Najlepsze i najgorsze filmy i seriale 4 fazy Marvela
Czwarta faza Marvel Cinematic Universe już za nami, a niedługo zacznie się nowy rozdział kinowego Marvela. Czas podsumować, które seriale i filmy wypadły w mijających miesiącach najlepiej, a które najgorzej.

Mimo że fani Marvela są dosyć wierni kinowemu uniwersum i starają się konsumować wszystkie produkcje, to raczej każdy się zgodzi, że zakończona już czwarta faza nie do końca spełniła oczekiwania. Dużo produkcji zbierało dosyć mierne oceny, a i widać było pogorszenie jakości – między innymi efektów specjalnych.
Można jednak znaleźć udane produkcje, które zdecydowanie wyróżniają się grą aktorską, a także przedstawionym światem oraz historią. One pojawią się pod koniec zestawienia. Rozpoczniemy bowiem od złych wiadomości, czyli filmów i seriali będących przykładami, dlaczego w świadomości fanów omawiana faza Marvel Cinematic Universe okazała się kompletnym niewypałem.
Może Cię też zainteresować:
- Spider-Man: No Way Home przypomniał mi, za co kocham Człowieka Pająka
- Guardians 3, Indiana 5, Transfomers, Diuna 2 – w 2023 wrócę do kina
- Filmowy Marvel powinien mieć koniec. Oto kilka sposobów na pożegnanie
Mecenas She-Hulk (She-Hulk: Attorney at Law)

Serial wprowadzający She-Hulk do filmowego uniwersum Marvela zmylił swoim pierwszym epizodem, który można było jeszcze ocenić pozytywnie. Poznaliśmy główną bohaterkę i prawdopodobny wątek pogodzenia się z nowymi mocami. Szybko jednak okazało się, że otrzymaliśmy słaby serial bez ładu i składu, gdzie kolejne wątki nie trzymają się kupy, a wprowadzone postacie ani nie bawią, ani nie interesują. Całkowicie zmarnowany potencjał, a komedii w tym zero.
Czarna Wdowa (Black Widow)

Czarna Wdowa miała pokazać, co działo się z Nataszą Romanoff przed Avengers: Endgame. Film spełnił swoje zadanie, ale styl pozostawił wiele do życzenia. Kulały zwłaszcza dialogi, którym brakowało emocji w kluczowych momentach, a także koślawe efekty specjalne, co wydaje się motywem przewodnim dużej części produkcji czwartej fazy. Fabuła także mogła wyglądać lepiej. Znowu tajemnicza organizacja, która kontroluje ogromną liczbę wydarzeń na świecie. Tylko dlaczego była dziwnie nieaktywna przez te wszystkie lata?
Thor: Miłość i grom (Thor: Love and Thunder)

Co za dużo Taiki Waititiego, to niezdrowo. Reżyser ma swój specyficzny styl produkcji i wydaje się, że nie chce lub nie umie wyjść poza jego ramy. W Thorze: Miłości i gromie otrzymaliśmy jeszcze więcej klimatu, który może działał w Ragnaroku, ale nie można przesadzać. Produkcja ma ciekawe postacie oraz historie, ale wszystko wydaje się przysłaniać wymuszony humor, który widocznie musiał się tam znaleźć. Niczym zbyt intensywny sos w kebabie, tak i tutaj jedna rzecz zabija cały smak.
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu (Black Panther: Wakanda Forever)

Druga Czarna Pantera zamknęła czwartą fazę i chyba można przyznać, że film wyszedł taki, jak w oczach wielu fanów cała czwarta odsłona Marvel Cinematic Universe. Średnie CGI zostało połączone ze średnią historią, która momentami jest spłycona lub kompletnie bez sensu. Ewidentnie twórcy także bali się pójść w stronę odważniejszej opowieści, co ostatecznie poskutkowało kolejną fabułą z czarno-białą moralnością. Wydaje się, że na każdym polu można było zrobić coś lepiej, możemy też odczuć zdecydowany spadek jakości w porównaniu z pierwszą Czarną Panterą.
Doktor Strange w multiwersum obłędu (Doctor Strange in the Multiverse of Madness)

