Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 12 sierpnia 2005, 09:31

autor: Daniel Sodkiewicz

Bet on Soldier: Krwawy Sport - testujemy przed premierą

Bet on Soldier to gra, która według jej twórców, miała rozruszać skostniały rynek FPSów i wprowadzić powiew świeżości do produktów ze średniej półki tego gatunku. Po dokładnym zapoznaniu się zwersją beta tej gry mamy jednak co do tego spore wątpliwości...

Gdzieś w zakamarkach KULLowej mózgownicy znajduje się zakładka z listą najbardziej oczekiwanych przeze mnie gier. Podążając kilka mikrometrów dalej, wzdłuż sieci neuronów w stronę płata czołowego, odnajdujemy szufladkę, której zawartość opisana jest notatką: „gry, z których przy dobrych wiatrach, może powstać coś naprawdę fajnego”. W rupieciach tego miejsca od dłuższego już czasu leży Bet on Soldier.

Fabuła

Tło fabularne BoS nie jest może zbyt odkrywcze, nadaje jednak grze specyficznego klimatu. Jest rok 1997 i trwa wojna. Wojna dość specyficzna, bo ogarniająca swoim zasięgiem cały świat i trwająca już 80 lat. Jak to zwykle bywa, znaleźli się ludzie, którzy postanowili zarobić niemałe sumki na całej tej sytuacji. Żołnierze biorący udział w walkach, zabijają nie tyle w obronie ojczyzny, co dla kasy. Wojowników tych trudno jednak nazwać regularną armią. Są to najemnicy jednej ze stron konfliktu: Stanów Zjednoczonych Zachodniej Europy lub Koalicji Rosyjsko-Mongolskiej. Ludzie stawiają gotówkę na swoich faworytów, ci zaś buszują po polach bitew i zarabiają na chleb polując na przeciwnika.

W całym tym zamieszaniu, gracz wciela się w człowieka o imieniu Nolan. Pewnej nocy, do domu naszego bohatera wkradli się nieznani sprawcy, którzy zabili mu żonę i spalili cały dobytek. Jak się później okazało, mordercą jest jeden z najlepszych graczy w turniejach Bet on Soldier. Najłatwiejszą drogą zemsty jest zaś zmierzenie się z nim oko w oko na arenie. Aby do tego doprowadzić, musimy wspiąć się po szczeblach kariery do pierwszej ligi morderczych rozgrywek. Na końcu pozostanie nam odebrać koronę dotychczasowemu mistrzowi, a tym samym, pomścić śmierć najbliższej osoby. Prawda, że szlachetny plan?

Mniejsza jednak o fabułę, po więcej szczegółów odsyłam do naszej zapowiedzi i Encyklopedii. Trafiła mi się okazja zagrania w grywalną wersję beta Bet on Soldier, skupmy się więc na tym, jak gra prezentuje się w akcji.

Konfrontacja zapowiedzi z rzeczywistością

Udostępniona mi wersja programu posiadała trzy grywalne poziomy (plansze). Każdą rozgrywkę rozpoczynamy na mapie świata, na której widnieją punkty symbolizujące organizowane zawody w danym regionie Ziemi. Gdy zdecydujemy się w jakich warunkach klimatycznych chcemy walczyć, przychodzi czas na szczegółowe określenie zasad rozgrywki. Wybieramy uzbrojenie oraz wskazujemy wrogich żołnierzy, za których zabicie otrzymamy dodatkowe pieniądze. Zarobek jest o tyle ważny, iż z własnej kieszeni kupujemy wspomnianą broń i pancerz. Warto więc strzelać do wszystkiego co się rusza i nie przypomina przyjaciela, dodatkowo premiowane są także strzały w głowę (headshots). Po zabitych wrogach niestety nie zbierzemy amunicji. Na planszy porozmieszczano za to specjalne urządzenia, które uzupełniają nam magazynek i pancerz – podobne rozwiązanie wykorzystano w Half-Life 2. Naprawy nie są oczywiście darmowe, co wymusza na nas zastosowanie odpowiedniej polityki w wydawaniu pieniędzy.

Na szczęście, na polu bitwy nie jesteśmy sami. Nasi towarzysze wspierają nas ogniem i reperują nasz pancerz (ten sposób naprawy jest darmowy, ale długotrwały). Niestety, nie grzeszą oni inteligencją. Całą czarną robotę wykonuje gracz. Co gorsze, słabe AI dręczy też przeciwników. Są oni mało ruchliwi i nie wykazują ogólnie pojętej chęci do walki. Ot, stoją gdzie ich postawiono i strzelają. Rozgrywki Bet on Soldier to z założenia wielkie TV Show, jak się jednak okazuje, uczestniczącym w nim aktorom daleko do hollywoodzkich gwiazd kina akcji. No bo co to za przyjemność zabijać tępych przeciwników? Nie wymagam oczywiście, aby w rolę wrogich jednostek wcielali się doktorzy, profesorzy i docenci renomowanych uczelni. Zaimportowani do gry przeciwnicy powinni jednak charakteryzować się jeżeli już nie inteligencją, to chociażby chęcią walki. Miejmy nadzieję, żę do premiery gry nasi przeciwnicy nabiorą nieco więcej energii do życia.

