autor: Szymon Liebert
X Rebirth na gamescom 2013 - symulator kosmiczny dla każdego - Strona 3
Egosoft szykuje odrodzenie swojej kultowej serii gier kosmicznych. X Rebirth ma być tak łatwe do opanowania jak strzelanka, a jednocześnie oferować dotychczasową złożoność. Na gamescomie sprawdziliśmy, czy to ma szansę się udać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry X Rebirth - odrodzenie czy upadek?

Jeden statek, mnóstwo wyborów
Jedną z bardziej kontrowersyjnych zmian w X Rebirth jest rezygnacja z opcji prowadzenia wielu statków. W grze pokierujemy tylko jedną maszyną, chociaż otrzymamy pewną rekompensatę – zdalnie sterowane drony. Takim robotem będziemy zawiadywać z perspektywy kokpitu, by wykonywać niektóre zadania. Lehahn zaznaczył, że posadzenie gracza za sterami mniejszego pojazdu było ważne z wielu powodów – jednym z mniej oczywistych jest możliwość stworzenia nieco bardziej zróżnicowanych misji. Dron jest niewielki, zwrotny i nieźle radzi sobie w walce. Producent nie podał konkretnych przykładów, ale wyobrażam sobie, że sprzęt tego rodzaju posłuży do eksploracji zakamarków niedostępnych dla normalnych okrętów.
Skoro wspomniałem o małych dronach, warto też napomknąć o ich zupełnym przeciwieństwie, czyli statkach kosmicznych typu capital. Od razu wyjaśnię, że na pewno nie będziemy kontrolować żadnego z nich, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach. Niejednokrotnie wejdziemy jednak w interakcję z molochami tego typu. System gry ma być na tyle rozbudowany, że największe machiny wygenerują własne pole przyciągania. Dzięki temu da się na nich wylądować lub latać nad nimi jak nad planetą. Nie trzeba chyba dodawać, że capitale będą najeżone działkami, podsystemami i innymi elementami. Brzmi to niezwykle obiecująco i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć takie motywy w akcji.

Nowy start
X Rebirth może nie spodobać się części fanów dotychczasowych gier z serii, bo stara się ukryć jej złożoność pod bardziej przyjazną dla odbiorcy i – nie bójmy się tego określenia – widowiskową rozgrywką. Z drugiej strony autorzy wciąż są tymi samymi zapaleńcami, którzy od lat rozwijali swoją wizję, wprowadzając do gry coraz więcej elementów i mechanizmów. To akurat się nie zmieni, bo Rebirth ma być tytułowym odrodzeniem, a nie restartem czy zupełną zmianą założeń marki. Do tego autorzy zapewniają, że po premierze zamierzają standardowo wspierać fanów nową zawartością i poprawkami. W tej kwestii wszystko pozostaje po staremu. Z tego względu nadal wierzę w Bernda Lehahna i resztę jego załogi z Egosoftu. Czekam na X Rebirth w szczerej nadziei, że ta gra wyznaczy standardy, którym będą musiały sprostać takie dzieła jak Star Citizen czy Elite IV.