Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 5 września 2025, 18:17

Symulator życia z nutą kapitalizmu, Discounty to coś więcej niż kopia Stardew Valley

Cozy gaming rozwija się spokojnie w swojej niszy i zamiast symulatora życia na farmie można zagrać w bardziej kapitalistyczną wersję. Discounty zachowuje jednak autonomię i własną tożsamość, a to w starciu ze Stardew Valley wcale nie jest łatwe.

Urocze symulatory życia na farmie mają dość bogatą historię. Już w drugiej połowie lat 90. powstała seria Harvest Moon, która przez kilkanaście lat zgromadziła własną społeczność graczy, będąc – przede wszystkim w Azji – prawie tym samym co The Sims dla symulatorów życia. Marka ta napotkała jednak po drodze dość dużo komplikacji, a po 2016 roku została przyćmiona przez inspirowane nią, niezależne Stardew Valley, które okazało się fenomenem na skalę światową i pozostaje nim po dziś dzień.

Wraz z rozkwitem szeroko pojętej sceny gier cozy, który jest mocno widoczny w ostatnich latach, element prowadzenia własnego gospodarstwa staje się coraz popularniejszy w najróżniejszych wariacjach i interpretacjach. I nie ma w tym w zasadzie nic dziwnego – wielu z nas, żyjąc w miastach, marzy o sielankowej odskoczni, a wirtualna rzeczywistość pozwala jej zaznać bez trudnych do zliczenia wyzwań, z jakimi na co dzień mierzą się ludzie zawodowo zajmujący się rolą.

Mimo to mało która produkcja celująca w fanów tego typu rozgrywki jest w stanie osiągnąć chociażby ułamek sukcesu Stardew Valley. Ludzie wciąż czekają na aktualizacje ich ukochanej pozycji lub z coraz większą niecierpliwością oczekują premiery kolejnego dzieła ich ulubionego twórcy w postaci zapowiedzianego w 2021 roku Haunted Chocolatier.

Czy zdziwiłoby Was jednak, że niektórzy wierzą, iż tę kanciastą dziurę w naszych sercach jest w stanie wypełnić gra, która wywraca praktycznie całą konwencję Stardew Valley do góry nogami i nie ma żadnego związku z symulatorem farmy? Wydaje mi się, że aż takie nakreślenie tła było niezbędne, by przyjrzeć się Discounty pod kątem, który od pierwszych zapowiedzi zastanawiał wielu graczy.

Biorąc pod uwagę, że Discounty zostało wydane pod koniec sierpnia i wiele osób czytających ten tekst nie zdołało jeszcze ukończyć gry lub nawet nigdy o niej nie słyszało, w poniższym tekście brak poważnych spoilerów.

Znajdziecie tu wyłącznie szerszy zarys fabuły, opisy postaci czy screeny zrobione w pierwszych kilku godzinach rozgrywki. Jeżeli jednak wolicie grać w gry zupełnie w ciemno, miejcie to na uwadze.

Jeśli z kolei nie mieliście wcześniej styczności ze Stardew Valley, zdecydowanie zachęcam do zrobienia tego przed lekturą tego artykułu – ale to chyba dość oczywiste.

Zupełnie inna bajka

Discounty to uroczy symulator prowadzenia sklepu w małym miasteczku Blomkest. Wcielając się w główną postać, której możemy nadać wybrane imię, wprowadzamy się do kampera naszej ciotki, która – będąc już starszą osobą – poprosiła nas o pomoc w zarządzaniu jej biznesem. Jako człowiek orkiestra zajmujemy się więc równocześnie kasą, inwentaryzacją, sprzątaniem, wystrojem, odpadkami oraz nawiązywaniem współpracy z lokalnymi przedsiębiorcami.

Sęk w tym, że nasza obrotność i przedsiębiorczość może nie wystarczyć, gdy w grę zaczyna wchodzić także presja ze strony gigantycznej korporacji, lokalna polityka, tajemnicze wydarzenia w okolicy oraz nie zawsze pozytywne nastawienie społeczności względem naszych poczynań. Nie unikniemy rozterek moralnych związanych z dobrem naszego biznesu oraz ludzi wokół nas i historią malowniczej mieściny.

Skąd skojarzenia ze Stardew Valley?

Jak niepoważnie by to nie zabrzmiało, pierwsze i wręcz natychmiastowe skojarzenia ze Stardew Valley w przypadku Discounty wynikają najprawdopodobniej niemal wyłącznie z pixelartowego stylu graficznego i znajomej perspektywy kamery. Fani tej estetyki zauważą jednak, że nawet na tym polu gry nie są całkiem identyczne.

Mimo wszystko, kiedy głębiej zastanowimy się nad tymi pozycjami, znajdziemy między nimi całkiem sporo wspólnych punktów. Obydwie oparte są na dość uniwersalnym motywie ucieczki do małej mieściny i próbie wpasowania się w hermetyczną społeczność. W obu występuje system stale upływającego czasu, proste opcje dekoracji wnętrz czy przyziemność wymiany towarów i usług.

Discounty, Crinkle Cut Games, 2025.

