filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Wiadomość filmy i seriale 16 grudnia 2020, 13:00

autor: Karol Laska

Christopher Nolan: Tenet był wyzwaniem - musieliśmy mówić i walczyć wspak

W jednym z zagranicznych wywiadów Christopher Nolan opowiedział o kulisach powstawania filmu Tenet, a także jego poziomie skomplikowania.

W SKRÓCIE:
  • Christopher Nolan opowiedział w jednym z wywiadów o tym, skąd wziął się pomysł na Tenet – był to efekt pewnego obrazka w jego głowie przedstawiającego pocisk w ścianie wsysany przez lufę pistoletu;
  • reżyser zdradził także parę szczegółów dotyczących pracy na planie dzieła – aktorzy musieli nauczyć się wykonywać wiele czynności w odwróconej kolejności (mowa, chód, wyprowadzanie ciosów)
  • nie uważa on także, by skomplikowanie jego dzieł było ich wadą, bo nierozumienie filmów jest wpisane w rytuał każdego wartościowego seansu.

Christopher Nolan, reżyser takich filmów jak Tenet, Interstellar czy Mroczny Rycerz, udzielił ostatnio wywiadu Ariemu Shapiro na łamach programu informacyjnego All Things Considered: NPR. Artysta opowiedział całkiem sporo o swojej filozofii tworzenia filmów, a także o trudach reżyserowania nowo powstałego Tenet. Zaczął jednak od zdradzenia, od jakiego pomysłu ten film w ogóle się wziął:

Myślę, że istnieje naprawdę produktywny związek pomiędzy filmowym medium a fizyczną reprezentacją oraz ideą czasu, w którym wszyscy żyjemy. Próbowałem podjąć ten temat w moich filmach na przestrzeni wielu lat i wizualizowałem sobie nawet pewien obrazek pocisku, który znajduje się w ścianie, a następnie zostaje z niej wyssany wprost do lufy pistoletu, z jakiego został wystrzelony. Uwzględniłem tę wizję już w moim wczesnym filmie, Memento, jako metaforę czy symbol, będący odwołaniem do struktury całego dzieła. Zawsze jednak żywiłem pragnienie stworzenia historii, której bohaterowie musieliby traktować takie wydarzenie jako fizyczną rzeczywistość. I właśnie tak wykształcił się Tenet.

Nolan tłumaczył, jak nagrywano poszczególne sceny, gdyż prezentowały się one naprawdę skomplikowanie:

Musieliśmy robić wszystko na cztery różne sposoby. Dlatego też aktorzy musieli uczyć się jak walczyć w odwróconym tempie. Pracowali także z kaskaderami, aby postarać się uchwycić, jak zachowa się nieodwrócona w czasie osoba, gdy otrzyma cios od odwróconej w czasie osoby. Mamy więc tu do czynienia z co najmniej paroma poziomami złożoności. I potrzebowaliśmy miesięcy, aby to w końcu się udało. Aktorzy musieli jeszcze chodzić wspak, mówić wspak. Ken Branagh musiał na przykład wypowiadać się do tyłu z rosyjskim akcentem.

Osoba przeprowadzająca wywiad zapytała reżysera, czy ten nie bał się, że ludzie po prostu nie zrozumieją filmu. Odpowiedź była dosyć jasna i nawiązała do ogólnego rytuału wyjścia do kina i wymagań widza względem seansu:

Patrząc na filmy, a już szczególnie na gatunek thrilleru, nie uważam, abyś musiał zrozumieć ich każdy aspekt. Chcesz raczej udać się w podróż przez labirynt, zrozumieć to, co potrzebujesz zrozumieć na potrzeby danej sceny, a gdy kończysz seans i zarazem swoją podróż, zaczynasz rozumieć, jak się tu dostałeś. To jest klucz.

Idea oglądania wysokobudżetowego studyjnego blockbustera i opuszczenia kina ze świadomością, że są w nim rzeczy, który nie zrozumiałem, a więc muszę wrócić i obejrzeć go ponownie czy coś – to w mojej opinii daje sporo radochy. Jako widz, zawsze cieszyłem się, gdy mogłem obejrzeć jakiś film drugi raz, bo wtedy był to dla mnie zupełnie inny twór. Zauważałem w nim nowe warstwy. Jako reżyser staram się zapewnić takie widowisko, które po pierwszym obejrzeniu tak cię chwyci, że już przez jakiś czas nie puści.

Czy czujecie się po filmach Nolana właśnie tak, jakby on tego chciał? A może nie odczuwacie potrzeby powtarzania danego seansu, aby odkryć kolejne tropy i znaczenia, bo wymagacie od filmu jasnej, konkretnej historii? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej