autor: Luc
Co wycięto z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, czyli gdzie jest Iorweth? - Strona 6
Gra Wiedźmin 3: Dziki Gon mogła obfitować w wątki, lokacje i potwory, których ostatecznie nie uświadczyliśmy w pełnej wersji ubiegłorocznego hitu. Poniżej prezentujemy najciekawsze pomysły, usunięte z erpega z nieznanych nam powodów.
Bestie, których nie będzie nam dane ubić
W tym przypadku, muszę dokonać drobnego podziału na dwie osobne kategorie. Pierwsza dotyczy tych monstrów, które miały nas atakować podczas swobodnego przemierzania świata, zaś druga – to bestie przypisane do wiedźmińskich kontraktów.
Kreatury powszechnie spotykane w świecie
Grono powszechniejszych paskud i tak w Wiedźminie 3: Dziki Gon jest imponujące, ale gdyby nie cięcia poczynione przez CD Projekt Red, bestiariusz byłby jeszcze szerszy. Jeśli wierzyć przedpremierowym zapiskom, ostatecznie w grze nie starczyło miejsca na aż dwanaście unikalnych typów przeciwników. Wymienianie pełnego tuzina nie ma sensu, ale kilku spośród nich niewątpliwie zasługuje na odrobinę uwagi. Bardzo interesująco zapowiadał się choćby Korred przypominający gigantyczną sowę, który potrafił zamykać bohatera w niewidzialnym „więzieniu”. Intrygująco brzmią również zapiski dotyczące Mantykory – mieszanka skorpiona oraz lwa posiadała zdolność latania, a jej potężne ataki ogonem miały stanowić dla wiedźmina poważny problem. Do tego, bestia miała dysponować bardzo potężnymi odpornościami i tyle nieliczna z narzędzi oraz umiejętności bohatera mogłyby wyrządzić Mantykorze krzywdę. Jeśli to nie robi na was wrażenia, z pewnością skrzywicie się przy wizji Wisielca, którego w grze ostatecznie także zabrakło. Jak nietrudno się po nazwie domyślić, ten demon operował głównie liną – próbował nieustannie zarzucić ją na bohatera, a gdy mu się udało, unieruchamiał go na kilka sekund zadając pokaźne obrażenia. „Na szczęście” na powierzchni pojawiać miał się jedynie w nocy, choć w obliczu pokaźnej puli punktów życia, to niewielka pociecha.
Kreatury obłożone kontraktem wiedźmińskim
Tak jak pośród „zwykłych” potworów, tak i w przypadku groźniejszych bestii zdecydowano się na usunięciu kilku kandydatów. Tym razem zamiast dwunastki, cięciom poddano „tylko” dziewiątkę, choć patrząc na listę wielkich nieobecnych, można faktycznie poczuć pewne rozczarowanie. Mój absolutny faworyt to Bełt – dziwna, unikająca bezpośrednich starć kreatura, która potrafi wpływać na umysł bohatera. Jeśli Geralt znalazłby się pod wpływem jej czarów, odwróceniu ulegałoby sterowanie – wszystkie komendy ruchu miały działać w przeciwną stronę przez przynajmniej kilka sekund. Nie oznacza to jednak, że Bełt to jedyna „ciekawostka” na liście niedoszłych kontraktów. W grze nie znalazł się także nie potrafiący atakować, ale szalenie trudny do złapania i trafienia Gnieciuch, Szczurzy Czarodziej otaczający się armią małych gryzoni, zawalający nam na głowę skalne sufity Szarlej czy choćby przyzywający psich kompanów Szlifierz Kości. Wymienić można by jeszcze kilka innych potworów, ale to właśnie powyższe prezentowały się najbardziej interesująco.
Decyzje, które musiały zostać podjęte
Jak widać, zmiany oraz cięcia poczynione przez twórców nie sprowadzają się jedynie do kosmetycznych modyfikacji i usuwania nieznaczących elementów. Wiele z rozważanych opcji w znacznym stopniu zmieniłoby nie tylko sposób w jaki eksplorujemy i poznajemy świat, ale i przeżywamy wiedźmińskie przygody. Ścieżka deweloperska nigdy nie prowadzi jednak z punktu A do punktu B zwyczajnie prostą linią – praktycznie na każdym etapie tworzenia pojawiają się dziesiątki jeśli nie setki alternatyw, spośród których wybrać trzeba tę najbardziej odpowiednią i pasującą do wizji oraz oczekiwań odbiorców oraz samych deweloperów. Droga jest kręta i pełna pułapek, spośród których każda może okazać się dla produkcji zabójcza, ale zachwyt graczy i krytyków na całym świecie pokazuje, że CD Projekt Red najwyraźniej w każdym przypadku wybrał właściwie. Oczywiście zapewne jeszcze długo będziemy zastanawiać się nad tym „co by było gdyby”, bowiem niektóre z niezrealizowanych pomysłów brzmią naprawdę fantastycznie, ale… pamiętajmy, że Wiedźmin 3: Dziki Gon to w końcu nie ostatnia produkcja polskiego studia.
Luc | GRYOnline.pl