Być może celowo, a być może przypadkowo marketing produkcji sprawił, że przypięto jej łatkę „horroru Marvela”. Prawda okazała się inna i otrzymaliśmy po prostu kolejny film ze stajni MCU, ale ze szczyptą magii Sama Raimiego. Tej magii nie wystarczyło jednak na zbyt wiele i cała produkcja wyszła chaotycznie, a efekty specjalne miejscami nie powalały, co już raczej nikogo nie dziwi. Najgorsze jest jednak to, że trzeba znać kilka innych filmów i seriali Marvela, żeby w pełni zrozumieć Multiwersum obłędu. Jest to niebezpieczny trend zmuszający widzów do oglądania wszystkiego w ofercie Marvel Studios.
Ja jestem Groot (I am Groot)

Krótkometrażowe przygody Groota są zdecydowanie jedną z najprzyjemniejszych animacji tego roku. Tyle że ciężko usprawiedliwić sens powstania całej produkcji. Odcinki trwają tak naprawdę mniej niż 5 minut – ledwo się zaczną, a już widzimy napisy końcowe. Wydaje się, jakby powstały ze skrawków pomysłów do scenariusza filmu, ale ostatecznie nie znaleziono na nie miejsca. Serial fajny, ale jednocześnie zdaje się niepotrzebny.
Ms. Marvel
Ms. Marvel; Bisha K. Ali; Disney+; 2022
Pod względem audiowizualnym Ms. Marvel może robić wrażenie. Silną stroną produkcji jest też odgrywająca główną rolę Iman Vellani – widać, że aktorka ma duży potencjał. Wydaje się jednak, że jest ograniczana scenariuszem, tak jak i cały serial. W przypadku Ms. Marvel ciężko nie odnieść wrażenia, iż oglądamy kolejny sztampowy serial od Disneya. Jest młodzieżowo i pozytywnie, co na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Porównując jednak do innych młodzieżowych produkcji, można stwierdzić, że mamy tu coś zdecydowanie wybijającego się i wartego zobaczenia, jeśli szukamy serialu w tej stylistyce.
Eternals

Odwieczny kosmiczny konflikt, którego skali ludzie nie są w stanie pojąć i nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co mogło i może zajść na Ziemi. Eternals zawiera w sobie ciekawy koncept i film ogląda się dobrze. Całość jednak psują pewne absurdy. Jeden z nich przypomina zarzut z Czarnej Wdowy; tym razem mamy potężne istoty, które żyją na naszej planecie, ale są obojętne wobec ogromnych superbohaterskich konfliktów oraz inwazji z innych światów. Wspomniany konflikt wydaje się rzucony od niechcenia w MCU bez żadnych powiązań i mimo swojej skali – bez kompletnego znaczenia.
Moon Knight

Moon Knight jest jednym z ciekawszych superbohaterów Marvela, a Oscar Isaac robił co mógł, żeby przekonująco wcielić postać w życie. Nie do końca to jednak wystarczyło – cała produkcja wydaje się zbyt powierzchownie poruszać wprowadzone uniwersum. Samodzielnie bardzo krótki serial wypada po prostu OK – i aż prosi się o kolejną serię, która uzupełni całość. Na ten moment nic nie wiadomo i poza słowami głównego aktora nie mamy żadnej gwarancji, iż kontynuacja w ogóle się pojawi.
Falcon i Zimowy Żołnierz (The Falcon and the Winter Soldier)
Falcon i Zimowy Żołnierz; Malcolm Spellman; Disney+; 2021
Falcon i Zimowy Żołnierz bardziej przypomina superbohaterski serial sensacyjny niż standardową produkcję Marvela. Otrzymujemy ciekawy wątek pokazujący, że odwrócenie „Blipu” Thanosa nie miało wyłącznie pozytywnych stron, a nagłe pojawienie się zaginionych niosło negatywne konsekwencje. Konsekwencji jednak brakowało twórcom: Falcon starał się moralizować w miejscach, gdy wydawało się to nie na miejscu. Mimo wszystko produkcja jest ciekawa, choć dla niektórych może być zbyt polityczna.
Hawkeye

