Ridley Scott miażdży współczesne kino: „To g**no”. Legendarny reżyser ogląda tylko własne filmy i uważa, że „są bardzo dobre”
Ridley Scott nigdy nie należał do grona skromnych filmowców. W nowym wywiadzie zdradził, co sądzi o współczesnym kinie i o własnych dziełach.

Na platformach streamingowych wciąż pojawiają się nowe tytuły, ale przez niemal masową produkcję na Netflixie i Prime Video można znaleźć widowiska niskiej jakości. Na wielkich ekranach co jakiś czas goszczą jednak ciekawe i udane nowości, a jako przykład można wskazać świetnie przyjęte dzieło P.T. Andersona Jedna bitwa po drugiej czy wcześniejsze Zniknięcia oraz 28 lat później. Mimo tego, że nadal powstają wspaniałe produkcje, to Ridley Scott nie docenia współczesnego kina i ogląda jedynie… swoje filmy.
Słynny reżyser został niedawno zapytany (vide WorldOfReel) w British Film Institute o to, jakie widowiska ostatnio zwróciły jego uwagę. Ridley Scott odparł, że większość nowych produkcji jest niewiele warta. Dlatego zamiast oglądać dzieła kolegów po fachu, twórca Gladiatora wraca do… własnych filmów. Nieskromnie przypomniał też widzom, że jego stare widowiska są bardzo dobre i nie postarzały się.
Ilość filmów, jakie są dziś robione, to dosłownie miliony na całym świecie, a większość z tego to g**no. Dlatego – choć to straszne – to oglądam własne filmy, i są one naprawdę bardzo dobre. Co więcej, nie postarzały się.
Reżyser wyjaśnił także, że problemem współczesnego kina jest brak dobrych scenariuszy, przez co przemysł tonie w przeciętnych widowiskach. Z tym oczywiście trudno się nie zgodzić.
Przypomnijmy, że Ridley Scott słynie z tego, iż bardzo wysoko ocenia własne dzieła i swój talent. Kiedy w ubiegłym roku na wielkie ekrany wchodził Gladiator 2, reżyser nazwał widowisko „najlepszym, co kiedykolwiek nakręcił”. Kilka miesięcy temu powiedział (vide Deadline) zaś o sobie, że jest filmowcem „drogim, ale zaj***ście dobrym”.
Przypomnijmy, że choć filmowiec rzeczywiście ma na koncie takie udane i kultowe dzieła jak Blade Runner czy Obcy, to zdarzyło mu się nakręcić także słabsze widowiska, jak chociażby niedawny Napoleon. Z pewnością trudno jednak znaleźć wielu artystów o tak wielkim ego jak u Ridleya Scotta.