autor: Luc
Tides of Numenera - RPG, który rzuca wyzwanie legendzie Planescape: Torment - Strona 3
Urok klasycznych gier RPG sprzed dekady, znowu ma szansę nas uwieść. Czy Torment: Tides of Numenera, tworzone przez inXile Entertainment, godnie nawiąże do swoich wielkich poprzedników?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Torment: Tides of Numenera – Planescape XXI wieku
W pięknym, dawnym stylu
Bez względu na to, w jakiej formie przebiegać będą starcia, mamy w pełni zagwarantowane, iż efekty im towarzyszące będą niezwykle przyjemne dla oka. Choć Torment: Tides of Numenera opiera się na stosunkowo prostym silniku i prerenderowanych tłach, wszystkie postacie oraz czary zostaną wygenerowane w pełnym 3D, co – jak pokazują dotychczasowo ujawnione materiały – prezentuje się zaskakująco atrakcyjnie. Oczywiście fani wizualnych wodotrysków i graficznych fajerwerków będą patrzeć na Tormenta z pobłażaniem, ale gracze preferujący oryginalne, artystyczne wizje oraz klimatyczną kreskę będą wręcz wniebowzięci.

Opiekę nad oprawą muzyczną powierzono kompozytorowi odpowiedzialny za podkład m.in. dla Planescape: Torment, pierwszych Falloutów czy choćby Giants: Citizen Kabuto, więc o jakość tego elementu również nie powinniśmy się szczególnie martwić. Studio inXile udostępniło już kilka utworów, które usłyszymy podczas rozgrywki i trzeba przyznać, że wszystko wygląda (a właściwie brzmi) nad wyraz obiecująco – jest mrocznie, tajemniczo i odrobinę niepokojąco, co zdaje się idealnie wpasowywać w ogólny koncept rozgrywki i fabuły.
Droga przez Mękę
I choć wszystko zdawało się zmierzać w świetnym kierunku, zaledwie kilka tygodni temu, twórcy ogłosili, iż są niestety zmuszeni do przesunięcia premiery Torment: Tides of Numenera na końcówkę przyszłego roku. Zanim ujrzymy grę w akcji, minie więc jeszcze dobrych kilkanaście miesięcy, a w tym czasie zmienić może się praktycznie wszystko. Miejmy nadzieję, że w tym przypadku jedynie na lepsze.

Wizja, którą roztaczają przed nami twórcy wydaje się być jednak warta nawet tak długiego wyczekiwania. Biorąc pod uwagę kto pracuje nad tytułem oraz to, jak mocno inXile jest zaangażowane w komunikację ze społecznością śledzącą ich postępy, możemy być pewni, że produkt końcowy nawet jeśli nie dorówna swojemu wielkiemu pierwowzorowi, to przynajmniej okaże się pozycją ze wszech miar solidną, obok której, żaden fan gatunku nie przejdzie obojętnie. Ale póki to nie nastąpi … być może warto raz jeszcze odwiedzić Bezimiennego, Morta i spółkę?