Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gol originals 19 lutego 2023, 12:10

22 lata sam robi gry o skokach narciarskich. „To moja pasja”

„W co grasz? W Małysza” – kiedyś, słysząc te słowa, każdy wiedział, że chodzi o grę Deluxe Ski Jump –istotną część polskiej popkultury. Mieliśmy okazję porozmawiać z jej twórcą – Jussim Koskelą – na temat DSJ i nie tylko.

Deluxe Ski Jump... Któż z nas, pamiętających produkcje z początków XXI wieku, nie zagrywał się w tę niepozorną grę z prostą grafiką, która działała na każdym sprzęcie – zwłaszcza przestarzałych zwykle komputerach w szkołach, na lekcjach „informy”. Ale niepozorną tylko na pierwszy rzut oka, bo tak naprawdę skrywającą w tych paru klikach nieskończone pokłady grywalności i zdrowej rywalizacji.

Skakanie na nartach było wtedy nie tylko naszą narodową dyscypliną i powodem do dumy dzięki sukcesom Adama Małysza, ale dla wielu również pierwszą formą e-sportowych turniejów – nawet jeśli wówczas tak tego nie nazywaliśmy. Po obejrzeniu zaciekłej walki Adama ze Svenem Hannawaldem czy Martinem Schmittem zasiadaliśmy do równie zaciekłej rywalizacji w Deluxe Ski Jump ze swoimi kumplami.

Grę tę zawdzięczamy jednej osobie – skromnemu i przesympatycznemu Jussiemu Koskeli z Finlandii, który do dziś nie przestał jej wspierać, aktualizować, a sieciowe turnieje w DSJ wciąż mają swoją grupę stałych fanów, nawet jeśli jest ona już dużo mniejsza. Co ciekawe, Deluxe Ski Jump wcale nie powstawało z myślą o skokach narciarskich i o mały włos dzieło Jussiego mogło skończyć jako „zwykła” gra platformowa. To i wiele innych ciekawostek zdradził nam w bezpośredniej rozmowie sam Jussi. Jeśli chcecie się dowiedzieć, kim jest, jak powstało Deluxe Ski Jump i jakie są plany na przyszłość tej gry, zapraszamy do przeczytania naszego wywiadu.

22 lata sam robi gry o skokach narciarskich. „To moja pasja” - ilustracja #1
Jussi Koskela, twórca Deluxe Ski Jump

Człowiek orkiestra

GRYOnline.pl: Deluxe Ski Jump to dla nas głównie wiele miłych wspomnień z czasów największej popularności skoków i samej gry w Polsce, ale zacznijmy od tego, co jest teraz. Czy DSJ4 i wszystko, co z nim związane, to obecnie dla Ciebie główne zajęcie zawodowe i główne źródło utrzymania, czy może działalność poboczna i na co dzień zajmujesz się czymś innym?

Jussi Koskela: Dzielę moją pracę gdzieś po połowie. Pięćdziesiąt procent czasu poświęcam Deluxe Ski Jump, a drugie pięćdziesiąt innej firmie. To również zajęcie związane z programowaniem, ale w o wiele większej korporacji. A Deluxe Ski Jump zajmuję się w pojedynkę, jako jednoosobowe przedsiębiorstwo.

GOL: A więc nie zatrudniasz nikogo do pomocy?

J.K.: Nie, jestem tylko ja. Zabawne jest, kiedy ludzie piszą mi maile do działu sprzedaży, pytają o różne rzeczy, a ja po prostu jestem sam i odpowiadam na każde zapytanie.

GOL: Czy trudno zajmować się wszystkim w pojedynkę przez tyle lat?

J.K.: Jasne, ponieważ nic nie będzie wykonane, jeśli sam tego nie zrobię. Choć teraz mogę liczyć na pomoc ochotników, moderów, którzy przygotowują też wszystkie dodatkowe skocznie. Dla mnie to ogromna ulga, chociaż wszystkim, co jest związane z firmą, nadal muszę zajmować się sam.

GOL: Skąd bierze się motywacja, by ciągle wspierać i rozwijać grę? To przecież już dwie dekady pracy, i to bez pomocy wielkiego wydawcy.

