się z naszym bohaterem, który na samym początku gry dowie się, że został zamordowany. Dostanie szansę na powrót do świata żywych, jeżeli zgodzi się pracować jako najemnik i żołnierz dla pewnej tajemniczej korporacji. Wybór ma prosty: albo przystać na proponowanie mu warunki, albo zostać skasowanym z nośnika danych i odejść w niebyt.

Po transferze osobowości bohater będzie musiał wykonać szereg zadań stawianych mu przez korporację. W międzyczasie poprowadzi prywatne śledztwo, pragnąc dowiedzieć się, kto go zabił, a także jakie są prawdziwe motywy jego pracodawców. Dość szybko wplącze się w skomplikowaną międzyplanetarną intrygę, w którą wmieszanych jest sporo wielkich organizacji. Tylko od niego będzie zależało, po czyjej stronie się opowie.

Fabuła ma być mocną stroną gry. Twórców scenariusza inspiruje twórczość tak znakomitych pisarzy s-f jak Philip K. Dick czy Richard Morgan. Opowiedziana w grze historia nie będzie optymistyczną wizją przyszłości, którą roztaczają przed nami autorzy przeróżnych książek i opowiadań z gatunku space opera. Zamiast tego twórcy zapewnią nam mroczną, tkwiącą korzeniami w cyberpunku opowieść.

Zmieniaj ciała, zwiedzaj planety

W trakcie rozgrywki zwiedzimy trzy planety i nie będą to małe asteroidy pokroju ojczyzny Małego Księcia czy światów odwiedzanych przez słynnego hydraulika w Mario Galaxy. Możemy liczyć na „olbrzymie” – jak mówił prowadzący prezentację – „niespotykane dotychczas w grach przestrzenie”. Tereny tak rozległe, że do ich przebycia nieraz trzeba będzie skorzystać z różnych środków transportu i to nie tylko naziemnych, lecz również latających. Świat gry będzie wypełniony ludźmi, którzy będą prowadzić swoje sprawy: rozmawiać, kłócić się, wypełniać jakieś zadania, handlować. Wszyscy będą żyli własnym życiem, a tylko od nas będzie zależało, czy wejdziemy z nimi w interakcję. Czasami zdarzy nam się na przykład przejechać w pobliżu strzelaniny, która wybuchła między wojskami konkurujących ze sobą korporacji. Będziemy mogli wtedy przyjrzeć się potyczce z daleka albo opowiedzieć się po którejś ze stron i wziąć udział w konflikcie.

Ta scenka nie prezentuje się może zbyt okazale, ale pamiętajmy, że to jedynie demo konceptowe.

Nieraz zdarzy nam się, że nie będziemy mogli czegoś dokonać tylko z tego powodu, że nasza postać nie będzie potrafiła na przykład skradać się. Nie będziemy jej jednak szkolili w praktykowanych przez Sama Fishera technikach szpiegowskich, zamiast tego poszukamy... innego ciała. Zazwyczaj będzie już ono posiadało właściciela, który niezbyt chętnie zechce się z nim rozstać. Od czego jednak są środki usypiające – parę celnych strzałów, nasza ofiara pada na ziemię, my przejmujemy jej ciało, a wraz z nim całe dobrodziejstwo inwentarza. Kiedy zatem staniemy się mechanikiem, będziemy mogli świetnie sobie radzić prowadzeniem pojazdów, ale nie przetrwamy bezpośredniego starcia. Z kolei wchodząc w postać napakowanego elektroniką osiłka raczej nie prześlizgniemy się niezauważeni przez obce terytorium. Jak więc widać, dobór ciała odpowiedniego do sytuacji będzie kluczowym aspektem rozgrywki. Na tym jednak nie koniec, ponieważ każdą przyjętą powłokę rozbudujemy za pomocą rozmaitych wszczepów, chipów czy egzoszkieletów. Prowadzący prezentację przyrównał te możliwości do gry Need For Speed, w której dysponujemy wieloma modelami samochodów, a każdy możemy poddać indywidualnemu tuningowi.

Zwiedzając planety co jakiś czas trafimy do jakiejś osady czy bazy wojskowej, w której będzie można zakupić nowy sprzęt i sprzedać nieco zdobycznego ekwipunku, oddać ciało do przechowalni, a także podjąć się wykonania danej misji. Krótko mówiąc, takie miejsca będą dla nas punktami wypadowymi, z których będziemy wyruszać na nasze wyprawy i do których będziemy powracać dla podreperowania kondycji i podniesienia możliwości postaci.

Kolosy bis

Do tej pory celowo omijałem jeszcze jeden istotny i rzucający się w oczy elementy gry – mechy, potężne, olbrzymie maszyny, na które natrafimy po drodze. Te mechaniczne potwory, które całkiem słusznie kojarzyć się mogą z ofiarami Wanderera w Shadow of the Colossus zrobią naprawdę spore wrażenie, kiedy majestatycznie stąpając miażdżyć będą drzewa, ludzi i napotkane budynki. To przeciwnicy, z którymi trzeba będzie się liczyć. Zanim uda nam się unieszkodliwić te olbrzymy, będziemy musieli się natrudzić, by znaleźć ich słaby punkt.

Mechaniczny kolos robi wrażenie, nawet zanim się do niego zbliżymy.

