Świetna myszka zamknięta w drogiej skórce dla kolekcjonerów. Recenzja Razer Viper V3 Pro Faker Edition
Razer Viper V3 Pro to jeden z najlepszych gryzoni na rynku, ale za tym idzie także wysoka cena. Edycja Faker Edition jeszcze mocniej podkręca cenę, zważywszy na jej unikalność. Czy idzie za tym nowa jakość gamingowych odczuć?

Recenzowaliśmy już na naszym portalu kontroler Wolverine V3 Pro i słuchawki Razer Kraken V4, ale były to klasyczne czarne wersje sprzętów. Teraz na testy trafiła do nas krwiście czerwona wersja znanej myszki Viper V3 Pro, powstała w ramach współpracy Razera z Fakerem, jednym z najbardziej znanych graczy League of Legends na świecie.
Już w momencie oficjalnej prezentacji wygląd zwracał uwagę, z ciekawością więc przystąpiłem do testów. Czy czerwony faktycznie będzie szybszy? Na pewno bardziej drapieżny niż efekty współpracy marki z Dolce & Gabbana.
Razer wziął jedną ze swoich najbardziej zaawansowanych myszek i ubrał ją w ładne szaty. Grafika inspirowana motywem „Unkillable Demon King” wzbogacona jest podpisem Fakera na prawym przycisku. To nie jest pierwsza tego typu kolaboracja (mieliśmy już DeathAdder V3 Pro Faker Edition), więc mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać.
Gadzina śmiga jak wściekła i ciężko znaleźć tu słabe punkty. To sprzęt z topowej półki – precyzyjny, stworzony z wysokiej jakości materiałów oraz pozwala na dopasowanie go pod wieloma aspektami. Sprawdzi się zarówno do „zwykłego” grania, jak i rozgrywek rankingowych, wymagających precyzji.
Niestety, minus jest jeden. Cena. Ta po prostu nie jest adekwatna do jego możliwości. Na rynku w niższej cenie dostaniemy podobne konstrukcje, a dodatkowo nie każdy jest fanem e-sportu bądź tego konkretnego gracza. Dlatego Viper V3 Pro Faker Edition to myszka skierowana głównie do kolekcjonerów, zapalonych graczy League of Legends czy kibicujących Fakerowi.
- Lekkość i wygoda konstrukcji;
- wysokiej jakości wykonanie, całkiem odporne na zużycie;
- wytrzymała bateria;
- zabezpieczony w oplocie i długi kabel odbiornika;
- łakomy kąsek dla fanów Fakera, LoL-a czy kolekcjonerów sprzętu;
- oprogramowanie oferuje sporo opcji, ale…
- … wciąż sprawia problemy, a interfejs potrafi być mocno nieczytelny;
- cena wybitnie nieadekwatna do oferowanych możliwości;
- brakuje mi możliwości dociążenia myszki;
- parametry na papierze robią wrażenie, ale tylko na papierze.
Zawartość opakowania
Opakowanie jest ładnie wystylizowane, z wysokiej jakości kartonu. W środku znajdziemy opleciony kabel USB, odbiornik oraz oczywiście myszkę. Poza tym nie zabrakło dodatków – wyróżniającym elementem są niewątpliwe czarne gripy do naklejenia oraz skierowana do nabywcy myszki wiadomość od samego Faker’a z jego fotografią. Jak przystało na Razera nie mogłoby się obyć bez specyficznych naklejek.
Razer Viper V3 Pro Faker Edition – specyfikacja
Sensor optyczny | Focus Pro 2. generacji |
Maksymalna czułość | 35 000 DPI |
Przełączniki | Razer Optical Mouse Switches Gen-3 (żywotność do 90 milionów kliknięć) |
Polling rate | do 8000 Hz z dołączonym Razer HyperPolling Wireless Dongle |
Przyciski | 6 programowalnych |
Waga | 54 g |
Czas pracy baterii | Do 95 godzin przy 1000 Hz Do 62 godzin przy 2000 Hz Do 40 godzin przy 4000 Hz Do 17 godzin przy 8000 Hz |
Razer Viper V3 Pro Faker Edition dostępny jest na Razer.com, RazerStores i u autoryzowanych sprzedawców w cenie 179.99 dolarów. W przeliczeniu daje to ok. 680 złotych, na Amazonie można znaleźć tę myszkę w cenie ok. 699 złotych. Nie brakuje jednak ofert na polskich serwisach sprzedażowych, gdzie cena przebija 1000 złotych.
