- 10 największych wpadek i porażek firmy Apple - zgniłe jabłka w sadzie
- Newton PDA – dziadek iPhone’a
- Ping – muzyczne social media
- Power Mac G4 Cube – najpiękniejszy kawał komputerowego złomu
- Licencjonowanie OS – atak marnych klonów
- Apple III – „walnij o biurko”, by działało
- iPod Hi-Fi – głośnik z ambicjami
- Apple Maps – gorsze niż mapy papierowe
- iPhone „Gates” – iPhone’owe afery
- Butterfly keyboard - nożyce pokonują motyla
iPhone „Gates” – iPhone’owe afery
iPhone to nie tylko rewolucyjny produkt i jeden z największych sukcesów firmy Apple, ale i źródło paru wpadek, które można chyba zebrać tutaj zbiorczo. Wszystko zaczęło się od iPhone’a 4 i pechowego inżyniera Apple, który utrzymywany w tajemnicy przed premierą prototyp urządzenia… zostawił w jednym z barów! Nie trafił niestety na uczciwego znalazcę, bo zdjęcia urządzenia szybko pojawiły się w serwisie Engadget. Na tym się nie skończyło.
Wpadki z iPhone’ami wydają się zawsze mocno rozdmuchane przez media, ale jest to w pewnym sensie koszt ogromnego sukcesu każdego modelu. Biorąc pod uwagę sprzedaż roczną idącą w setki milionów sztuk, nawet jeśli problem dotyczy niewielkiego promila wadliwych telefonów, oznacza to dziesiątki tysięcy pechowych klientów, głośno wyrażających swoje niezadowolenie.

Tuż po premierze wybuchła tzw. „Antennagate”, czyli afera o gubienie zasięgu podczas prowadzenia rozmów. Winna okazała się gustowna, stalowa ramka jednolitej konstrukcji otoczonej szkłem i niefortunne umieszczenie plastikowego paska z anteną, ale Steve Jobs najpierw strofował klientów, że „zapewne nieprawidłowo trzymają telefon”. Co więcej – Apple wystosowało nawet oświadczenie, w którym oficjalnie poinformowano, że aktualizacja oprogramowania „poprawi” wyświetlanie znikających kresek zasięgu – zapewne zgodnie z przysłowiem „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Ostatecznie przyznano, że winny jest projekt urządzenia. Chętnym rozdawano darmowe „bumpery” zmniejszające niekorzystny efekt lub przyjmowano zwrot urządzenia. Błąd naprawiono w ulepszonym iPhonie 4s.
Jakiś czas później, w 2014 roku, kolejny iPhone oznaczony cyferką 6 przyniósł aferę „Bendgate”. W pogoni za najcieńszym profilem i lekką wagą, telefon nie miał zbyt wytrzymałej konstrukcji. Użytkownicy skarżyli się, że trzymanie aparatu w kieszeni spodni skutkuje wygięciem urządzenia. I to nie tylko z tyłu ciasnych dżinsów, ale i w przednich kieszeniach. Do tego doszły kłopoty z działaniem ekranu dotykowego. Według odbiorców była to wada hardware’owa chipa - według Apple efekt wielokrotnych upadków telefonów. Mimo coraz częstszych doniesień o skrzywionych iPhone’ach, firma utrzymywała, że przypadki wygięcia są bardzo rzadkie, a telefony gruntownie testowane pod tym kątem. Apple publicznie nie przyznało się do błędu, ale do konstrukcji telefonów wprowadzono pewne wzmocnienia.

Jedną z ostatnich głośnych afer z 2016 roku jest „Batterygate”, czyli ujawnienie procesu skrytego spowalniania starszych iPhone’ów wraz ze słabszą kondycją baterii, aby teoretycznie „zachować stabilność systemu”. Według wielu użytkowników chodziło jednak tylko o to, by podświadomie zachęcać do wymiany aparatu na nowy model. Apple w oficjalnych przeprosinach wyznało, że początkowo brano to za błędy w systemie, ale później przyznano, że bateria też odgrywa tu znaczą rolę. Posiadaczom starszych modeli zaoferowano 50 dolarów zniżki na wymianę baterii oraz wprowadzenie większej kontroli nad jej stanem w przyszłych wersjach systemu iOS. Sprawa wylądowała w sądzie i po ostatnich odwołaniach Apple miało zapłacić ponad 100 milionów dolarów zadośćuczynienia.
Sprawa spowalniania iPhone’ów wraca jak bumerang. Ostatnio hiszpańska organizacja ochrony konsumentów stwierdziła, że w swoich badaniach po aktualizacji systemu iOS do wersji 14.6 zauważyła, że wolniej działają nawet ciągle nowe modele iPhone’a 12. W oficjalnym liście do Apple oskarżono firmę o celowe spowalnianie sprzętu.
