Jedna z najlepszych strzelanek z łupami wszech czasów jest bombardowana negatywnymi recenzjami na Steam, ponieważ wydawca zmienił treść umowy
Serię Borderlands zalała fala negatywnych recenzji na Steamie. Złość graczy wywołały zmiany w umowie EULA, ale wiele osób uważa, że reakcje są przesadzone.

Seria Borderlands mierzy się obecnie z bombardowaniem negatywnymi recenzjami w serwisie Steam. Gracze są wściekli z powodu wprowadzonych przez wydawcę Take-Two zmian w umowie EULA.
Zmiany w umowie EULA
W przypadku dwóch pierwszych części Borderlands ostatnie recenzje, tzn. te wystawione w ciągu 30 minionych dni, są „w większości negatywne”. Z kolei na karcie trójki widnieje oznaczenie „mieszane”. We wszystkich przypadkach powód jest jednak ten sam.

Jakiś czas temu Take-Two zaktualizowało umowę EULA, która musi zostać zaakceptowana przez graczy, którzy chcą zagrać w Borderlands. Bądźmy szczerzy, większość osób po prostu przewija długi tekst, nawet się w niego nie zagłębiając. Zrobił to jednak internetowy twórca Hellfire, który zamieścił na YouTube film, zwracając w nim uwagę na nowe zapiski w umowie (via Mein-MMO).
Szczególnie wyróżnione zostały dwa elementy. Po pierwsze, firma przyznaje sobie prawo do gromadzenia informacji osobistych o użytkownikach, takich jak nazwa, hasła, numery telefonów czy adresy IP. Z kolei drugi omawiany punkt zakazuje używania kodów i modów, które mogłyby wpłynąć negatywnie na doświadczenie innych graczy, dawały nieuczciwą przewagę lub zapewniały dostęp do płatnej zawartości.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują
Zmiany w umowie nie są jednak krytykowane przez wszystkich, a część osbób podeszła do sprawy z chłodniejszą głową. Przede wszystkim zwrócono uwagę, że dane gromadzone przez Take-Two w żaden sposób nie różnią się od tych, które zbierają od nas inni giganci od wielu lat. Co więcej, gracze z własnej woli przekazują je twórcom podczas zakładania konta w systemie SHiFT.
Z kolei zmiany dotyczące modów są przez wielu przewrotnie interpretowane jako zapowiedź walki z wszystkimi fanowskimi projektami. Jest to poniekąd zrozumiałe, gdyż Take-Two „zasłynęło” z wcześniejszego blokowania sporych modyfikacji do serii GTA. Nic jednak nie wskazuje na to, by firma miała zacząć polować na graczy, używających modów w Borderlands wyłącznie w trybie singleplayer.
Ludzie definitywnie to wyolbrzymiają. EULA niewiele różni się od tej z 2018 roku. Ludzie po prostu teraz wariują, bo jakiś clickbaitowy twórca powiedział im, aby to robili.
Warto wspomnieć, że narodziła się również teoria, jakoby zmiany w umowie były częścią większego planu, kończącego się wprowadzeniem zabezpieczenia anti-cheat do Borderlans 4, działającego z poziomu jądra systemu. Nie brakuje też odniesień do GTA 6, wedle których miałby to być jeden z etapów przygotowujących nas na nadejście kolejnej wielkie gry Rockstara. Są to tylko domysły, które jednak skutecznie wzmagają wściekłość graczy w stronę Take-Two.