Graliśmy w Warlords of Draenor - nowy dodatek do gry World of WarCraft - Strona 2
Warlords of Draenor to już piąty dodatek do MMO World of Warcraft, ale wyróżnia go fakt, że firma Blizzard wypuści to rozszerzenie w dekadę po premierze gry. To dalej stary, dobry WoW, ale ładniejszy i bogatszy w opcje. Wiemy, bo mieliśmy okazję zagrać.

Interesujący wydaje się także mechanizm zdobywania nowych mieszkańców naszego domu. Gracze będą zatrudniać wojowników i tworzyć z nich grupy śmiałków, które można wysyłać na przeróżne zadania – z każdego z nich wrócą (bądź nie!) z odpowiednim łupem. Podobnie jak w samej grze, trzeba będzie przemyśleć skład drużyny, tak aby znalazły się w niej w sensownych proporcjach postaci leczące, tankujące czy zadające obrażenia, a niektóre misje będą wymagały innego rozłożenia ról w drużynie. Nie trzeba chyba dodawać, że nasi podwładni będą się rozwijali, mogą też otrzymywać coraz lepszy sprzęt. Innego rodzaju mieszkańcem naszej warowni może być np. uratowany przez nas górnik – zajmie się on tym, co umie najlepiej, czyli wydobywaniem różnych surowców.
Garrosh knuje, czyli timey wimey
Każdy, kto choć trochę liznął uniwersum Warcrafta wie, że jest ono niesamowicie rozbudowane. Pomijając gry komputerowe, powstało przecież kilkanaście książek, komiksy, nie wspominając nawet o ogromie fanowskiej, nieoficjalnej twórczości. Od wielu lat czekamy także na film fabularny, ale prędzej czy później i on pewnie powstanie. Taka mnogość form twórczości ma oczywiście swoje uzasadnienie – fabuła świata jest faktycznie złożona. W piątym rozszerzeniu graczom przyjdzie znowu zmierzyć się z Garroshem Hellscreamem, byłym przywódcą Hordy. Przypomnijmy, że w wyniku wydarzeń znanych z rozszerzenia Mists of Pandaria, potężny ork został pojmany, teraz jednak udaje mu się uciec. W Warlords of Draenor znowu więc przyjdzie nam walczyć o bezpieczeństwo Azeroth, któremu zagrozi wspomniany lider – tym razem z przeszłości. Otóż dzięki możliwości przeniesienia się w czasie Garrosh wrócił do ojczystej krainy orków, czyli do Draenor, w czasy zanim została ona spustoszona i zamieniona w obecne zgliszcza znane pod nazwą Outland. Na miejscu Ork stworzy Żelazną Hordę z zamiarem dokonania zemsty na mieszkańcach Azeroth za zniszczenie jego planów dominacji nad światem ze stolicy w Orgrimmarze. Przychodząc do Draenor gracze zyskają możliwość spotkania z innymi znanymi postaciami uniwersum, np. Grommashem Hellscreamem czy Ner’zhulem z czasów ich świetności.
GarroSH czy GarroSZ?
Piekłorycz, a może Hellscream? Dylemat ten do niedawna w ogóle nie istniał – dopiero przetłumaczenie gry karcianej Hearthstone, zawieszonej fabularnie w uniwersum Warcrafta, spowodowało, że pojawiły się te wątpliwości. Postaci znane z WoW-a otrzymały bowiem polskie wersje swoich imion. Teoretycznie World of Warcraft nie został przetłumaczony na nasz język, więc wersja Garrosh nadal obowiązuje. Z drugiej strony, co z wysiłkiem polskich translatorów? Czy nazwisko Piekłorycz, w którym pobrzękują nuty anarchizującej, kozackiej kultury, nie brzmi ciekawie? Czyż nie współgra z orczą, dziką naturą? Pewnie tak, jednak dla porządku poprzestałem na angielskich imionach, aby nie przestraszyć wyjadaczy nieznanymi im wersjami.

Czy dodanie czasoprzestrzennych komplikacji nie wprowadzi zamieszania w fabule gry? Tak tłumaczą ten problem twórcy: Warlords of Draenor nie jest rozszerzeniem o podróżowaniu w czasie. Unikaliśmy koncepcji, zgodnie z którą decyzje, które w przeszłości podejmą gracze, miałyby mieć skutki w obecnej rzeczywistości. To po prostu alternatywna linia czasowa, która pozwala odwiedzić Draenor przed jego zniszczeniem i ścierać się z postaciami, których korzenie sięgają dwóch pierwszych odsłon Warcrafta.
Trzeba przyznać, że choć dla wielu graczy fabuła World of Warcraft ma znaczenie drugorzędne (istnieje też oczywiście godna szacunku grupa zafascynowana wszystkimi aspektami uniwersum), to pierwsze chwile w Draenor, czy to po stronie Hordy, czy Przymierza, rzeczywiście pozwalają od razu rzucić się w wir akcji. Wstępne zadania pełne są rozmaitych wydarzeń, wokół biegają zaaferowane postaci niezależne, a nasze zadania faktycznie sprawiają wrażenie dużo bardziej opartych na fabule, niż można to było odczuć np. na samym początku WoW-a. Nie spotkaliśmy się z typową propozycją, aby zabić dziesięć wilków i przynieść ich skóry.