Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 25 sierpnia 2008, 09:39

autor: Marcin Łukański

Call of Duty: World at War - GC 2008

Prezentacja World at War upewniła mnie w przekonaniu, że czeka nas typowy sequel – więcej, lepiej i efektowniej, ale tak naprawdę ciągle to samo.

Seria Call of Duty powoli staje się swoistą telenowelą. Zmienia się tylko producent, a co za tym idzie, miejsce, w którym toczymy zacięte boje o chwałę i sławę prawdziwego żołnierza. Call of Duty: World at War tworzy ponownie studio Treyarch. Jak łatwo się domyślić, znowu wracamy do „opowieści” z czasów drugiej wojny światowej. Prezentacja World at War upewniła mnie w przekonaniu, że czeka nas typowy sequel – więcej, lepiej i efektowniej, ale tak naprawdę ciągle to samo.

World at War odda do naszej dyspozycji dwie kampanie: w pierwszej zmierzymy się z Japończykami w egzotycznej dżungli, a w drugiej odwiedzimy Związek Radziecki. Prezentacja obejmowała jedynie pierwszą, ale i bardziej interesującą z kampanii.

Przedstawiono w niej fragment jednej z początkowych misji, którą rozegrano w trybie współpracy w dwie osoby. Walki toczyły się w gęstej, pełnej krętych ścieżek dżungli, wśród ruin i zabudowań oraz na przestronnych, otwartych przestrzeniach. Muszę przyznać, że pod względem graficznym całość prezentowała się dość nierówno. Były miejsca, które potrafiły zachwycić szczegółami i nieprzeciętnym wykonaniem (wnętrza niektórych budynków, bunkry i ruiny), ale znalazły się też lokacje, którym ewidentnie przydałoby się subtelne „doszlifowanie” (niektóre otwarte przestrzenie i tereny w dżungli).

W trybie multiplayer do dyspozycji gracza oddane zostaną czołgi.

Sam system rozgrywki pozostał niezmieniony w stosunku do poprzednich części. Nadal cała fabuła jest wręcz otoczona skryptami i z góry narzuconymi wydarzeniami. Podobnie jak w innych częściach Call of Duty, ma to swoje wady i zalety.

Muszę jednak przyznać, że ekipa z Treyarch postarała się, aby ich najnowsza gra wprost kipiała ciągłą akcją i niemal nie kończącą się wymianą ognia. Przez cały czas prezentacji ekran wypełniały efektowne fajerwerki – przeciwnicy biegali, strzelali i oczywiście ginęli, naokoło wszystko wybuchało, waliło się i sypało.

Przeciwnicy – poza standardowym oskryptowaniem – posiadają kilka ciekawych „zdolności”. Przyparci do muru potrafią wyjąć granat i wysadzić się w powietrze, posyłając do grobu nacierających żołnierzy. Snajperzy sprytnie ukrywają się w koronach drzew i starają z odległości zdjąć zbliżającego się gracza. Walcząc w ciasnych korytarzach, często rzucają się na swą ofiarę z wyciągniętym bagnetem. Wszystkie te urozmaicenia w połączeniu z szalejącymi na ekranie fajerwerkami są całkiem emocjonujące, a rozgrywkę ogląda się niczym niezły film akcji.

Jednym z bardziej oryginalnych elementów nowego Call of Duty okazał się miotacz ognia, który jest właściwie jedyną unikalną bronią w World at War. Spisuje się (i wygląda w akcji) wprost genialnie, zwłaszcza na otwartych, pokrytych trawą terenach. Można używać go również do wykurzania przeciwników z zamkniętych pomieszczeń, ale niestety widać wtedy drobne błędy graficzne – szczególnie gdy płomień „zderza” się ze ścianami. W czasie zabawy natrafimy też na potężne miotacze ognia umieszczone na pojazdach zmechanizowanych.

Na sam koniec prezentacji byłem świadkiem efektownej walki kilku czołgów. Był to punkt iście kulminacyjny, a huk, błyski i wrzaski sięgały zenitu. Wszelkiego rodzaju skrypty również osiągnęły zenit, co akurat niezbyt przypadło mi do gustu.

Miotacz ognia w akcji.

Sam tryb współpracy prezentuje się bardzo dobrze. Na jednej konsoli będzie można zagrać w dwie osoby w trybie split-screen, a poprzez Internet aż w cztery osoby. Poziom trudności rozgrywki dostosowuje się płynnie do umiejętności graczy oraz ich rangi. Co ciekawe, producent wprowadził do potyczek sieciowych wszystkie smaczki znane z Call of Duty 4, czyli system rang oraz perków. Część najczęściej używanych umiejętności z Modern Warfare zostanie przeniesiona do World at War, ale nie zabraknie też nowych bonusów. Co warte zaznaczenia, będziemy mogli zdobywać rangi, grając w trybie współpracy.

Warto również nadmienić, że mapy w trybie online mają być znacznie większe niż w Call of Duty 4 , a do naszej dyspozycji zostaną oddane różne pojazdy (w tym czołgi). Prowadzący prezentację zapewnił, że czas trwania kampanii dla pojedynczego gracza będzie równy kampanii z Modern Warfare.

Call of Duty: World at War jest typowym sequelem, w którym styl rozgrywki zupełnie nie uległ zmianie. Dodano dużo fajerwerków i usprawniono tryb multiplayer na wzór czwartej części serii. Fani Call of Duty na pewno nie będą zawiedzeni. Tym niemniej, pewien niedosyt pozostaje.

Marcin „Del” Łukański

Call of Duty: World at War

Call of Duty: World at War