DuckDuckGo udostępnia wielką listę śledzących nas stron
DuckDuckGo udostępniło Tracker Radar – ogromną bazę danych na temat stron, które śledzą internautów. Firma ma nadzieję, że pozwoli to zwiększyć prywatność użytkowników przeglądarek internetowych. Ponadto zdradzono, które spółki najczęściej zbierają informacje o naszej aktywności w sieci.

W ostatnich latach kwestia prywatności (czy też jej braku) w sieci to gorący temat, czy to w kontekście zbierania prywatnych informacji przez wielkie koncerny (a także państwa) lub rozmaitych wycieków, czy też – rzadziej – możliwości ograniczenia tej, de facto, inwigilacji. W tym ostatnim może pomóc Tracker Radar – wielka baza danych na temat skryptów śledzących, która właśnie trafiła do sieci. Jest to dzieło firmy DuckDuckGo, czyli twórców mobilnej przeglądarki oraz wyszukiwarki o tej samej nazwie. To właśnie na potrzeby tychże spółka od lat kolekcjonuje informacje na temat witryn, by zapewnić prywatność użytkownikom. Teraz z tych danych może skorzystać każdy na zasadzie open source.

Pliki udostępnione przez DuckDuckGo i aktualizowane co miesiąc zawierają szczegóły na temat 5326 domen internetowych należących do 1727 spółek i organizacji zbierających informacje o internautach. Fakt, że twórcy zdecydowali się na udostępnienie tej obszernej bazy danych, może dziwić z biznesowego punktu widzenia. W końcu to zapewnienia o prywatności DDG skłoniły użytkowników do pobrania przeglądarki lub opartych na niej rozszerzeń ponad 20 milionów razy, jak również korzystania z powiązanej wyszukiwarki. Gabriel Weinberg, prezes wykonawczy spółki, jest świadomy, że udostępnienie Tracker Radar dla konkurencji może negatywnie wpłynąć na popularność rozwiązań jego firmy (via CNET). Podkreśla jednak, że nadrzędnym celem DuckDuckGo jest wyznaczenie nowych standardów w kwestii zaufania do korzystania z Internetu:
Naszą ideą jako spółki jest podniesienie standardów zaufania w sieci. Ten cel przyćmiewa kwestię potencjalnych zysków.
Należy zaznaczyć, że DuckDuckGo nie stawia na prywatność kosztem komfortu użytkowników. Owszem, głównym celem spółki było dostarczenie w jednym pakiecie wszystkich „niezbędników prywatności” (blokady śledzenia, prywatnego wyszukiwania etc.). Zarazem jednak firmie zależało na rozwiązaniu problemów wielu programów blokujących śledzenie użytkownika, takich jak tendencja do zakłócania działania niektórych stron internetowych. Teraz DDG ma nadzieję, że z owoców jego pracy skorzystają użytkownicy innych przeglądarek. Na razie zaimplementowano go jedynie w aplikacji Vivaldi.
Pomijając kwestie praktyczne, Tracker Radar może też być wykorzystany w badaniach poświęconych bezpieczeństwu w sieci. Na przykład z jego pomocą możemy sprawdzić, która firma najbardziej śledzi użytkowników, co zresztą podało samo DDG w ogłoszeniu na swojej stronie. W pierwszej ósemce nie zabrakło Amazonu oraz Facebooka, których skrypty wykryto na odpowiednio 21,7% oraz 36,2% z 50 tysięcy popularnych witryn. To jednak Google jest najbardziej zainteresowane tego typu danymi – ponad 85% przeanalizowanych stron korzysta z narzędzi śledzących spółki. Biorąc pod uwagę dotychczasowe doniesienia, chyba nikogo nie zaskoczy to „zwycięstwo” kalifornijskiego giganta.
Komentarze czytelników
eli0n Generał

"Google może na tym korzystać, ale niekoniecznie musi :)"
Taaaa... treści wiadomości e-mail (gmail) też nie skanuje.
To pewnie teoria spiskowa.
eli0n Generał

Nie używam google i ich dziadowskich aplikacji. Blokuję po całości. Czasem jedynie zerknę na coś w YT a ten niestety został wessany przez tych cwaniaczków z google.
kaitso Generał

Dlatego napisałem że je od czasu do czasu poruszamy :)
Jane_od_Batmana Generał

Masz rację! Na szczęście udostępnione informacje od DuckDuckGo sprawiły, że wszyscy na świecie są świadomi tego problemu, korporacje zostają rozwiązywane na rzecz lokalnych, małych przedsiębiorstw i wszyscy trzymają się za ręce śpiewając kumbaya mając na sobie czapki z folii aluminiowej!
Jerry_D Senator
"Spontanicznie to mogę kupić loda lub lizaka dla dziecka przy kasie w Lidlu."
No i właśnie dałeś się zmanipulować. Wcale nie dokonałeś zakupu tego lizaka spontanicznie, tylko dałeś się nabrać celowemu umieszczeniu produktu w tym miejscu. Widzisz? Nie tak prosto nie dać się manipulacji.
Do komentarza topyrza dodam, że TARGET nie przestał przewidywać, które klientki spodziewają się dziecka, ale jak się zrobiła afera, to zaczął bardziej ukrywać to działanie i teraz reklamy produktów dla niemowląt ukrywa, mieszając je z bardziej neutralnymi.
A tu przypadek, gdzie firma Selectivv wyciągała podobne wnioski:
https://niebezpiecznik.pl/post/za-darmowe-aplikacje-mobilne-placisz-informacjami-o-sobie-wyjasniamy-smartfonowy-skandal-z-openera/?more