Wszystkie te porównania brzmią jednak dość małostkowo, gdy weźmiemy pod uwagę, że Stardew Valley jest od pierwszej do ostatniej sekundy nietrudną do zinterpretowania krytyką kapitalizmu, a uosobienie zła w opowiadanej tu historii stanowi korporacja, która stara się zaburzyć odporny przez lata na wpływy mechanizm mikroskalowego rynku Pelican Town. Obranie ścieżki skorzystania z profitów zapewnianych przez JojaMart zamyka przed nami możliwość wykonania podstawowych misji gry w ich oryginalnej wersji i przez większość fanów nie jest uznawane za sensowny czy prawidłowy styl rozgrywki.

Z kolei w Discounty wchodzimy praktycznie w buty odpowiednika Morrisa w tym uniwersum – prowadzimy franczyzę dużej sieci sklepów, przybywając do miasta z bogatą historią, której nie rozumiemy, wprowadzając monopol marki i zmiany mogące zasmucić tych, którzy pamiętają czasy sprzed jego zaistnienia. Ceną wypełnienia zleconej nam misji może być utrata pracy przez inną osobę lub wymazanie części minionej kultury, a wygoda starszej klientki potrafi znaleźć się na drugim planie w obliczu prób zjednania sobie kogoś znacznie bardziej wpływowego.

Czy w związku z tym możemy nazwać Discounty kapitalistycznym Stardew Valley? Absolutnie! Nie jest to jednak dosłowne odbicie lustrzane bezmyślnie krytykujące staroświeckie funkcjonowanie osady. Widma moralnie wątpliwych priorytetów nie są tu zbyt subtelne i pokazują w szerszym stopniu drugą stronę tej samej monety.

Discounty, Crinkle Cut Games, 2025.

Nie naszą winą jest tęsknota za tym „jak to kiedyś było” innych mieszkańców. Nasza ciotka nie jest żądną wpływów i pieniędzy businesswoman, tylko osobą, która na swój sposób stara się jak najlepiej wspierać swoją okolicę – nawet jeśli ma to oznaczać więcej turystów zjeżdżających z autostrady na zakupy. A my? My jesteśmy szarym człowiekiem starającym się najlepiej wykonywać swoją pracę i zadowolić naszą krewną. Czas spędzony w Blomkest może zmienić nasze podejście do biznesu, ale to wciąż bardzo prozaiczna opowieść, zapewniająca przyjemność z min-maxingu, bez skłaniania do przesadnych rozmyślań nad sensem ludzkiej egzystencji.

Podobnie jak w Stardew Valley polityczne, społeczne i gospodarcze akcenty są tu dla tych, którzy ich szukają. To nie manifest czy protest, który wymaga tytułów naukowych do zrozumienia i przeanalizowania. Przy tym pozostaje naprawdę ciekawą odpowiedzią na tę niepopularną ścieżkę w owej kultowej pozycji.

Przyjemność ze stania za kasą w czasie wolnym

Wszystkie te różnice i podobieństwa przekładają się bardzo wyraźnie na gameplay. Długa pętla rozgrywki to ciągłe zarabianie pieniędzy, inwestycja w sklep i odkrywanie rozwijającej się w tle historii. Krótsza pętla to każdy mijający i stosunkowo powtarzalny dzień.

Na tym polu chyba najwyraźniej widać różnicę między obiema grami. Chociaż podobnie jak w Stardew Valley to do nas należy priorytetyzowanie zadań i pełna kontrola nad ścieżkami, którymi podążamy, nie jesteśmy w stanie uniknąć punktu centralnego rozgrywki – codziennie o 9:00 otwieramy swój sklep i aż do 17:00 (lub dłużej przy kolejce stojącej jeszcze po zamknięciu) obsługujemy klientów.

Odbiera to wolność zarządzania szczegółowym planem dnia i wybór różnorodnych zajęć, za to wprowadza unikalny aspekt arcade’owej zabawy. To za każdym razem ciekawa mieszanka zręcznościowego latania między alejkami i magazynem z powtórką z tabliczki mnożenia pod presją czasu (co moim zdaniem nie zostało do końca wygodnie zrealizowane w wersji na Switcha, gdzie klikanie cyferek na kasie potrafi irytować). Ten element wypełnił w pewnym stopniu pustkę w moim sercu po flashowych grach przeglądarkowych polegających na zarządzaniu restauracją, hotelem czy spa, starając się zdążyć z obsługą wszystkich, nim cierpliwość gości w kolejce się wyczerpie.

Discounty, Crinkle Cut Games, 2025.

To z jednej strony prosta rutyna, a z drugiej bardzo dynamiczny przeskok między dwoma tempami zabawy. Możemy dość spokojnie przed i po pracy rozmawiać z NPC, dokonywać inwentaryzacji i zmian w sklepie czy robić własne zakupy oraz szukać pobocznych zajęć. Aby nie działać w przesadnym pośpiechu, mamy także jeden dzień wolny, podczas którego sklep jest zamknięty, a my możemy w pełni oddać się wszystkiemu innemu, co świat gry ma do zaoferowania.