W przeciwieństwie do Czarnej Wdowy, Hawkeye o wiele lepiej rozwija historię jednego z głównych bohaterów MCU. Dużą zaletą są relacje pomiędzy przedstawionymi postaciami, a zwłaszcza pomiędzy Clintem Bartonem a jego podopieczną Kate Bishop. Jednocześnie serial jest dosyć luźny i zabawny w niewymuszony sposób, co w tym wypadku jest przeciwieństwem Thora: Miłości i gromu. Momentami jednak wydaje się, że twórcy nie do końca wiedzieli, jak pociągnąć pewne wątki, i produkcja sprawia wrażenie wypchanej zawartością, żeby tylko wypełnić czas antenowy. Mimo wszystko jest to zdecydowanie dobry serial do obejrzenia po ciężkim dniu.
Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta (The Guardians of the Galaxy Holiday Special)

Niepozorna produkcja świąteczna ze znanymi bohaterami, która okazała się wyjątkowo udanym krótkometrażowym filmem. Oczywiście jest to idealne filmidło do obejrzenia z bliskimi. Historia jest lekka, zabawna, a aktorzy bardzo dobrze odnajdują się w swoich rolach. Zakończenie prawdopodobnie niejedną osobę chwyci za serce. A jednocześnie jest to produkcja z mocno oklepanym konceptem, po której nie można oczekiwać niesamowitych rozwiązań. Największą wadą jest jednak powiązanie specjalnego odcinka ze Strażnikami Galaktyki 3, o czym James Gunn mówił jeszcze w 2021. Wymusza to na fanach obejrzenie pobocznej produkcji po to, żeby zrozumieć główny film.
WandaVision

Produkcja o Wandzie Maximoff była pierwszym podejściem Marvela do nowej koncepcji seriali w czwartej fazie i trzeba przyznać, że udanym. Serial w ciekawy sposób eksperymentował z motywami amerykańskich sitcomów, które zmieniały się na przestrzeni dziesięcioleci, i połączył to z drugim dnem fabularnym, które poznajemy w drugiej części serii. WandaVision jest bezwzględnie jednym z lepszych podejść do rozwinięcia postaci z MCU, a w tym przypadku – wprowadzenia alternatywnej tożsamości Wandy (Scarlet Witch). Jednocześnie mamy tu tę samą sytuację, co we wspomnianych Strażnikach – znajomość serialu pomaga zrozumieć jeden z filmów.
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni (Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings)

Shang-Chi jest jednym z większych zaskoczeń czwartej fazy MCU. Przed premierą nie wiadomo było, czego oczekiwać. Okazało się, że otrzymaliśmy naprawdę świetną produkcję, które na swój sposób była laurką dla klasycznych azjatyckich filmów o sztukach walki. Do tego oczywiście powraca Ben Kingsley jako Trevor Slattery, co zapewniało odpowiednią dawkę specyficznego humoru. W filmie zawodzi jednak zakończenie, które poszło w typową sztampę, i zabrakło ostatecznej walki dobrego ze złym.
Wilkołak nocą (Werewolf by Night)

Wilkołak nocą jest kolejną laurką, ale tym razem skierowaną ku starym czarno-białym horrorom z potworem w roli głównej. Krótkometrażowy film nie próbuje niczego odkrywać na nowo i korzysta z dorobku, który wszyscy znamy. Wynikiem jest jedna z bardziej unikalnych produkcji w bibliotece Marvela – Wilkołaka nocą po prostu trzeba obejrzeć. Film ocieka klimatem i świetnie nadaje się na krótki wieczorny seans. Jeśli ktoś spodziewa się krwi i elementów gore, to niestety będzie zawiedziony, ponieważ w tej produkcji tego nie znajdzie.
A gdyby? (What If...?)

