Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 15 kwietnia 2022, 15:59

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache

Najnowszy symulator DCS: AH-64D Apache przywołuje wspomnienia dawnych klasycznych gier, takich jak Gunship i Longbow. To świetny przykład tego, jak ogromny postęp dokonał się przez kilka dekad w jakości pecetowych symulatorów.

Bohaterowie gier to nie tylko ludzie. Nie chodzi mi też o charyzmatyczne roboty czy sztuczną inteligencję, taką jak chociażby GLaDOS, Wheatley, BD-1 i parę innych zapadających w pamięć „blaszaków”. Mogą to być też maszyny specjalnego przeznaczenia – i tak właśnie to wyglądało w czasach największej popularności symulatorów lotniczych, gdy pozycje z jakimś samolotem bądź śmigłowcem w roli głównej zdobywały tytuły GOTY w kategorii „gra akcji”. W pewnym sensie były to przecież gry FPP osadzone w ogromnym sandboksie.

Jednym z takich „bohaterów” był z pewnością AH-64 Apache – helikopter tak słynny, że jego kształt i nazwę rozpoznają również laicy nieinteresujący się na co dzień lotnictwem. Po części jest to zasługa transmisji telewizyjnych z operacji Pustynna Burza w 1991 roku, w której odegrał on bardzo istotną rolę, ale swój ikoniczny charakter zawdzięcza też grom wideo i w jakiejś mierze widowiskowemu, choć generalnie kiepskiemu filmowi Fire Birds z Nicolasem Cage’em i Tommym Lee Jonesem. O wiele lepsze wspomnienia mamy ze słynnej gry Gunship studia MicroProse i z jej sequela oraz z realistycznej serii Jane’s Longbow Electronic Arts.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #1
DCS: AH-64D Apache to nowa jakość w gatunku symulatorów śmigłowców.

Okazja do przypomnienia sobie tych starszych pozycji jest nie byle jaka, bo właśnie ukazał się DCS: AH-64D Apache studia Eagle Dynamics. To najbardziej realistyczny, najbardziej zaawansowany symulator tego śmigłowca, jaki może istnieć na rynku komercyjnym. Można powiedzieć, że to taki duchowy spadkobierca serii Gunship oraz Longbow, ale jednocześnie i swoisty benchmark – wzór tego, do czego doszedł gatunek symulatorów dostępnych na pecety. Premiera DCS: AH-64D to również dobra okazja, by zwrócić uwagę na to, jak zmienił się proces powstawania takich gier, oraz by docenić możliwości, o jakich się kiedyś nie śniło – i wcale nie chodzi tu o kwestie techniczne i sprzętowe.

Pierwszy Apache był Gunshipem

Gdy w 1986 roku firma MicroProse i tacy ludzie jak Sid Meier oraz Andy Hollis wypuścili grę Gunship, śmigłowiec Apache można było rozpoznać po ekranie startowym i ustawieniach przed misją oraz dostępnym uzbrojeniu. W trakcie samej rozgrywki kokpit Apache’a symbolizowały jedynie charakterystyczne krawędzie w kształcie łuków. Cała reszta wyglądu instrumentów była wymysłem twórców gry, mocno ograniczonych przez ówczesne możliwości grafiki i zasoby 8-bitowych komputerów. Mimo wszystko ekipie MicroProse i tak udało się zawrzeć w grze sporo realizmu, jak chociażby system zniszczeń i efekt autorotacji przy awaryjnych lądowaniach czy możliwość uzupełniania amunicji i paliwa w bazach polowych.

Zielony Apache zamiast Niebieskiego Gromu

Gra Gunship początkowo miała wzorować się na klimacie popularnego w tamtym okresie filmu Blue Thunder, w którym głównym „bohaterem” był naszpikowany elektroniką policyjny śmigłowiec. Twórcy Gunshipa chcieli pokazać podobne działania pilota w terenie miejskim, ale złożona grafika zabudowań metropolii, jaką trzeba byłoby stworzyć, okazała się nieosiągalna dla ówczesnych komputerów. Wykorzystano więc silnik poprzedniej gry – F-15 Strike Eagle – i zrobiono kolejny symulator militarny z kampaniami m.in. na Bliskim Wschodzie i w Zachodniej Europie. Produkcja ta została niezwykle ciepło przyjęta i sprzedała się w liczbie ponad 500 tysięcy egzemplarzy.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #2
Gunship z 1986 roku firmy MicroProse wymagał sporej wyobraźni, by zobaczyć na ekranie kokpit Apache’a.