Przed wejściem na pole bitwy, musimy przedrzeć się przez kilka okienek z opcjami.

Grafika i dźwięk

Gra korzysta z engine o nazwie Kt, a to co widzimy na ekranie można porównać (jak trafnie zauważyli zachodni recenzenci) do skrzyżowania oprawy gier Half-Life 2 i Riddick. Jest klimatycznie, to trzeba przyznać. Gra świateł, mgła, opary, wszystko to buduje przerażający świat ogarnięty wojną i cierpieniem. Same też poziomy zaprojektowano dość udanie, a zastrzeżenia można mieć jedynie do jakości tekstur nałożonych zarówno na elementy świata, jak i modele jednostek. Z drugiej jednak strony, ostre krawędzie poszczególnych elementów oraz dość „wyostrzone” (żeby nie rzec rażące w oczy) tekstury wyglądają co najmniej ciekawie. Podkreślę to jednak raz jeszcze, określeniu „ciekawie” bliżej do „dziwnie”, niż do „ładnie”. Program korzysta z silnika fizycznego o nazwie Novodex (stworzonego przez Ageia). Niestety, dostępna wersja beta nie wykorzystuje drzemiącej w Novodex mocy. Zachowanie się ciał i elementów otoczenia niczym nie zachwyca i jest w pewnym sensie niezauważalne. Z HL2 na przykład, pamiętam głównie świetną fizykę. Z BoS fizyki po prostu nie pamiętam...

Jeżeli finalna wersja produktu zostanie dobrze zoptymalizowana (beta pod tym względem wypada fatalnie), nikt nie powinien mieć zastrzeżeń do oprawy graficznej BoS.

Dużo do poprawek jest natomiast w kwestii dźwięków. O ile odgłosy świata są w miarę przyzwoite, o tyle wydawane przez broń „piski”, są mocno nieprzyjazne naszym uszom. Bardzo psuje to ogólną jakość programu. W tego typu grach, dobrze brzmiące bronie budują przecież klimat rozgrywki.

Sama broń prezentuje się dość ciekawie, jedynie nienajlepiej brzmi.

Blood Sport

To jednak nie koniec rozczarowań związanych z BoS. Rozmyślając o wykreowanym w zapowiedziach świecie ogarniętym wojną, marzyła mi się gra o sporej nieliniowości. Z bieganiem po zgliszczach i walką nie gorszą niż w najnowszej odsłonie Battlefielda. Niestety, BoS do takich nie należy. Pojedynki z kolejnymi przeciwnikami są tylko utrudnieniem w wykonywaniu zlecanych nam przez dowództwo zadań (ograniczających się do zbierania jakichś znajdziek i otwierania kolejnych przejść). A może to zadania są marnym pretekstem do zabijania kolejnych wrogów? Mniejsza o to. Plansze są skonstruowane w taki sposób, aby istniała tylko jedna, słuszna, przewidziana przez twórców programu i nietrudna do odgadnięcia droga. Miejscami wydaje się, że idziemy lekko pokręconym tunelem, dosłownie żadnej alternatywnej drogi. Przerażające!

Na szczęście, nie we wszystkich misjach jest to bardzo zauważalne. Przykładem mogą być walki z wielkimi robotami na otwartych przestrzeniach (arenach). Nie powiem, bardzo to grywalne i ciekawe przeżycie. To właśnie owo odmienne (w niektórych miejscach) od znanych już schematów podejście do tematyki gier FPS, jest największą zaletą BoS.

Pełna wersja programu ma oferować 40 rodzajów broni i 6 klas postaci, w najbliższych tygodniach ma też pojawić się wersja demo gry.

Nieskrępowana rozgrywka oraz brak skryptów i nieliniowość jest niezbędnym i mocno szwankującym na dzień dzisiejszy elementem BoS. Największe nadzieje wiążę wiec z trybem multiplayer. Akcje drużynowe z graczami online, mogą okazać się ostatnią deską ratunku, dla tonącego w otchłani liniowego trybu singleplayer BoS.

Daniel „KULL” Sodkiewicz

Plusy:

  • W miarę ciekawa i mimo wszystko grywalna rozgrywka
  • Świetny klimat

Minusy:

  • Liniowość
  • Fizyka
  • Dziwna grafika
  • Odgłosy broni
  • AI jednostek
  • Nudne wstawki filmowe
Bet on Soldier: Krwawy Sport

Bet on Soldier: Krwawy Sport