ArmA II: Operation Arrowhead - test przed premierą
Operation Arrowhead to samodzielny dodatek do najlepszego symulatora militarnego na rynku – ArmA 2. Oto pierwsze wrażenia z testu przedpremierowej wersji gry.
Adam Kaczmarek
Zaawansowane symulatory militarne to wciąż niszowe pozycje, w które zagrywają się tylko konkretne grupy odbiorców. Wydana przez czeskie studio Bohemia Interactive blisko rok temu ArmA 2 sprzedała się na tyle dobrze, że rozpoczęto prace nad dodatkiem. Ten projekt zaś rozrósł się do tego stopnia, że przemienił się w samodzielne rozszerzenie, niewymagające do uruchomienia wersji podstawowej. My mieliśmy już okazję zapoznać się z nim, dzięki wersji demonstracyjnej gry, przeznaczonej dla prasy.
Otrzymane do testów demo Operation Arrowhead zostało wyposażone w trzy misje (w tym jedną wchodzącą w skład kampanii), samouczek, około 60% dostępnych finalnie rodzajów broni i pojazdów, edytor misji oraz trzy mapy. Jeśli chodzi o te ostatnie, nie da się ukryć, że z atmosfery zalesionej Czarnorusi pozostało niewiele. Bohemia postanowiła zmienić teren walk i wzorując się na współczesnym Afganistanie, zbudowała poprzecinany dolinami Takistan, mapę-miasto Zargabad oraz Pustynię, będącą czymś w rodzaju lokacji testowej. Szczegółowość wszystkich poziomów nie rozczarowuje, mimo że przez większość czasu podziwiamy jedynie piasek i skąpane w słońcu okoliczne oazy. Takistan przykładowo posiada wiele małych, ale niezwykle urokliwych wiosek. Kilkanaście lepianek w każdej z nich w zupełności wystarcza, aby nazwać teren realistycznym. Z kolei Zargabad jest jednym dużym skupiskiem domów, meczetów, sklepów i różnych placów, co z pewnością wpłynie na przebieg walk na krótki dystans.

Przemieszczając się czołgiem lub mknąc na motorze, nie powinniśmy nudzić się podczas zwiedzania tych miejsc. Trochę mniejszy rozmiar map Bohemia wynagrodziła większą otwartością świata. Budynki, do których nie da się wejść, można policzyć na palcach jednej ręki. To naprawdę duży postęp w serii, mający niemały wpływ na taktykę. Wszystkie nowe chatki i domy mają nieźle wykonane wnętrza i zaimplementowany system zniszczeń (ale nie tak efektowny jak w Bad Company 2). Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że po raz pierwszy wykonanie świata nie zakłóciło mi odbioru gry. Jasne, można by wytknąć autorom, że nie każdy Arab (Takistańczyk?) trzyma pod poduchą sziszę, ale nie bądźmy tacy czepialscy. W trakcie wymiany ognia mało kto zwraca uwagę na takie detale.
Jeszcze bardziej oryginalnie twórcy podeszli do wyboru frakcji walczących w konflikcie zbrojnym w Takistanie. Obok sztandarowych jednostek amerykańskich mamy Niemców, Czechów i tutejszych partyzantów po stronie BLUFOR, a także takistańską armię i milicję jako OPFOR. Jankesi dzielnie stawiają czoła wrogom, niewykluczone jednak, że nawiążą współpracę z oddziałami naszych zachodnich i południowych sąsiadów. Do wyboru mamy w sumie sześć różniących się wyposażeniem stron, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w Operation Arrowhead zobaczymy jeszcze jedną nację. Chodzi, rzecz jasna, o Rosjan, co byłoby fajnym nawiązaniem do wojny w Afganistanie. Tak czy inaczej nawet w wykastrowanej wersji, z jaką miałem do czynienia, nie wyglądało to ubogo – zatem będzie z kim toczyć boje.
W grze ze względu na zmianę klimatu zastosowano we wszystkich pojazdach pustynny kamuflaż. U Amerykanów pojawił się wreszcie Bradley i ATV, powróciły też w przeróżnych odmianach Strykery i Humvee. Na takistańskich bezdrożach zobaczymy ponadto BTR-40, a w powietrzu UH-1H. Zważywszy na poziom zaawansowania prac nad grą, muszę stwierdzić, że bryki prezentują się bardzo ładnie. Wymagają jeszcze kilku poprawek (zwłaszcza w kwestii dźwięku), ale już teraz mogę zagwarantować, że większość nowych wehikułów na pewno spodoba się fanom. Z wprowadzonych usprawnień najlepiej sprawdza się technologia FLIR, która często zmienia podejście do misji o 180 stopni. Doświadczyłem tego w pojedynczym scenariuszu, gdzie jako pilot śmigłowca Apache musiałem zlikwidować stanowisko przeciwlotnicze. Normalnie powinienem wlecieć na teren wroga, odszukać cel i narazić się na ostrzał. Tu mogłem jednak skorzystać z UAV, wyposażonego właśnie w termowizję. Reszta poszła już gładko – odszukałem niebezpieczne skupiska wroga, oznaczyłem jednostki i zlikwidowałem je Apachem z odległości 6 kilometrów.
FLIR w Arrowhead jest bardzo dokładny i wrażliwy na temperaturę obiektów oraz pojedynczych elementów budowy pojazdów. Zaparkowane ciężarówki z wyłączonym silnikiem będą słabo widoczne, natomiast patrolujące okolicę rozgrzane czołgi zauważymy niemal od razu. To bardzo ważne i jednocześnie krzepiące, że Bohemia do tej kwestii podeszła w należyty sposób. Autorzy postanowili nawet doczepić do niektórych rodzajów broni specjalistyczne celowniki z termowizją. Kilka modeli SCAR ma ponadto dodatki w postaci latarki i modyfikowanej lunety, pozwalającej skorygować zasięg i parabolę strzału. Do ekwipunku skrzyń dodano też dalmierze laserowe, które powinny przydać się zwiadowcom. Oręż takistańskich oddziałów ogranicza się do wielu odmian AK-74 i rarytasów typu Lee-Enfield. Czy będzie tego więcej? Czas pokaże.

Scenariusze dostarczone przez producenta raczej rozczarowują. Obie misje pojedyncze to tak naprawdę dema niektórych nowości w Operation Arrowhead – wspomnianego FLIR-u oraz zmodyfikowanego HUD-a w pojazdach (radar 360 stopni, alarm przed nadlatującą rakietą, oznaczenia elementów etc.). Najgorsze wrażenie pozostawia misja z kampanii. Po lekkim treningu przeszedłem ją w pięć minut, nie odczuwając przy tym żadnych konkretnych emocji, ot rozbroiłem jakąś bombę i zestrzeliłem trzy samoloty z ZSU-23. Liczę jednak na to, że to tylko jakiś wyrwany z kontekstu fragment. Docelowo historia wojny w Takistanie ma zostać opowiedziana przy pomocy siedmiu misji, w których wcielimy się w dowódcę oddziału Delta Force, pilota śmigłowca Apache oraz czołgistę. Przetestowany przeze mnie wycinek obejmował jedynie dowodzenie grupą specjalną.
Podczas obcowania z wersją dla prasy nie natknąłem się na poważniejsze błędy. Oczywiście takie niedoróbki, jak brak odgłosów pracy silnika w pojeździe, wysypujące się nazwy przedmiotów w edytorze i czarnoruskie dialogi są wkalkulowane w obecny etap prac. Do premiery pozostały około dwa miesiące, więc kosmetyczne poprawki tu i ówdzie na pewno zostaną naniesione. W sumie jestem nawet zaskoczony poziomem dopracowania Arrowhead w tej fazie. Nie popełniono tych samych błędów co przy ArmA 2, a jedyne negatywy dotyczą praktycznie niezmienionych nawyków sztucznej inteligencji i wydajności na Zargabadzie. Dziesiątki budynków i setki detali robią podzespołom ciężki sprawdzian. Coś za coś, gdyż mapa pozwala wykreować soczyste walki w terenie zurbanizowanym. Czas na kolejny upgrade, a przede wszystkim na zakup lepszego procesora.
Operation Arrowhead nie będzie totalną rewolucją, ale w połączeniu z podstawową wersją gry stworzy jedyny na rynku rzetelny symulator militarny, przy którym spędzę kolejne godziny. Jak zwykle w takim przypadku rodzi się pytanie: „co dalej?”, wszak ArmA 2 miała być ostatnią produkcją czeskiego studia. Nadspodziewanie dobra sprzedaż zmieniła jednak plany braci Spanel. Arrowhead być może podtrzyma tę niezłą passę, ale o tym przekonamy się dopiero pod koniec czerwca tego roku.
Adam „eJay” Kaczmarek