W dostępne na Switchu WRC 10 da się grać – o ile nie przeszkadza nam grafika rodem z pierwszego (no, może drugiego) PlayStation. Studio Kylotonn musiało wręcz skrzywdzić swoją grę, by wypuścić ją na konsolkę Nintendo.
Po konwersjach gier z platform stacjonarnych na Switcha nie tyle spodziewamy się wyraźnych cięć jakości i wydajności, co po prostu wiemy, że bez nich granie na „pstryczku” byłoby niemożliwe – np. w takiego Wiedźmina 3. Łatwo również zrozumieć, że jeden port wyjdzie lepiej, a drugi gorzej. Jednak to, co zrobiło studio Kylotonn z dedykowaną owej konsolce wersją gry WRC 10, woła o pomstę do nieba.
Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez serwis Digital Foundry (filmik znajdziecie na końcu tej wiadomości). Próbując określić zakres zmian w edycji na Switcha (wydanej dokładnie miesiąc temu – ponad pół roku po debiucie na „dużych” platformach), redaktorzy stwierdzili, że „niemal niemożliwe jest wymienienie wszystkich” cięć.
Spadki rozdzielczości (nawet do 480–648p, co po podłączeniu konsolki do zewnętrznego ekranu i przeskalowaniu obrazu wygląda koszmarnie), usunięte odbicia w przestrzeni, cienie przypominające migoczące masy pikseli, brak okluzji otoczenia, doczytujące się na oczach gracza elementy, roślinność… nie, o niej lepiej nawet nie wspominać. Zobaczcie sami:
Całość można z przekąsem określić mianem „demake’u” z pierwszego (no, ewentualnie drugiego) PlayStation, czyli uwstecznionej technologicznie wersji relatywnie nowej produkcji, która ma przypominać tytuły sprzed wielu generacji.
Najwyraźniej twórcy musieli pójść na ten kompromis, by WRC 10 działało na Switchu w 30 klatkach na sekundę. To akurat deweloperowi się udało – choć głównie na średnich ustawieniach graficznych. Co więcej, samochody wyglądają przyzwoicie – przynajmniej biorąc pod uwagę ograniczoną moc konsolki – ich silniki wydają całkiem wiarygodne odgłosy, a tłumy, które maszyny mijają podczas wyścigów, są w pełni trójwymiarowe (nie przyglądajcie im się tylko za bardzo).
Względnie realistyczny model zniszczeń aut został za to ograniczony do widocznych na karoserii zadrapań i brudu. Nie przeszkadza to jednak w zaliczaniu kolejnych wyścigów… przynajmniej po zmianie sterowania, które domyślnie jest ustawione tak, że nie da się jednocześnie wcisnąć przycisków odpowiedzialnych za pedały gazu i hamulca.
Dla kontrastu dodam, że WRC 10 w wersji na PS5, XSX oraz PC – przy odpowiednich podzespołach – trzyma stabilne 120 klatek na sekundę i prezentuje się o kilka klas lepiej (a i tak uchodzi za trochę już przestarzałą graficznie pozycję). Podobnie wydanie gry na PS4 i XOne, choć w tym przypadku trzeba się liczyć z limitem 30 fps.
O edycji WRC 10 na Switcha można więc napisać, że działa poprawnie. Cała reszta została zaś ewidentnie spartaczona. Sytuacja jest tym dziwniejsza, że port gry WRC 9 na tę platformę – wyglądającej z grubsza tak samo jak „dziesiątka” – prezentował się na „pstryczku” wyraźnie lepiej. Pozostaje pytanie, czy deweloper coś z tym zrobi, czy raczej przejdzie obok problemu obojętnie. Jak znam firmę Nacon, bardziej prawdopodobna wydaje się niestety ta druga możliwość.
Gracze
Steam
OpenCritic
16

Autor: Hubert Śledziewski
Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.