2000 razy lepszy Apache

Wydany pięć lat później, w 1991 roku, sequel Gunship 2000 był już znaczną rewolucją w gatunku symulatorów. W oczy rzucała się przede wszystkim oprawa graficzna, która weszła na zupełnie inny poziom możliwości kart VGA oraz Amigi 500. Kokpit bardziej przypominał swój realny odpowiednik, choć układ instrumentów nadal był dostosowany do rozgrywki i liczby symulowanych systemów. Łączył też funkcje pilota oraz strzelca na jednym ekranie, w odróżnieniu od dwumiejscowej załogi prawdziwej maszyny.

Dużo ważniejsze było lepsze odwzorowanie terenu z większą ilością pagórków, co pozwalało wykorzystywać je taktycznie, tak jak robią to prawdziwi piloci śmigłowców. Mowa tu o atakach typu „pop-up”, czyli szybkim „wynurzaniu się” zza przeszkody terenowej, oraz o lataniu „nap-of-the-earth” – na bardzo małej wysokości, by uniknąć wykrycia przez radar. Gunship 2000 wprowadził też misje ze skrzydłowymi, którym można było wydawać rozkazy. A poza AH-64 Apache’em gra pozwalała też latać innymi modelami śmigłowców, takimi jak UH-60 Black Hawk, AH-1 Cobra, OH-58 Kiowa, MD 530 i RAH-66 Comanche. W takich przypadkach cele misji były dostosowane do roli maszyny i np. Black Hawk służył do transportu żołnierzy, a nie ataków na siły pancerne wroga.

Z tytułem tym związana jest pewna ciekawostka, dotycząca zupełnie nierealistycznego, błyskawicznego zużywania zapasu paliwa przez każdy ze śmigłowców w grze. Okazało się, że w ten sposób twórcy maskowali stosunkowo nieduży obszar, po którym można było latać. Do ukończenia misji wymagane było ponowne tankowanie oraz uzupełnianie amunicji w bazach polowych, które rozstawione zostały tak, by nie dało się dowolnie zwiedzać całego terenu. Nie tylko z tego powodu Gunship 2000 był nadal bardziej grą akcji niż symulatorem, co nie przeszkodziło mu, nawet w oczach krytyków, uchodzić za najlepszy symulator śmigłowca w swoim czasie.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #3
Gunship 2000 to była pierwsza mała rewolucja w oprawie graficznej.

Konkurencja zmiotła Gunshipa!

Firma MicroProse, już po wielu perturbacjach i przejęciu przez Hasbro Interactive, próbowała jeszcze raz wskrzesić legendę Gunshipa w trzeciej części gry – Gunship! – z 2000 roku. Niestety, ta odsłona już w żadnym stopniu nie wynosiła symulatorów na nowy poziom. Była zwykłą lotniczą strzelanką, czym mocno rozczarowała fanów symulacji. Dość powiedzieć, że usunięto m.in. wszelkie sekwencje startu – każda misja zaczynała się w powietrzu, a skuteczność dostępnego uzbrojenia była nieco przesadzona. W końcu można było zająć miejsce strzelca pokładowego, ale sztuczna inteligencja, prowadząca wtedy maszynę, pozostawiała sporo do życzenia. Gunship! zachwycał za to oprawą graficzną – zwłaszcza świetnymi teksturami terenu.

Być może odbiór gry byłby nieco inny, gdyby parę lat wcześniej nie pojawił się inny tytuł – Jane’s AH-64D Longbow. W okresie problemów wewnętrznych MicroProse to firma Electronic Arts przejęła pozycję lidera w gatunku lotniczych simów, a jej Longbow stał się prawdziwym wzorem do naśladowania.

Odszedł Gunship, nastał czas Longbowa

Jeśli ktoś w drugiej połowie lat 90. nie bardzo orientował się w świecie gier, mógł łatwo pomyśleć, że najlepsze symulatory tego okresu powstały dzięki tajemniczej firmie Jane’s Combat Simulation, której logo dominowało na pudełkach wielu kultowych dziś produkcji. Tak naprawdę jednak była to Jane’s Information Group – niezwykle uznana na świecie, istniejąca od końca XIX wieku firma, zajmująca się „białym wywiadem”, czyli gromadzeniem ogólnodostępnych informacji na temat sprzętu militarnego i bezpieczeństwa narodowego.

A do gier trafiła za sprawą Electronic Arts! Wydawca ten po prostu wykupił na kilka lat prawa do używania owej marki, by dodać wiarygodności i fachowości rosnącemu portfolio swoich symulatorów. Tak powstało Jane’s Combat Simulation – odrębna marka EA, którą zarządzali... Andy Hollis, czyli specjalista od symulatorów lotniczych tworzący wcześniej największe hity MicroProse, oraz Paul Grace – twórca simów w EA, takich jak 688 Attack Sub, LHX: Attack Chopper czy Seal Team.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #4
Pierwsza wersja gry Jane’s AH-64D Longbow działała jeszcze na systemie DOS i straszyła pikselami nieakcelerowanej grafiki.

