Sterowniki i konflikty sprzętowe. 8 rzeczy, które wkurzają mnie w graniu na PC

- 8 rzeczy, które wkurzają mnie w graniu na PC
- Windows i jego fochy
- Sterowniki i konflikty sprzętowe
- Piractwo i jego konsekwencje
Sterowniki i konflikty sprzętowe
Rzeczą, której z pewnością można zazdrościć posiadaczom konsol jest fakt, że chcąc w coś pograć nie muszą na co dzień użerać się z całą gamą technicznych głupotek, a także potencjalnych problemów. Mowa o takich rzeczach, jak np. konieczność instalowania sterowników, dodatkowych pakietów, bibliotek i wszystkich tych cudów, z których pecet korzysta, by obsługiwać współczesne gry komputerowe.

Nieobecności tego smutnego obowiązku towarzyszy również – przynajmniej na ogół – brak konfliktów sprzętowych. Na PC podobne problemy może i nie zdarzają się bardzo często, ale za to kiedy już się pojawią, to bywają naprawdę uciążliwe. Przykłady? Pewnie, mam kilka wziętych z życia. Na pierwszym z posiadanych przeze mnie pecetów kupiona do niego karta graficzna Riva TNT2 nie chciała właściwie działać za przysłowiowe „Chiny ludowe”, pomimo skakania wokół niej, chuchania i kombinowania na wszelkie możliwe sposoby (a według specyfikacji powinna być kompatybilna). Problem był powiązany z system operacyjnym i ostatecznie ustąpił po pewnym czasie, wraz z jedną z aktualizacji – ale przez kilka miesięcy miałem peceta do grania, który nadawał się do wszystkiego poza tym, do czego został kupiony. Drugi przykład jest bardziej współczesny i dotyczy słuchawek gamingowych – jeden z popularnych i względnie nowych modeli regularnie wyłączał się, odtwarzał dźwięk niewłaściwie lub zawieszał swoje oprogramowanie. W tym przypadku lekarstwem okazało się być podpięcie headsetu do portu USB na monitorze, a nie na płycie głównej lub obudowie.
Takich historii jest cała masa, nawet jeśli nie zdarzają się regularnie i nie trapią każdego użytkownika. Granie na PC czasem przypomina sprint przez pole minowe – nigdy nie wiadomo, kiedy trafimy na coś, co zakończy naszą przygodę, jeszcze zanim na dobre się zaczęła. A przecież w tym hobby nie chodzi o to, by szukać sobie dodatkowych powodów do nerwów i stresu.
Cheaterzy
Kolejnym obok wstecznej kompatybilności terminem, który w ostatnich latach stał się bardzo popularny, jest tzw. cross-play, oznaczający możliwość grania w dany tytuł multiplayerowy wspólnie z użytkownikami innych platform. To bardzo fajny pomysł, szczególnie gdy jest połączony z innymi bajerami pokroju cross-save (zapisywanie postępów w taki sposób, by można było korzystać z tych samych stanów gry na kilka odmiennych urządzeniach).
Niestety, choć cross-play sprawdza się pomiędzy konsolami, to często mocno traci na znaczeniu – albo w ogóle sensie istnienia – gdy do społeczności włączeni zostają gracze pecetowi. Na serwerach, szczególnie w grach free-to-play, błyskawicznie zaczyna roić się od różnego rodzaju cheaterów i oszustów, którzy uprzykrzają zabawę uczciwym graczom. W niektórych przypadkach problem jest na tyle duży, że konsolowcy otwarcie zachęcają swoich kolegów do wyłączenia funkcji cross-play w menu gry.

Problem wynika bezpośrednio z otwartej natury pecetów i faktu, że ich użytkownicy mogą dowolnie ingerować w pliki gry. Deweloperzy próbują walczyć z tym procederem tworząc specjalne narzędzia i programy, ale te z kolei przynoszą ze sobą całą gamę innych komplikacji – przykładowo Vanguard (system antycheaterski strzelanki Valorant) pracuje na poziomie jądra systemu operacyjnego i w przeszłości potrafił blokować komputery użytkowników, a także wyłączać ważne dla nich programy, które nie miały nic wspólnego z cheatami.