Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 września 2008, 14:49

autor: Maciej Makuła

Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts - już graliśmy!

Większość osób zapytana o nowe Banjoo Kazooie błędnie uważa je za platformówkę lub wyścigi. Pokazujemy, czym ta gra jest naprawdę.

Agresywna promocja to nieodłączna część cyklu produkcyjnego współczesnych gier. O ile jednak są to zazwyczaj przysłowiowe gruszki na wierzbie i obraz, jaki roztaczają przed nami specjaliści od marketingu, ma się nijak do stanu faktycznego, tak czasami trafia się sytuacja zgoła odwrotna. Wybierając się na zamknięty pokaz najnowszego Banjo-Kazooie, byłem przekonany, że gra jest kolejnym nudnym przykładem typowego odcinania kuponów od jakiejś poważanej serii. Tym razem objawić miało się ono w postaci władowania do gry pojazdów, uczynienia z niej kolejnego klonu zacnego Crash Team Racing i w konsekwencji – zarżnięcia, tak sądziłem, marki w niewiadomym celu. Na szczęście przedstawiciele Rare szybko wyprowadzili mnie z błędu.

Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts jest produkcją hołdującą pewnemu nowemu trendowi na rynku. Objawia się on grami, których główną zawartość tworzą sami gracze. Z tych będących na pierwszych stronach serwisów i gazet wymienić można – LittleBigPlanet czy niedawno wydane Spore. Patrząc przez ten pryzmat, wszystkie elementy nowego Banjo-Kazooie podporządkowane są jego najważniejszej cesze – kreatorowi pojazdów.

Promocja Nuts & Bolts leży na całej linii. Spójrzmy na ilustracje: na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z radosną przygodówką.

To nie jest platformówka!

Rdzeniem Banjo-Kazooie nadal jest gra platformowa, jednak w praktyce nie służy ona niczemu. Można sobie pobiegać, poskakać, jest to nawet zabawne i przyjemne – ale w grze nie znalazły się żadne etapy stworzone z myślą o tej cząstce rozgrywki. Skłania to do rozmyślań: czy może Rare chciało zrobić kolejną klasyczną odsłonę serii na miarę konsoli nowej generacji, lecz Microsoft nakazał dopasować ją do nowej mody i tak obrobić, by stanęła w szranki z wymienionymi wcześniej tytułami? Ciężko powiedzieć, niemniej, żeby temat zamknąć – Nuts & Bolts w żadnym wypadku nie wygląda jak produkcja tworzona pod przymusem i z batem nad głową, a patrząc na jej obecny kształt – nic tylko cieszyć się z obranego kierunku.

Do nowego Banjo-Kazooie zasiadłem, czując jeszcze niesmak wywołany przez Spore. Fabryka Stworów rozbudziła we mnie wielkie nadzieje, które potem skutecznie zabiła pełna wersja. Bolączką ostatniej gry Willa Wrighta była czysto kosmetyczna rola kreatora. Pod tym względem Nuts & Bolts stanowi jej idealne przeciwieństwo. Otóż – dzięki wykorzystaniu popularnego silnika Havoc – wszelkie, nawet najdrobniejsze, zmiany w części projektowej przekładają się bezpośrednio na rozgrywkę.

Widzimy kolejną i pierwsze, co się nasuwa – platformówka. Widać balansowanie na linach.

Naturalnie gra posiada fabułę, zresztą przepełnioną różnymi smaczkami, odniesieniami do dzieł pochodzących z innych mediów i obfitującą w niezłą dawkę humoru. Osiem lat po wydarzeniach znanych z Banjo-Tooie tytułowy bohater oraz wiedźma Gruntilda próbują rozstrzygnąć między sobą spór o to, kto z nich jest prawowitym właścicielem Spiral Mountain. Nie zagłębiając się w szczegóły, dopowiem, że na scenę wkracza nowa postać, zwana Lordem of Games, która przeniesie naszą dwójkę (bo Banjo i Kazooie to nierozłączny duet) do Showdown Town, gdzie bohaterowie, by rozwiązać opisywany konflikt, spróbują sprostać rzucanym przez Lorda wyzwaniom. W czym będzie przeszkadzać im Gruntilda.