Co więcej, stała za nimi ekipa studia Origin Systems, mająca na koncie serie Ultima, Wing Commander i hity pokroju System Shocka i Strike Commandera – by wymienić choćby kilka legendarnych tytułów. To właśnie taki dream team przygotował wydanego w 1996 roku Jane’s AH-64D Longbowa – najlepszy symulator śmigłowca Apache w swoim czasie. Recenzenci chwalili oprawę graficzną i duży wybór poziomów trudności, łącznie z tym najbardziej realistycznie przedstawiającym model lotu oraz pracę awioniki.

Lektor w misjach treningowych zasypywał gracza militarnym żargonem związanym z Apache’em, typu: „TADS”, „Bob-Up”, „CPG”, „IHADSS”. Można było wziąć udział w dziesiątkach skrupulatnie przygotowanych misji – w tym również scenariuszy historycznych w Panamie i Iraku. Wydany niedługo później dodatek Flashpoint Korea nie tylko wprowadzał nowy teatr działań, ale przede wszystkim pozwalał w końcu zająć miejsce strzelca pokładowego. Jane’s AH-64D Longbow był prawdziwym symulatorem dla hardcore’owych fanów.

Jeśli były jakieś wady, wyeliminował je wydany bardzo szybko, bo już rok później, sequel Jane’s Longbow 2. Tym razem program działał już tylko na Windowsie i wykorzystywał pełną moc akceleratora grafiki 3dfx. Nie dość więc, że wyglądał dzięki temu wspaniale, to jeszcze ekipa Origin Systems dołożyła dynamiczną kampanię, czyli kolejne misje generowane według rozwoju sytuacji w poprzednich zadaniach. Do dyspozycji mieliśmy też edytor scenariuszy, a w trybie multiplayer można było lecieć we dwójkę w jednym śmigłowcu na pozycjach pilota i strzelca pokładowego. Wiele serwisów i magazynów uznało Longbowa 2 za najlepszy symulator 1997 roku. Cała seria sprzedała się łącznie w nakładzie 1,2 miliona egzemplarzy.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #5
Longbow 2 poprawiał wszystkie niedociągnięcia poprzednika, a został wydany raptem rok później.

Enemy Engaged – Falcon BMS dla fanów śmigłowców

Podczas gdy fani simów zagrywali się w Longbowa 2, w 1998 roku wyszedł jeszcze jeden symulator Apache’a – Enemy Engaged: Apache vs Havoc. Nie był aż tak hardcore’owy i krytycy podkreślali, że wypełnia lukę pomiędzy zręcznościowymi strzelankami a realistycznymi simami. Była to dobra gra, która miała tak lubianą dynamiczną kampanię, ale przyćmił ją sequel Enemy Engaged: Comanche vs Hokum, który łączył się nawet na dysku z poprzednią częścią w jeden produkt. Największym wydarzeniem było jednak opublikowanie kodu źródłowego sequela, co pozwoliło społeczności stworzyć niezliczone modyfikacje i ulepszenia, zapewniając grze naprawdę długi żywot, podobnie jak robi to do dziś mod BMS dla wydanego w 1998 roku Falcona 4.0.

DCS: AH-64D Apache – ćwierć wieku ewolucji w jakości

Od czasu Longbowa 2 świat symulatorów zapomniał o śmigłowcu Apache, choć sam gatunek nie przestał się rozwijać. W efekcie możemy dziś zauważyć jeden z największych skoków jakościowych w branży komputerowej rozrywki. Wydany właśnie, po 26 latach od czasów Jane’s AH-64D Longbowa i 36 latach od pierwszego Gunshipa, DCS: AH-64D Apache studia Eagle Dynamics stanowi nowy benchmark w symulatorach śmigłowców. A sądząc z tego, jakiej zadyszki dostały serwery z grą przy próbie ściągnięcia jej w dniu premiery, cofając nas do prędkości pobierania z 2000 roku, tęsknota za pokracznym Apache’em musiała być szczególnie duża w społeczności fanów symulatorów.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to praktycznie fotorealistyczna grafika. Model zewnętrzny oddaje niemal każdy nit i śrubkę, nie wspominając o takich detalach jak lecące łuski ze strzelającego działka oraz animowane zmiany kąta nachylenia łopat wirnika. W środku mamy w pełni trójwymiarowy kokpit, po którym można się swobodnie rozglądać i kliknąć praktycznie każdy przełącznik oraz guzik. Co więcej, wszystkie systemy, informacje wyświetlane na ekranach w kokpicie czy interfejs do ich obsługi działają i wyglądają tak jak w prawdziwej maszynie.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #6
Pierwsze, co zachwyca w grze DCS: AH-64D Apache, to w pełni trójwymiarowy, zgody z oryginałem kokpit.

W gatunku symulatorów nie ma już miejsca na „radosną” twórczość, na wymyślanie i dostosowywanie mechanik do atrakcyjniejszej rozgrywki czy możliwości komputerów. Współczesny sprzęt potrafi dziś wszystko, więc jedyną rzeczą, która ogranicza twórców, jest tajemnica wojskowa i ściśle tajne informacje. Z tego powodu nie robi się symulatorów współczesnych maszyn, tylko tych sprzed paru dekad, w oparciu o dostępne publicznie i legalnie dane. Dlatego właśnie Apache w produkcji Eagle Dynamics to model D, z okresu 2005–2010, a nie najnowsza wersja E o nazwie Guardian.

Zupełnie nową jakość oferuje też fizyka modelu lotu i siły, jakie działają podczas niego na śmigłowiec. Już we wcześniejszych symulatorach próbowano oddać efekt tzw. poduszki powietrznej czy autorotacji, ale dopiero w DCS: AH-64D można naprawdę poczuć, jak to jest pilotować helikopter. Zapomnijcie o sterowaniu za pomocą klawiatury i myszki. Bez dobrego joysticka z osobną przepustnicą się nie obejdzie, a do kompletu przydadzą się jeszcze niezwykle istotne w śmigłowcach pedały. Oprócz tego warto też zainwestować w jakieś urządzenie do śledzenia ruchów głowy, by w pełni cieszyć się systemem strzelania z działka tam, gdzie się spojrzy celownikiem nahełmowym.

Mod godny miana symulatora

DCS: AH-64D Apache nie do końca jest pierwszym symulatorem Apache’a od czasów Enemy Engaged. Dla ścisłości należy też wspomnieć o pieczołowicie wykonanych przez społeczność fanów modach do gier ARMA 2 i ARMA 3. W tej ostatniej mieliśmy nawet klikalne elementy w kokpicie. Stopień wierności symulacji oczywiście był o wiele mniejszy, ale jak na fanowski mod efekt końcowy i tak okazał się bardzo dobry. Nie bez znaczenia jest też sam sandbox ARM-y 3, pozwalający współpracować takim śmigłowcom z oddziałami piechoty i formacjami pojazdów pancernych.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #7
Liczba opcji i ustawień, jakie są dostępne na ekranach wielofunkcyjnych, wymaga przyswojenia mnóstwa wiedzy – wszystko działa dokładnie tak jak w realnym odpowiedniku.

Eksperci zamiast instrukcji

Na szczęście dziś zaopatrzenie się w sprzęt nie jest żadnym problemem. Mimo że gatunek symulatorów stał się niszą dla pasjonatów, jeszcze nigdy nie było tak bogatego wyboru urządzeń do sterowania i elementów do domowych kokpitów. Jeśli czegoś nie ma albo jest dostępne tylko w drogiej wersji, domorośli wynalazcy tworzą to dzięki drukarkom 3D, dzieląc się swoimi zasobami i doświadczeniem z innymi. A sprzęt to tylko jedna z kwestii pokazujących, jak wirtualne latanie zmieniło się nie tylko pod względem jakości i realizmu samej symulacji.

Współczesne symulatory są do bólu realistyczne, a przez to trudne i mało przystępne, jednak dzięki internetowi, natychmiast pojawiają się dziesiątki filmów z instrukcjami i podpowiedziami, co i jak robić. Jeszcze ciekawszy jest fakt, jak zmieniła się rola konsultantów militarnych. Kiedyś mogliśmy jedynie przeczytać w instrukcji do Longbowa 2, że grę testowali prawdziwi piloci Apache’ów, podpowiadając to i owo. Dziś rola tzw. SME (Subject of Matter Expert) jest o wiele bliższa zwykłemu użytkownikowi.

