„Ta walka jest trudna i nie ma końca”. Twórca popularnej strzelanki chciał uspokoić graczy, a tylko wzbudził w nich większy niepokój
Escape from Tarkov wciąż zmaga się z plagą oszustów, ale zapowiedź prac nad nowym systemem antycheat na poziomie jądra wywołała wśród graczy sporo wątpliwości.

Jednym z największych problemów współczesnych sieciowych strzelanek są oszuści, którzy nie potrafią (lub nie chcą) grać fair i czerpią satysfakcję z psucia zabawy innym. Dotyka to niemal każdej większej produkcji, więc Escape from Tarkov również nie jest wolne od tego zjawiska.
Produkcja studia Battlestate Games, która od 2017 roku tkwi we wczesnym dostępie, wciąż mierzy się z ogromną plagą cheaterów. W ciągu zaledwie tygodnia deweloperzy zbanowali ponad 2000 kont – to ogromna liczba, pokazująca skalę zjawiska.
Zmagania z nieuczciwymi graczami skomentował niedawno CEO studia, Nikita Bujanow. W opublikowanym na platformie X poście napisał, że walka z cheaterami „jest trudna i nie ma końca”. W związku z tym zespołowi należą się wyrazy uznania za pracę, jaką wykonał w celu oczyszczenia gry z oszustów.
W odpowiedzi na pytanie jednego z użytkowników Bujanow ujawnił również, że trwają prace badawczo-rozwojowe nad antycheatem działającym na poziomie jądra systemu – potencjalnym nowym rozwiązaniem, które miałoby pojawić się po premierze wersji 1.0. To jednak wywołało pewne zamieszanie, ponieważ Escape from Tarkov już teraz korzysta z Battleye – systemu antycheatowego operującego właśnie na tym poziomie.
W związku z tą wypowiedzią część graczy zaczęła spekulować, że Battlestate Games planuje stworzyć własne, autorskie rozwiązanie antycheatowe na poziomie jądra. Taki ruch budzi niepokój o potencjalne problemy z prywatnością i stabilnością systemu.