Call of Duty to już alternatywna rzeczywistość. Tłumaczymy, dlaczego w grach Activision nie znajdziemy w pełni autentycznej broni
Dziwne nazwy broni, pojazdy i samoloty „potworki”. Seria Call of Duty sukcesywnie buduje swoje własne, fikcyjne uniwersum, bazujące na tym realnym. A wszystko zaczęło się od nieszczęsnej reklamy karabinów.
Kiedy wiosną pojawiły się pierwsze plotki o tym, jakoby nowa gra z cyklu Call of Duty miała zawierać misje osadzone w realiach pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku, moje zainteresowanie wzrosło wielokrotnie. To była historia rozgrywająca się na moich oczach – pierwsza wojna transmitowana na żywo w telewizji, której symbolem stały się zapisy z kamer „inteligentnej” broni precyzyjnie trafiającej w cel.
Taki obraz wrył mi się w pamięć oczywiście dzięki prężnie działającej machinie propagandowej, bo różnych pomyłek i cierpień cywili nie brakowało – jak w każdej wojnie. Tak czy siak, mając naście lat, łatwo było skupić się tylko na tym technicznym aspekcie konfliktu, który był jednym wielkim pokazem siły oraz najnowszego sprzętu NATO i jego sojuszników – na czele z tajemniczym, „niewidzialnym” myśliwcem F-117.
TEKST PREMIUM
Treści premium mogą powstawać głównie dzięki wsparciu Was, czytelników. Prace nad takimi materiałami wymagają więcej czasu i wysiłku, więc jeśli chcecie czytać podobnego rodzaju content oraz wspierać jakościowe dziennikarstwo, zachęcamy do kupna abonamentu.
Wykup Abonament Premium GRYOnline.pl
Więcej tekstów, których powstanie było możliwe dzięki Waszemu wsparciu, znajdziecie tutaj.
I niby człowiek wiedział, ale wciąż trochę się łudził, że może nastąpią jakieś zmiany – szczególnie po katastrofie, jaką było Modern Warfare 3. Premiera pierwszego zwiastuna Black Ops 6 pozbawiła nas jednak wszelkich złudzeń, że w grze znajdzie się choćby odrobina klimatu i realiów „Pustynnej burzy”. Na nieistniejące w tym okresie akcesoria do broni i karabiny można jeszcze przymknąć oko – multiplayerowe sezony wymagają niekończących się zasobów w tej kategorii. O wiele gorzej wypadły jednak przebitki lotniczej armady – zamiast samolotów z tej ery zobaczyliśmy jakiegoś „potworka” – zlepek kilku prawdziwych maszyn, zupełnie jak z generatora obrazków AI. Skąd takie dziwne decyzje?

Parada podróbek
Swobodna twórczość grafików Call of Duty nie jest, rzecz jasna, wynikiem braku wiedzy czy też niedbałości, ale przemyślanym i celowym działaniem. Od bardzo dawna w grze funkcjonują fikcyjne nazwy prawdziwej broni, w modelach której dodatkowo dokonano jakichś kosmetycznych zmian w wyglądzie. Przykładowo słynny pistolet Beretta nazywa się „Renetti”, Desert Eagle to „.50 GS”, Glock 21 – „X16”. Tylko w paru przypadkach występują powszechnie znane oznaczenia, jak np. MP5, jednak bez żadnych oryginalnych logotypów producenta. Jeśli takowe istnieją, zostały przemianowane na fikcyjne, co jest praktykowane od lat.
W ostatnich odsłonach cyklu pojawiły się również pozmieniane pojazdy i samoloty, co można obejrzeć na planszach symbolizujących killstreaki. W restarcie Modern Warfare widzieliśmy chociażby mocno różniącą się od oryginału kanonierkę AC-130 Gunship oraz VTOL-a, w którym z trudem dało się dostrzec realnego Harriera. Z kolei samolot A-10 i śmigłowce Apache oraz Mi-24 odtworzono praktycznie bez zmian, co dziwi, bo maszyny Harrier i Apache należą do tego samego koncernu Boeinga. Trend ten kontynuuje zwiastun Black Ops 6 ze swoim dziwnym śmigłowcem Black Hawk i połączeniem dwóch samolotów, Corsaira i Intrudera, w jeden dziwny twór.
Głównym powodem takiego lawirowania pomiędzy fikcją a autentycznością są oczywiście pieniądze – konieczność wykupienia licencji, praw do marek, logotypów itp. A to wiąże się nie tylko z dodatkowymi kosztami za coś, co w obecnych realiach dostrzeże i doceni zapewne niewielki procent grających. Activision przekonało się bowiem, że cena to czasem coś więcej niż tylko finanse.