Leciutki i szybki gryzoń
Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem jest lekkość konstrukcji – Viper V3 Pro to leciutki kawałeczek plastiku w naszych rękach. Było to o tyle zaskoczenie, że mówimy o konstrukcji bezprzewodowej. Mimo tego inżynierom udało się znaleźć złoty środek między pojemnością akumulatora a jego wagą. Na pewno docenią to osoby, które nie lubią „ciężkich” gryzoni i lubią czuć swobodę w trakcie manewrowania nim.
Mysz Razer Viper V3 Pro ma symetryczny kształt dla osób praworęcznych, który najlepiej sprawdza się w przypadku chwytu typu Claw/Fingertip. Identycznie jest w wersji Faker Edition, bo nie licząc zmienionej obudowy, nie mamy tutaj żadnych zmian sprzętowych. Pod spodem mamy jeden przycisk odpowiedzialny za aktywację urządzenia oraz zmianę DPI. Nie mamy tutaj żadnego RGB, ale wyłącznie niewielki wskaźnik informujący nas o wybranym domyślnym trybie czułości czy poziomie naładowania akumulatora.
Zacna myszka do każdego rodzaju gier
Same klawisze są przyjemne oraz „słyszalne”, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Nie zdarzyły mi się żadne problemy czy podwójne kliknięcia, a całość reaguje błyskawicznie i bezbłędnie. Sam scroll również na ogromny plus, zwłaszcza że czuć, iż Razer uczy się na błędach. Poprzednie modele myszek (w tym mój prywatny DeathAdder V2) miały paskudną tendencję do problemów ze scrollem. Tutaj takowego problemu nie zauważyłem, jest on solidnie wykonany. Konstrukcyjnie zastosowano także plastikowe ślizgacze i po miesiącu aktywnego użytkowania, nie widzę po nich większych śladów zużycia. Aż dziw bierze, że nie zastosowano tutaj szklanego rozwiązania, no ale cóż…
Nie bez kozery jest także bezprzewodowość i tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń – myszka skutecznie przechwytywała zasięg w dowolnym miejscu pokoju o powierzchni 16 metrów kwadratowych. Próbowałem zakłócić sygnał czy to nawet zakrywając myszkę, czy pod różnymi kątami względem odbiornika – nic jej nie przeszkadzało. Muszę pochwalić także solidny przewód USB, który jest jeszcze do tego opleciony materiałem zabezpieczającym – nawet przypadkowy najazd krzesłem biurowym nie powinien mu zrobić krzywdy.
I Am Speed, czyli kolor czerwony zobowiązuje
Dzięki technologii Razer HyperPolling i łączności Razer HyperSpeed mysz osiąga częstotliwość sondowania do 8000 Hz. Ja korzystałem z najniższej wartości, ale wynikało to głównie z tego, że priorytetem dla mnie jest żywotność akumulatora. Nie zauważyłem większych różnic w domenie rozgrywki – wynika to pewnie z tego, że od dawna daruje sobie wszelkie wyzwania rankingowe i gram wyłącznie dla zabawy.
W przypadku moich testów, gdy odbiornik znajdował się blisko myszki, wynikało, iż różnice w szybkości reakcji bez względu na częstotliwość sondowania są tak małe, że nie warto było poświęcać żywotności gryzonia dla wartości powyżej 1000 Hz.

Oprogramowanie pozwala na liczne zmiany ustawień, ale czasem wprowadza niezły chaos mnogością okienek.Źródło: Razer Synapse 4.
Mam także lekki problem z dołączonymi gripami – z jednej strony to świetne, że producent daje możliwość wyboru. Gładki gryzoń dla wielu jest idealny, ktoś inny będzie potrzebował takowego dodatku, np. po lewej stronie myszki obok przycisków. Z drugiej strony jest to dla mnie trochę „lenistwo” i oszczędność na produkcji, bo nie ukrywajmy – nie wytrzymają one zbyt długo. Póki co nie widzę większych problemów, ale już nie raz przekonałem się, że te elementy w myszkach Razera uwielbiają się ścierać. Jeśli chodzi o samą strukturę, są one przyjemne w dotyku i zapewniają lepszą kontrolę oraz większą dokładność.
Zacny gad, ale nie na szczycie łańcucha pokarmowego
Pod względem oprogramowania ciężko jest narzekać – Razer Synapse oferuje bardzo konkretne możliwości personalizacji ustawień myszki. W jednym miejscu mamy ustawienia czułości czy kwestię częstotliwości sondowania. Do tego programowanie wszystkich przycisków, w tym dwóch dodatkowych umieszczonych po lewej stronie obudowy. Możliwości konfiguracyjne są naprawdę rozbudowane i w tym temacie ciężko mieć uwagi względem aplikacji.
Nie ukrywam jednak, że jestem zmęczony ciągłą walką z natłokiem informacyjnym ze strony Razera – aplikacji jest kilka w tym, m.in. Razer Synapse (4 różne wersje), Razer Chroma RGB (do zarządzania światełkami), czy Razer Cortex (jako uniwersalny hub do gier i ich optymalizacji). Interfejs aplikacji HUB amerykańskiego producenta jest mocno nieczytelny i czasem znalezienie interesującej nas opcji wymaga przeklikania 3-4 okienek. Do tego powoduje on okazjonalne konflikty (zwłaszcza Chroma RGB) i to zwłaszcza na laptopach gamingowych.
Lekka konstrukcja jest niewątpliwą zaletą, ale zauważyłem, że osobiście nie do końca mi odpowiada. Brakuje mi tutaj odrobinę większego dociążenia, czy ewentualnie możliwości zamontowania ciężarków. Momentami w trakcie grania i to zwłaszcza w Marvel Rivals czułem, że nie do końca panuję nad gryzoniem z powodu przyzwyczajenia się do cięższego DeathAddera V2, który jest moją domyślną myszką. Początkowo sądziłem, że po prostu muszę się przyzwyczaić, ale po miesiącu codziennych testów wciąż brakowało mi tego „ciężaru”.
Odniosę się także do kwestii wszelkich „bajerów” pokroju 35000 DPI czy częstotliwości sondowania na poziomie 8000 HZ – najprościej jest po odpowiedzieć „A na co to komu?”. Owszem, zakres czułości myszki w rozsądnych granicach (dla mnie to 16000) ma spore znaczenie przy wyborze myszki, ale przekraczanie jej jest bez sensu. Na papierze mogą robić spore wrażenie, ale nie mają większego wpływu na rozgrywkę – jedynym wyjątkiem będą tutaj rzecz jasna e-sportowcy, ale ci spędzają dziesiątki czy setki godzin, poszukując takich wartości, aby idealnie dopasować własne umiejętności do możliwości sprzętu.
Myszka dla kolekcjonerów
Jako recenzent muszę to powiedzieć głośno i wyraźnie – Razer Viper V3 Pro Faker Edition nie oferuje niczego, co uargumentowałoby zakup tak drogiego sprzętu. Przynajmniej dla „zwykłego” gracza, który nie spędza kilku godzin dziennie, próbując wbijać wyższą rangę w rozgrywkach rankingowych. To produkt typowo kolekcjonerski, który na tle bazowego modelu przeznaczonego głównie dla e-sportowych wyjadaczy wyróżnia się tylko designem.
Tę recenzję można także potraktować jako opinię na temat Razer Viper V3 Pro – oba modele różnią się jedynie kwestią wizualną. Dlatego jeśli szukaliście opinii na temat jednej z najdroższych myszek w ofercie producenta z trzema wężami w logotypie, to właśnie ją znaleźliście.
Sprzęt do testów dostarczył producent.
Więcej:Gry z Nintendo DS na jednym ekranie Switcha 2 sugeruje dokumentacja patentowa Nintendo
Komentarze czytelników
LokalnyRzezimieszek Generał
Normalna wersja wystarczy, po co dodatkowo przepłacać za czyiś podpis. To głupota.
Dla cwaniaków i oszczędnych:
Incott G23.
W porównaniu z takim Logitech (i nie tylko) wypada fenomenalnie.
+ Kosztuje ~30$, czyli jest o wiele tańsza od Superlight 1, 2, oraz 2 DEX.
+ Ma lepsze ślizgacze, oraz posiada zapasowe w zestawie.
+ Ma lepsze switche, razem z funkcją hot swap.
+ Brak problemów z scrollem.
- Słabsze oprogramowanie.
- Delikatnie gorsza wydajność w benchmarkach, nie do zauważenia w grach.
lukaszb25811141720 Legionista
CZEKAM NA RECENZJĘ SZCTUCÓW NA ŚWIĘTA ,BĄDŹ KABLA ZASILAJĄCEGO KOMPUTER , RECENZJA MYSZKI SERIO ????