Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 20 sierpnia 2025, 17:30

Tropico 7 przynosi zmiany, ale wciąż wygląda mi na Tropico 6.5

W ramach gamescomu miałem okazję obejrzeć godzinny gameplay Tropico 7. Świeżo zapowiedzianej gry, która bardzo, bardzo chce przekonać Was, że jest nową odsłoną serii, a nie jedynie nakładką na „szóstkę”.

Ogłoszone właśnie Tropico 7 miałem okazję obejrzeć nieco wcześniej, a także usłyszeć kilka słów od deweloperów – i pewnie, do znanej zabawy zostały tu wprowadzone modyfikacje, które dodają świeżości. Ale póki co nie czuję się przekonany, iż gra warta jest świeczki, bo większość zmian, które zobaczyłem, okazała się na tyle mało znacząca, że mógłbym po prostu dalej grać w „szóstkę”.

Świat jest twoją piaskownicą...

Zacznijmy od tego, czym jest Tropico 7 według twórców? W tym humorystycznym city builderze, czy jak kto woli – strategii ekonomicznej, po raz kolejny wcielamy się w El Presidente. Absolutnie nie dyktatora, ot całkowicie rozsądnego przywódcę pewnej nacji. Bardzo rozsądnego i wcale nie chciwego. Ponownie do dyspozycji mamy archipelag wysp, na których budujemy naszą potęgę. A robimy to, idąc przez kolejne epoki, zaczynając od ery kolonialnej, a kończąc oczywiście na współczesności. Budujemy miasta (to, co się w nich znajdzie, zależy oczywiście od epoki), zwracając uwagę na potrzeby naszych obywateli. Jeśli coś im się nie podoba – możemy w wyborach utracić władzę. Dlatego oprócz potrzeb społecznych musimy zwracać też uwagę na poglądy polityczne naszych mieszkańców, bo np. komuniści chcą innych budynków niż osoby religijne.

A co jeśli nie damy rady przypodobać się danej grupie społecznej? Wtedy możemy oponentów aresztować, zesłać do azylu, rozstrzelać... same wygodne narzędzia w rękach dyktatora. Podczas buntu musimy walczyć z rebeliantami. Jako że kierujemy państwem, mamy prawo ogłaszać konkretne edykty, które kształtują cały ustrój. I tak możemy wprowadzić na przykład prohibicję czy zaprosić papieża na herbatkę. Oprócz polityki wewnętrznej musimy też balansować relacjami zagranicznymi, handlując z różnymi supermocarstwami. Jeśli zawiedziemy – mogą dokonać na nas inwazji.

...ale ty chcesz już nowych zabawek!

Przeczytaliście to i bez wątpienia pewne pytanie teraz mocno wierci Wam w głowie niczym chrzan Motyla w nozdrzach: „Zaraz, to czym to się, u licha, różni od Tropico 6?”. Faktycznie zaszły tu pewne zmiany. Problem w tym, że nie są one na poziomie tych, jakie otrzymaliśmy na przykład w „szóstce” – tam przeskoczyliśmy z zarządzania jedną wyspą do kierowania całym archipelagiem. Do tego wróciliśmy do sterowania jednym El Presidente zamiast całą dynastią – podobnie jest w „siódemce”.

Na pierwszy rzut oka największą modyfikację stanowi powiększenie wysp. Według twórców będą to największe tereny w historii serii. Otrzymamy 10 scenariuszy, w których główną rolę odegra, oczywiście, El Presidente. Do tego powraca ukochany Penultimo, a naszą główną przeciwniczką ma być niejaka Victoria Guerra. Nie wiem jak Was, ale mnie nigdy te scenariusze w Tropico nie porywały i skupiałem się po prostu na sandboxie. A tu do wyboru będzie 20 map do tego trybu. No i ponownie pojawi się opcja wygenerowania własnej.

Drugą ogromną, choć dla mnie póki co rozczarowującą, nowinką jest terraformowanie. Powiem szczerze – jak zobaczyłem je w praktyce, powiedziałem sobie: „Użyję tego pewnie ze dwa razy, za każdym razem się wkurzając”. Otóż kształtowanie terenu po pierwsze jest dostępne dopiero pod koniec rozgrywki, w erze współczesnej. Po drugie okazuje się cholernie drogie, nie będzie nas zatem stać na ciągłe korzystanie z tej opcji. A największą jego wadą jest to, jak zostało zrobione – nie ma tu żadnej wizualizacji tego, jak teren po transformacji będzie wyglądać. Możemy ustalić, na jaką wysokość chcemy spłaszczyć dany obszar czy po prostu go obniżyć albo podnieść. I fajnie, tylko że musimy się modlić, by wyszło to tak, jak zakładaliśmy, bo gra w żaden sposób nie pokazuje, jaki będzie efekt tych zmian. A przypominam, kosztuje to kupę pieniędzy, na przykład kilkadziesiąt tysięcy tropicańskich dolarów. Mam nadzieje, że to tylko kwestia buildu poglądowego gry, bo jeśli to jest ta niesamowita zmiana, którą teasują, to dla mnie póki co wygląda to po prostu przestarzale. Tak basicowo jak podnoszenie terenu w tycoonach z lat 2000. Jest masa gier, które robią to obecnie dużo lepiej. W każdym razie będziemy mogli w tym systemie nie tylko po prostu kształtować teren, ale też tworzyć góry czy plaże. Albo nowe wyspy od zera. Na papierze brzmi to super, w praktyce póki co wypada źle.

I pamiętaj, głos na El Presidente to głos na mnie!

Według mnie najbardziej imponująca zmiana zaszła w systemie politycznym, który może jednak podzielić graczy. Otrzymujemy zupełnie nowe UI, a wraz z nim nowe menu do wydawania edyktów. Jeśli graliście w gry polityczne, takie jak np. Democracy, zapewne część rzeczy zacznie Wam tu wyglądać podejrzanie znajomo. Edykty zostały podzielone na grupy polityczne, z których się wywodzą. Pomiędzy nimi, po najechaniu kursorem, pojawiają się linie wskazujące na zależności. Każdy edykt ma inne wymagania, na przykład 50 wolnych miejsc pracy czy 1000 mieszkańców w okolicy pałacu El Presidente. Wygląda to dużo ambitniej niż do tej pory, a to nie koniec modyfikacji w systemie polityki.

Od teraz będziemy mogli spotkać w grze liderów frakcji, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Wszystkie nieruchome portrety znane z poprzednich części mają zmienić się w animowane postacie 3D. Mówię „mają”, bo w trakcie pokazu powiedziano nam: „Pracujemy nad tym, nie możemy Wam jeszcze tego pokazać”. Zapewne będzie to wyglądać super, liderzy mają siedzieć przy okrągłym stole, a po wejściu z nimi w interakcje mają opowiadać o swoich żądaniach. Jednak powtarzam – na razie tego nie widziałem.

Pojawił się też dość czytelny system wskazujący, ile osób należy do danej grupy politycznej. Są one dosłownie rozmieszczone na sporym schemacie, gdzie każdy ludzik odpowiada jednej osobie na Tropico.

Dlaczego uważam, że zmiany w polityce mogą podzielić graczy? Jak dla mnie z fanami Tropico jest trochę tak jak z sympatykami takich serii jak np. Szybcy i wściekli. Tacy ludzie albo mają pewien sentyment do danej marki i są jej wierni od lat, chcąc patrzeć, jak się rozwija w coś jeszcze lepszego, choć mogą traktować ją też z pewnym pobłażaniem. Wiedzą, że Tropico to nie Cities Skylines. Ale są też tacy gracze, dla których Tropico to tytuł, którego zupełnie nie da się traktować poważnie. Obawiam się, że ta druga grupa wolałaby granie z jak najprostszym UI opisującym politykę, a dodatkowe komplikacje mogą tylko takie osoby odstraszyć. W końcu chciały prostej gry, a nie przekombinowanej. Ale obym się mylił.

