Ceny za najpopularniejsze subskrypcje wciąż rosną, jednak popyt na nie wcale nie maleje. Narzekania graczy słychać coraz głośniej, ale branża zdaje się tym nie przejmować.
Za postępami w branży technologicznej podążają ceny streamingów i gier, co oczywiście od dawna jest zmorą graczy. Na szczęście, istnieje kilka strategii przetrwania, których dostarczają platformy takie jak Epic Games czy GOG. Nie zmienia to jednak faktu, że frustracja po stronie fanów nie znika – i staje się coraz bardziej uzasadniona.
Tempo podwyżek najpopularniejszych usług (takich jak Game Pass czy Netflix), wymyka się bowiem spod kontroli, co widać na wykresie zaprezentowanym przez jednego z użytkowników na Reddicie.
Prezentacja nie pozostawia złudzeń – wzrost cen za usługi spod znaku Game Passa w ostatnim roku wyprzedził nawet Netflixa, którego ceny rosną systematycznie, ale w sposób przewidywalny.
W obliczu tak wielkich podwyżek fani z sentymentem wracają do czasów, kiedy za usługę Xbox Live (poprzedniczkę dzisiejszego Game Passa) płaciło się zaledwie 5 dolarów, a całość miała jeszcze inne ciekawe korzyści, które sprawiały, że była dla graczy synonimem dobrej jakości w rozsądnej cenie.
Zestaw z mikrofonem za jakieś 60 dolarów rocznie to był moment, w którym osiągnęliśmy szczyt jako społeczeństwo.
- badteak
Pozostali koncentrują się zaś na zasadności i uczciwości tych praktyk biznesowych, dostrzegając w nich zręczną manipulację i małą opłacalność oferowanych usług. Zastanawiają się także, jak długo ta swoista „bańka” będzie pompowana, a także kiedy nastąpi kres popularności usług bazujących na modelu subskrypcyjnym:
Właśnie na tym polega haczyk z tymi usługami subskrypcyjnymi. Firmy myślą, że to świetny model biznesowy – co jakiś czas po prostu podnoszą cenę. Ale w końcu ludziom się to znudzi.
Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego zarząd MS to zatwierdził. Zakładam, że wiedzieli, iż podnosząc cenę aż tak mocno, stracą subskrybentów, ale zwiększenie jej o 50% to moim zdaniem czyste samobójstwo. Przy 30 dolarach to już nie ma sensu, chyba że ktoś nie robi nic, tylko gra w gry. Problem w tym, że niczego nie posiadasz na własność i nie masz wpływu na to, jakie tytuły pojawią się w Game Passie.
Czy jednak na pewno można to określić „samobójstwem”? Sytuacja wokół Diablo 4 (które także korzysta podobnego rozwiązania) pokazuje, że model ten dalej się sprawdza - pomimo coraz głośniejszej i mocniejszej w wyrazie krytyki graczy. Co więcej, nie prowadzi ona do żadnych istotnych zmian ani urozmaiceń. Nie przekłada się także na znaczące straty po stronie dewelopera.
Wniosek nie jest zbyt obiecujący: tak długo, jak fani nie będą potrafili postawić stanowczych granic w postaci rezygnacji z nieopłacalnych usług subskrypcyjnych, będą one chyba dalej rozwijane, a ich ceny - osiągać coraz bardziej astronomiczny pułap.
0

Autor: Danuta Repelowicz
Hiszpańskie serce i japońska dusza. Absolwentka filmoznawstwa ze szczególną słabością do RPG-ów i bijatyk. Miłośniczka wiedzy tajemnej, nauk o kosmosie, musicali i wulkanów. Dorastała na Onimushy, Tekkenie i Singstarze. Wcześniej związana z serwisem GamesGuru, pisze i tworzy od najmłodszych lat. Prywatnie także wokalistka i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Specjalizuje się w narratologii i ewolucji postaci. Świetnie porusza się też po tematyce archetypów i symboli. Jej znakiem rozpoznawczym jest wszechstronność, a jej ciekawość często prowadzi ją w najdziksze ostępy umysłu i wyobraźni.