J.K.: To moje osobiste dzieło i chcę, by cały czas żyło. To dla mnie pasja, misja, by czynić je coraz lepszym i lepszym. Są jeszcze gracze – społeczność zebrana wokół gry – którzy oczekują nowości. Ciągle mnie zaskakują swoim entuzjazmem, choćby przy tworzeniu dodatków, a więc sam chcę ich wspierać – najlepiej, jak potrafię.

To miała być platformówka

GOL: A skąd w ogóle wziął się pomysł, by stworzyć pierwszą wersję gry? Czy sam jesteś wielkim miłośnikiem skoków narciarskich? Dalej śledzisz zawody?

J.K.: W tamtym czasie rzeczywiście oglądałem dużo zawodów w telewizji, Finlandia odnosiła wtedy spore sukcesy, ale powstanie Deluxe Ski Jump to był właściwie przypadek. Bawiłem się wtedy w programowanie grafiki, miałem jakieś kształty poruszające się na monitorze i próbowałem dopisać do tego kod ze skakaniem – w sumie, by stworzyć platformówkę, gdzie skacze się bez nart, zupełnie inną postacią.

Na pewnym etapie to, co zrobiłem, skojarzyło mi się ze skocznią narciarską, więc zdecydowałem, że będzie to gra o skakaniu na nartach. Nie było wtedy wielu gier o takiej tematyce, a jeśli były, to były proste, bez zwracania uwagi na zasady narciarskiego skoku.

GOL: A więc równie dobrze mogłeś stworzyć coś zupełnie innego zamiast Deluxe Ski Jump?

J.K.: Dokładnie. W tamtym czasie zrobiłem grę w ciągu paru miesięcy. Po ukończeniu liceum miałem trochę wolnego, zanim rozpocząłem służbę w wojsku, i właśnie wtedy stworzyłem Deluxe Ski Jump od zera.

GOL: Czy przez te lata stałeś się wielkim fanem skoków narciarskich? Kibicujesz swojemu krajowi lub innym skoczkom?

J.K.: Różnie z tym było. Ostatnio nie oglądam za bardzo skoków. Pewnie dlatego, że Finlandia słabo sobie radzi, a zawody nie są nawet transmitowane w telewizji. Musiałbym wykupić jakąś płatną subskrypcję, by je oglądać.

Polski fenomen z Finlandii

GOL: Czy zdawałeś sobie sprawę z fenomenu DSJ w Polsce? I czy rzeczywiście tak jest, że gra jest popularna tylko w tych krajach, które rozwijają tę dyscyplinę na profesjonalnym poziomie?

J.K.: Tak, wielu graczy opisywało mi w mailach różne historie, co widzieli lub czego doświadczyli i co działo się w Polsce, jeśli chodzi o Deluxe Ski Jump.

GOL: W czasach największej popularności DSJ w Polsce klip z gry i żart o ludziach wszelkich zawodów grających ciągle w DSJ znalazł się nawet w polskiej komedii E=mc^2. Czy odbyło się to oficjalnie i twórcy filmu zwrócili się do ciebie z prośbą o zgodę, uzgodnili z Tobą wszystko?

J.K.: Mieliśmy umowę, twórcy zgłosili się do mnie i uprzedzili, że chcą pokazać grę w filmie. Ale nie zdradzili, o czym będzie film!

GOL: Widziałeś go potem albo chociaż ten fragment z grą?

J.K.: Nie obejrzałem całego, bo był tylko w języku polskim i nie rozumiałem za wiele, ale tak, widziałem tę scenę z grą.

GOL: Czy były może podobne historie z innych krajów?

J.K.: Najlepsze historie chyba i tak są z Polski. Ostatnio przecież Deluxe Ski Jump 2 znalazło się w polskiej wersji serialu The Office. Postać szefa grała w nie w kilku odcinkach.

Brak czasu na Steam

GOL: Dlaczego DSJ ukazało się tak późno na platformach mobilnych? Czy ogólnoświatowy sukces Angry Birds – również z Finlandii – nie sugerował jakoś, by jak najszybciej wydać grę na smartfonach?