Chociaż sklepikarz nie mierzy się z tymi samymi wyzwaniami co farmer, muszący mieć na uwadze mijające pory roku i zmiany pogody, w Discounty upływ czasu i pewien rytm także jest zauważalny. Każdy poniedziałek przynosi kilka nowych zadań oraz otwiera możliwości, na które cierpliwie musieliśmy czekać nierzadko przez cały tydzień. Nie uświadczymy tu również typowego systemu levelowania, jednak profesjonalizm i oddanie firmie matce przynoszą opcje nieodbiegające daleko od koncepcji drzewka umiejętności. Inwestując przyznawane nam punkty, możemy delikatnie ulepszyć swoją postać, a także otworzyć sobie drogę do bardziej wymagającej rozgrywki.

Discounty, Crinkle Cut Games, 2025.

Większy sklep to przestrzeń pozwalająca pomieścić dużą ilość towaru, ale i więcej podłogi do zmywania. Więcej produktów to więcej szans na zarobek, ale i więcej cen do zapamiętania czy wyszukiwania, a także potencjalnie więcej uzupełniania pustych półek. Możemy optymalizować sprzedaż, korzystając ze specjalnych przedmiotów zwiększających zainteresowanie klientów, jednak ich szybkie wyprzedanie po otwarciu oznacza zawód pozostałych kupujących. To naprawdę sporo przyjemnej kombinatoryki.

Gra nie cechuje się przy tym specjalnie wysokim poziomem skomplikowania i myślę, że ze względu na mniejszą skalę problemów do rozwiązania poleciłabym ją młodym i niedoświadczonym graczom prędzej niż Stardew Valley, które momentami bardzo trudno w pełni zoptymalizować.

Czego właściwie się spodziewać?

W Discounty występuje dużo istotnych różnic i zaskakująco wiele podobieństw do Stardew Valley, zarówno pod względem ogólnych założeń, jak i całej rozgrywki. Z pełnym przekonaniem mogę jednak powiedzieć, że jest ono czymś więcej niż kapitalistycznym Stardew Valley, podobnie jak Stardew Valley jest czymś więcej niż niezależnym i unowocześnionym Harvest Moonem do tego właśnie potrzebny był tak długi wstęp.

Każdy z nas zna wiele tytułów, które łatwo opisać, porównując je do innych. Wydaje mi się jednak, że to widoczne między nimi różnice w ostatecznym rozrachunku czynią je udanymi pozycjami z punktem wspólnym lub nieudanymi kopiami. Discounty zdecydowanie ma swój indywidualny charakter.

Discounty, Crinkle Cut Games, 2025.

Czy produkcja debiutującego na Steamie studia może usatysfakcjonować graczy łaknących nowości po latach spędzonych przed logiem Concerned Ape? Myślę, że to mocno zależy od tego, co najbardziej cenimy w Stardew Valley. Jeśli pokochaliśmy je za sandboxowe założenia, dużo bardziej rygorystyczne w swojej linearności Discounty nie będzie spełnieniem naszych marzeń. Podobnie zawiedzeni poczują się ludzie, którzy uważają się po prostu za fanów sadzenia i zbierania plonów czy zajmowania się zwierzętami, co jest raczej oczywiste. Jeśli jednak do zaspokojenia wewnętrznej potrzeby wystarczy Wam małomiasteczkowy klimat, pixelartowa estetyka i odrobina zarządzania czasem, powinniście być zadowoleni.

Najlepiej zaś patrzeć na te tytuły jak na zupełnie oddzielne, acz zbieżne na wielu płaszczyznach gry, co z pewnością ucieszy ich twórców i nie dostarczy komukolwiek błędnych założeń. Podobnie zdają się myśleć dziennikarze i gracze, które już spróbowali swoich sił w prowadzeniu sklepu. Produkcja studia Crinkle Cut Games może się obecnie pochwalić średnią ocen 79/100 w serwisie Metacritic oraz przeważająco pozytywnymi opiniami na platformie Valve. Ale, wiadomo, zawsze najlepiej wyrobić sobie przecież opinię na podstawie własnych doświadczeń.

Sonia Selerska

Sonia Selerska

Swoją przygodę z zawodowym pisaniem dla GRYOnline.pl rozpoczęła w 2022 roku, ale od zawsze interesowała się wszelkimi formami słowa pisanego. Studentka kierunku Film i Multimedia na specjalizacji Tworzenie Gier Wideo, głęboko śledzi zacierającą się granicę między tymi dwoma światami. Czasami wstydliwie docenia przerost formy nad treścią. W przypadku mediów częściej niż rzadziej wchodzi w skrajności; nigdy nie może wybrać między filmami dokumentalnymi i horrorami a cozy grami, symulatorami życia i animacjami. Częściej niż przy tytułach AAA znajdziecie ją przy oldskulowych konsolach i perełkach indie. Wolny czas poświęca swojej miłości do mody i szeroko pojętej sztuki. Uważa, że fabuła to najważniejszy element gry, a najlepsze historie to te, które czerpią z życia codziennego.

więcej