Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 grudnia 2008, 10:23

autor: Paweł Surowiec

Battlestations: Pacific - przed premierą

Szukasz miksu prostej pseudo-strategii ze zręcznościowym quasi-symulatorem, w który pograsz też na konsoli? Marzy Ci się potężna dawka akcji połączona z epickim rozmachem i efektownymi wybuchami? Battlestations: Pacific adresowany jest właśnie do Ciebie!

Pierwsze wzmianki o produkcji Battlestations: Midway pojawiły się w prasie branżowej na wiele lat przed premierą programu. Była to chyba jedna z dłużej produkowanych gier, chociaż do rekordzistów w rodzaju Duke Nurem Forever na pewno sporo jej jeszcze brakuje. Czas płynął, kolejne latka leciały, szczegóły na temat produkcji zacierały się w pamięci. Pojawiło się wręcz zwątpienie, że projekt w ogóle zostanie zrealizowany. Kiedy więc zimą 2007 roku B:M ujrzała w końcu światło dzienne, zaskoczenie, ale także i apetyty były spore. Czy udało się je zaspokoić? Nie do końca. Spłycona zawartość, zbanalizowane sterowanie, skrojone jako żywo pod konsolowy pad, nietrzymanie się realiów historycznych – to główne zarzuty, jakie można było wysunąć pod adresem aplikacji. Mimo wszystkich tych uproszczeń, na które rasowy strateg czy miłośnik symulatorów mógł niezadowolony kręcić nosem, program odniósł spory sukces i cieszył się niezłym zainteresowaniem. Jakby nie patrzeć, ja też uległem jego urokowi. Przyczynił się do tego epicki rozmach gry i jej mało do tej pory eksploatowany lajtmotyw. Popularność tytułu była na tyle duża, że panowie z Eidosu postanowili zarobić jeszcze trochę pesos na jego kontynuacji. Chociaż, tak po prawdzie, myślę, że ów niecny plan kiełkował im w głowach, kiedy jeszcze siedzieli nad pierwszą częścią...

Pilot: – Czy mi się tylko wydaje, że ten pokład startowy skrócił się od wczoraj o 10m?

Nowa odsłona Battlestations pozwoli graczom przyjrzeć się działaniom wojennym prowadzonym podczas drugiej wojny światowej na Oceanie Spokojnym. Podstawowym celem zarówno amerykańskiej, jak i japońskiej kampanii dla pojedynczego gracza będzie zdominowanie i zdobycie kontroli nad całym tym akwenem. Kampania japońska zacznie się od ataku na bazę marynarki USA w Pearl Harbor w 1941 roku. Po nim przed zainteresowanymi pojawi się możliwość kontynuowania japońskich postępów, zajmując strategiczne terytoria na oceanie, by w końcu stanąć przed szansą odmienienia biegu historii i wygrania wojny na Pacyfiku poprzez rozbicie amerykańskiej floty (przede wszystkim lotniskowców) w bitwie pod Midway. Rozgrywka jawi się zatem niejako pod hasłem „co by było gdyby…”. De facto zmierzymy się z przeciwnikiem w starciach, w których już braliśmy udział w pierwszej części gry, tym razem jednak spojrzymy na nie skośnymi oczyma.

Gdy zaś zdecydujemy się na zabawę po stronie amerykańskiej, dane nam będzie (po punkcie zwrotnym pod Midway, czyli w momencie zakończenia pierwszej części gry) wydzierać Japończykom kluczowe wyspy Pacyfiku w drodze do tych najważniejszych – Wysp Japońskich. Zmagania zakończymy na amerykańskiej operacji desantowej na Okinawę w 1945. W tym przypadku autorzy gwarantują większe przywiązanie do faktów historycznych (od początku do końca rozgrywki) i udział w kilku najbardziej znanych bitwach II wojny światowej. Misji w obu kampaniach będzie ponad dwa razy więcej niż w części pierwszej, konkretnie – 28.

Twórcy przysięgają, że liczyli się z opiniami graczy oraz brali pod uwagę wszelkie sugestie tych ostatnich, dwojąc się i trojąc nad sequelem. M.in. popracowali nad przystępnością, skracając i czyniąc prostszy do przyswojenia samouczek zawarty w grze. Toteż wszelka potrzebna graczowi informacja jest teraz podawana głównie w postaci odpraw przed misjami. Również część strategiczna gry doczekała się nowego interfejsu. Autorzy zapewniają też, że przychylili się do próśb graczy i oddadzą im do dyspozycji ok. 20 nowych jednostek (nie wliczając w to nowych pancerników) – w tym również prototypowe, które nigdy nie zostały użyte w boju. Zasiądziemy więc za sterami amerykańskich myśliwców pokładowych F6F Hellcat i F4U Corsair oraz poprowadzimy jednostki kamikadze („boski wiatr”) wykorzystujące w samobójczych misjach latające bomby Ohka Model 11 o napędzie rakietowym. Rakietami będzie można również strzelać. Pojawią się także nowe maszyny bombowe, niszczyciele, okręty wsparcia desantu morskiego i wreszcie baterie artylerii nabrzeżnej (także przeciwlotniczej), nad którymi gracz będzie mógł sprawować kontrolę. Poza wysadzaniem desantów morskich developerzy obiecują także możliwość zrzucania na wyspy spadochroniarzy. Wszystko w celu przejmowania (zarówno w trybie dla pojedynczego zawodnika, jak i w trybie wieloosobowym) różnorakich lokacji występujących w grze: stoczni (wykorzystywanych przez gracza do naprawiania okrętów wojennych), lotnisk (służących do wyprowadzania uderzeń lotniczych) czy stacji radarowych.

Ci potomkowie samurajów wykupili bilet lotniczy tylko w jedną stronę…

Atut B:M stanowiła oprawa wizualna. Tym razem miłośnicy serii będą mogli dodatkowo podziwiać żołnierzy wysypujących się z barek desantowych i walczących o poszczególne wyspy, a także marynarzy krzątających się po pokładach lotniskowców. Trudno przewidzieć, ile w tych zapewnieniach developera jest prawdy, bowiem większość screenów z gry, na których te postacie występują, to klatki z prerenderowanych cutscenek. Pilotując samolot, dane nam będzie podziwiać widoki, siedząc w wirtualnym kokpicie. Całość okraszą dynamicznie zmieniające się warunki pogodowe.

W wariancie gry dla wielu osób na chętnych czekać będzie najprawdopodobniej kilka nowych (ponoć pięć) i innowacyjnych, aczkolwiek bliżej niesprecyzowanych trybów zabawy. Jeden to Skirmish, a wszystkie mają umożliwiać rozgrywkę pojedynczo lub z grupą kolegów przeciwko AI lub sobie. Możemy także spodziewać się nowych plansz i większej liczby opcji pozwalających dostosować hostowaną grę do wymagań jej uczestników. Posiadacze konsol powinni liczyć na wsparcie ze strony producenta, jeśli chodzi o rozgrywki klanowe, a właściciele obu platform (PC i Xbox) z pewnością ucieszą się z systemu rankingowego nagradzającego najwytrwalszych graczy.

Pozostaje tylko wrazić nadzieję, że prace nad drugą odsłoną Battlestations nie potrwają tyle co nad Midway.

Paweł „PaZur_76” Surowiec

NADZIEJE:

  • epicki rozmach, klimat i widowiskowość – taki CoH na oceanie;
  • oprawa audiowizualna – będzie na czym zawiesić oko;
  • rozbudowany multiplayer;
  • może faktycznie wyjdzie w 2009?

OBAWY:

  • nadal więcej w tym zręcznościowego klikania na czas niż prawdziwej strategii i symulacji;
  • spłycona, mało rozbudowana.
Battlestations: Pacific

Battlestations: Pacific