J.K.: Na samym początku twórcy gier mobilnych zgłaszali się do mnie, by przenieść DSJ na telefony, ale to było bardzo wcześnie, zanim nastała era smartfonów. Gry były wtedy bardzo proste. Uważałem wówczas, że możliwości telefonów są niewystarczające. A potem wszystko rozbiło się chyba o zwykły brak czasu, bo skupiałem cały wysiłek, by tworzyć DSJ3 i 4 na Windowsa. Ale w końcu przeniosłem „dwójkę” na mobilki, bo znalazłem darmowy kompilator kodu, który potrafił przenieść ten stary kod z Pascala bezpośrednio do iOS-a i Androida. Skorzystałem więc z okazji i zrobiłem konwersję. Z paroma modyfikacjami, by wszystko działało na urządzeniach mobilnych, ale ogólnie odbyło się to szybko i łatwo.

GOL: Jak to wygląda teraz? Czy więcej ludzi gra mobilnie, czy na pecetach?

J.K.: Może liczba graczy jest większa w przypadku telefonów, ponieważ jest o wiele łatwiej ściągnąć grę, zainstalować i pograć parę minut. Ale na PC gracze są bardziej oddani, bardziej entuzjastyczni. Grają bardziej na poważnie, udzielają się w cotygodniowych turniejach itp. Są też gracze, którzy grają regularnie w obie wersje.

GOL: Skoro jesteśmy przy platformach – Twojej gry nie można znaleźć nawet na Steamie, nie mówiąc o innych popularnych platformach pecetowych. Czy jest jakiś szczególny powód unikania zewnętrznych platform, które w sumie mogłyby uczynić ją jeszcze bardziej popularną?

J.K.: Nie ma żadnego szczególnego powodu. Wszystko raczej rozbija się o brak czasu. Do tej pory nawet nie sprawdziłem, co trzeba zrobić, by gra ukazała się na Steamie. Poza tym problemem jest system sprzedaży i generowania oraz aktywacji kluczy, z jakiego obecnie korzystam – nie mam pojęcia, jak można by go zintegrować ze Steamem.

GOL: A myślałeś kiedyś o wersji na konsole?

J.K.: Nie za bardzo. Kod oparty jest mocno na Windowsie i chyba nie byłoby łatwo przenieść go na konsole. Poza tym jestem jednoosobową firmą, więc wszystko zależy od tego, na co sam przeznaczę czas. Sam muszę decydować, czy poświęcić go na rozwój gry na Windowsie, czy na platformach mobilnych, czy jeszcze innych.

GOL: Czy któryś z większych wydawców zgłosił się kiedyś do Ciebie, wykazując zainteresowanie i chęć pomocy w uczynieniu gry bardziej dostępną, przyciągnięciu kolejnych graczy?

J.K.: Niezbyt, nie w jakiś poważny, oficjalny sposób. Były jakieś pojedyncze przypadki prywatnych osób, ale nic, jeśli chodzi o dużych wydawców. A ja zwykle ucinałem szybko dyskusję przy takich pomysłach.

Najtańszy e-sport na świecie

GOL: Ludzie organizowali sobie turnieje w DSJ, zanim e-sport stał się popularny. I tak jest do dziś, i to jeszcze łatwiej, bo teraz rywalizują w skokach przez sieć. Czy uważasz się trochę za prekursora i kogoś, kto przyczynił się rozwoju e-sportowych turniejów, czy może to głównie zasługa aktywnej społeczności?

J.K.: Nie myślałem nigdy o tym w ten sposób. Ludzie zawsze grali w gry razem, a DSJ być może był odpowiedni dla większych grup. Nie wiem, czy wiesz, ale w DSJ grano nawet na jakimś oficjalnym turnieju Counter Strike’a, w ramach zawodów pobocznych. Grali również dziennikarze, a tłum szalał z emocji.

GOL: Jak to wygląda teraz? Są jakieś duże, oficjalne zawody?

J.K.: Nie ma wielkiego turnieju rozgrywanego na żywo. Sam organizuję regularnie zawody sieciowe, a co roku mamy Tour of Deluxe Ski Jump, który trwa tydzień i wymaga dobrej kondycji, by go ukończyć.

22 lata sam robi gry o skokach narciarskich. „To moja pasja” - ilustracja #2

W sieci wokół DSJ dalej dzieje się turniejowa magia, a sezony trwają w najlepsze.Deluxe Ski Jump Online Tournaments Database

GOL: Z jakich krajów pochodzą gracze w DSJ? Czy są to głównie kraje, gdzie popularna jest ta dyscyplina?

