Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 4 czerwca 2009, 10:38

Call of Duty: Modern Warfare 2 - Pierwsze wrażenia (E3 2009)

Ile zmieniło się w sequelu w stosunku do pierwszej części Modern Warfare? Na razie wiadomo, że niezbyt wiele, ale absolutnie nie należy tego uznawać za wadę.

Po prezentacji drugiej odsłony cyklu Modern Warfare na targach E3 jedno wiem już na pewno: mimo wcześniejszych zapowiedzi, w trybie kampanii dla samotnego gracza nie zmieni się praktycznie nic. Rozgrywką nadal rządzić będzie masa zaprogramowanych zdarzeń, dzięki którym dzieło firmy Infinity Ward pozostanie świetnie zrealizowanym interaktywnym filmem, pełnym zapierających dech w piersiach scen, ale jednak najeżonym skryptami do granic możliwości. Udowodniła to pokazywana przez twórców gry misja o nazwie Cliffhanger (tym razem w całości, a nie sprytnie pocięta, jak na konferencji Microsoftu), w której główny bohater – Gary „Roach” Sanderson – pod wodzą kapitana MacTavisha usiłuje wtargnąć do wrogiej placówki na terenie Kazachstanu.

Podczas szalonej jazdy skuterami śnieżnymigracz przeskoczy olbrzymią przepaść – ta scenanie została pokazana na konferencji Microsoftu.

Nasz śmiałek sprawnie przebiera czekanami, wspinając się po lodowej ścianie, ale po jednym z brawurowych skoków nie udaje się mu bezpiecznie wylądować i w rezultacie zaczyna niebezpiecznie zjeżdżać w dół. Wydaje się, że Sandersona czeka najgorsze, jednak czujny kompan w ostatniej chwili łapie go za rękę, ocalając tym samym od niechybnej śmierci. Tego typu sytuacje niewątpliwie urozmaicą zmagania i sprawią, że rozgrywka stanie się bardziej emocjonująca. Trzeba jednak pamiętać, że przy kolejnych próbach ukończenia etapu kapitan zawsze będzie ratować towarzysza w identyczny sposób. Takich momentów w prezentowanej na E3 misji było bardzo wiele, więc jeśli ktoś łudził się, że gra będzie słabiej oskryptowana, może porzucić nadzieje.

Kiedy po męczącej wspinaczce żołnierzom udaje się dotrzeć na szczyt, przychodzi czas na infiltrację bazy w szalejącej zamieci śnieżnej. Gracz może skorzystać z usług specjalnego detektora (przypomina te używane przez marines w cyklu filmów o Obcym), który podaje mu pozycje znajdujących się w pobliżu przeciwników. Zasadniczo możemy dzięki niemu unikać kontaktu z wrogiem, ale gdy w grę wchodzą pojedynczy żołdacy, nie ma to żadnego uzasadnienia. Fatalne warunki pogodowe skutecznie zagłuszają oddawane strzały, więc sukcesywne eliminowanie spotykanych po drodze oponentów wydaje się być jedynym słusznym rozwiązaniem. Autorzy podkreślają fakt, że użytkownik ma tutaj możliwość wyboru postępowania, ale nie róbcie sobie wielkich nadziei – to nie Far Cry. Prawdę mówiąc to, czy zabijemy wrogów, czy przejdziemy obok nich niezauważeni, nie ma właściwie żadnego znaczenia – po dotarciu do niewidzialnego checkpointu odpala się kolejny skrypt i szybko zapominamy, że jeszcze przed chwilą kluczyliśmy między budynkami w nadziei, że uda nam się bezpiecznie dotrzeć do wskazanego przez dowódcę celu. Jak widać, wszystko niewiele różni się, od tego, co widzieliśmy w pierwszej części gry, a także w pozostałych odsłonach cyklu Call of Duty.

Przedstawiciele firmy Infinity Ward pozbawili mnie także złudzeń w kwestii odradzania się przeciwników, czyli kolejnej cechy charakterystycznej dla cyklu Call of Duty. Autorzy zarzekali się wcześniej, że pracują nad rozwiązaniem tego problemu, ale po dzisiejszej prezentacji jest już pewne, że niewiele się w tej sprawie zmieni. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Twórcy Modern Warfare 2 chcą, by użytkownik gry nieustannie posuwał się naprzód, bez jakiejkolwiek chwili wytchnienia. Do osiągnięcia tego celu wykorzystywani są właśnie nowi żołnierze, którzy natychmiast uzupełniają szeregi zabitych wrogów i mimowolnie zniechęcają gracza do dłuższego pobytu w jednym miejscu. Jeśli zatem lubisz klarowne sytuacje na placu boju i wędrówkę kontynuujesz dopiero wtedy, gdy w okolicy nie ma żywej duszy, Modern Warfare 2 nie jest grą dla Ciebie.

Informacje na temat trybu Special Forces oraz multiplaterzostaną podane w późniejszym terminie. Szkoda.

Tyle w kwestii powtórki z rozrywki, a co z nowościami? Tak naprawdę jedyną innowacją, jaką zobaczyłem podczas zabawy w zaprezentowanym na targach fragmencie rozgrywki, była możliwość jazdy skuterem śnieżnym. Po wywołaniu zamieszania w bazie żołnierze Task Force 141 przejmują kontrolę nad dwoma takimi pojazdami i rozpoczynają szaleńczą ucieczkę. Ten epizod jest bardzo widowiskowy, ale znów zawdzięczamy to całej masie skryptów, odpowiedzialnych za wybuchy, łamiące się drzewa, przelatujące nad głową śmigłowce itd. Skuterem można manewrować, jednak tor jazdy jest na tyle wąski, że trudno tu mówić o jakiejkolwiek wolności. Trzeba przede wszystkim skupić się na omijaniu drzew oraz unikaniu kontaktu z przeciwnikami. Ci ostatni giną często w efektownych kraksach, nierzadko dzięki staraniom gracza – w trakcie ucieczki nasz bohater może bowiem ostrzeliwać wszystkich wrogów znajdujących się na trasie przejazdu.

Może się wydawać, że jedna misja to zdecydowanie za mało, by oceniać całą kampanię, ale w przypadku Modern Warfare 2 możemy już teraz śmiało powiedzieć, że dostaniemy to samo co w „jedynce”, tyle że nieco bardziej efektowne i w innych sceneriach. Infinity Ward kombinować nie zamierza, stawia na sprawdzone rozwiązania i dorzuca jedynie drobne nowinki. Fanów to oczywiście ucieszy, a krytyków nie przekona do zmiany stanowiska – wszystko zatem zostaje po staremu. Ja osobiście się cieszę, bo nadal uważam Amerykanów za geniuszy w tworzeniu interaktywnych filmów i jakiejkolwiek rewolucji tutaj nie potrzebuję.

Prezentacja gry na targach E3 była bardzo krótka. Co prawda zobaczyłem całą misję, a nie wycinki jak na konferencji Microsoftu, ale miałem nadzieję, że Infinity Ward puści parę z ust i zdradzi, czego możemy spodziewać się po trybie kooperacji (Special Forces) i multiplayerze. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Na kolejną dawkę informacji trzeba cierpliwie poczekać. Miejmy nadzieję, że niedługo, bo do listopadowej premiery gry pozostało stosunkowo niewiele czasu i wszyscy chcielibyśmy wreszcie zobaczyć karty na stole.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Call of Duty: Modern Warfare 2 (2009)

Call of Duty: Modern Warfare 2 (2009)