Chyba każdy lubi poznawać alternatywne opowieści o swoich ulubionych bohaterach. Seria A gdyby? przedstawia je bardzo dobrze, co skutkuje wciągającą pierwszą częścią produkcji. Druga połowa serialu także trzyma poziom, ale sposób, w jaki główny zły dochodzi do pełni sił, zdaje się stworzony nieco na siłę. Mimo to A gdyby? jest wciąż jedną z najlepszych animacji dostępnych na Disney+ – trzyma bardzo wysoki poziom i każdy powinien się z nią zapoznać. Nawet jeśli nie jest fanem Marvela.
Loki

Po prostu najlepszy serial, jaki dotychczas dołączył do MCU. Loki stawia tytułowego bohatera w całkowicie nowej roli. Nie tylko musi on skonfrontować się ze swoim „dziedzictwem”, ale i spróbować oszukać siebie samego z alternatywnego świata. Świetną atmosferę ze stylistyką retro buduje Agencja Ochrony Chronostruktury ze swoimi ciekawymi gadżetami. Nie da się ukryć, że końcówka serialu wydaje się za bardzo wybijać poza klimat początkowych odcinków, co może trochę psuć doświadczenie z oglądania. Mimo to mamy do czynienia z solidną produkcją.
Spider-Man: Bez drogi do domu (Spider-Man: No Way Home)