J.K.: Większość jest z Polski! Myślę, że około 80% stanowią Polacy. A reszta to rzeczywiście kraje, gdzie uprawia się skoki, skąd pochodzą skoczkowie. Ostatnio Słowenia odkryła mobilną wersję DSJ, a poza nią są oczywiście Niemcy, Norwedzy, Austriacy i Finowie. Jeśli są jacyś gracze ze Stanów Zjednoczonych, to mają polsko brzmiące nazwiska. W zasadzie każdy gracz z jakiegoś egzotycznego kraju to ktoś polskiego pochodzenia lub Polak, który tam wyemigrował.

GOL: Jak jest w Finlandii? Czy gra nie jest tu popularna?

J.K.: Ostatnio nie bardzo. Tu się wszystko zaczęło i gdy wydałem grę, rzeczywiście była popularna. Ale teraz Finowie nie mają dużych sukcesów w zawodach i myślę, że ma to spory wpływ na brak zainteresowania.

GOL: Jak postrzegasz dzisiejszy rynek gier-usług nastawiony na mikrotransakcje i mechanizmy uzależniające? Czy wprowadzenie płatnego abonamentu za tryb sieciowy w DSJ było koniecznością, by zapewnić grze ciągłe wsparcie, serwery itp. Czy może dobrym krokiem biznesowym w myśl współczesnych standardów dla działania Mediamond?

J.K.: Nienawidzę mikrotransakcji i jestem przeciwny wszelkim praktykom pay-to-win. Wielu ludzi sugerowało mi, że powinienem wprowadzić opcję kupna lepszych nart, strojów, ale to byłaby zdrada wobec graczy, bo DSJ polega na skillu, a nie na tym, co możesz sobie kupić, by wygrać.

Jeśli chodzi o subskrypcję trybu sieciowego, było to konieczne, aby utrzymać grę przy życiu, ponieważ trudno znajdować ciągle nowe osoby chętne do jej zakupu. Dzięki tym rocznym opłatom mogę sfinansować jej rozwój i zapewnić aktualizacje, które są zawsze darmowe – to obiecałem graczom.

GOL: Były jakieś narzekania na płatny model?

J.K.: Zawsze są ludzie, którzy będą na to narzekać, ale większość graczy rozumie, że ja również muszę płacić za serwery, muszę je utrzymywać i dbać o to wszystko. Nie mają z tym problemu, poza tym cena to tylko 10 euro rocznie. Jeśli bierzesz udział w wielu turniejach, to i tak są to grosze.

GOL: Czy mocno dotknęła Cię kwestia piractwa, fakt, że wielu ludzi kopiowało grę na prawo i lewo bez płacenia?

J.K.: Oczywiście. Przez długi czas był to wielki problem. Ale ostatnio ludzie są chyba bardziej chętni, by płacić, zamiast kraść. Jasne, że dla dzieciaków wciąż kuszące jest po prostu skopiować grę. Dziś wiele osób, które spiraciły grę, gdy miały naście lat, teraz jest już dorosłych. Gdy ludzie ci dowiadują się, że DSJ wciąż jest „żywe” i ogrywane, wyznają mi w mailach, że teraz je kupili, by wesprzeć moją pracę.

Nieoceniona społeczność moderów

GOL: Dlaczego zdecydowałeś się udostępnić DSJ4 moderom, biorąc pod uwagę, że na początku nie miałeś takich planów?

J.K.: To było tak, że na początku paru graczy zwróciło się do mnie, bo sami zdołali przerobić kod i stworzyć nowe skocznie. Spytali mnie, czy mogą udostępnić je społeczności. Pomyślałem, że to świetny pomysł, by pozwolić tak kreatywnej grupie pokazać swój kunszt i rozbudować w ten sposób grę. Dzięki temu dostała ona niejako nowe życie.