W prezentowanym mi konceptowym poziomie trzeba było właśnie uporać się z takim mechem. Już z daleka widać było jego sylwetkę, gdy wznosił się nad pobliskimi drzewami, lekko migocząc od otaczającego go pola ochronnego. Żeby w ogóle zmierzyć się z olbrzymią maszyną, trzeba było najpierw przedostać się przez tę barierę. Zdawała się być nie do pokonania i czyniła mecha niedostępnym dla naszych pocisków.

Jeżeli graliście w Splinter Cella, z pewnością pamiętacie laserowe czujniki, które dało się oszukać jedynie dzięki wszytemu w ubranie strażników nadajnikowi. Trzeba było albo przemknąć tuż za takim delikwentem, albo unieszkodliwić go, przerzucić sobie przez ramię i bezpiecznie przedostać się na drugą stronę chronionego pomieszczenia. Podobne rozwiązanie zastosowali twórcy Chrome 2. Należało bowiem odnaleźć jednego z wrogich żołnierzy, którzy za sprawą wszczepionego w ich organizm neutralizatora pola ochronnego mają swobodny dostęp do mecha. Wystarczyło zakraść się do odpowiedniego osobnika, uśpić go (nie zabijać!) i przejąć jego ciało. Cała operacja przebiegła błyskawicznie. Dla naszego nowego wcielenia bariera nie stanowiła żadnego problemu. Po chwili bohater był już po drugiej stronie, obserwując potężną maszynę w całej swej okazałości. Był to mech o konstrukcji pająka (wąskie, długie nogi oraz silny, opancerzony korpus). Poruszał się niezwykle ślamazarnie. Dzięki temu prowadzący nie miał większego problemu z dostaniem się pod niego. Teraz wystarczyło tylko wykorzystać wystrzeliwaną linę z wyciągarką, by uwiesić się na jego korpusie i mieć dobry widok na poruszające się nogi. Właśnie na jednej z nich znajdowało się słabo opancerzone miejsce, w które należało trafić. Po celnej serii robot osunął się na ziemię, a wtedy można było dokończyć dzieła.

Tak wyglądała walka z mechem, którego mój rozmówca określił jako średniej wielkości. Jestem ciekawy, jak w takim razie będą prezentowały się naprawdę duże maszyny. W trakcie dalszej rozmowy dowiedziałem się jeszcze jednej interesującej rzeczy. Otóż nie zawsze mechy będą naszymi przeciwnikami. Twórcy przewidują bowiem możliwość kierowania nimi niczym wieloma innymi dostępnymi w grze pojazdami.

Oprawa graficzna dema nie jest tutaj istotna, ponieważ, jak już wspominałem, powstało ono przed kilkoma miesiącami tylko po to, by zaprezentować samą ideę rozgrywki, a nie by traktować je jako wczesną wersję gry. Wiadomo jednak, że produkcja będzie chodziła na czwartej odsłonie autorskiego silnika Techlandu, Chrome. Będzie on wykorzystywał biblioteki DirectX 10 oraz najnowsze karty graficzne. Tym, co odróżni tę część od poprzednich produkcji wrocławskiej firmy, będzie możliwość osadzenia akcji nie tylko na otwartym terenie, lecz również w zamkniętych kompleksach wojskowych czy korytarzach baz kosmicznych. Duży nacisk zostanie położony na fizykę, dzięki czemu naprawdę odczujemy potęgę mechów (w grze ma być ich około dwudziestu). Sesja motion capture sprawi, że napotykane w grze postaci będą poruszały się naturalnie i realistycznie.

Te załamania światła na sylwetce mecha oznaczają uaktywnioną osłonę.

Na koniec warto wspomnieć nieco o trybie multiplayer, który pozwoli na jednoczesną rozgrywkę maksymalnie 64 graczom. Co ciekawe, twórcy planują wprowadzić sporo nowatorskich rozwiązań w tym aspekcie gry. Dotyczyć one będą przede wszystkim zadań stawianych przed uczestniczącymi w zabawie ludźmi. Jednym z nich będzie na przykład zniszczenie na czas potężnego mecha, czego nie da się zrobić bez sprawnej współpracy wielu osób. Pracująca nad grą ekipa ma pełno pomysłów odnośnie tego trybu i trudno powiedzieć, które z nich znajdą się w gotowym produkcie.

Mieszanka wybuchowa

Mniej więcej na tym skończyła się prezentacja. Pomimo wielu interesujących pomysłów, które mają być wprowadzone do Chrome 2, nie nazwałbym szykowanej gry mianem rewolucyjnej, czego nie omieszkałem powiedzieć mojemu rozmówcy. Po chwili jakże interesującej dyskusji doszliśmy do wniosku, że może nie tyle o rewolucję tu chodzi, co raczej o mieszankę wybuchową, zawierającą w sobie wiele ciekawych pomysłów, zaczerpniętych nie tylko ze świata gier, ale również literatury i kina. Przyznać muszę, że pomysł przypadł mi do gustu i będę kibicował ekipie Techlandu, by udało jej się zrealizować wszystkie wizje, które przede mną roztoczono. Na razie jednak za wcześnie jest, by mówić cokolwiek więcej o nowym Chrome – może poza tym, że ma potencjał... i to ogromny.

Artur „Metatron” Falkowski

Chrome 2

Chrome 2