Złote czasy samowolki
Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej. W oryginalnej wersji Call of Duty: Modern Warfare 2 z 2009 roku były wojskowe samochody Humvee i czołgi Abrams. Śmigłowce MH-6 i Black Hawk wyglądały jak te w rzeczywistości, podobnie samolot pionowego startu Harrier – nie miał żadnych świadomych zmian w swoim kształcie. Jeśli występowały jakieś różnice, to tylko przez niedoskonałości w ówczesnej grafice 3D, a nie celowe zabiegi twórców.
Jeszcze dalej posunięto się dwa lata później – w Modern Warfare 3. Do gry nie tylko trafiły prawdziwe modele broni, akcesoria do niej, lecz także prawdziwe nazwy producentów i ich loga. Activision po prostu dogadało się z paroma firmami i uczyniło z Modern Warfare tablicę reklamową wytwarzanych wtedy karabinów i urządzeń optycznych.
Sprytnie ominięto przy tym fakt, że w widoku FPP gracz nie ma podglądu na całą broń z boku, gdzie zwykle ląduje logo na głównym korpusie. Znaki firmowe Colta i Remingtona umieszczono więc na chwycie rączki przeładowania lub z tyłu korpusu, by z perspektywy pierwszej osoby zawsze były zauważalne. Odpowiednie napisy znalazły się też z boku i gracz widział je podczas animacji przeładowania. Aż tak kombinować nie musiano w przypadku celowników firmy EOTech, bo tu akurat logotyp był we właściwym miejscu. Swoją reklamę w grze miały jeszcze lunety marki Leupold.
Sekretny układ pomiędzy Activision i Remingtonem obowiązywał już przy drugiej części gry Modern Warfare i rzeczywiście jest tam broń tej firmy oraz właściwe nazwy, np. ACR, ale dopiero w „trójce” pojawiły się tak jednoznacznie bijące po oczach napisy reklamowe. Szczegóły tej umowy ujrzały światło dzienne w zeszłym roku, o czym za chwilę. Najpierw chcę wyjaśnić, dlaczego była to ostatnia taka próba przeniesienia do Call of Duty realnych nazw producentów. Wiąże się to, niestety, z ogromną tragedią.

Od reklamy, przez tragedię, po bankructwo
Nieco ponad rok po premierze Call of Duty: Modern Warfare 3, 14 grudnia 2012, doszło do masakry w szkole podstawowej Sandy Hook w Newtown w stanie Connecticut. Dwudziestoletni sprawca, Adam Lanza, zastrzelił 26 osób, w tym dwadzieścioro dzieci w wieku od 6 do 7 lat. Nie wdając się za bardzo w szczegóły, dodam, że po przeanalizowaniu przeszłości i tego, co działo się w głowie Lanzy, który tuż po morderstwach popełnił samobójstwo, w mediach ponownie wybuchła dyskusja o wpływie przemocy w grach komputerowych na młodych ludzi, zwłaszcza że Lanza był aktywnym graczem m.in. w Dooma, GTA, Battlefielda i Call of Duty.
Activision wprawdzie nie oberwało się bezpośrednio za tę tragedię, ale Call of Duty miało decydujący wpływ na to, co wydarzyło się później. W 2014 roku 14 rodzin zastrzelonych ofiar wniosło pozew przeciwko Remingtonowi – producentowi karabinka Bushmaster XM-15-E2S, którego użył Adam Lanza. Normalnie firmy produkujące broń są w USA dość skutecznie chronione przez prawo przed takimi pozwami, ale tym razem CoD okazał się impulsem do pozwu.
Jeden z adwokatów rodzin, sam zresztą grający w Call of Duty, zwrócił uwagę na dowód pokazujący dwa sklejone taśmą magazynki, zupełnie jak na ikonie jednego z ulepszeń broni w CoD-zie. W połączeniu z faktem, że karabinki Remingtona dostępne były w grze i to właśnie jednego z nich używał sprawca, pozwoliło to wytoczyć proces producentowi. Ciągnął się on długo, bo dopiero w lutym 2022 roku wydano wyrok, orzekając wypłacenie łącznie 73 milionów dolarów rodzinom ofiar. W międzyczasie Remington zbankrutował, więc kwotę tę będą musieli pokryć ubezpieczyciele.

Przy tej okazji wyszły na jaw szczegóły tajnej umowy Remingtona (albo raczej Freedom Group, jak się wtedy nazywała ta korporacja) z Activision z 2009 roku. Okazało się, że producent broni całkiem świadomie chciał reklamować swoje karabiny wśród dzieci. Wskazywano na fakt coraz bardziej postępującej urbanizacji i coraz mniejszych terenów łowieckich. Młodzi ludzie, którzy kiedyś mieli pierwszy kontakt z bronią na polowaniach, teraz mają go głównie wirtualnie, w grach komputerowych, i w taki sposób Remington chciał budować świadomość swojej marki wśród młodzieży.
Drugim powodem reklamy w CoD-zie okazał się karabinek ACR (Adaptive Combat Rifle), który ponoć był strasznym złomem i dużą wtopą firmy. Miał fatalne recenzje, skłonności do poważnej awarii, a jego sprzedaż – mówiąc kolokwialnie – leżała. To właśnie dlatego mocno eksponowano go w Call of Duty. Ówczesny CEO Remington Firearms, John Trull, powiedział podobno w jednym z wywiadów, że „fani CoD-a to jedyny głos, który mówi coś pozytywnego o ACR”. Ciekawe były również tłumaczenia się szefów z reklamy w CoD-zie przed sądem – wspominali, że mieli na względzie wyłącznie kontekst strzelania do umundurowanego przeciwnika w czasie konfliktu zbrojnego. Rzekomo nie mieli pojęcia o istnieniu trybu multiplayer, gdzie „żywi” gracze strzelają do siebie nawzajem, co ma być tym najbardziej szkodliwym elementem komputerowych strzelanek. I jeszcze jeden drobiazg – umowa między Activision i Remingtonem miała NIE opierać się na gratyfikacjach finansowych dla żadnej ze stron.
Można powiedzieć, że Activision „upiekło się” w związku z tragedią w Sandy Hook – wszystko spadło na Remingtona, co firma przypłaciła bankructwem. Nie wiadomo jednak, co będzie dalej, bo strzelaniny w amerykańskich szkołach zdarzają się regularnie. Chociażby 24 maja 2022 roku w Uvalde w Teksasie, kiedy to zginęło 21 osób. Rodziny ofiar wniosły pozew przeciwko lokalnemu sklepowi z bronią oraz innemu producentowi karabinków i akcesoriów – przedsiębiorstwu Daniel Defense. A w maju tego roku pojawiła się wiadomość, iż pozew rozszerzono o firmy Meta i Acitivision Blizzard za popularyzowanie i reklamowanie broni młodym ludziom oraz za „przeżuwanie i wyobcowywanie” młodych ludzi, przyczyniając się niejako do tworzenia sprawców masowych strzelanin. Trudno powiedzieć, jak długo potrwa i czym zakończy się ta sprawa.

Zły „Hummor” korporacji kością niezgody
Po tak tragicznych przykładach ten kolejny może wydać się mało ważny, ale warto go przytoczyć, by zrozumieć drugie zjawisko występujące w grach Call of Duty, czyli przerabianie pojazdów i samolotów czy też „lepienie” ich przez narzędzie AI. W 2017 roku korporacja AM General LLC – producent pojazdów wojskowych, znany najbardziej z ikonicznych modeli Hummer i HMMWV – oskarżyła Activision Blizzard o wielokrotne umieszczanie w grach z serii Call of Duty pojazdów „Humvee”, bezprawne używanie ich znaku towarowego oraz wykorzystywanie pojazdów AM General w materiałach reklamowych gry.
W 2020 roku sąd w Nowym Jorku wydał wyrok korzystny dla Activision, oddalając roszczenia AM General. Stwierdzono, że studio jest w tym przypadku chronione pierwszą poprawką do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, zakazującą m.in. ograniczania wolności przekazu i słowa. Powoływano się też na pewien precedens z 1989 roku i przede wszystkim stwierdzono, że AM General nie zdołało udowodnić, iż materiały prezentujące Humvee w Call of Duty w jakikolwiek sposób mogły wprowadzić w błąd odbiorcę co do danego pojazdu.

Alternatywna rzeczywistość CoD-a będzie postępować
Opisane przypadki mogą w pewien sposób tłumaczyć zwrot serii Call of Duty w kierunku futurystycznych klimatów i wojen przyszłości, jaki miał miejsce w latach 2012–2018. Pozwalało to bez żadnych konsekwencji wykreować fikcyjne typy broni i pojazdy, bez oglądania się na czyjekolwiek prawa. Mocny powrót w stronę realizmu w restarcie Modern Warfare z 2019 roku miał miejsce jeszcze przed ogłoszeniem wyroku w sprawie wozów Hummer – nic więc dziwnego, że zaczęto stosować znaczne zmiany w wyglądzie pojazdów.
Kreowanie takiej alternatywnej rzeczywistości mieszającej fikcję z prawdą jest na pewno na rękę wydawcy – zwłaszcza obecnie, gdy Call of Duty stało się jeszcze większą grą dla mas niż kiedykolwiek dzięki darmowemu Warzone’owi. Ułatwia to dodawanie nowej zawartości, nawet tej najbardziej barwnej czy szalonej, oddala ewentualne pozwy i pretensje (choć nie do końca). Możemy więc oczekiwać, że taki trend będzie utrzymywany w kolejnych częściach serii bez względu na to, w jakich realiach i dekadzie zostanie osadzona ich akcja. Fakt, że wygrano proces z producentem pojazdów, nic tu nie zmieni – zwycięża opcja dmuchania na zimne kosztem klimatu gry czy niezadowolenia jakieś grupy graczy zwracającej na to uwagę. A ten realny sprzęt, z właściwymi dlań nazwami? Jest i będzie, ale w mniejszych, nie tak popularnych tytułach.