Tryb fabularny ma ponoć wystarczyć na 15 godzin zabawy. Showdown Town stanowi w nim bazę wypadową, z której wyruszymy do różnych światów, w których będziemy wykonywać wspomniane wyzwania. Z tego, co dane mi było zobaczyć, te mają opierać się na wyścigach czy transporcie różnych przedmiotów na czas. Czynnikiem motywacyjnym jest system nagród, którymi są różne „pierdółki” pokroju części do budowy pojazdów – im wynik lepszy, tym i nagroda bardziej wartościowa. Jeśli mam być szczery – nie udało się temu trybowi przyciągnąć na długo mojej uwagi. Zwłaszcza, że zawczasu, w trakcie prezentacji, upatrzyłem już sobie inną część rozgrywki.

Platformówka ze swymi złymi i dobrymi bohaterami.

Niedźwiedź pokazuje pazury

Edytor okazał się dla mnie tym, co tygrysy lubią najbardziej. By najprościej przedstawić ogólną zasadę jego działania, najlepiej przyrównać go do klocków LEGO. Obszar, na którym możemy operować, podzielony został na sześciany i w takich właśnie polach możemy umieszczać różne elementy konstruowanego wehikułu. Warunek jest jeden – muszą być ze sobą połączone. Dalej ogranicza nas już tylko potencjał naszej wyobraźni (i aktualny stan części, które systematycznie zdobywamy).

Przy tym obrazku zaczynamy jednak skłaniać się ku wyścigom, w końcu widać pojazd i trasy.

A możliwości są naprawdę ogromne. Budowanie naszej maszyny zaczynamy od umieszczenia, pełniącego rolę kamienia węgielnego, kokpitu. Dalej postępujemy już wedle uznania – ja rozpocząłem budowę jakiegoś efektownego nadwozia. Służy do tego ogromny wybór klocków różnego kształtu. Należy przy tym brać pod uwagę, że każdy dodany klocek zmienia rozkład masy całości. Gra nie narzuca niczego i w konsekwencji stworzyć można np. zupełnie niefunkcjonalny samochód, przewracający się na któryś bok, ze względu na źle rozłożony ciężar różnych akcesoriów. Krótko mówiąc – nasze dzieło zachowa się mniej więcej zgodnie z prawami fizyki.

Tak – to zdecydowanie muszą być wyścigi. Bzdura!

Napisałem mniej więcej, ponieważ silnik nie jest im do końca wierny. Jednak uzasadnienie takiego stanu rzeczy jest bardzo racjonalne – ma to być gra dla zwykłych ludzi, ba – dzieci. Na początku prac zaimplementowany został bezbłędny model fizyki i wówczas, by stworzyć np. działający pojazd powietrzny, potrzeba było osoby o wiedzy oraz umiejętnościach inżyniera. Pozostawienie takiego rozwiązania skutecznie zawęziłoby krąg odbiorców.

Prawda jest, niestety, ukryta gdzieś głęboko – nowy Banjo Kazooie to rozbudowany edytor pojazdów!

Tak – gra nie ogranicza się tylko do pojazdów lądowych. Z pomocą edytora podbijemy też wodę i powietrze. Lista funkcjonalnych elementów jest naprawdę ogromna. Naszej maszynie doczepić możemy różnorakie śmigła, silniki odrzutowe, koła (decydujemy, czy mają być skrętne, napędowe, wolne, czy może będące kombinację wymienionych – można tak z każdą częścią), śruby i sprężyny (zrobić pojazd skaczący, o tak!). Do tego dorzucamy przeróżne działa, lasery i wyrzutnie – każdy element może ulec uszkodzeniu, a pojazd rozpadowi. I to też można wykorzystać, nic np. nie stoi na przeszkodzie w skleceniu czegoś na wzór księżycowego modułu Apollo – napędzanego silnikami rakietowymi lądownika z odrzucaną kabiną. Wszystko zależy od naszego widzimisię. A eksperymentować warto, bowiem jest co potem robić z tak misternie zmajstrowanym cudem techniki.

Mój pojazd kontra Twój pojazd

Naturalnie oprócz przygody dla samotnego gracza, nazwijmy ją kampanią, na konstruktorów czeka arena, a tam szereg różnych dyscyplin. Możemy sprawdzić nasz wehikuł w skoku w dal, rozbijaniu domina na czas i w im podobnych konkurencjach. Nasze wyniki powędrują potem na internetowe rankingi, gdzie porównamy je z innymi. Już sama arena, dla osób lubiących szlifować swoje osiągnięcia, stanowić może niezłą zabawę – jednak prawdziwych rumieńców rozgrywka nabiera w trybach dla wielu graczy.

Czego nie widać, bowiem jak na złość producenci nie udostępnili nawet jednego kadru pokazującego działanie edytora, dramat.

Zagrać możemy zarówno na jednej konsoli, przy podzielonym ekranie (maksymalnie dwóch graczy), jak i przez Xbox Live (a to z kolei pole do popisu dla ośmiu osób). Atrakcje trybu multiplayer podzielone zostały na wyścigi i gry zadaniowe. Zasad tych pierwszych wyjaśniać chyba nie trzeba, natomiast te ostatnie stanowią szereg pomysłowych konkurencji. Możemy wziąć udział w „zapasach” (należy wypchnąć przeciwnika poza okrąg), grze w piłkę czy w bitwie morskiej – to tylko niektóre z kilkunastu dostępnych. Każda z nich wymaga postawienia na inny charakter pojazdu oraz zapewnia odmienne wrażenia z gry.

I w ten sposób firma właściwie sama strzela sobie w stopę.

Banjo-Kazooie wykorzystuje w pełni możliwości, jakie daje Xbox Live. Oprócz wspomnianych rankingów, gracze będą też mogli wymieniać się projektami tworzonych maszyn oraz zamieszczać filmy prezentujące najbardziej efektowne starcia. Mnie bardzo spodobała się ta różnorodność – bez problemu i całkiem szybko mogłem zrobić z gry łagodny, przy czym nie mniej emocjonujący, odpowiednik Twisted Metal, by po chwili grać już w wyścigi.

Dla młodych za trudna, dla starych za prosta?

Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts to obecnie chyba najbardziej wymuszająca kreatywność gra na Xboksa 360. Jej hasło reklamowe mogłoby brzmieć: „zaprojektuj własny pojazd i zmierz się nim z innymi”. Niestety, to właśnie jej strona marketingowa leży całkowicie. Dodatkowo, zebrani na pokazie dziennikarze uważali, że nowy tytuł Rare może okazać się dla najmłodszych zbyt skomplikowany – co osobiście uznałem za bzdurę i dowód na stetryczenie ich umysłów. Jednak pokazuje to, że nowy Banjo-Kazooie jest produktem o nieco niewyraźnym charakterze. Mnie co prawda wciągnął na długie godziny, niemniej ciężko powiedzieć – ilu takich maniaków inżynierii pojazdów jest jeszcze na rynku i kto właściwie tę grupę docelową ma stanowić?

Miejmy jednak nadzieję, że sytuacja ta ulegnie zmianie, bowiem gra wydaje się być warta zakupu.

Do tego jest to wyraźnie edytor, do którego dorobiono grę. To w nim właśnie tkwi cały jej urok i straci ona bardzo dużo, jeśliby tę jej część wyeliminować (a poniekąd można, korzystając z podsuwanych przez grę gotowych modeli). Peter Moore stwierdził ostatnio, że umiejętności Rare nie pasują już do obecnego rynku – i coś w tym jest. Mnie ich nowe dzieło strasznie wciągnęło, jednak brakuje mu nieco niezbędnej dzisiaj przebojowości. Może to wina złego marketingu? W każdym razie ja będę trzymał za nie kciuki – jest to bowiem naprawdę ciekawa i nietuzinkowa produkcja.

Maciej „Von Zay” Makuła

NADZIEJE:

  1. kapitalny edytor;
  2. śliczna oprawa;
  3. humor;
  4. rozbudowana strona multiplayer;
  5. pełna wyzwań arena;
  6. „Lego Technic” gier wideo,
  7. zostanie zlokalizowana.

OBAWY:

  1. ciężko powiedzieć jednoznacznie, dla kogo jest ta gra;
  2. jest to nade wszystko edytor, o czym nie mówi się wprost;
  3. nie do końca przekonująca „kampania”.
Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts

Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts