W Polsce pojawia się coraz więcej chińskich samochodów elektrycznych. Na rynku pojawiła się kolejna marka
Chińskie auta elektryczne powoli zyskują popularność w Polsce, choć nadal stanowią zaledwie 0,5% całej sprzedaży. Być może warto zaufać wschodniej motoryzacji, ponieważ jest znacznie tańsza, a ma do zaoferowania nie tylko niską cenę.

Aut elektrycznych sukcesywnie w Polsce przybywa, choć dzieje się to znacznie wolniej, niż w pozostałych krajach Europy. Nietrudno znaleźć powody takiego stanu rzeczy – to przede wszystkim zbyt wysokie ceny i brak infrastruktury. Więc może dobrym rozwiązaniem są samochody chińskich marek, przyciągające przede wszystkim niskimi cenami, ale coraz częściej także innymi walorami.
Chińskie „elektryki”
Auta chińskie do tej pory kojarzyły się z niską ceną i adekwatną jakością. Jak jednak pokazują testy NCAP, pojazdy z państwa środka na pewno są bezpieczniejsze – takie modele jak Xpeng X7, NIO EL5, czy EL7 zdobyły w testach po 5 gwiazdek. To oznacza, że chińscy producenci zaczęli dbać nie tylko o prymat w niskich kosztach. Jakość chińskich „elektryków” sukcesywnie rośnie i mają coraz więcej do zaoferowania.

Według statystyk w czasieod stycznia do sierpnia 2023 roku zarejestrowano w Polsce 69 nowych, elektrycznych aut z Chin. Najlepsze wyniki notują takie marki jak Maxus (28 szt.), Skywell (24 szt.), Seres (8 szt.), czy NIO (3 szt.). To nadal bardzo mało, tylko ok. 0,5% wszystkich sprzedanych pojazdów tego typu ma znaczki chińskich marek. W tym okresie nabywców znalazło łącznie 12162 aut ładowanych kablem, z czego 3394 to Tesle.
Warto dać szansę produktowi chińskiego przemysłu motoryzacyjnego. I tak wiele zachodnich europejskich firm produkuje tam auta, więc Chińczycy od dawna uczą się na najlepszych wzorcach. Chiński „elektryk” może okazać się znacznie tańszy, niż jego zachodni odpowiednik, dla wielu może stanowić osiągalny próg wejścia w elektromobilności. Kolejny argument – na polskim rynku właśnie pojawiła się nowa marka Voyah.

Voyah Free przyspiesza od 0 – 100 km/h w zaledwie 4,4 sekundy i posiada zespół akumulatorów o pojemności 106 kWh. Voyah należy do Dongfeng Motor Corporation, drugiego co do wielkości koncernu motoryzacyjnego w Państwie Środka. Być może z zakupem lepiej się pospieszyć, gdyż chińska motoryzacja ewidentnie nie podoba się władzom Unii Europejskiej. Parlament Europejski widzi w nich nieuczciwą konkurencję dla rodzimych producentów.

Chińskie auta nie mają problemów z popytem na świecie. W wielu krajach stają się popularne znacznie szybciej, niż w Polsce, czy nawet krajach UE. Nabywcy nie mają uprzedzeń do takich marek jak BYD, Geely czy Great Wall. Nie powinniśmy raczej obawiać się o ich awaryjność, przynajmniej w stosunku do zachodnich „elektryków” – problemem ogólnie pojętych samochodów elektrycznych jest mniejsza niezawodność niż spalinowych, co wynika z najnowszych raportów. Ale to już temat na dłuższą debatę.
Więcej:Xiaomi SU7 odjechał sam. Właściciel przysięga, że to nie on kazał mu parkować
- Chiny
- ekologia
- samochody
- moto
- samochody elektryczne
- motoryzacja