Blizzard zdecydował się na znerfienie bardzo wartościowej karty w Hearthstone. Tym razem obyło się jednak bez kontrowersji dzięki szybkiej reakcji firmy.
Hearthstone doczekał się w ostatnim czasie kolejnego patcha korygującego balans w produkcji. Niekorzystne zmiany wprowadzono m.in. w bardzo wartościowej karcie w diamentowym wariancie.
Wyjątkowo obyło się jednak bez kontrowersji. Potencjalnie zawiedzionych graczy uspokoiło bowiem naprawdę hojne zadośćuczynienie.
Karta, o której mowa, to diamentowy wariant Drek'Thara. Jeszcze w kwietniu kosztowała ona aż 25 dolarów lub 3000 jednostek złota.
Po wyłożeniu postaci na stół i aktywowaniu jej umiejętności, mogliśmy natychmiastowo przyzwać dwa kolejne miniony. Ostatni patch zmienił jednak tę moc. Teraz Drek'Thar przywołuje tylko jedną dodatkową postać.
Oczywiście oznacza to zdecydowaną redukcję wartości wspomnianej karty. Nie tylko nie jest ona już tak ważna dla kolekcjonerów, ale i dla graczy, którzy po prostu lubili używać jej w trakcie swoich rozgrywek.
Wiele osób postanowiło więc skorzystać z opcji wymiany karty na jej ekwiwalent w pyle. Problem w tym, że zwykła wersja Drek'Thara oraz o wiele droższy wariant diamentowy zostały wycenione na tę samą ilość surowca.

Najwyraźniej pracownicy Blizzarda dostrzegli potencjał do powstania kontrowersji. Firma zdecydowała się bowiem hojnie wynagrodzić posiadaczom diamentowej karty jej nerf.
Każdy gracz, który zakupił specjalną wersję Drek'Thara, otrzymał 3000 jednostek złota, nawet jeśli nie wymienił jej na pył.
Posiadacze karty uzyskali więc całkowity zwrot jej wartości, a jednocześnie mogą ją zachować. Jeśli nie jest zaś dla nich ważna, otrzymają zarówno złoto, jak i ekwiwalent wartości w pyle.
Nie powinno więc dziwić, że tym razem wśród graczy znaleźć można przeważnie zadowolone głosy. Większość fanów doceniła ruch Blizzarda.
GRYOnline
Gracze
OpenCritic
12

Autor: Przemysław Dygas
Na GRYOnline.pl opublikował masę newsów, nieco recenzji oraz trochę felietonów. Obecnie prowadzi serwis Cooldown.pl oraz pełni funkcję młodszego specjalisty SEO. Pierwsze dziennikarskie teksty publikował jeszcze na prywatnym blogu; później zajął się pisaniem na poważnie, gdy jego newsy i recenzje trafiły na nieistniejący już portal filmowy. W wolnym czasie stara się nadążać za premierami nowych strategii i RPG-ów, o ile nie powtarza po raz enty Pillars of Eternity lub Mass Effecta. Lubi też kinematografię i stara się przynajmniej raz w miesiącu odwiedzać pobliskie kino, by być na bieżąco z interesującymi go filmami.