autor: Luc
Testujemy wersję beta Battlefield: Hardline - największy skok na kasę w historii Battlefielda - Strona 3
Od premiery Battlefielda 4 nie minął jeszcze rok, a EA serwuje nam już kolejną odsłonę popularnej serii - tym razem w całkowicie nowej formule. Jak wygląda zabawa w policjantów i złodziei?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield Hardline - wrażenia z kampanii dla jednego gracza
Na starych śmieciach
O wiele lepiej wygląda już za to sam system walki oraz zniszczalność otoczenia. Zbalansowanie poszczególnych broni wprawdzie nie jest jeszcze idealne, niemniej z każdej pukawki strzela się przyjemnie, a zawalające się tu i ówdzie mosty lub dźwigi wyglądają całkiem przyjemnie. W tym miejscu pojawia się jednak największa bolączka Hardline – praktycznie wszystko, czego obecnie uświadczymy, już na kilometr pachnie Battlefieldem 4. Mechanika strzelania sprawia wrażenie niemal dokładnie skopiowanej z poprzedniej odsłony, wsiadając do któregoś z pojazdów mamy wrażenie, że zmieniono jedynie malowanie karoserii, a wspomniany trik z rozpadającym się otoczeniem wygląda jak żywcem wyjęty ze starszych map z systemem Levolution. Potencjał do zmian w tym zakresie jest przecież ogromny, a niestety postanowiono zaserwować nam mało subtelną kalkę, którą można rozpoznać już w pierwszych sekundach. Poza faktem, że walczące frakcje nazywają się inaczej niż do tej pory, a celem jest zdobycie pieniędzy zamiast np. podłożenie bomby, zbyt wielu różnic tu nie uświadczymy. Gra pod względem grafiki do złudzenia przypomina „czwórkę”, chwilami wypadając nawet odrobinę słabiej (także przy ustawieniach ultra), zwłaszcza gdy bliżej przyjrzymy się modelom poszczególnych broni lub wnętrzom aut.
Oprócz kilku zmian na liście dostępnych pojazdów, w Hardline ujrzymy także wielki powrót lin znanych z Battlefield 2. Przy ich pomocy możemy wspinać się na dachy bez używania wind lub schodów, a także szybko zjeżdżać z wieżowców we wskazane miejsca. W końcu kto powiedział, że podczas policyjnej strzelaniny nie ma miejsca na odrobinę zabawy?
Poczucie déja vu towarzyszy nam także podczas wyboru klasy naszej postaci. Tradycyjnie pod naszą komendę oddano cztery, zróżnicowane jednostki – policyjnego szturmowca, mechanika, operatora oraz profesjonalistę, którzy pomimo innych nazw, są bezpośrednią kopią tego, co widzieliśmy w poprzednich odsłonach. I choć tematyka policyjna aż prosi się o jakąś drobną zmianę w tym zakresie, twórcy postanowili zaserwować nam klasykę gatunku, opartą o identyczne zestawy uzbrojenia. Z jednej strony trudno tu oczekiwać spektakularnych zmian, z drugiej – jedynie umacnia to poczucie „odgrzewania”. A szkoda, bo można było tego w prosty sposób uniknąć, wymieniając jedną z klas na np. oddział prewencji, mocniej skupiony na walce bezpośredniej oraz unieszkodliwianiu przeciwników. Wprawdzie same specjalizacje nie wnoszą do rozgrywki niczego nowego, drobnych przetasowań doczekaliśmy się za to w systemie perków. W Battlefield Hardline znika ścieżka rozwoju z poprzedniej części, a w jej miejsce pojawia się tzw. „reputacja”. Zdobywana podczas meczu, pozwala na odblokowanie dodatkowych umiejętności, zaś po zakończeniu rozgrywki cały nasz postęp zostaje zresetowany i w kolejnym spotkaniu rozpoczynamy kolekcjonowanie bonusów od zera.
Ogólne wrażenie po kilkunastu sesjach z Battlefield Hardline jest pozytywne – każdy z nowych trybów, pomimo tego, że nie jest w żaden sposób nowatorski, zapewnia wiele godzin intensywnej zabawy, a porzucenie konwencji międzynarodowego konfliktu mocno przypadło mi do gustu. Nawet kilka graficznych niedoróbek nie razi tak mocno w obliczu przyjemnej rozwałki na ulicach amerykańskich metropolii. Największy problem z jakim musi się zmierzyć Visceral Games leży jednak całkowicie w innym miejscu.
Bazując na becie oraz dotychczasowych zapowiedziach, wszystko wskazuje na to, że w grze po prostu nie doczekamy się praktycznie żadnych większych usprawnień względem Battlefielda 4. Choć te oczywiście w Hardline się pojawiają, osobna kampania oraz kilka nowych trybów i map jak na razie nie wygląda na warte całkowicie osobnego wydania. Podstawy, trzon oraz sam pomysł na rozgrywkę wyglądają bardzo interesująco, miejmy więc nadzieję, że przez najbliższe pięć miesięcy, twórcom uda się rozbudować nowego Battlefielda do zadowalających rozmiarów. W przeciwnym razie – usłyszą od graczy wyrok skazujący.
Battlefield Hardline próbuje nam sprzedać tematykę starć policji z kryminalistami, jednak gdy tylko pojawia się funkcjonariusz S.W.A.T z wyrzutnią Stinger czy przestępca z RPG na plecach, wszystkie złudzenia pryskają i zdajemy sobie sprawę, że to ten sam Battlefield, co poprzednio, tylko w nowym opakowaniu. Hardline jest w becie, więc można nawet przymknąć oko na to, że wizualnie jest średni. Prawdziwy problem to brak nowej, ciekawej mechaniki rozgrywki pasującej do klimatów policyjnych. Na prawie cztery miesiące przed premierą gra wydaje się być pozbawioną tożsamości reinkarnacją mapy Oblężenie Szanghaju bez czołgów. Wielka szkoda bowiem potencjał tej tematyki jest ogromny i chciałbym, żeby Visceral Games poczuło bluesa i stonowało skalę demolki.
Luc | GRYOnline.pl