Dla tych, którzy nie potrzebują tak skomplikowanej polityki, mam też jednak dobre wieści – możemy zmieniać konstytucję i używać przy tym gotowych presetów, np. pójść w stronę militaryzmu. Albo stworzyć swoją od zera.

No dobra, COŚ się zmieniło

W grze zaszło więcej zmian, które w ostatecznym rozrachunku nie wydają się jednak aż tak ważne. Na ulicach parkują teraz samochody, nie ma do tego osobnych parkingów. Auta mają zresztą mieć przypisanych właścicieli, a obok na chodniku znajdziemy worki na śmieci, które są wywożone. Piesi mają łatwiej trafiać do lokacji położonych nie przy ulicy, a do tego nie każdy budynek musi mieć dojazd. Mamy też teraz zwracać większą uwagę na turystów, bo jeśli zaczną wybierać się w nieprzyjemne okolice, będzie to rodzić problemy. Rozwiązaniem mają być autonomiczne taksówki, które de facto będą działać na zasadzie busów z wyznaczoną przez nas trasą. No i faktycznie muszę przyznać, że design budynków bardziej mi się podoba niż w Tropico 6. Pamiętajmy jednak, że od premiery poprzedniej gry minęło 6 lat. Pora na upgrade.

Oprócz tego w końcu mamy móc bezpośrednio (podobno, bo to znowu na razie tylko obietnice) kierować armią, w tym na przykład wysyłać drony; ma być to mniej zautomatyzowane niż wcześniej. A w trakcie budowania plantacji (również po) będziemy mogli zdecydować, jaką powierzchnię zajmą obszary rolne. Twórcy zademonstrowali też, że teraz zasięg budynków ma działać nieco inaczej – ma zależeć przede wszystkim od budżetu, który przeznaczymy na dany obiekt.

Zapytałem, czy w grze pojawią się losowe zdarzenia, na przykład tornada bądź trzęsienia ziemi. Odpowiedź brzmi: nie, chyba że community zasygnalizuje, iż tego chce. Niestety, nie dane mi było zobaczyć El Presidente, ale podobno tym razem ma być jeszcze piękniejszy i będzie go można personalizować jeszcze mocniej, tak jak i pałac. No cóż, zobaczymy.

Oprócz tego jest to stare Tropico. Jak widzicie, nastąpiły pewne zmiany, ale czy na tyle satysfakcjonujące, by zachęcić Was do kupienia gry w dniu premiery albo nawet po jakiejś drobnej przecenie? Na to już musicie odpowiedzieć sobie sami. Na pewno nie jest to dla mnie tak duży przeskok jak między „piątką” a „szóstką”. Wciąż nie wiemy wielu rzeczy, ja na przykład liczę na to, że muzyka ponownie będzie powodować, iż w mojej dłoni pojawią się niewidzialne marakasy, a na głowie niewidzialne sombrero. I że każdego będę witał: „Hola, amigo!”. No ale jeszcze nie zdecydowałem, czy w ogóle kupię „siódemkę”. Premiera w 2026 roku.

Szymon Rusnarczyk

Szymon Rusnarczyk

Zaczynał w GRYOnline.pl w 2021 r. od montowania filmów, a następnie samodzielnego nagrywania na kanał tvfilmy, gdzie znany jest także jako Rusnar. Obecnie oprócz dodatkowych materiałów dla tvfilmy zajmuje się głównie tworzeniem na tvgry. Z zawodu project manager, wykształcony też w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. Pracował w przeróżnych miejscach, ale głównie jako community/reputation manager. Nie rozpoczynajcie z nim dyskusji o tym, która Yakuza czy odsłona Szybkich i Wściekłych jest najlepsza, bo będzie dywagował o tym godzinami. Spędza masę czasu na modowaniu gier, szczególnie Skyrima, ale relaksuje się też w produkcjach Bioware czy GTA. Małomiasteczkowy gość z Dąbrowy Górniczej, fan Top Geara i Pitbulla (tego muzycznego), nagrywa na swoim prywatnym kanale rozmowy z "w sumie ciekawymi ludźmi" i zdecydowanie za dużo gada o samochodach.

więcej