A ja wcześniej po prostu wstydziłem się, że mój system będzie trudny w użyciu. Zrobiłem go z myślą o sobie, często idąc na skróty, bez dodawania jakichś ułatwień. Nie miałem na to planu, przez co system modyfikacji gry był niezbyt przyjazny. Tym bardziej więc miło było zobaczyć, jak szybko gracze rozgryźli go i jak o wiele bardziej kompleksowe, złożone skocznie w porównaniu z moimi zaczęli tworzyć. Później nawet opracowali do tego odpowiednie narzędzia, bo u mnie to zwykle było jakieś wklepywanie kodu w notatniku. Gracze są jednak bardziej kreatywni w tworzeniu nowych dróg.

GOL: Czy sam teraz korzystasz z tych narzędzi?

J.K.: Nie zajmuję się już skoczniami, odkąd powstał ten system. Przeniosłem cały swój wysiłek na ulepszanie podstawy gry zamiast dodatków do niej.

22 lata sam robi gry o skokach narciarskich. „To moja pasja” - ilustracja #3

Strona internetowa firmy Jussiego Koskeli pozostaje niezmieniona od wielu. To tu przychodzą gracze, gdy chcą zagrać, zapłacić bądź przeczytać coś o grze.Mediamond.fi

10 metrów – życiowy rekord!

GOL: Widziałem na Twojej stronie, że swego czasu osobiście wykonałeś skok na prawdziwej skoczni. Możesz nam o tym trochę opowiedzieć? Czy pomogło to jakoś w pracach nad grą?

J.K.: Nie bardzo, bo byłem tak przerażony, że niewiele z tego zapamiętałem. Kiedy przybyłem na skocznię, w ogóle nie planowałem żadnego skoku. Miałem tylko towarzyszyć przyjacielowi, który przyjechał z Austrii. Ale jakoś wszystko skończyło się tak, że założyłem strój, buty, narty i zacząłem się przygotowywać do skoku. Myślałem, że to będzie dobre marketingowo dla gry pokazać, że nawet dev potrafi lub odważył się na skok.

GOL: Pamiętasz swój wynik?

J.K.: To było chyba 10 metrów, mogę nawet sprawdzić na stronie... I pamiętam, że czytałem, iż Toni Nieminen [jeden z najlepszych fińskich skoczków w latach 1991–2004 – przyp. red.] skoczył tam 17 metrów, gdy był mały. Ale nawet to moje 10 metrów wydawało mi się wtedy odległością o wiele za daleką. Ktoś mi powiedział, że gdybym mocniej się wybił, pewnie wylądowałbym na plecach, a moje wybicie było totalnie złe. Na szczęście nie doznałem żadnej kontuzji.

GOL: Chciałbyś to powtórzyć kiedyś?

J.K.: W sumie wtedy próbowałem kilka razy. Za pierwszym razem po prostu zjechałem w dół, ślizgając się bez żadnego wybicia. W drugą próbę włożyłem już nieco więcej wysiłku, a trzeci raz to było moje 10 metrów. Poza tym miałem o parę numerów za ciasne buty. Pożyczyłem je z klubu, nie mieli większych, więc generalnie nie miałem żadnego krążenia w nogach. To było przerażające doświadczenie.

GOL: Czyli ogólnie dobre, warte tego wszystkiego czy tylko straszne?

J.K.: Chyba obie te rzeczy – to było i dobre, i straszne.

Wspomnienia...

GOL: Czy masz jakieś szczególnie miłe wspomnienia związane z grą? Wyjątkowe wydarzenia, podróże, do jakich doszło dzięki grze?

J.K.: Opowiadałem to już gdzieś wcześniej, ale to całkiem miła historia o pewnym fanie z Japonii, który przybył do Finlandii. Wszystko to generalnie ewolucja różnych przypadków, które następowały po sobie. Zaczęło się, gdy byłem w wojsku. W tym czasie to mój ojciec odpowiadał na maile w sprawie gry i jednemu fanowi z Japonii napisał na końcu pozdrowienia po fińsku. Z tego powodu Japończyk kupił swój pierwszy słownik języka fińskiego, by sprawdzić, co te słowa znaczą. Tak go to wciągnęło, że zapisał się na kurs językowy w Japonii. Na kursie wszyscy ustalili, że prędzej czy później odwiedzą Finlandię.

Kilka lat później napisał do mnie znowu, zapowiadając, że przybywa do Finlandii z planem zaliczenia paru atrakcji. Na swojej liście miał zawody skoczków w Kuusamo, zobaczenie zorzy polarnej, odwiedzenie miasteczka Świętego Mikołaja i spotkanie ze mną! To była cała lista rzeczy, których chciał doświadczyć w europejskim kraju! Oczywiście spotkaliśmy się i odbyliśmy przyjemną rozmowę. To naprawdę ciekawe i miłe, jak potoczyła się ta sprawa aż do końca.

A z moimi podróżami nic za bardzo nie wyszło. Byłem zaproszony na parę wydarzeń, ostatnio choćby na Pixel Heaven w Polsce, ale było to tuż przed wybuchem epidemii COVID i wszystko odwołano. Miałem też być na zawodach w Zakopanym, ale je też wtedy odwołali.

GOL: Czy spotkałeś się z jakimś zainteresowaniem ze strony profesjonalnych skoczków? Czy oni sami grają w grę?

J.K.: Wiem, że na pewno wielu profesjonalnych skoczków gra w moją grę. Niektórzy ponoć grają nawet więcej, niż powinni. Jeden pisał mi, że jego trener zabronił mu dużo grać, aby fizyka skoku z gry nie zaburzyła mu reagowania na fizykę realnego skoku.

GOL: Czy spotkałeś osobiście jakiegoś słynnego skoczka?

J.K.: Spotkałem Samppę Lajunena, mistrza olimpijskiego w kombinacji norweskiej. Ale poza tym nikogo osobiście. Widziałem ich na zawodach, otrzymywałem również maile, dyskutowaliśmy o tym, jak ulepszyć grę.

...i plany na przyszłość

GOL: Czy trwają prace na DSJ5 albo jest plan, by powstała kolejna część?

J.K.: Dobre pytanie. Jeśli kiedyś dam radę wynieść fizykę skoku na kolejny poziom, to może wtedy będzie dobry powód i motywacja, by stworzyć kolejne Deluxe Ski Jump. Ale na razie skupiam się na rozwoju „czwórki”, zamiast robić zupełnie nową grę. To już 24 lata, w przyszłym roku będzie 25 rocznica i trudno przez tak długi czas robić ciągle coś lepiej, przechodzić ciągle o poziom wyżej. Musiałoby to zabrać naprawdę sporo czasu i wymagało całego zespołu ludzi.

GOL: A może masz marzenie, aby zrobić zupełnie inną grę, w innym gatunku i klimacie?

J.K.: Odkąd zrobiłem Deluxe Ski Jump – już nie. Wcześniej napisałem parę prostych gier, ale żadna z nich nie stała się popularna. Trudno byłoby wymyślić teraz coś lepszego, zwłaszcza coś, co mogłoby odnieść podobny sukces, jaki osiągnąłem przy DSJ, więc za bardzo nie myślałem o tym, by stworzyć coś innego.

GOL: Jakie są plany na najbliższą przyszłość, jeśli chodzi o DSJ4?

J.K.: Teraz planuję ulepszyć grę offline, zwiększyć możliwości w tworzeniu bardziej zaawansowanych sezonów i kalendarzy zawodów. Póki co gracze mogą tylko rozgrywać puchar świata, więc jest tu miejsce na usprawnienia. Chcę, by mogli tworzyć całe sezony, zwłaszcza teraz, gdy dostępna jest większość realnych skoczni.

GOL: Ostatnia mała rzecz, która nurtuje mnie osobiście – strona Twojej firmy mediamond.fi wygląda dokładnie tak jak strony w internecie 20 lat temu. To celowe działanie, może związane z nostalgią i popularnością pierwszej części, czy może nigdy nie masz czasu jej przebudować?

J.K.: Prawdziwe są chyba oba powody. To część wizerunku marki! Ale chodzi też o wolny czas na takie rzeczy. Ludzie wciąż lubią Deluxe Ski Jump 2, podoba im się grafika. Są dumni z tego, jak wygląda gra, więc ja nie rwałem się do zmiany wyglądu strony. Ostatnio ktoś nawet zrobił film pokazujący, jak strona zmieniała się przez lata, i przez cały film jej wygląd kompletnie się nie zmienia, co wyszło całkiem zabawnie.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej