autor: Szymon Liebert
Testujemy grę Nether - postapokaliptyczny survival w klimacie DayZ - Strona 3
Nether to jeden z tytułów survivalowych, który stanowi silną konkurencję dla DayZ czy Rust. Przetestowaliśmy wczesną wersję gry i jesteśmy zdania, że warto ją sprawdzić.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Po mieście wałęsa się kilka rodzajów tytułowych istot. Obok wspomnianego crawlera możemy trafić na wybuchające zombie, „krzykaczy”, którzy potrafią przywołać wsparcie, czy obserwatorów, szczególnie wyczulonych na wszelki ruch. Do tego dochodzą groźniejsze bestie – szybcy i agresywni łowcy, wielkie i niezwykle silne golemy, latające nethery i tak zwani reaperzy, przeważnie przewodzący większemu „stadu”. Każdy z tych osobników wymaga nieco innej taktyki i sprzętu, więc w zależności od warunków i okoliczności często warto unikać konfrontacji. Można się skradać, można uciekać – czasem to skutkuje, a czasem nie. Jak w życiu.
Po zebraniu śmieci warto odwiedzić jedną z wielu kryjówek ludzkości, jakie znajdują się w Nether – to bezpieczne strefy, w których robimy zakupy, tworzymy przedmioty ze znalezionych części i pobieramy zadania. Szczególnie polecam członków Order of the Cull, którzy chętnie przyjmują wszelkie pozostałości po mutantach, oferując w zamian doświadczenie i przedmioty. W tym miejscu można się obkupić za jedną z dwóch walut w grze – dolary i złote monety – kojarzących się z systemem mikropłatności. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie on wyglądał ani czy w ogóle znajdzie się w grze. Producenci Nether obiecują tylko, że w razie czego płacić będziemy za przedmioty wprowadzające kosmetyczne zmiany. Kryjówki mają jeszcze jedną funkcję – społeczną. Można w nich spotkać innych graczy bez obawy, że zrobią nam krzywdę, bo atakowanie w ich obrębie jest zablokowane. Wyjątek stanowią momenty, gdy kryjówki zostają zaatakowane przez siły nether. Wówczas zakaz używania broni przestaje obowiązywać. Podczas ataku można naprawić zepsute urządzenia powstrzymujące potwory lub wykorzystać chaos, by pozabijać innych graczy i okraść ich z dobytku.
Nie mam złych zamiarów, ale i tak cię zabiję
Nether serwuje graczowi kilka okazji do wykazania się i nagradza za sukcesy punktami doświadczenia. Dostajemy je nawet za przeżycie dłuższego okresu czasu, co ma zapewne zrównoważyć fakt, że czasami w grze niewiele się dzieje. Błądzimy po okolicy, nikogo nie spotykamy, nic nas nie atakuje. Jak niemal każda gra survivalowa Nether ma sporo takich momentów. To zresztą jedna z pułapek psychologicznych – nic się nie dzieje, więc tracisz czujność i giniesz, zupełnie się tego nie spodziewając. Wróćmy do misji – na razie są tylko zadania kurierskie. Podnosimy paczkę i odnosimy ją pod wskazany adres. Na szczęście to nie wszystko, co można w grze robić (poza samą „walką o przetrwanie”). Co jakiś czas w mieście dzieją się różne rzeczy: pojawiają się większe grupy wrogów pod przywództwem reapera, gdzieś zostały zrzucone zasoby, ktoś potrzebuje eskorty. Misje zachęcają do wychodzenia z nory i próbowania swojego szczęścia. Jednocześnie często są punktem zapalnym, kiedy spotykają się przy nich grupy graczy. W Nether inni ludzie są równie dużym zagrożeniem jak tytułowe stwory.
Widok innego człowieka w Nether jest równie emocjonujący jak w wielu innych podobnych grach. Czasem ludzie wymieniają spojrzenia lub pozdrowienia i ruszają w swoje strony. Częściej dochodzi do walki. Gra umożliwia porozumiewanie się głosowe, ma też czat tekstowy, więc niejednokrotnie jest zabawnie. Tym bardziej że obecnie nie ma praktycznie żadnych reperkusji związanych z mordowaniem innych ocalałych. Po prostu będziemy mogli przejąć ich sprzęt. W późniejszych wersjach gry autorzy chcą wprowadzić system reputacji i konieczność określania swojego stosunku wobec spotkanej osoby. To powinno pomóc w ukróceniu obecnej tendencji do strzelania, gdy tylko ktoś zbliży się na mniej niż 50 metrów.