To nie Avengersi są najlepszym cross-overem, jakiego dokonało Marvel Studios. Razem z Sony udało się stworzyć niesamowity film, który nie tylko jest bardzo dobrą produkcją, ale także hołdem dla filmów o Peterze Parkerze z ostatnich 20 lat. Przed premierą były pewne obawy, czy osoby odpowiedzialne za produkcję nie starają się wyłącznie zagrać kartą nostalgii, ale na szczęście rzeczywistość okazała się kompletnie inna. Spider-Man: Bez drogi do domu to bez wątpienia najlepsza produkcja czwartej fazy MCU, a my możemy sobie tylko życzyć, żeby nadchodząca wraz z Ant-Manem i Osą: Kwantomanią faza piąta była tak samo dobra jak ten jeden film.
Film:Spider-Man: Bez drogi do domu(Spider-Man: No Way Home)
premiera: 2021akcjaprzygodowysci-fifantasy
Kolejna odsłona przygód słynnego superbohatera Marvela z Tomem Hollandem w roli głównej, należąca do MCU. W filmie Człowiek-Pająk musi poradzić sobie z konsekwencjami tego, że cały świat poznał jego sekretną tożsamość. Spider-Man: Bez drogi do domu to wyreżyserowany przez Jona Wattsa (Klaun, Radiowóz) film superbohaterski na podstawie komiksów Marvela. Jest to trzeci solowy tytuł o Człowieku-Pająku z Tomem Hollandem w roli głównej i 27. główna odsłona Marvel Cinematic Universe (MCU). Historia opowiedziana w produkcji rozpoczyna się w momencie, gdy cały świat dowiaduje się, że Peter Parker to Spider-Man. Jak nietrudno się domyślić, poważnie utrudnia to życie nastolatka. Podstawiony pod ścianą chłopak postanawia zwrócić się do Doktora Strange'a, mistrza sztuk tajemnych, o pomoc. Niestety, zaklęcie, które ten rzuca, mające naprawić sytuację, sprawia, że do świata MCU przedostają się przeciwnicy Spider-Mana z innych uniwersów. W produkcji, oprócz Toma Hollanda, możemy zobaczyć między innymi Zendayę (MJ), Benedicta Cumberbatcha (Doktor Strange), Jacoba Batalona (Ned Leeds), Jona Favreau (Happy Hogan), Jamie'ego Foxxa (Electro), Willema Dafoe (Zielony Goblin), Alfreda Molinę (Doktor Octopus) oraz Marisę Tomei (May Parker). Zdjęcia powstały w Atlancie, Los Angeles, Nowym Jorku i na Islandii.
Film:Eternals
premiera: 2021akcjaprzygodowyfantasysci-fi
Eternals jest filmem superbohaterskim należącym do kinowego uniwersum Marvela (MCU). Opowiada on o grupie przedstawicieli rasy nieśmiertelnych istot, którzy muszą wyjść z ukrycia. Eternals to wyreżyserowany przez Chloé Zhao (Nomadland) film superbohaterski oparty na komiksach, stanowiący 26 główną odsłonę kinowego uniwersum Marvela (w skrócie MCU). Głównymi bohaterami produkcji są przedstawiciele nieśmiertelnej rasy obcych istot, które od wieków żyją na Ziemi w ukryciu. Nagła tragedia zmusza je jednak do stawienia czoła wrogom ludzkości. W produkcji wystąpili między innymi Gemma Chan (Sersi), Richard Madden (Ikaris), Angelina Jolie (Thena), Salma Hayek (Ajak), Kit Harington (Dane Whitman), Kumail Nanjiani (Kingo), Harish Patel (Karun) oraz Barry Keoghan (Druig). Zdjęcia kręcono w Iver, Londynie, Oxfordshire, Los Angeles i na Teneryfie.
Film:Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni(Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings)
premiera: 2021akcjaprzygodowyfantasysci-fi
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni opowiada historię tytułowego superbohatera, mistrza sztuk walki, który zostaje wciągnięty do organizacji Dziesięć Pierścieni. Po latach musi uporać się ze swoją przeszłością. Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni jest wyreżyserowaną przez Destina Daniela Crettona (Przechowalnia numer 12, Tylko sprawiedliwość) 25. pełnoprawną odsłoną opartego na kultowych komiksach Kinowego Uniwersum Marvela (MCU). Jej głównym bohaterem jest tytułowy mistrz kung fu i posługiwania się bronią, znany również jako Shaun, niegdyś będący członkiem organizacji Dziesięć Pierścieni (która po raz pierwszy pojawia się już w pierwszym Iron Manie). Jego spokojne życie w San Francisco staje na głowie, gdy staje się on obiektem ataku grupy wyszkolonych wojowników, chcących odebrać amulet jego matki. W wyniku serii wydarzeń mężczyzna musi skonfrontować się zarówno z jej przeszłością, jak i swoją własną. W produkcji wystąpili m.in. Simu Liu (Shaun), Awkwafina (Katy), Tony Chiu-Wai Leung (Xu Wenwu), Ben Kingsley (Trevor Slattery), Meng'er Zhang (Xialing), Fala Chen (Li) oraz Michelle Yeoh (Ying Nan). Zdjęcia kręcono w Sydney i San Francisco.
Komentarze czytelników
noobmer Generał
Co do She-Halk, jest to dowód na to żę kobiety które nie chcą żeby je seksualizować i uprzedmiotawiać same to w tym serialu robią (np kręcenie dupą, oczywiście pomysł kobiecej reżyserki). Oczywiście hipokryzja pełną gebą
Jak to sie teraz mówi. Heh, łomen.
zanonimizowany1378531 Senator
Najgorsze jest jednak to, że trzeba znać kilka innych filmów i seriali Marvela, żeby w pełni zrozumieć Multiwersum obłędu.
No właśnie... Poszedłem do kina na Dr. Strange'a i bardzo zaskoczony byłem osoba, z ktora musial walczyć. Dopiero później z czystej ciekawości zobaczylem WandaVision i wszystko się wyjaśniło.
Wrzesień Senator

Najgorsze jest jednak to, że trzeba znać kilka innych filmów i seriali Marvela, żeby w pełni zrozumieć Multiwersum obłędu.
Dokładnie tak. Ale to jest trend, który wczesniej, czy później obróci się przeciwko twórcom, bo ilu ludzi ma dziś czas (o chęciach nie wspominając), żeby oglądać wszystkie seriale marvela tylko po to, żeby być na bieżąco?
Co do poszczególnych filmów, to najfajniejszy w tej fazie był dla mnie Shang-Chi i to również dlatego, że miał mało wspólnego z tym, co się obecnie dzieje w MCU.
Najmniej podobał mi się natomiast ten ostatni Spider-Man. Uważam multiversum za totalnie głupi pomysł już od czasów gdy czytałem komiksy marvela jako nastolatek, a do tego sam film był tak masakrycznie nudny, że musiałem mocno walczyć, żeby się nie pospać na seansie.