Windows i jego fochy. 8 rzeczy, które wkurzają mnie w graniu na PC

- 8 rzeczy, które wkurzają mnie w graniu na PC
- Windows i jego fochy
- Sterowniki i konflikty sprzętowe
- Piractwo i jego konsekwencje
Windows i jego fochy
Niedziela po południu, kilka godzinek spokoju pomiędzy obiadem i wieczorem z rodziną lub drugą połową. Dziecko śpi, pies nie szczeka, ciała niebieskie układają się właściwie i wszystko wskazuje na to, że mamy godzinkę, a może nawet i dwie, by wskoczyć na serwer, postrzelać do kogoś, skończyć „jeszcze kilka tur” w jakiejś strategii albo dobić brakujące pół poziomu w grze RPG. Niecierpliwie, zacierając ręce włączamy komputer… który wywala ekran błędu albo tnie się tak niemiłosiernie, że problemy sprawia nawet poruszanie myszą, nie wspominając o graniu. Wszyscy znamy ten scenariusz, nawet jeśli zmieniają się jego niektóre części składowe.

Czasem problemem jest nagła, konieczna, na już teraz, natychmiast-zainstaluj-mnie-bo-jak-nie-to-zobaczysz aktualizacja Windowsa, innym razem skan antywirusowy, który system postanowił zaplanować akurat na niedzielne popołudnie. W jeszcze innych przypadkach winowajcą jest tajemniczo kurczące się miejsce na partycji systemowej, którego skutkiem jest nagły brak miejsca na cokolwiek i ciągłe „mielenie” dysku, który bezskutecznie próbuje wepchnąć gdzieś jeszcze jeden plik.
Mam oczywiście świadomość, że wiele z tych rzeczy można zmienić, odpowiednio ustawić, w ten czy inny sposób wyeliminować – ale powiedzmy sobie szczerze, często zajmujemy się takimi sprawami dopiero wówczas, gdy zaczną sprawiać nam problemy, a nie wcześniej. Co więcej, są takie „fochy” i przypadłości Windowsa, na które po prostu nie idzie czegokolwiek poradzić. Konsolowcy takich problemów nie mają – po prostu włączają swoje pudełko do grania, odpalają interesującą ich grę i korzystają z wolnego czasu wedle uznania.
Problemy ze starszymi grami
Konsolowcy od kilku lat przerzucają się modnym terminem „wsteczna kompatybilność”, jakby to było coś nowego i rewolucyjnego. Ha! Przecież na pecetach od zawsze można uruchomić praktycznie wszystko, co kiedykolwiek zostało wydane. Bo można, prawda? No… niby tak, tylko że… w sumie to nie.
Bo widzicie, z tą pecetową wsteczną kompatybilnością jest tak, jak z odwagą na wojnie. Wszyscy mówią, że ją mają i że na pewno poradzą sobie z każdym wyzwaniem, ale jak jest w rzeczywistości wiadomo dopiero wówczas, kiedy przyjdzie przysłowiowe „co do czego” i odważne słowa zostaną gruntownie przetestowane.
I niestety – w przypadku osławionej pecetowej wstecznej kompatybilności rezultaty takich testów nie zawsze są zadowalające. A to coś nie uruchamia się wcale, a to wymaga instalowania sterowników lub programów sprzed 15 lub 20 lat na Windowsie 10 z najnowszą aktualizacją. Bywa też, że gra, owszem, włącza się i działa – i to nawet aż za dobrze, z kilku- lub kilkunastokrotnie większą prędkością, niż powinna.

Krótko mówiąc – na komputerach z pewnością można uruchomić bardzo, bardzo (BARDZO) dużo gier, ale na pewno nie wszystkie. Niestety zdarza się, że wygrzebana z odmętów szafy gra, w którą diabelnie mamy ochotę zagrać, za żadne skarby nie chce uruchomić się na naszym nowiutkim, lśniącym pececie. Czasem problem można obejść dzięki różnorakim reedycjom, ponownym wydaniom czy remasterom (oczywiście wiąże się to z dodatkowym wydatkiem i to często niemałym – ale coś za coś). Ale bywa i tak, że jakiś tytuł zostaje utracony na zawsze.