Wśród tych, którzy brali udział tworzeniu DCS: Apache’a, było również wielu aktywnych użytkowników DCS Worlda, a ci postarali się, by powstał symulator, w jaki sami chcieliby grać. Co więcej, niektórzy z byłych pilotów Apache’ów mają własne kanały na YouTubie, gdzie bezpośrednio dzielą się swoją wiedzą i uwagami, oczywiście na tyle, na ile mogą – bez informacji poufnych. Uczestniczą w dyskusjach, odpowiadają na komentarze, co daje nieporównywalny z niczym wcześniej dostęp do wiedzy i rozwijania swojej pasji. Kiedyś mogliśmy liczyć co najwyżej na instrukcję w pudełku i ewentualnie oficjalny poradnik dostępny w księgarni.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #8
W prace nad symulatorem zaangażowani byli prawdziwi piloci Apache’ów – niektórzy z nich prowadzą nawet swoje kanały na YT.

Ale nie wszystko zmieniło się na lepsze. W starszych symulatorach zawsze czekały na gracza dziesiątki misji, kampanie fabularne z pewną formą wciągającej narracji, poczucie dokonywania progresu czy kampanie dynamiczne oferujące praktycznie niekończącą się rozgrywkę. DCS World to jedynie sandbox, stawiający na to, że każdy gracz samodzielne zorganizuje sobie tutaj zabawę i cele do osiągnięcia. Apache oferuje wprawdzie parę misji na początek, ale w porównaniu z dawnymi standardami to zaledwie ułamek zawartości, zwłaszcza jeśli ktoś woli samotną zabawę od multiplayerowego co-opa w dwumiejscowej maszynie. To po części „urok” niegotowych produkcji dostępnych w Early Accessie i trochę wada samego sandboksa DCS Worlda, w którym warte uwagi kampanie są dodatkowo płatne i nie dość dobrze wyeksponowane w samej grze.

VR w symulatorach zmienia wszystko

AH-64D Apache Eagle Dynamics jeszcze w jednej kwestii pokazuje przepaść, jaka dzieli go od dawnych symulatorów tej maszyny – mowa o lataniu w goglach VR. Trudno opisać wrażenia z takiej sesji, ale chyba niewiele przesady będzie w stwierdzeniu, że VR w stosunku do płaskiego monitora to podobna różnica jak pomiędzy Jane’s Longbowem a DCS: AH-64D Apache’em. Samo latanie może nie wzbudza jakichś ekstremalnych emocji przez dość niskie prędkości, jakie osiąga śmigłowiec, jednak iście oszałamiająca jest trójwymiarowa głębia kokpitu oraz poczucie właściwej skali każdego elementu i maszyny jako całości.

Gogle do wirtualnej rzeczywistości praktycznie teleportują nas do autentycznego kokpitu, pozwalając operować w nim tak, jak robią to prawdziwi piloci. Poziomu immersji i klimatu nie da się porównać z niczym innym – wszak trudno o bardziej pasujący do tego sprzętu gatunek gier. VR wydaje się po prostu stworzony do produkcji, które polegają na siedzeniu w miejscu i poruszaniu samą głową, tak jak odbywa się to w realu w kokpicie. W odwzorowywaniu pracy awioniki czy systemów uzbrojenia symulatory osiągnęły już praktycznie wszystko – ich przyszłość to więc płynny, ostry i wyraźny obraz w coraz lżejszych goglach VR, z jeszcze większym polem widzenia. I tak jak obowiązkowym wyposażeniem każdego fana latania w domu stał się joystick z przepustnicą, tak niedługo będzie to sprzęt do wirtualnej rzeczywistości, już zresztą zyskujący sporą popularność.

Niesamowita grafika i realizm - ewolucja symulatorów AH-64 Apache - ilustracja #9
Od widocznej zmiany kąta natarcia łopat wirnika do dyndającego w trakcie lotu haczyka na hełm w kabinie – dbałość o najmniejsze detale w grze DCS: AH-47D Apache jest wręcz niewiarygodna!

Warto było czekać ćwierć wieku

Jeśli coś może przebić śmigłowiec Apache jako symbol w ewolucji wyglądu grafiki oraz jakości symulacji i samej rozgrywki, będzie to jedynie mały samolot Cessna z serii Flight Simulator Microsoftu. Uzbrojony po zęby, nieco pokraczny Apache jest jednak bardziej... kozacki, zadziorny i zapewnia nieporównywalnie większe, bardziej zróżnicowane doświadczenia niż tylko lot z punktu A do punktu B. Gry Gunship i Longbow nadal miło się wspomina, wzbudzają przyjemne uczucie nostalgii, ale to właśnie teraz można czerpać największą frajdę z zabawy w symulatory lotnicze. Ponad ćwierć wieku to długo jak na przerwę w dostępie do ulubionej rozrywki, ale skok jakościowy, jaki widać pomiędzy DCS: AH-64D Apache’em a Longbowem 2, znakomicie ten czas wynagradza. Po prostu warto było czekać!

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej