Gracze są wymagający, rynek trudny, a presja czasu bezlitosna. Jak żyć?! Cóż, po raz kolejny wystarczyłoby tylko posłuchać fanów.
W branży gier są studia, które wypuszczają świetne, dopracowane gry. Są też studia, które chcą je robić, ale biznes skutecznie podcina im skrzydła, wymuszając na nich porzucanie kreatywnej wizji na rzecz szybkiego wypuszczania na rynek niedokończonych produkcji. Trudno tu znaleźć równowagę – proces powstawania gry jest długi, żmudny i pełny pułapek, a współczesny system dystrybucji i same oczekiwania fanów z pewnością nie ułatwiają sprawy.
Są też studia, które w ogóle nie uczą się na błędach, a tajemnica sukcesu dalej pozostaje dla nich nieprzenikniona – i to po długich latach w branży. Bethesda Game Studios od lat budzi mieszane uczucia graczy. Studio słynie z tego, że wypuszcza na rynek gry często niedokończone, które, choć pełne potencjału, przyciągają krytykę z powodu licznych błędów i niedociągnięć.
Twórcy Fallouta, Starfielda i Skyrima próbowali ostatnio udobruchać graczy twierdząc, że nigdy nie da się w pełni dokończyć gry i w pewnym momencie trzeba podjąć decyzję o publikacji, bo inaczej produkcja nigdy nie opuściłaby piekła deweloperskiego. O ile wydaje się to być rozsądnym podejściem do sprawy, to dla graczy jasne jest, że Bethesda szuka problemu w złym miejscu.
Kiedy się przyjrzymy opiniom obu stron, to widać czarno na białym, że zarówno twórcy, jak i fani mają zupełnie inne podejście do sprawy. Bethesda skupia się na samej formie i stawia na jak największe zróżnicowanie rozgrywki (do tego stopnia, że ilość wdrożonego do gry kontentu wymyka się spod kontroli i studio nie jest w stanie dopracować poszczególnych elementów, bo wiązałoby się to ze zbyt dużym nakładem pracy). Fanom jednak chodzi o problemy samego designu gry od strony fabularnej i kreatywnej.
Problem jest taki, że Starfield jest totalnie nieciekawy i pogorszył najlepszy aspekt gier Bethesdy – eksplorację. Bez świetnego światotwórstwa i organicznego procesu odkrywania świata przedstawionego największa odpowiedzialność spada na questy. A one są słabo napisane, pełne dziur fabularnych i co najgorsze, wydają się wymuszone. Czyli standard w przypadku Bethesdy.
- Keeko100
Wydaje się, że diagnoza graczy jest sensowna – wystarczyłoby po prostu zmniejszyć ilość kontentu w grze i dopracować go lepiej, nie gubiąc się przy okazji w fabularnym chaosie wywołanym zbyt dużą liczbą dobrych, ale niedokończonych pomysłów.
Rzeczywiście, jest to problem samej reżyserii. Jeśli projektowi brak jasno wytyczonych granic i kierunku, trudno będzie twórcom zapanować nad całością, nie wspominając już o tym, że nie każdy pomysł nadaje się do implementacji.
Trzeba graczom przyznać, że i tym razem trafili w sedno - produkcjom Bethesdy wydaje się faktycznie brakować struktury i organizacji, które pomogłyby im lepiej ukierunkować potencjał gier i maksymalnie wykorzystać swoje zalety. Jeśli to się nie zmieni, ich produkcje będą pewnie dalej tylko bezkształtnym zbiorem potencjalnie dobrych pomysłów bez ładu i składu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google

Autor: Danuta Repelowicz
Hiszpańskie serce i japońska dusza. Absolwentka filmoznawstwa ze szczególną słabością do RPG-ów i bijatyk. Miłośniczka wiedzy tajemnej, nauk o kosmosie, musicali i wulkanów. Dorastała na Onimushy, Tekkenie i Singstarze. Wcześniej związana z serwisem GamesGuru, pisze i tworzy od najmłodszych lat. Prywatnie także wokalistka i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Specjalizuje się w narratologii i ewolucji postaci. Świetnie porusza się też po tematyce archetypów i symboli. Jej znakiem rozpoznawczym jest wszechstronność, a jej ciekawość często prowadzi ją w najdziksze ostępy umysłu i wyobraźni.