Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 stycznia 2010, 08:44

autor: Radosław Grabowski

Battlefield: Bad Company 2 - Już graliśmy! (multiplayer)

Podczas wizyty w studiu DICE mieliśmy okazję nie tylko po raz pierwszy zagrać w kampanię single player z Battlefield: Bad Company 2, ale również po raz kolejny przyjrzeć się multiplayerowi i sprawdzić jego nowe opcje.

W trakcie ostatniej wizyty w studiu DICE po raz pierwszy zagraliśmy we fragment kampanii single player z Battlefield: Bad Company 2, o czym pisałem poprzednio. Ale nie tylko. Nadarzyła się bowiem okazja do ponownego przetestowania multiplayera, któremu postanowiłem w całości poświęcić niniejszy artykuł.

Na początku wraz z kilkunastoma innymi osobami zasiedliśmy przy Xboksach 360, aby przetestować tryb Squad Deathmatch. Odpalona została mapa Arica Harbor, doskonale znana już weteranom beta-testów BFBC2 na PlayStation 3. Bitwa toczyła się w jednej z dwu środkowych sekcji tej planszy, czyli w wiosce położonej u stóp wzgórza. Generalnie Squad Deathmatch to po prostu battlefieldowy Team Deathmatch, a zatem nic innego jak walka na śmierć i życie pomiędzy czteroosobowymi zespołami. Co więc wyróżnia Bad Company 2 na tle innych FPS-ów, które przecież także oferują podobną opcję rywalizacji drużynowej?

Działanie zespołowe to podstawa.

Otóż każdy z członków ekipy może wybrać jedną z czterech dostępnych klas postaci – Assault (szturmowiec), Recon (snajper-zwiadowca), Medic (lekarz) i Engineer (inżynier). Na samym początku rozgrywki poszczególne klasy żołnierzy nie różnią się jednak od siebie aż tak bardzo. Ot, jeden strzela z karabinu szturmowego, drugi z wyborowego, trzeci z erkaemu, a czwarty z pistoletu maszynowego. Zabawa rozkręca się dopiero wtedy, gdy zaczynamy zdobywać punkty doświadczenia. Są one dodawane do naszego konta w wyniku podejmowania przeróżnych akcji – m.in. położenia przeciwnika trupem albo asystowania innemu członkowi drużyny w wyeliminowaniu wroga. Rzecz jasna, można też zebrać punkty ujemne, np. za zabicie towarzysza broni lub popełnienie samobójstwa. W każdym razie zdobywanie doświadczenia i wiążące się z tym awansowanie na kolejne stopnie wojskowe powoduje odblokowywanie nowych rodzajów broni, a także gadżetów i specjalizacji (przypominających nieco perki z ostatnich odsłon Call of Duty). Dzięki temu w dalszej fazie rozgrywki, dokonując wyboru klasy, możemy personalizować ją w oparciu o sześć slotów. W pierwszych dwóch umieszcza się broń podstawową i pomocniczą, w kolejnym jest miejsce np. dla defibrylatora (Medic) albo ładunków wybuchowych (Recon), natomiast w pozostałych trzech ustawia się przykładowo detektor ruchu dla pojazdów, wzmocnienie osobistego opancerzenia i stabilizator celności.

Jest w tym całym systemie rozwoju klas postaci mnóstwo frajdy, szczególnie że za częste posługiwanie się konkretną giwerą lub gadżetem otrzymujemy premie do skuteczności używania tego właśnie narzędzia. Na starcie każdy z graczy to zwykły żołnierz, niewyróżniający się niczym szczególnym. Jednak poprzez zdobywanie coraz większego doświadczenia staje się lepszy nie tylko jako jednostka na polu bitwy, ale przede wszystkim jako członek zespołu. Dlatego właśnie, dopiero mając drużynę, złożoną z jako tako rozwiniętych wojaków, odkrywa się faktyczny urok takiego trybu jak Squad Deathmatch. Wtedy np. jeden z graczy sieje ogólne spustoszenie jako kierowca-działonowy czołgu, drugi ostrzeliwuje piechotę z pokładowego cekaemu i dokonuje doraźnych napraw pancerza, trzeci jest przyczajony gdzieś na dachu z karabinem snajperskim, a czwarty czeka w pogotowiu z naładowanym defibrylatorem i w każdej chwili może wskrzesić poległego towarzysza. Zabawa pierwsza klasa.

Po wielkich emocjach w trybie Squad Deathmatch przyszedł czas na to, żeby deweloperzy ujawnili swój świeży pomysł na rozgrywkę wieloosobową. Nosi on nazwę Squad Rush i tak na dobrą sprawę nie okazuje się aż taki nowy i odkrywczy. Jest to de facto Rush (Gold Rush z pierwszego Bad Company) tylko na nieco mniejszą skalę. W starciu uczestniczą więc dwie maksymalnie czteroosobowe drużyny, mające zadania ofensywne lub defensywne. Podczas rundy zespół atakujący musi przebrnąć przez dwie sekcje mapy, wysadzając w każdej z nich skrzynię strzeżoną przez ekipę obrońców. W kolejnej rundzie role się odwracają. Plansze w Squad Rush są stosunkowo niewielkie, a w walce bierze udział wyłącznie piechota. Tempo rozgrywki w tym trybie znacząco wzrasta w stosunku do innych multiplayerowych opcji w BFBC2, aczkolwiek nie jest tak szaleńcze jak w Modern Warfare 2. I bardzo dobrze.

Przykucnąć można, ale czołgać się już nie. Nie szkodzi.

Ponieważ miałem wcześniej okazję spędzić dużo czasu przy wersji beta Bad Company 2 na PS3, od razu wychwyciłem sporo zmian, które udało się wprowadzić deweloperom od listopada. Przede wszystkim czołgi nie są już aż tak potężne. Wystrzeliwane pociski zadają obrażenia w mniejszym promieniu, a sam wóz pancerny da się zniszczyć nieco łatwiej. Ponadto zdecydowanie przyjemniej operuje się bronią ostateczną, czyli nożem. Czas pomiędzy ciosami jest krótszy i trafia się znacznie łatwiej – nawet animację zabijania zaprojektowano od nowa (teraz postać wbija klingę w twarz ofiary). Dopatrzyłem się także nowych efektów po celnym trafieniu we wrogów. Krwawe rozbryzgi wyglądają mniej groteskowo, a wachlarz animacji upadku po zgonie uległ znacznemu poszerzeniu. Bardzo dobrze się też stało, że wprowadzono przegrzewanie się narzędzia do naprawy pojazdów, więc aby całkowicie zreperować poważne uszkodzenia, trzeba się liczyć z krótkim przestojem. Wprawnie posługując się „wiertarką”, można zebrać nawet ciekawe Osiągnięcie o nazwie The Dentist, które wymyślił jeden z Internautów w specjalnym konkursie na oficjalnej stronie BFBC2. Wystarczy zrobić komuś tym urządzeniem headshota, czyli po prostu wywiercić mu dziurę w głowie. Wracając jednak do usprawnień, Gordon Van Dyke z DICE twierdzi, że od czasu bety na PlayStation 3 do multiplayera zostało wprowadzonych, tylko w oparciu o uwagi graczy, blisko 130 istotnych poprawek. Ulepszanie trwa zresztą nadal.

Generalnie w przypadku trybów zabawy wieloosobowej twórcy BFBC2 trzymają się sprawdzonych rozwiązań, wprowadzając do nich jedynie drobne modyfikacje. Oprócz Squad Deathmatch, Rush i Squad Rush w pełnej wersji zostanie oddany do naszej dyspozycji jeszcze klasyczny battlefieldowy Conquest, polegający na przejmowaniu i utrzymywaniu punktów kontrolnych. Każdy tryb będzie wykorzystywać mapy, bazujące w większości na środowisku z kampanii single player. Walczyć więc mamy m.in. w śnieżnej zamieci gdzieś w górach, na spalonej słońcem pustyni w Chile oraz w wioskach na terenie porośniętym dżunglą. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Do premiery Bad Company 2 został miesiąc z niewielkim hakiem. Tych, którzy serię Battlefield znają i szanują, nie trzeba uświadamiać, w co będzie się głównie multiplayerowo grać od marca. Ludzie z DICE doskonale wiedzą, jak przygotować znakomitego wojennego FPS-a, w którym na polu bitwy obok piechoty walczą również przeróżne militarne maszyny. A wszystko to w środowisku podatnym na zniszczenia jak w żadnej innej pierwszoosobowej strzelaninie. Tak powinna wyglądać wirtualna wojna z perspektywy pierwszej osoby.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

Battlefield: Bad Company 2

Battlefield: Bad Company 2