autor: Luc
Testujemy Dead State - turowe RPG w stylu Fallouta i Jagged Alliance - Strona 3
Kolejny projekt na Kickstarterze i kolejny tytuł o zombie. Mimo, że widzieliśmy to już setki razy, odzew graczy okazał się być bardziej niż entuzjastyczny. Sprawdzamy czy Dead State faktycznie oferuje fanom gatunku cokolwiek nowatorskiego.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dead State - noc żywych bugów
W restauracji „Mmm, Bison!” nawet w trakcie apokalipsy spory ruch. Choć niektórzy klienci lekko sztywni.
Zebrane przedmioty swoją największą wartość ukazują dopiero po powrocie z misji do schronu. Kończąc dzień, otrzymujemy precyzyjne statystyki tego, ile z nich użyliśmy, czego jeszcze potrzebujemy oraz jak wygląda stan całej drużyny. Zarządzanie pozostałymi ocalałymi jest zresztą jednym z kluczowych elementów rozgrywki – i nie chodzi tu wcale o walkę! Będąc w naszej kryjówce, wydajemy rozkazy każdemu towarzyszowi – może to być naprawa płotu, zbudowanie lepszych umocnień, ładowanie akumulatora czy chociażby trenowanie przed kolejnym zadaniem. Tych, których nie lubimy możemy nawet oddelegować do sprzątania toalet, tłumacząc się koniecznością utrzymania porządku w całym ośrodku. Każde z tych specjalnych zadań wymaga odpowiednich, zebranych wcześniej części, umiejętności oraz czasu. Jak się szybko okazuje, sensowne rozplanowanie wszystkich zajęć i jednoczesne wyruszanie na misje po potrzebne do życia surowce, wcale nie należy do łatwych. A gdy dodajemy do tego sporadyczne ataki na naszą bazę, robi się naprawdę ciężko. Szczęśliwie, wraz z postępem historii, możemy do schronu ściągać pozostałych ocalałych, którzy pomogą nam w utrzymaniu twierdzy w jednym kawałku.
Utrzymywanie odpowiedniego poziomu zadowolenia poszczególnych mieszkańców schronu to kluczowy element rozgrywki. Jeżeli będą głodowali, ich bliscy zginą podczas misji, nie podamy im na czas lekarstw lub nie zapewnimy żadnej rozrywki (np. w postaci gazet), ich morale znacznie spadnie. Wówczas mogą zacząć odmawiać współpracy, a nawet żądać pozbawienia przywództwa naszego bohatera.
Wszystko od strony mechaniki wygląda więc stosunkowo świeżo i potrafi zaskakująco mocno wciągnąć, ale tylko pod jednym warunkiem – trzeba być naprawdę mocno odpornym na paskudne tekstury oraz fatalną pracę kamery. Te dwa aspekty, w połączeniu z wręcz tragicznym interfejsem, regularnie powodowały u mnie konwulsje oraz rozbudzały chęć wyskoczenia przez okno. Rzadko kiedy zwracam uwagę na podobne kwestie w przypadku ciekawie rozwiązanej rozgrywki, ale przy Dead State poczułem, że niebezpiecznie zbliżam się do granic własnej wytrzymałości. Dźwięki i muzyka póki co także nie stanowią najsilniejszej strony tej produkcji, ale twórcy szczęśliwie zobowiązali się do ich zastąpienia w finalnej wersji. Głośniki można wyłączyć, ale z zamkniętymi oczami grać się niestety już nie da - przez kilka godzin spędzonych z tym tytułem przeżywałem więc istne katusze. Do bijącej po oczach pikselozy oraz nieintuicyjnego sterowania można się po jakimś czasie przyzwyczaić, ale oba czynniki nawet wtedy potrafią skutecznie popsuć zabawę.
Jeżeli cokolwiek trzeba w grze poprawiać, będzie to więc z pewnością warstwa audiowizualna, kamera oraz sposób wydawania poleceń członkom zespołu. Pozostałe elementy, czyli sam pomysł na rozgrywkę i umieszczone w niej rozwiązania, są ciekawe i pokazują, że nawet w erpegach można zaserwować coś innowacyjnego. Do premiery jeszcze sporo czasu, miejmy więc nadzieję, że twórcom uda się chociaż odrobinę poprawić największe bolączki tytułu, bo całość zapowiada się bardzo interesująco. Jeżeli macie już dosyć klasycznego siekania zombie i wolelibyście starcia z nieumarłymi „ugryźć” z nieco innej perspektywy, Dead State z pewnością okaże się dla Was smakowitym kąskiem.
Luc | GRYOnline.pl